Выбрать главу

— Krótko mówiąc, sklonowałeś sobie kota telepatę — stwierdziła Tolly.

— Bystrość pani umysłu w dalszym ciągu budzi mój najgłębszy podziw — odparł Tuf, splatając dłonie na brzuchu. — Odnoszę wrażenie, iż mamy wiele do omówienia. Może będzie pani tak miła i wyjaśni mi, dlaczego zażyczyła, sobie pani, bym ponownie sprowadził „Arkę” do Portu S’uthlam, dlaczego uparła się pani, by mi towarzyszyć, a wreszcie, czemu uznała pani za stosowne wplątać mnie w tę dziwaczną, aczkolwiek całkowicie zmyśloną historię, nie pytając mnie wcześniej o zdanie ani nie zasięgając mojej opinii?

Tolly Mune westchnęła głęboko.

— Tuf, czy pamiętasz, jak wyglądały sprawy, kiedy rozstawaliśmy się pięć lat temu?

— Moja pamięć w najmniejszym stopniu nie uległa osłabieniu.

— To dobrze. W takim razie chyba pamiętasz również, że zostawiłeś mnie tkwiącą po same uszy w cuchnącym bagnie?

— Spodziewała się pani natychmiastowego zwolnienia z funkcji kapitana portu, postawienia przed sądem pod zarzutem popełnienia zdrady stanu i zesłania do kolonii karnej na asteroidach Lardera. Mimo to odpowiedziała pani odmownie na moją ofertę zapewnienia nieodpłatnego transportu do dowolnego systemu planetarnego, wybierając więzienie i niełaskę.

— Tu jest mój dom, Tuf, i moi ludzie. Czasem zachowują się jak cholerni głupcy, ale ja jestem jedną z nich.

— Pani poczucie lojalności budzi mój najgłębszy szacunek. Jednak wnosząc z faktu, że wciąż jeszcze jest pani kapitanem portu, należy się domyślać, iż okoliczności uległy pewnym zmianom.

— Ja je zmieniłam.

— Zaiste.

— Musiałam, jeżeli nie chciałam spędzić reszty życia, zbierając kombajnem neotrawę w jakimś przeklętym ciążeniu, które rozrywałoby mnie na kawałki! — Skrzywiła się paskudnie. — Ochroniarze zwinęli mnie natychmiast, jak tylko wróciłam do portu. Odmówiłam podporządkowania się poleceniom Rady Planety, złamałam prawo, spowodowałam straty materialne i pomogłam ci uciec statkiem, na który wszyscy ostrzyli sobie zęby. Całkiem nieźle, nie uważasz?

— Moja opinia nie ma w tej sprawie żadnego znaczenia.

— Na tyle nieźle, że musiała to być nieprawdopodobna zbrodnia albo niesamowite bohaterstwo. Josen ciężko to odchorował. Powiadam ci, to wcale nie był zły człowiek, ale pełnił funkcję Przewodniczącego Rady Planety i wiedział, co musi zrobić: oskarżyć mnie o zdradę stanu. Ale ja też nie jestem głupia, Tuf, i też wiedziałam, co muszę robić. — Pochyliła się w jego stronę. — Wcale nie podobały mi się moje karty, ale miałam do wyboru: albo grać, albo rzucić je na stół. Żeby ratować swój kościsty tyłek, musiałam zniszczyć Josena, dyskredytując zarówno jego, jak i większość członków Rady Planety. Musiałam przedstawić siebie jako bohaterkę, jego zaś jako zbrodniarza, tak jasno i wyraźnie, żeby dotarło to do najgłupszego kretyna w najgłębszym zakątku dolnego miasta.

— Rozumiem — powiedział Tuf. Dax mruczał cichutko; Tolly była całkowicie szczera. — Stąd zapewne wzięło się to niesmaczne dzieło zatytułowane Tuf i Mune.

— Potrzebowałam kalorii na koszta sądowe, a to pozwoliło mi sprzedać moją wersję wydarzeń jednej z największych sieci informacyjnych. Powiedzmy, że lekko podkolorowałam całą historię. Byli tak zachwyceni, że zaraz potem postanowili zrealizować wersję fabularną. Oczywiście nie miałam nic przeciwko temu, żeby dostarczyć im scenariusz. Naturalnie robiłam to we współpracy z fachowcem, ale to ja mówiłam mu, co ma pisać. Josen niemal do samego końca nie wiedział, Co się dzieje. Okazało się, że nie był aż tak sprytny, za jakiego się uważał, i nie oddawał się swojej pracy całym sercem. Poza tym otrzymałam pomoc.

