Выбрать главу

Na chwilę zapanowała cisza. Potworna istota jakby przynajmniej na jakiś czas się poddała. Może zasnęła?

Miguel nie widział teraz swoich towarzyszy, wiedział jednak, gdzie leżą.

Jordi to szczęściarz, że ma Unni. Szkoda, że dziewczyna nie jest wolna, lecz dla tego akurat Miguel miał wiele szacunku. Nie wolno tknąć cudzej kobiety. Nauczył się tego od Antonia.

O czym on myśli? Przecież nie mógłby tknąć żadnej z tych kobiet ludzkiego rodu.

Zresztą wcale tego nie chciał. Skąd się biorą te niemądre uczucia, których ani trochę nie może pojąć?

Jego myśli stale krążyły wokół tego samego. Miguel zasłonił uszy rękami, jak gdyby to mogło pomóc. Na twarzy pojawił mu się wyraz rozpaczy. Zacisnął zęby.

Dlaczego nie mógł na powrót stać się Tabrisem? Tabris zabiłby ich wszystkich.

Daleko, w drugim krańcu doliny, troje nieznajomych spało ciężkim snem. Nie wiedzieli nic o Wambie, on bowiem tkwił przy tych, których upatrzył sobie jako przewodników, mających doprowadzić go do skarbu.

Nie miał jednak na tyle świetnego węchu, by odnaleźć ich samodzielnie. To kaci złożyli mu ponowną wizytę i donieśli, dokąd skierowała się ta duża grupa. Potem jednak grupa zniknęła i mnisi, chociaż szukali jej ze wszystkich sił, nie mogli nikogo odnaleźć.

Jak to można tłumaczyć? Nie mieli pojęcia. Nie domyślali się nawet, że grupa otrzymała nieoczekiwaną pomoc. Nie wiedzieli, że Unni nie mogła spać i że kiedy wszyscy już zasnęli, po cichutku wstała, a potem z sercem w gardle stanęła na środku pogrążonej w ciemności groty, pełna obaw, żeby przypadkiem na nikogo nie nastąpić, i wyciągnęła amulet Urraki, magicznego gryfa Asturii. Wydawał się bardzo lekki w ręku, Unni wiedziała jednak, że posiada on olbrzymią moc. Zostało to udowodnione już przy niejednej okazji.

„Urraco – prosiła – rozumiem już, dlaczego właśnie gryf Asturii otrzymał magiczną moc. Przecież właśnie tutaj, w tym starym dumnym królestwie, ukryte zostało samo sedno. I prawdopodobnie właśnie tutaj potrzebna nam będzie magia…”

Zaczekała chwilę, musiała znaleźć właściwe słowa. Gryf w jej ręce zaczynał się rozgrzewać. Ledwie odrobinę, lecz wyczuwała już różnicę pomiędzy jego temperaturą a temperaturą własnego ciała.

„Kochana Urraco, spraw, aby twój święty gryf pomógł tym ośmiu mężczyznom, którzy są tutaj i nie mogą zaznać spokoju. Spraw, by go odnaleźli”.

A wtedy ja będę mogła zasnąć, dodała w duchu z nadzieją, że Urraca nie odczyta jej myśli.

Gryf, czy też władająca nim Urraca, spełnił jej prośbę. Rozżarzył się tak, że Unni miała kłopoty z utrzymaniem go w dłoni, i zrobił swoje. Zamordowani odnaleźli spokój, ich zjawy na zawsze zniknęły. Nim jednak odeszły, Unni poczuła ich bliskość w postaci zimnego, lecz przyjaznego tchnienia wiatru. W podzięce zapewniły jeszcze bezpieczeństwo ludziom, przebywającym w grocie, należącej dotychczas do nich. Zatroszczyły się o to, by kaci inkwizycji nie mogli tu wytropić swej zdobyczy.

Dlatego właśnie mnisi zdezorientowani krążyli po dolinie, nie mogąc znaleźć swoich ofiar. Dlatego właśnie Miguel wyczuł później, że grota została w pewnym sensie oczyszczona.

Unni zasnęła. Spała, nie wypuszczając z ręki magicznego gryfa. Przyśniły jej się dziwaczne sny, z których większość zapomniała.

Jeden sen natomiast wrył jej się w pamięć. Sen o pięknej kobiecie ubranej w czerń i złoto, która nagłe stanęła przed nią i zaczęła mówić coś w jakimś prastarym języku, niezrozumiałym dla Unni.

Urraca jednak, gdyż z pewnością była to ona, również na coś wskazała. Wyciągnęła rękę w prawą stronę, nieco za siebie, przenikliwie wpatrując się w Unni, która mogła jedynie skinąć głową na znak, że rozumie, choć absolutnie nie było to zgodne z prawdą.

