– Paskudnie zrobili – powiedziała Sissi.
– Pewnie, że tak Ale Menelik wzniósł dla arki świątynię w Aksum. Uważał bowiem, że skoro przepotężna arka pozwoliła się skraść, to znaczy, że Bóg chciał, aby tak się stało. I od tej pory arka znajduje się właśnie tam. Strzeże jej jeden człowiek przez całe swoje życie i tylko jemu wolno ją oglądać. Obecnie jest to mężczyzna nazywany Aba Teklu, ale ma już ponad siedemdziesiąt lat i na swojego spadkobiercę wyznaczył dziesięcioletniego chłopca, któremu nigdy nie wolno opuszczać świątyni ani też stykać się z innymi ludźmi. Chłopiec zna tajemnice arki i nigdy nikomu ich nie zdradzi. Tak jest od trzech tysięcy lat. Dziennikarze próbowali się tam dostać, lecz oczywiście ich nie wpuszczono. Gdy ktoś pyta, czy arka naprawdę znajduje się w tej świątyni, Aba Teklu odpowiada z życzliwym uśmiechem, lecz bardzo zdecydowanie: „Nie wątpicie w to, ona jest tutaj!”
– To ogromnie ciekawe – stwierdziła Unni. – I naprawdę miło choć na chwilę się oderwać od naszych problemów.
– To prawda – przyznał Antonio. – Ale pora chyba iść dalej i przekonać się, dokąd zaprowadzi nas ten korytarz.
Ruszyli. Unni wyczuwała za plecami obecność Miguela, to znaczy wyczuwała Tabrisa, gdyż jego demonie cechy stawały się teraz coraz wyraźniejsze, pomimo że z wyglądu wciąż był Miguelem.
Unni zadrżała. To przecież oznaczało, że znajdowali się już bardzo blisko zapomnianej wioski. Ach, Tabrisie, Tabrisie, czy naprawdę musisz to zrobić? Czy musisz nas zabić?
Unni zaczekała moment, tak by mogli iść obok siebie. Wiedziała, że Miguel zmaga się ze swym wewnętrznym chaosem.
Z pewnym wahaniem powiedziała:
– Wydaje mi się, że zaczęłam rozumieć jeden z twoich problemów.
Miguel z początku nie odpowiedział. W końcu jednak rozległo się jego ciche, jakby zachęcające:
– Tak?
– Zrozumiałam twój stosunek do Juany.
Jej stwierdzenie wyraźnie go poruszyło, wyczuła to, lecz przyjęła jego milczenie za zachętę do dalszej rozmowy.
– Sam mówiłeś, że demon nie ma żadnych uczuć dla innych.
– To prawda.
Gdyby nie chciał jej słuchać, to chyba by odszedł, on jednak nie odsuwał się od niej nawet odrobinę.
Echo ich kroków miękko odbijało się od ścian. Przyjaciele byli już dość daleko z przodu.
– Tymczasem Juana stała się dla ciebie wielkim problemem. Zaczęło się od tego, że mimowolnie wywołała w tobie coś, do czego nie chciałeś się przyznać. Troskliwość.
– Nie masz racji, to się wcale tak nie zaczęło.
– To opowiedz!
– Owszem, możesz to usłyszeć – powiedział cierpko, z pewną pogardą. – Moja nienawiść do Zareny nie ma granic. Kiedyś szukała mnie, a Juana jak zwykle deptała mi po piętach. I wtedy ja, nie chcąc, żeby Zarena odniosła sukces i miała łatwość w dopadnięciu swej ofiary, zmieniłem się w Tabrisa i ukryłem Juanę pod swoimi skrzydłami, uprzednio wprawiwszy ją w trans. Ale byłem wtedy demonem i rozpaliła mnie bliskość Juany. To nastąpiło odruchowo, nie było w tym żadnych uczuć. Wydaje mi się, że Juana zaczęła się później domyślać, co się stało.
– Stało?
– Nic poza tym, że się rozpaliłem. Wszystko inne byłoby nie do pomyślenia.
– No tak, o tym rzeczywiście nie wiedziałam. Ale od tamtej pory między tobą a Juana zaczęło się dziać coś dziwnego, prawda? Coś poszło nie tak. Wiem, że przez pewien czas okazywałeś jej nieprzychylność, nawet wrogość, ale potem pożałowałeś tego i zacząłeś traktować ją lepiej, bo ona przecież jest miła, dobra i bardzo samotna. Ale kiedy przeszła ci złość, ona cię źle zrozumiała i zaczęła sądzić, że się w niej zakochałeś, ponieważ bardzo chciała w to wierzyć. Prawda natomiast jest taka, że ty nigdy nie kochałeś się w Juanie. Mam rację?
