Выбрать главу

— Dzień dobry, mamo.

— Dzień dobry, Shawn — odpowiedziała Niania i wkroczyła na wewnętrzny dziedziniec.

Jak wszystkie czarownice, Niania żywiła awersję do wejść od frontu. Dlatego okrążyła twierdzę i weszła do wnętrza przez drzwi kuchenne. Kilka pokojówek dygnęło przed nią uprzejmie. Podobnie ochmistrzyni, w której Niania rozpoznała jedną ze swoich synowych, chociaż imienia nie mogła sobie przypomnieć.

Dlatego właśnie, kiedy lord Felmet wyszedł z sypialni, zobaczył idącą ku niemu korytarzem czarownicę. Nie mogło być wątpliwości: była czarownicą od czubka spiczastego kapelusza po buty. I przychodziła po niego.

* * *

Magrat zsunęła się bezradnie ze wzgórka. Była przemoczona do nitki i oblepiona błotem. Ciekawe, pomyślała z goryczą; kiedy się czyta te zaklęcia, zawsze przychodzi na myśl piękny słoneczny ranek późną wiosną. W dodatku zapomniała sprawdzić, jaka to piekielna odmiana tej piekielnej paproci się nadaje.

Drzewo zrzuciło na nią swój ładunek kropel. Magrat odsunęła z czoła mokre włosy i usiadła ciężko na zwalonym pniu, z którego wyrastały wielkie kępy białych, nieprzyzwoitych grzybów.

A pomysł wydawał się taki dobry. Wiązała z sabatem wielkie nadzieje. Była pewna, że nie należy być czarownicą samotnie, bo wtedy przychodzą do głowy głupie myśli. Marzyła o mądrych dyskusjach na temat naturalnych energii, pod wiszącym na niebie wielkim księżycem… Potem mogłyby wypróbować kilka dawnych tańców, opisanych w książce Mateczki Whemper. Niekoniecznie nago, czy okryte światłem księżyca, jak to pięknie nazywano; Magrat nie miała złudzeń co do kształtu własnego ciała, a starsze czarownice wydawały się solidnie zbudowane pod sukniami. Zresztą nie było to bezwzględnie obowiązkowe. Książki twierdziły, że dawne czarownice tańczyły czasami w sukniach na zmianę. Magrat nie rozumiała, jak można tańczyć na zmianę. Może nie było tam miejsca dla wszystkich równocześnie…

Na pewno jednak Magrat nie spodziewała się pary zgryźliwych staruszek, w najlepszym razie ledwie uprzejmych, które po prostu nie rozumiały nastroju. Oczywiście, na swój sposób starały się być miłe, ale Magrat miała uczucie, że jeśli czarownica jest dla kogoś miła, robi do wyłącznie z sobie znanych powodów.

A kiedy czarowały, wyglądało to tak zwyczajnie jak sprzątanie w domu. Nie nosiły okultystycznej biżuterii. Magrat głęboko wierzyła w moc okultystycznej biżuterii.

Nic się nie udało. Trudno, wraca do domu.

Wstała, otuliła się mokrą suknią, ruszyła przez mglisty las…

…i usłyszała tupot biegnących stóp. Ktoś zbliżał się bardzo szybko, nie dbając, kto go usłyszy. Trzask łamanych gałązek zagłuszało dziwne dzwonienie. Magrat wsunęła się za kapiący deszczem ostrokrzew i ostrożnie wyjrzała przez liście.

To był Shawn, najmłodszy syn Niani Ogg, a metaliczny dźwięk powodowała jego o kilka numerów za duża kolczuga, Lancre nie było bogatym królestwem i przez wieki strażnicy zamkowi przekazywali sobie kolczugi z pokolenia na pokolenie, często na długim kiju. Shawn wyglądał w swojej jak pancerny dog.

Stanęła przed nim na ścieżce.

— Panna Magrat! — zawołał Shawn, unosząc klapę kolczugi, zakrywającą mu oczy. — Chodzi o mamę!

— Co się jej stało?

— On ją zamknął! Powiedział, że przyszła, bo chciała go otruć! A ja nie mogę zejść do lochów, bo tam są sami nowi strażnicy! Mówią, że zakuł ją w łańcuchy… — Shawn zmarszczył brwi. — To znaczy, że stanie się coś strasznego. Wie pani, jaka ona jest, kiedy się rozzłości. Nigdy już nie da nam spokoju.

— Dokąd biegłeś? — zapytała Magrat.