Zaraz potem obraz senny się rozwiał, a Unni spała dalej.

14

Miguel stał nad Antoniem.

– Najwyższy czas się obudzić. Poranne światło robi co może, żeby się tu wedrzeć. Musimy iść dalej.

W ciągu kilku sekund obudzili się wszyscy. Akurat w tym nabrali już pewnej rutyny.

– Aritonio, wczoraj wieczorem powiedziałeś coś inteligentnego? O co chodziło? – pytała Unni. – Mieliśmy dzisiaj rano zająć się dwiema rzeczami, powtórzysz to mojemu ociężałemu mózgowi? Nie jestem w stanie myśleć przed umyciem zębów.

Antonio, który zwijał swoje koce, uśmiechnął się. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo zorientował się, że Jordiego i Miguela coś ogromnie zdziwiło.

– Co się stało, chłopcy?

– Co? Co? – odparł Jordi zmieszany. – Nie, nic, nie możemy wam o tym powiedzieć. Ale wygląda mi na to, że dokonał się tu jakiś cud.

– To prawda – powiedział Miguel. – Jak to się mogło stać?

– No, teraz to już musicie się wytłumaczyć – oświadczyła Sissi.

– Dobrze, niech wam będzie. I tak mamy zamiar opuścić zaraz tę grotę, więc chyba nie zaszkodzi, jeśli się wam do czegoś przyznamy – powiedział Jordi. – Mieliśmy tu towarzystwo wczoraj wieczorem i również w nocy, jak przypuszczam. Towarzystwo ośmiu zabitych ludzi z czasów rycerzy. Unni, Miguel i ja widzieliśmy ich.

– Co takiego? – wybałuszył oczy Morten. – I nic nam nie powiedzieliście?

– Przecież musieliśmy tutaj nocować. Jaskinia była dla nas ratunkiem.

– I wszędzie pełno było krwi – dodała Unni sadystycznie, patrząc na Mortena.

– Gdzie oni leżeli? – dopytywał się chłopak, udając że jej nie słyszy.

– Trochę tu, trochę tam – odparł Jordi wymijająco. – Ale teraz już ich nie ma. Zniknęli jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Unni, masz taką tajemniczą minę, czyżbyś coś wiedziała?

Unni opowiedziała o gryfie i o swojej prośbie skierowanej do Urraki, a także o tym, jak owych ośmiu mężczyzn postanowiło w ramach wdzięczności za oswobodzenie zatroszczyć się, by mnisi nie mogli odnaleźć grupy.

– Cudownie! – rozjaśniła się Juana. – Jak to miło z ich strony!

– No tak, to prawda – zgodził się Antonio. – Ale teraz musimy ruszać dalej. Posilcie się trochę owocami…

– O, nie, dziękuję! – natychmiast zaprotestował Morten. – A poza wszystkim chciałem wam oznajmić, że Sissi i ja nie jesteśmy już parą. Ona mnie rzuciła.

Sissi poczerwieniała na twarzy.

– Parą nigdy nie byliśmy. I nie mów o żadnym rzuceniu. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie i nigdy nie byliśmy niczym więcej.

Ależ owszem, matką i sprawiającym kłopoty synem, pomyślała Unni.

– Ja tylko żartowałem – próbował łagodzić Morten.

– Kiepski żart – zauważyła Unni. – Ale od dawna już na niego czekaliśmy. Absolutnie nie jesteście w swoim typie.

Morten przyjął to na swój własny sposób.

– No właśnie. Nigdy nie zwracam uwagi na takie dziewczyny jak Sissi.

– Nigdy dotychczas nie spotkałeś nikogo takiego jak Sissi – cierpko zauważył Antonio. – Bo Sissi jest tylko jedna.

Miguel bacznie ich obserwował. Przenosił wzrok od Sissi do Antonia. Oto kolejny raz był świadkiem wybuchu uczuć, z którego nic nie mógł pojąć.

Juana stała z tyłu i nie przestawała się dziwić. Nie mogła pojąć, jak Sissi mogła odejść od Mortena. Przecież on jest taki miły i bardzo przystojny. Właściwie trochę go szkoda. Wszyscy na niego naskakiwali, przede wszystkim Antonio okazywał mu swoje zniecierpliwienie. Unni się z nim droczyła, lecz akurat jej Morten potrafił się odciąć, co sprawiało mu wyraźną przyjemność.

Sissi oczywiście jest silniejsza od Mortena, stąd więc widać ten brak równowagi, pomyślała Juana. Sissi jest śliczna, silna i odważna, czasami może nawet nieco przytłaczająca. I wcale nie zareagowała na pojawienie się Tabrisa, ani trochę się go nie przestraszyła!