– Jesteś mądrą kobietą. Mówiłem to już wcześniej.
– Natomiast Juana przez te wasze zawikłane relacje sprawiła, że chyba zacząłeś odczuwać coś do innych. Pojawiła się w tobie ludzka strona, do której nie chcesz się przyznać.
– Mów dalej! – powiedział tonem, w którym zabrzmiała niemal groźba.
– Wszystko szło dobrze aż do dzisiaj.
– Skąd o tym wiesz? – wykrzyknął gwałtownie. – Przecież niczego nie dałem po sobie poznać!
– No tak, ale ja i tak to zauważyłam. El amor brujo. Czarodziejska siła miłości. Wiesz, Miguelu, wydaje mi się, że jesteś wspaniałym, dobrym człowiekiem.
– Człowiekiem? Dość już tego, nie chcę więcej niczego słuchać!
– I ja nic więcej nie powiem. Tylko to, że zacząłeś liczyć się z innymi i że to naprawdę niezwykłe jak na demona, o ile wolno mi się tak wyrazić. Ale wiesz, że po jutrzejszym dniu nie będziesz już musiał się z nikim liczyć – to przecież taki nudny ludzki wymysł. I właśnie stąd bierze się twój dylemat.
– Owszem, będę musiał się z kimś liczyć, ale w innym wymiarze.
– Oczywiście. To będzie niezwykłe, delikatne i bolesne. Nagle jakby cały bunt i opór wyparowały z niego.
– Co ja mam zrobić, Unni? Prędzej czy później znów stanę się Tabrisem i wtedy wszystko będzie już naprawdę niemożliwe.
– Wykorzystaj więc szansę teraz – uśmiechnęła się Unni. – Tylko daj jej trochę czasu, sprawdź, jak wszystko naprawdę wygląda. Niewiele wiesz o jej stosunku do… erotycznego związku. Z tym drugim postaram ci się pomóc.
– Dziękuję ci, Unni. Jordi to prawdziwy szczęściarz, że ma ciebie.
– A ja jego. Miguel westchnął ciężko.
– Cudownie będzie na powrót stać się Tabrisem, oderwać się od wszystkiego tego, czego nie znam.
– Owszem, ale od drobnych smutków nigdy się nie wyzwolisz.
Miguel nic na to nie powiedział. Unni zerknęła na niego z boku. Nagle Miguel zaczął wyglądać na bardzo zmęczonego i poważnego.
Unni zobaczyła też coś jeszcze…
– Dogonimy resztę? – zaproponowała z nadzieją, że nie usłyszał strachu dźwięczącego w jej głosie.
16
Unni wiedziała, że trzeba się spieszyć. Stwierdziła to, patrząc na Miguela. Niedaleko już było do doliny, w której jego zadanie miało się dopełnić. Poznawała to po jego oczach, lecz przede wszystkim dostrzegła podczas trwającej zaledwie sekundy wizji, kiedy to ujrzała jego ręce przypominające szpony, ostre kły i coś, co mogło przypominać rogi. Natychmiast znów zmienił się w Miguela, lecz to, co się stało, wzbudziło jej słuszne obawy. Unni wiedziała, że musi działać szybko.
Szybko, lecz tak, by nikogo nie zranić.
Trzeba działać, nim będzie za późno. Musi się teraz zmienić w intrygantkę jakich mało. El amor brujo albo bruja, czarodziejka miłości. Od czego zacząć? Naprawdę trzeba się spieszyć!
Los jej sprzyjał. Doszli do miejsca, w którym korytarz się zawalił. Nie został całkiem zasypany, lecz musieli usunąć kilka kamiennych bloków, by móc przejść dalej. Dzięki temu miała odrobinę czasu.
– Chodź – powiedziała do Juany. – Niech duzi i silni sobie z tym radzą. Czasami rola słabej bezbronnej kobiety jest naprawdę przyjemna.
Patrzyła, jak mężczyźni podchodzą do zawaliska. Miguel podał rękę Sissi. Zawsze zaliczał ją do silnych.
Unni odciągnęła Juanę na taką odległość, żeby nikt inny ich nie słyszał. Usiadły oparte plecami o skały.
– Jak twoja stopa?
– Stopa?
– No tak, przecież kamień wpadł ci do buta.
– Ach, to? – zaśmiała się Juana zawstydzona. – Próbowałam wtedy tylko ściągnąć na siebie uwagę Miguela, ale równie dobrze mogłam sobie tego oszczędzić. To była nieudana próba.