— Sprowadzić naszego Jasona, naszego Wane’a, naszego Darrona, naszego…

— Chwileczkę…

— Panno Magrat, a jeśli oni zechcą ją torturować? Wie pani, jaki ona ma język, kiedy się rozzłości…

— Myślę — poinformowała Magrat.

— Postawił przy bramach własnych gwardzistów i w ogóle…

— Shawn, czy mógłbyś przez minutę nie gadać?

— Kiedy nasz Jason się dowie, już on zajmie się księciem. Twierdzi, że najwyższy czas, żeby ktoś to zrobił.

Jason był młodym człowiekiem o budowie i — w opinii Magrat — mózgu stada wołów. I chociaż był gruboskórny, nie sądziła, żeby przeżył grad strzał.

— Na razie nic mu nie mów — powiedziała z namysłem. — Może znajdzie się inny sposób.

— Poszukam Babci Weatherwax, dobrze? — spytał Shawn, prze-stępując z nogi na nogę. — Ona będzie wiedzieć, co robić. Jest czarownicą.

Magrat znieruchomiała. Już przedtem sądziła, że jest zła, ale teraz ogarnęła ją wściekłość. Była przemoczona, zmarznięta i głodna, a ten osobnik… Dawniej, uznała, w takiej chwili zalałaby się łzami.

— Oj… — wykrztusił Shawn. — Hm… Nie chciałem… O rany… Hm…

Cofnął się.

— Jeśli przypadkiem spotkasz Babcię Weatherwax — wycedziła Magrat tonem, który wyryłby jej słowa na szkle — możesz jej powiedzieć, że zajmę się tą sprawą. A teraz uciekaj, zanim zamienię cię w żabę. I tak jesteś do niej podobny.

Odwróciła się, podciągnęła spódnicę i ruszyła biegiem do swojego domku.

* * *

Lord Felmet lubił napawać się cudzym nieszczęściem. Dobrze mu to wychodziło. — Wygodnie, co? — zapytał. Niania Ogg zastanowiła się.

— Znaczy, nie licząc tych kajdan? — spytała.

— Jestem nieczuły na twoje nędzne pochlebstwa — oznajmił książę. — Gardzę twoimi podstępnymi sztuczkami. Wiedz, że będziesz torturowana.

Słowa nie wywarły jakoś należytego skutku. Niania rozglądała się po lochu lekko zaciekawionym wzrokiem turysty.

— A potem zostaniesz spalona na stosie — dodała księżna.

— Dobrze — odparła Niania.

— Dobrze?

— Strasznie tu zimno. Co to za wielka szafa z kolcami? Książę drżał z podniecenia.

— Aha! — zawołał. — Zaczynasz rozumieć? To, moja droga, jest Żelazna Dziewica. Najnowszy wynalazek. Przekonasz się…

— Mogę ją wypróbować?

— Jestem głuchy na twoje błagania o… — Książę zamilkł. Nerwowy tik wykrzywił mu policzek.

Księżna zbliżyła się, aż jej czerwona twarz znalazła się o kilka cali od nosa Niani.

— Możesz udawać lekceważenie — syknęła. — Ale już wkrótce będziesz się śmiała drugą stroną twarzy.

— Moja twarz ma tylko jedną stronę — zauważyła Niania.

Księżna pieszczotliwie pogładziła tacę z narzędziami.

— Zobaczymy — mruknęła i chwyciła obcęgi.

— I nie myśl nawet, że ktoś przyjdzie ci z pomocą — oznajmił książę. Mimo chłodu pocił się obficie. — Tylko my mamy klucze do tego lochu. Cha, cha. Będziesz przykładem dla wszystkich, którzy rozsiewają o mnie wrogie plotki. Nie waż się krzyczeć, że jesteś niewinna. Przez cały czas słyszę głosy, powtarzające kłamliwie…

Księżna chwyciła go mocno za ramię.

— Dość — warknęła. — Chodź, Leonalu. Pozwolimy, by przez chwilę zastanowiła się nad swym przyszłym losem.

— …twarze… ohydne kłamstwa… nie było mnie tam, a zresztą on sam upadł… i owsianka zawsze przesolona… — Książę zataczał się wyraźnie.

Drzwi zatrzasnęły się za nimi. Szczęknęły zamki, głucho stuknęły opadające sztaby.

Niania pozostała samotna w mroku. Migocząca na ścianie pochodnia sprawiała tylko, że ciemność wokół stawała się jeszcze bardziej nieprzenikniona. Dziwne metaliczne kształty, projektowane dla celów nie bardziej wyszukanych niż niszczące testy ludzkiego ciała, rzucały nieprzyjemne cienie. Niania Ogg zadrżała w łańcuchach.