Выбрать главу

A potem, całkiem niespodziewanie, zjawiła się Rica Dawnstar.

Tuf zatrzymał pojazd na środku obszernego skrzyżowania. Spojrzał w prawo, zamrugał kilka razy, spojrzał w lewo, potem zaś skierował wzrok przed siebie i, z dłońmi splecionymi na brzuchu, obserwował zbliżającą się powoli kobietę.

Zatrzymała się w odległości około pięciu metrów.

— Wybrałeś się na przejażdżkę?

W prawej ręce trzymała igłacz, w lewej sięgającą podłogi plątaninę jakichś pasków albo tasiemek.

— Zaiste — odparł Haviland Tuf. — Wcześniej byłem odrobinę zajęty. Gdzie pozostali?

— Nie żyją — poinformowała go Rica Dawnstar. — Zginęli. Wykitowali. Odpadli z gry. Zostaliśmy tylko we dwoje, Tuf.

— To dla nas nic nowego — zauważył spokojnie kupiec.

— Ale sytuacja jest zupełnie inna. To ostateczna rozgrywka. Tym razem nie będzie rewanżu i tym razem to ja wygram!

Haviland Tuf w milczeniu głaskał pogrążonego we śnie kociaka.

— Nic do ciebie nie mam, Tuf — powiedziała Rica zaskakująco łagodnym tonem. — Możesz wsiąść do swojego statku i odlecieć. Nie zrobię ci nic złego.

— Jeśli ma pani na myśli „Róg Obfitości Znakomitych Towarów po Nadzwyczaj Niskich Cenach”, to pozwolę sobie pani przypomnieć, iż ów nieszczęsny pojazd doznał poważnych uszkodzeń, które, o ile mi wiadomo, nie zostały jeszcze naprawione.

— W takim razie weź sobie inny statek.

— Chyba nie skorzystam z tej propozycji — odparł Tuf. — Co prawda moje roszczenia względem „Arki” opierają się na mniej solidnych podstawach niż wysuwane przez Celise Waan, Jefriego Liona, Kaja Nevisa i Anittasa, niemniej jednak dowiedziałem się przed chwilą, że oni wszyscy nie żyją. Mam dokładnie takie samo prawo do „Arki” jak pani.

— Niezupełnie — stwierdziła niemal ze smutkiem Rica i wycelowała w niego igłacz. — Ten drobny szczegół przesądza spór na moją korzyść.

Haviland Tuf opuścił wzrok na szarego kotka.

— Niech to będzie dla ciebie pierwsza lekcja brutalnych praw rządzących wszechświatem — powiedział beznamiętnym tonem. — Co znaczy uczciwość, kiedy jedna strona ma broń, druga zaś jest pozbawiona oręża? Intelekt i dobre intencje muszą ustąpić przed brutalną siłą. — Ponownie spojrzał na Rikę Dawnstar. — Uznaję pani przewagę, niemniej jednak czuję się zmuszony stanowczo zaprotestować. Zanim weszliśmy na pokład „Arki”, członkowie naszego małego zespołu zgodzili się, bym został ich pełnoprawnym wspólnikiem. O ile mi wiadomo, pani nigdy nie otrzymała takiej propozycji. W związku z tym staje się oczywiste, że z prawnego punktu widzenia moje roszczenia są znacznie lepiej umotywowane niż pani. — Podniósł palec. — Co więcej, byłbym skłonny przychylić się do opinii, iż prawa własności do jakiegoś przedmiotu nabiera w pierwszej kolejności ten, kto z niego korzysta albo przynajmniej wie, jak korzystać. „Arka” powinna trafić w ręce osoby, która wykazała się talentem, intelektem i chęcią efektywnego spożytkowania jej niezliczonych możliwości. Pozwolę sobie nieskromnie stwierdzić, iż właśnie ja jestem taką osobą.

Rica Dawnstar parsknęła śmiechem.

— Doprawdy?

— Zaiste. — Haviland Tuf zgarnął pogrążonego we śnie kociaka na dłoń i pokazał kobiecie. — Oto dowód. W trakcie zwiedzania statku odkryłem i opanowałem techniki klonowania stosowane przez uczonych Imperium Ziemi. Było to fascynujące doświadczenie, w związku z czym zamierzam je jak najprędzej powtórzyć. Szczerze powiedziawszy, postanowiłem zrezygnować z mało rozwijającej profesji kupca na rzecz znacznie szlachetniejszej kariery inżyniera ekologa. Ufam, iż nie będzie pani próbowała mi w tym przeszkodzić. Daję pani słowo, że zapewnię pani wygodny transport na ShanDellor oraz osobiście dopilnuję, żeby otrzymała pani całą zapłatę obiecaną przez Jefriego Liona i pozostałych.

