— Samobójczym zachciankom? — powtórzył Ratch Norren. — A co to ma znaczyć?
Tolly Mune odwróciła się twarzą do wysłanników sprzymierzonych planet.
— To znaczy, że przegracie tę wojnę, Norren — powiedziała. Ambasadorowie zareagowali wybuchem wesołości: przedstawicielka Planety Henry’ego zachichotała, kobieta z Jazbo zarechotała donośnie, a cyborg zahuczał gromkim basem.
— Arogancja S’uthlamczyków wciąż budzi we mnie bezgraniczne zdumienie — stwierdził wysłannik Skrymiru. — Niech pani nie da się zwieść obecnej sytuacji, pani Przewodnicząca. Macie przed sobą połączone siły sześciu planet i choć dysponujecie nową flotyllą, to jednak w dalszym ciągu ustępujecie nam zarówno pod względem liczebności, jak i siły ognia. Jeżeli pani pamięta, już raz was pokonaliśmy. Teraz zrobimy to ponownie.
— Nic z tego — oznajmił Haviland Tuf.
Wysłannicy sprzymierzonych planet wybałuszyli na niego oczy.
— Ostatnio pozwoliłem sobie przeprowadzić pewne badania, w świetle których kilka faktów stało się aż nadto widocznych. Po pierwsze, poprzednia wojna miała miejsce kilkaset lat temu. S’uthlam poniósł sromotną klęskę, lecz alianci po dziś dzień płacą cenę za ówczesne zwycięstwo, podczas gdy pokonani, dysponujący znacznie większym potencjałem ludnościowym i bardziej zaawansowaną technologią, już dawno odzyskali równowagę po porażce. Na planecie S’uthlam nauka rozkwitała w takim samym tempie jak manna, jeśli wolno mi posłużyć się tą barwną metaforą, podczas gdy sprzymierzone planety dokonały jedynie niewielkiego kroku naprzód, a i to wyłącznie dzięki nowym technologiom przejętym od dawnego nieprzyjaciela. Nie sposób zaprzeczyć, iż wasza połączona flota kosmiczna pod względem liczebności znacznie przewyższa s’uthlamską Flotyllę Planetarną, ale jest równie oczywiste, że większa część jednostek wchodzących w jej skład pod żadnym względem nie dorównuje okrętom S’uthlam. Jeżeli natomiast chodzi o stwierdzenie odwołujące się do większej liczby ludności, to chciałem niniejszym zwrócić uwagę, iż łączna populacja Yandeen, Planety Henry’ego, Jazbo, Roggandoru, Skrymiru oraz Lazurowej Triuny wynosi cztery miliardy, czyli zaledwie jedną dziesiątą populacji S’uthlam.
— Jedną dziesiątą? — wykrztusiła kobieta z Jazbo. — To chyba jakaś pomyłka, prawda?
— Według szacunków Lazurowej Triuny ta przewaga powinna być najwyżej sześciokrotna.
— Dwie trzecie z tego to kobiety i dzieci — zwrócił pospiesznie uwagę wysłannik Skrymiru.
— Nasze kobiety potrafią walczyć! — odparowała natychmiast Tolly Mune.
— Pod warunkiem, że znajdą trochę czasu między kolejnymi miotami — mruknął Ratch Norren. — Tuf, ich nie może być dziesięć razy więcej od nas! Zgadza się, rozmnażają się jak szaleni, ale nasi specjaliści szacują…
— Szanowny panie, wasi specjaliści są w błędzie — przerwał mu Tuf. — Proszę jednak wstrzymać się z rozpaczą: tajemnica jest pilnie strzeżona, a mając do czynienia z takim mrowiem, łatwo przeoczyć miliard lub dwa. Niemniej jednak fakty wyglądają dokładnie tak, jak je przedstawiłem. Chwilowo mamy do czynienia z chwiejną równowagą sił: okrętów sprzymierzonych planet jest więcej, natomiast flotylla S’uthlamczyków jest nowocześniejsza i lepiej uzbrojona. Taka sytuacja nie utrzyma się jednak długo, gdyż dzięki zaawansowanym technologiom mieszkańcy S’uthlam mogą produkować jednostki bojowe znacznie szybciej niż którykolwiek z ich nieprzyjaciół. — Tuf spojrzał na Tolly Mune. — Odważę się zaryzykować twierdzenie, iż robią to nawet w tej chwili, kiedy tu rozmawiamy.
— Nie — odparła.
Ale patrzył na nią także Dax.
— Tak — oznajmił Tuf ambasadorom, po czym uniósł palec. — Dlatego właśnie proponuję, abyście wykorzystali obecną, krótkotrwałą sytuację i przystali na moją ofertę, która pozwoli wam rozwiązać problem S’uthlam bez konieczności uciekania się do jądrowych bombardowań lub innych, jeszcze bardziej odrażających metod. Przedłużcie zawieszenie broni do jednego roku i pozwólcie mi obsiać S’uthlam manną. Jeżeli po upływie tego czasu uznacie, że S’uthlamczycy nadal stanowią dla was zagrożenie, będziecie mogli przystąpić do działań wedle własnego uznania.
