Выбрать главу

– Przynajmniej wyjaśnij nam wszystko porządnie, a nie obrażaj naszych przyjaciół! – zażądał Jordi. Oczy pociemniały mu z gniewu i rozczarowania.

– Nie, nie mamy teraz na to czasu. Odsuńcie się, żebyśmy my mogli zejść na dół. Thore na razie was popilnuje.

Wszedł Thore Andersen, w ręku trzymał pistolet.

Antonio już wcześniej schował zarekwirowane bandzie Emmy pistolety do plecaka, a poza tym nie miał ochoty uciekać się do używania broni. Posłał natomiast Miguelowi wiele mówiące spojrzenie.

Dobry Boże, niechże on wciąż będzie Miguelem, lecz posiadającym moc Tabrisa, poprosił w duchu.

Jego prośba została wysłuchana, przez kogo, nie wiadomo. Miguel działał chyba z własnej inicjatywy. Odwracając się do nowo przybyłych, skrzyżował dłonie.

Od tej chwili nie mogli ruszyć się z miejsca, a gdy tylko usiłowali podjąć taką próbę, trzaskały iskry jak przy spięciu elektrycznym. Thore Andersen wypuścił z ręki pistolet, ktoś nogą przesunął go w kąt.

– Będziecie tak stać, dopóki wszystkiego nam nie wyjaśnicie – oznajmił Jordi. – Nie możecie swoją chciwością zniweczyć wszystkich naszych wysiłków.

Chudy patrzył na niego z ponurą miną. Stracił kontrolę nad sytuacją i nie mógł tego znieść.

– Możemy chyba współpracować? My weźmiemy skarb, a wy będzie mogli rozwiązać swoją głupią zagadkę.

– Obawiam się, że skarb i zagadka są ze sobą mocniej związane, niż się nam wydawało. Flavio, winna nam jesteś wyjaśnienie!

– Czy ten potwór obieca, że później nas puści? Miguel kiwnął głową. W świetle wpadającym przez otwór w suficie wyglądał naprawdę przerażająco.

– Skąd on się wziął? – spytał chudy.

– Najwyraźniej nie jesteście na bieżąco – zadrwiła Unni. – Tak to już bywa, Flavio, kiedy człowiek odłączy się za wcześnie. Opowiedz nam teraz swoją historię.

Włoszka miała twarz tak ściągniętą, że wyglądała teraz na o dziesięć lat starszą. Uznała jednak, że skoro inaczej nie zdołają się uwolnić, to powinna mówić.

– Morten, ty głupi nieznośny chłopaku, ty też niczego nie zrozumiałeś! Poznałam twego ojca, Knuta, we Włoszech, przy okazji załatwiania jakichś interesów. Był już żonaty z twoją żałosną matką, Sigrid…

I Morten, i Unni, i Jordi wystąpili o krok w przód.

– Nie nazywaj wspaniałej, nieszczęśliwej Sigrid żałosną! – wykrzyknęła Unni.

Flavia nie zaszczyciła jej nawet jednym spojrzeniem.

– Zawróciłam w głowie twojemu ojcu. Spędziliśmy razem wieczór. Sądziłam, że na tym się skończy i że nic więcej z tego nie będzie. Przystojny mężczyzna, ale zanadto plebejski. Poszliśmy do restauracji, on trochę wypił, a potem pokazał mi to.

Podniosła list do góry.

– Co to za list? – spytał Antonio.

– Właściwie to nie jest wcale list, to dziennik jego teścia.

– Zaginiony dziennik?! – wykrzyknął Jordi. – Gudrun nie mogła znaleźć zapisków męża, Jonasa. Tymczasem on pokazał go swemu zięciowi, Knutowi Andersenowi?

– Nie, Jonas dawno już wtedy nie żył. Sigrid przechowywała dziennik w swojej kryjówce, nie zdając sobie sprawy z tego, co to jest.

– Ale jej mąż zrozumiał? – w głosie Jordiego dała się słyszeć gorycz. – I tobie też coś zaświtało w głowie?

– Mylisz się, mój drogi, Knut nawet w połowie nie zrozumiał wartości tego dziennika. Nie chciał mi go jednak oddać. Cóż, musiałam się z nim związać, pobraliśmy się i dzięki temu uzyskałam dostęp do waszego kręgu. Znałam już wcześniej tę historię od Pedra, z którym często kontaktowałam się w sprawach służbowych. Pedro oczywiście nic nie wie o dzienniku, ten rękopis jest zbyt cenny, żeby o nim rozpowiadać na lewo i prawo.

Antonio wyciągnął rękę.

– Możemy go obejrzeć? Flavia natychmiast schowała papiery.