Rica z niedowierzaniem pokręciła głową.

— Jesteś niesamowity, Tuf. — Zakręciła młynka igłaczem i zrobiła krok naprzód. — Uważasz więc, że powinieneś zatrzymać dla siebie statek, ponieważ wiesz, jak z niego korzystać, a ja nie wiem?

— Trafiła pani w samo sedno — stwierdził Tuf z uznaniem.

Rica ponownie wybuchnęła śmiechem i niespodziewanie rzuciła mu igłacz.

— Masz, nie potrzebuję tego.

Tuf z zadziwiającą łatwością złapał broń.

— Wygląda na to, że moja pozycja uległa całkowicie nieoczekiwanemu wzmocnieniu. Teraz to ja mogę panią zastrzelić.

— Ale tego nie zrobisz — stwierdziła spokojnie Rica Dawnstar. — Reguły, Tuf. Ty zawsze przestrzegasz reguł gry. — Potrząsnęła plątaniną pasków. — Wiesz, co robiłam, kiedy ty byłeś pochłonięty klonowaniem kociaka?

— Zaiste, nie — odparł Haviland Tuf.

— Zaiste — powtórzyła Rica z przekąsem. — Otóż siedziałam na mostku, szperałam w pamięci komputera i uczyłam się wszystkiego, co może mi się przydać do samodzielnego kierowania „Arką”.

Tuf mrugnął dwa razy.

— Tam, na mostku, jest ogromny ekran — ciągnęła kobieta. — Można powiedzieć, że to wielka plansza do gry. Obserwowałam każdy ruch. Ty i cała reszta byliście czerwonymi pionkami. Ja też, ma się rozumieć. Czarne pionki to jednostki biowojenne. Tak nazywa je system, ale mnie znacznie bardziej podoba się słowo „potwory”. Jest krótsze i nie tak napuszone.

— Lecz wywołuje określone, niezbyt przyjemne skojarzenia — zwrócił jej uwagę Tuf.

— Oczywiście, ale do rzeczy. Przedarliśmy się przez zewnętrzną strefę obronną, poradziliśmy sobie nawet z choróbskami, jednak Anittas tuż przed śmiercią spłatał nam psikusa i uruchomił procedurę uwalniania potworów. Siedziałam sobie wygodnie i obserwowałam, jak na ekranie uganiają się czarne i czerwone pionki. Czegoś mi jednak brakowało. Wiesz czego, Tuf?

— Przypuszczam, że to pytanie retoryczne.

— Zaiste — sparodiowała go Rica z szyderczym uśmieszkiem. — Brakowało mi zielonych. System został zaprogramowany w taki sposób, żeby pokazywać intruzów na czerwono, potwory na czarno, a załogę „Arki” na zielono. Zielonych nie było, co początkowo wydało mi się oczywiste, ale potem zaczęłam się zastanawiać. Potwory tworzyły ostatnią linię obrony, to jasne. Czy jednak na pewno miały zostać wykorzystane tylko wtedy, jeśli „Arka” będzie opuszczona?

Tuf splótł długie białe palce.

— Nie wydaje mi się — powiedział. — Istnienie ekranu, o którym była pani uprzejma wspomnieć, oraz fakt, że na bieżąco prezentował on rozwój sytuacji, każą się domyślać, iż system zakładał, że istnieje ktoś, kto może to obserwować. Co więcej, ponieważ przewidziano trzy kolory dla oznaczenia trzech grup, zakładano chyba, że wszystkie trzy mogą zostać wykorzystane w tym samym czasie.

— Zgadza się — przyznała mu rację Rica. — W takim razie nadeszła pora, żeby zadać najważniejsze pytanie.

Za jej plecami Haviland Tuf dostrzegł jakieś poruszenie.

— Proszę mi wybaczyć, ale…

Uciszyła go niecierpliwym machnięciem ręki.

— Skoro byli gotowi wypuścić potwory, żeby rozprawiły się z napastnikami, w jaki sposób sami zabezpieczali się przed ich atakiem?

— Interesujący problem — zgodził się Tuf. — Z chęcią poznałbym jego rozwiązanie, obawiam się jednak, iż moja ciekawość jeszcze dość długo pozostanie nie zaspokojona. — Odchrząknął z zakłopotaniem. — Z autentyczną przyjemnością kontynuowałbym naszą dyskusję, czuję się jednak zmuszony zwrócić pani uwagę…

Podłoga korytarza zatrzęsła się pod ciężkimi krokami.