Później nie pozostało mi nic innego, jak tylko przeprowadzić eksperyment, który jednoznacznie rozstrzygnie moje i państwa wątpliwości. W tym celu powołałem do życia Daxa. Musicie państwo wiedzieć, że wszystkie koty są początkującymi telepatami; dawno temu, podczas Wielkiej Wojny siły Imperium starły się z istotami dysponującymi przerażającymi zdolnościami parapsychicznymi — Umysłami z Hranganu oraz odduszaczami githyanki. Szukając sposobu rozprawienia się z groźnymi przeciwnikami, genetycy rozpoczęli eksperymenty z kotami i doprowadzili do znacznego wzmocnienia ich zdolności telepatycznych.
Zmodyfikowane genetycznie koty, takie jak obecny tu Dax, bez trudu mogą nawiązać myślową łączność z człowiekiem.
— Chcesz powiedzieć, że ten zwierzak czyta w naszych umysłach? — zapytał podejrzliwie Lysan.
Tufowi nawet nie drgnęła powieka.
— Obawiam się, że miałby poważne kłopoty z ich odnalezieniem, ale w tej chwili to najmniej istotna sprawa. Znacznie ważniejsze jest to, że za pośrednictwem Daxa zdołałem nawiązać kontakt z prastarymi istotami określanymi przez was mianem małży błotnych.
Od niezliczonych tysiącleci w ciszy i spokoju żyły w ciepłym oceanie, który pokrywa większą część tej planety. Są rasą powolną, o filozoficznym nastawieniu do życia; wszyscy jej członkowie mają ze sobą stały kontakt, w związku z czym każdy jest równocześnie niezależną jednostką i częścią składową ogromnego kolektywnego umysłu. W pewnym sensie są nieśmiertelni, doświadczenie jednego z nich staje się bowiem od razu własnością wszystkich, natomiast śmierć jednego elementu nie wpływa w żaden sposób na funkcjonowanie całości. Jednak życie na morskim dnie nie obfituje w dramatyczne wydarzenia, w związku z czym mogli spokojnie oddawać się filozoficznym rozmyślaniom oraz śnić trwające latami, przedziwne zielone sny, których ani wy, ani ja nigdy nie zdołamy zrozumieć. Trochę przypominają muzyków grających na bezgłośnych instrumentach. Wspólnie tkają nie mające początku ani końca monumentalne symfonie snów.
Od milionów lat — aż do pojawienia się ludzi — nie musieli z nikim walczyć, ale w zamierzchłej przeszłości było zupełnie inaczej. W tamtej odległej epoce w oceanie aż roiło się od stworzeń, którym co najmniej tak samo jak wam przypadły do gustu walory smakowe flegmatycznych filozofów. Ponieważ już wtedy doskonale znali tajemnice genetyki i ewolucji, wspólnym wysiłkiem sprzęgniętych umysłów zdołali wpłynąć na materię życia i nadać jej pożądany kształt. W ten sposób stworzyli sobie strażników, groźnych drapieżców, dla których jedynym celem istnienia jest obrona ich twórców. Strażnikami tymi są istoty zwane przez was krążownikami. Od tamtej pory aż do niedawna krążowniki strzegły spokoju myślicieli, ci zaś bez przeszkód mogli oddawać się swym ulubionym zajęciom.
Potem zjawiliście się wy. Przybyliście z Aquariusa i Starego Posejdona i od razu wzięliście się ostro do roboty. Łowiliście ryby, zakładaliście morskie farmy, bardzo prędko odkryliście walory smakowe błotnych małży. Minęło wiele lat, zanim pogrążeni w rozmyślaniach prawowici władcy planety zorientowali się, że dzieje się coś niedobrego, i doświadczyli nie lada szoku. Wyobraźcie sobie tylko: za każdym razem, kiedy wrzucaliście któregoś z nich do wrzątku, wszyscy współuczestniczyli w jego agonii. Z pewnością doszli do wniosku, że na lądzie, którym do tej pory w ogóle się nie interesowali, zamieszkał jakiś przerażający drapieżnik. Nawet nie zaświtało im podejrzenie, że możecie być myślącymi istotami, im bowiem koncepcja inteligentnego gatunku pozbawionego zdolności telepatycznych wydaje się równie obca jak nam myśl o rozumnych stworzeniach pozbawionych wzroku, węchu i słuchu, nieruchomych, a do tego jadalnych. W ich pojęciu wszystko, co się porusza, dokonuje przemieszczeń obiektów i zjada inne istoty, jest zwierzęciem, niczym więcej.