– Nigdy w życiu! Ale napisane jest tu wszystko o ukrytej dolinie, o kościele i o krypcie. O tym, jak należy ją otworzyć…, Nie wiedzieliśmy tylko, gdzie może znajdować się ta dolina, ale okazaliście się bardzo życzliwi i zaprowadziliście nas do niej. Muszę jednak przyznać, że była to niezwykle kręta droga.

– Kogo masz na myśli, mówiąc „my”? – spytał Jordi. – Że ty jesteś Flavia Cleve, Włoszka i dama z wyższych sfer, to już wiemy, ale pozostała dwójka?

– Pozwólcie, że przedstawię: Mój brat, conte Bruno Cleve…

Unni dodała przemądrzale:

– Po norwesku „hrabia” Cleve. Brawo! A więc to jego Elio niemal pokonał w szachach?

– Uf, ten nieszczęsny głupek Elio! To był prawdziwy koszmar, kiedy mieszkał u nas razem z rodziną. W dodatku niewiele miał do powiedzenia, właściwie o niczym nie wiedział.

– Elio nie jest wcale głupkiem – zaprotestował ostro Jor – di. – A kim jest Thore Andersen? Jakimś zwykłym człowiekiem, który przypadkiem nosi to nazwisko, czy też…

Thore odpowiedział za siebie:

– Że też nigdy o mnie nie słyszałeś, Mortenie! Jestem czarną owcą rodziny, kuzynem twego ojca. Wyrzucono mnie ze szkoły za nieodpowiednie zachowanie i za – ciągnąłem się na statek. Ponieważ z twoim ojcem na – wet nieźle mi się układało, załatwił mi pracę u pana Cleve we Włoszech. Zostałem jego szoferem i nie tylko. No i znałem już wtedy tajemnicę Knuta. Wiedziałem o jego dzienniku.

Morten odpowiedział:

– Rzeczywiście, słyszałem kilka razy o jakimś ciemnym tępym typie, który wpędzał dziewczęta w kłopoty i zaraz się zmywał. Ale nikogo nie obchodził nawet na tyle, żeby wspomnieć, jak ten człowiek miał na imię!

– No, no! – Thore czerwony na twarzy jak burak próbował skoczyć do Mortena, ale wokół niego zaczęły zaraz trzaskać niebieskie iskierki.

– Stój w miejscu, ty idioto! – zawołała Flavia, wyraźnie wyprowadzona z równowagi.

Jordi uspokoił ją, zadając następne pytanie.

– A potem uczepiłaś się Mortena i odgrywałaś rolę troskliwej macochy, o wiele milszej niż jego rodzony ojciec. Co się właściwie stało z ojcem Mortena, Knutem? On zmarł przy tobie, we Włoszech. Jak była przyczyna śmierci?

Flavia zerknęła na brata, a potem wzruszyła ramionami.

– Wylew, tak twierdził lekarz.

– Rzeczywiście? – spytał Jordi podejrzliwie. – A gdy I pomagałaś mi podczas mojej pierwszej podróży do Hiszpanii, razem z Pedrem pielęgnowałaś mnie w jego domu w Madrycie… Czy po to, żeby wydobyć ode mnie informacje?

– Oczywiście! A jak myślałeś?

– Sądziłem, że jesteś dobrą kobietą o ciepłym sercu – odparł Jordi z powagą. – I opowiedziałem ci o wszystkich moich spotkaniach z rycerzami.

– Tak, tak, wygadywałeś różne bzdury. – Flavia uśmiechnęła się pogardliwie. – Ale udzieliłeś mi wielu informacji.

– Wcześniej też się ze mną kontaktowałaś. Rozumiem teraz, że miałaś taki sam cel. Przyczepiłaś się do nas… i jesteś odpowiedzialna za większość ataków na nas!

– O, nie, tym zajęła się ta banda na podłodze. Możecie mi wierzyć, że my nie mamy z nimi nic wspólnego.

– W to rzeczywiście wierzę. Wtrącił się Morten:

– Widziałem was w lesie w Skanii. Nadchodziliście, dwaj mężczyźni i kobieta, a potem na mój widok rzuciliście się do ucieczki.

W tym momencie Jordi i Antonio nie na żarty się wystraszyli. Nie wolno przecież wspominać o gryfach, a tamci szukali wtedy właśnie gryfa!

Antonio przerwał więc Mortenowi.

– Zawsze miałem kłopot z odpowiednim określeniem relacji z tobą, Flavio. Teraz rozumiem już, dlaczego. Ale jedno chcę wiedzieć. To ty atakowałaś Sissi raz po raz, prawda? Uderzyłaś ją w grotach Lano, obluzowałaś kamień w ruinach rycerzy, przez co Sissi znalazła się w zamknięciu i została uwolniona przez czysty przypadek. Próbowałaś też otruć ją, gdy piliśmy irish coffee… I w innych sytuacjach.