— Bałam się tego — powiedziała Grażyna.
— Ale my zostaniemy przy sobie, przecież z nami wszystko jest jak wcześniej, prawda? Tak?
— Z nami… chyba tak. Ale dokoła wszystko będzie inaczej.
— Poczekaj! Przecież nie wiemy. Może łączność jest tylko tymczasowa! Może nic się nie zmieni?
— Jesteś taki śmieszny, Pawłysz. — Grażyna podniosła rękę i mocno chwyciła go za ramię. — A ja się boję.
— Ale przecież możemy powiedzieć, że już zdecydowaliśmy pozostać na pokładzie do końca…
Pawłysz zamilkł. Po co gada takie bzdury? Nadzwyczajne okoliczności skończyły się, zaczęło się zwyczajne życie, do którego należy przywyknąć. A to wcale nie jest takie proste.
27
Pierwszy przerzut nastąpił następnego dnia.
Milew z drugiej załogi przebył badania poprzelotowe i znalazł się w messie. Powiedział, że załogę „Anteusza” już nazywa się na Ziemi „polamikami”. Jak odległych w czasie, zimujących na stacjach arktycznych, badaczy.
Okazało się, że Dąbrowski ma rację. Ale tylko częściowo.
Energetyczny próg przerzutu istniał naprawdę, ale nie była to granica teleportacji, a tylko pewien próg.
Zanik łączności zaskoczył wszystkich. Dlatego ziemskie Centrum potrzebowało kilku dni, by zamontować nowe grawirotory.
Przez pierwsze godziny i dni po utracie łączności oczekiwano wieści o powrocie „Anteusza”. To był krach starego marzenia, krach stylu życia. Potem stało się jasne, że „Anteusz” kontynuuje podróż do Alfy Łabędzia.
— No, chłopcy i dziewczęta — powiedział Milew. — Przygotujcie się do powrotu w aureoli bohaterów. Poczytalibyście, co o was piszą, posłuchalibyście, co mówią! Jeszcze wczoraj byłem najpopularniejszym facetem na całym globie. Bo leciałem do Tych, Którzy Złożyli Siebie W Ofierze Ludzkości! Ale historia… — Milew był podniecony, czuł się posłańcem dobrych nowin.
Słuchano go w zakłopotaniu. Przecież, tak szczerze, nikt tu nie był bohaterem.
— Chętni z nowej zmiany, z mojej zmiany, mogą wrócić przed terminem. Oczywiście, będzie to kosztowało trochę Ziemię, ale rozumiemy, że panowało tu nerwowe napięcie, bodaj czy nie większe niż podczas lotu pierwszego kosmonauty…
Roześmiał się, a niektórzy z załogi uprzejmie się uśmiechnęli.
Pawłysz wiedział, że nigdzie stąd teraz nie odleci. Zostało mu dziesięć miesięcy praktyki i zamierza je spędzić na „Anteuszu”. Chociaż bez Grażyny. I przez wszystkie te dziesięć miesięcy będzie myślał: „Co ona teraz robi?” I będzie się bał powrotu.
Grażyna położyła dłoń na ręce Pawłysza.
— To nic — powiedział Pawłysz bardzo cicho, żeby nie przerywać monologu Milewa. -Wytrzyma się.
Grażyna cofnęła rękę.
28
Grażyna odleciała następnego dnia. Jako pierwsza, ponieważ ciągle jeszcze nie doszła do zdrowia.
— Poczekasz na mnie? — zapytał Pawłysz.
— Nie wiem — odpowiedziała. — Na razie niczego nie wiem.
Do Alfy Łabędzia „Anteuszowi” zostało dwanaście lat i dziesięć miesięcy lotu.