Resztę wiecie, albo przynajmniej możecie się domyślać. Myśliciele nigdy nie spieszą się z działaniem. Początkowo po prostu was ignorowali, przekonani, że ekosystem sam upora się z dokuczliwym wynaturzeniem. Tak się jednak nie stało. Z ich punktu widzenia nie mieliście żadnych naturalnych wrogów. Rozmnażaliście się w szybkim tempie, rozprzestrzenialiście się coraz bardziej, coraz więcej umysłów milkło na zawsze. W końcu nie pozostało im nic innego, jak tylko sięgnąć po wypróbowane sposoby z zamierzchłej przeszłości. Przyspieszyli tempo rozwoju i rozmnażania swoich strażników, ale nawet te groźne istoty, które ongiś bez trudu dawały sobie radę z każdym zagrożeniem, nie mogły wam sprostać. W związku z tym myśliciele musieli zmienić strategię. Ich umysły przerwały tkanie kolejnej monumentalnej symfonii, zaczęły badać i analizować, a potem przystąpiły do tworzenia nowych strażników — takich, którzy byliby w stanie uchronić ich przed niebezpieczeństwem. Początkowo odnosili znaczne sukcesy, ale kiedy zjawiłem się tu na „Arce” i Kefira Qay wymusiła na mnie rozpoczęcie masowej produkcji przerażających biologicznych narzędzi zabijania, zostali zepchnięci do defensywy. Jednak dotychczasowa walka zahartowała ich na tyle, że coraz łatwiej przychodziło im znajdować odpowiedzi na moje posunięcia. Nawet teraz, kiedy dyskutujemy w tej potężnej wieży, w morskiej toni powstają kolejne okrutne potwory, które już niebawem zaczną was gnębić, chyba że wcześniej zawrzecie pokój. Decyzja należy do was. Ja, skromny inżynier ekolog, nigdy nie ośmieliłbym się dyktować wam, co macie robić; pozwolę sobie jedynie podpowiedzieć, że moim zdaniem, pokój jest dla was jedyną nadzieją. Dlatego właśnie, zadając sobie sporo trudu, wydobyłem z morskiego dna tego oto ambasadora i przyniosłem go tutaj. Wśród marzycieli panuje teraz nie lada zamęt, kiedy bowiem po raz pierwszy nawiązali kontakt z umysłem Daxa, ich świat uległ raptownemu rozszerzeniu. Dzisiaj po raz pierwszy dowiedzieli się o istnieniu gwiazd, dzisiaj też przekonali się, że nie są jedynymi rozumnymi mieszkańcami kosmosu. Przypuszczam, że będą rozsądnymi negocjatorami, jako że obszary lądowe są im zupełnie niepotrzebne, ryb zaś, zamieszkujących razem z nimi ocean, nie traktują jako pożywienia. Oddaję wam do dyspozycji Daxa, jak również moją skromną osobę. Czy możemy od razu przystąpić do rozmów?
Kiedy Haviland Tuf umilkł, w sali posiedzeń zapadła głucha cisza. Milczenie trwało minutę, dwie, pięć… Cześć członków Rady wpatrywała się w nieruchomą twarz Tufa, inni gapili się z niedowierzaniem na wilgotną, pokrytą szlamem skorupę.
Pierwsza odzyskała głos Kefira Qay.
— Czego… Czego chcą? — zapytała schrypniętym głosem.
— Chodzi im głównie o to, żebyście przestali je zjadać — odparł Haviland Tuf. — Wydaje mi się, że to rozsądna propozycja. Jak brzmi wasza odpowiedź?
— Dwa miliony kredytek to stanowczo za mało — oświadczył Tuf jakiś czas później w centrali łączności „Arki”. Dax rozłożył się na jego kolanach, nie wykazując nawet setnej części energii, którą kipiały pozostałe koty. Podejrzliwość i Wrogość dokazywały jak szalone, ganiając się między konsoletami i ekranami.