— Nic z tego, kupcze — zadudnił cyborg z Roggandora. — Twoja naiwność budzi politowanie. Dajcie im rok, powiadasz, i pozwólcie mi spróbować moich sztuczek. Jak sądzisz, ile nowych okrętów zdążą zbudować przez ten czas?
— Możemy wprowadzić moratorium na zbrojenia, jeżeli wy zgodzicie się zrobić to samo — powiedziała Tolly.
— Jasne — parsknął pogardliwie Ratch Norren. — I pewnie spodziewacie się, że wam uwierzymy? Pokazaliście już, jak bardzo jesteście godni zaufania, zbrojąc się potajemnie wbrew ustaleniom zawartym w traktacie pokojowym. A teraz jeszcze macie czelność mówić o naszej złej woli!
— Bo wy oczywiście wolelibyście, żebyśmy byli zupełnie bezbronni, kiedy zdecydujecie się na okupację — odparła z odrazą Tolly Mune. — Przeklęci hipokryci!
— Teraz już za późno na układy — odezwała się kobieta z Jazbo.
— Sam to powiedziałeś, Tuf — zawtórował jej wysłannik Skrymiru. — Im dłużej będziemy zwlekać, w tym gorszej znajdziemy się sytuacji. Wynika z tego, że nie mamy wyboru, tylko musimy jak najprędzej przeprowadzić zmasowane uderzenie na S’uthlam, bo okoliczności nigdy nie będą bardziej sprzyjające.
Dax syknął głośno.
Haviland Tuf mrugnął, po czym splótł palce i położył ręce na brzuchu.
— Być może zmienilibyście opinię, jeśli odwołałbym się do waszego umiłowania pokoju, chęci uniknięcia okropieństw wojny oraz wspólnych dla wszystkich ludzi, humanitarnych uczuć?
Ratch Norren prychnął coś pogardliwie, pozostali zaś odwrócili spojrzenia.
— W takim razie wygląda na to, że nie pozostawiliście mi wyboru — oświadczył Tuf i podniósł się z miejsca.
Poseł z Yandeen zmarszczył brwi.
— Ejże, dokąd idziesz?
Tuf majestatycznie wzruszył ramionami.
— W tej chwili do kabiny sanitarnej, potem zaś do sterowni. Proszę przyjąć ode mnie zapewnienia, że osobiście nie czuję do was żadnej urazy, ale, choć z przykrością, będę musiał przystąpić do niszczenia waszych planet. Może chcielibyście przeprowadzić losowanie, aby ustalić, od której powinienem zacząć?
Kobieta z Jazbo zakrztusiła się, po czym zaczęła kasłać, pryskając wokoło kropelkami śliny.
Spowity pajęczyną drżących hologramów wysłannik Lazurowej Triuny odchrząknął cicho, co dało w efekcie odgłos przypominający szelest, jaki może spowodować owad przechadzający się po zmiętej kartce papieru.
— Nie ośmielisz się! — zagrzmiał cyborg z Roggandora. Ambasador Skrymiru w lodowatym milczeniu skrzyżował ramiona na piersi.
— Ty… Ach, tak. Oczywiście. Ty… — wyjąkał Ratch Norren. — Nie mówisz poważnie. Tak. Na pewno.
Tolly Mune parsknęła śmiechem.
— Oczywiście, że mówi poważnie — oznajmiła, choć była nie mniej zaskoczona od pozostałych. — A co ważniejsze, może to zrobić, czy raczej „Arka”, co w sumie na jedno wychodzi. W dodatku komandor Ober zapewni mu uzbrojoną eskortę.
— Nie ma potrzeby podejmowania pochopnych działań — przemówiła spokojnym, opanowanym tonem kobieta z Planety Henry’ego. — Możemy przemyśleć naszą decyzję.
— Wyśmienicie. — Tuf ponownie zasiadł w fotelu. — Jak tylko wejdzie w życie porozumienie o zawieszeniu broni na jeden rok, zacznę obsypywać S’uthlam nasionami manny.
— Nie tak szybko — wtrąciła się Tolly. Ogarnęło ją wspaniałe uczucie lekkości i triumfu. Dzięki Tufowi wojna zakończyła się, zanim się na dobre zaczęła, i S’uthlam miał zapewniony cały rok spokoju. Jednak Przewodnicząca Rady Planety zachowała dość rozsądku, by nie dać się całkowicie porwać entuzjazmowi. — Wszystko to wygląda bardzo ładnie, ale zanim przystąpisz do obsiewania planety, musimy dokładnie zbadać tę twoją roślinkę. Najpierw zajmą się nią biotechnicy i ekolodzy, a potem Rada Planety zamówi nowe prognozy. Myślę, że miesiąc nam wystarczy. Aha, w dalszym ciągu obowiązuje to wszystko, o czym ci wcześniej mówiłam: nie myśl, że sypniesz nam trochę nasion i znikniesz w sinej dali. Tym razem zostaniesz przynajmniej do końca rozejmu, a może nawet trochę dłużej, dopóki nie nabierzemy pewności, ile naprawdę jest wart twój najnowszy cudowny pomysł.