— Z jakiego źródła?

— Głównie od młodego człowieka nazwiskiem Cregor Blaxon.

— Nie jestem w stanie go sobie przypomnieć.

— Należał do Rady Planety. Był ministrem rolnictwa. To diabelnie ważne stanowisko, Tuf, a Blaxon był najmłodszym ministrem w historii i w ogóle najmłodszym członkiem Rady. Pewnie uważasz, że mu to wystarczyło, co?

— Byłbym wdzięczny, gdyby zechciała pani powstrzymać się przed odgadywaniem moich myśli, chyba że podczas mojej nieobecności udało się pani wykształcić w sobie zdolności telepatyczne. Nie, wcale tak nie uważam, kapitanie Mune. Przekonałem się już wielokrotnie, jaką moc mają ludzkie ambicje.

— Cregor Blaxon był i jest nadzwyczaj ambitnym człowiekiem. Obaj z Josenem należeli do technokratów, ale Cregor od początku mierzył w fotel Przewodniczącego Rady. Niestety, Josen Rael posadził tam tyłek jako pierwszy.

— Chyba pojmuję jego motywacje.

— Blaxon stał się moim sojusznikiem. To, co nam zaproponowałeś, wywarło na nim ogromne wrażenie — omnizboże, plankton, ślimaki odżywiające się zanieczyszczeniami powietrza, wszystkie te cholerne grzyby… Poza tym widział, co nam grozi. Robił wszystko, żeby skrócić do minimum testy i jak najszybciej rozpowszechnić twoje pomysły. Miażdżył wszystkich głupców, którzy odważyli się stanąć mu na drodze. Josen Rael był zbyt zajęty innymi rzeczami, żeby zwrócić na to uwagę.

— Inteligentni, a zarazem efektywni politycy stanowią gatunek niemal nie znany w galaktyce — zauważył Haviland Tuf. — Zastanawiam się, czy mógłbym uzyskać od tego Blaxona kilka komórek, by włączyć je do zbiorów zgromadzonych w chłodniach „Arki”.

— Nie pozwalasz mi dokończyć.

— Bo zakończenie tej historii jest najzupełniej oczywiste. Może zostanie mi to poczytane za próżność, lecz zaryzykuję twierdzenie, że moje dokonania inżynierskie zostały uznane za sukces, a energiczne wysiłki czynione przez Cregora Blaxona w celu wprowadzenia ich w życie przysporzyły mu sławy i uznania.

— Nazwał to Rozkwitem Tufa — powiedziała Tolly Mune z cynicznym uśmiechem. — Oczywiście dziennikarze natychmiast podchwycili ten termin. Rozkwit Tufa, nowa złota era dla S’uthlam. Wkrótce zbieraliśmy jadalne porosty ze ścian kanałów ściekowych, założyliśmy uprawy grzybów we wszystkich podziemiach, nasze morza pokryły się dywanami jadalnych wodorostów, ryby rozmnażały się w niesamowitym tempie. Zamiast neotrawy i nanopszenicy sialiśmy twoje omnizboże i już z pierwszego zbioru uzyskaliśmy trzykrotnie więcej kalorii niż kiedykolwiek do tej pory. Odwaliłeś kawał pierwszorzędnej roboty, Tuf.

— Komplement został przyjęty z należną satysfakcją.

— Na szczęście dla mnie Tuf i Mune trafił do rozpowszechniania w szczytowym punkcie Rozkwitu Tufa, na długo przed moją rozprawą.

Creg codziennie karmił sieci informacyjne bałwochwalczymi pieniami pod twoim adresem i zapewniał miliardy ludzi, że kryzys żywnościowy został bezpowrotnie zażegnany. — Tolly wzruszyła ramionami. — Żeby osiągnąć cel, uczynił cię bohaterem. Nie mógł inaczej postąpić, jeśli chciał zająć miejsce Josena. A przy okazji i ja na tym zyskałam. Mówię ci, wszystko splotło się w jeden wielki, cholerny węzeł, ale oszczędzę ci szczegółów. Koniec był taki, że Tolly Mune wróciła triumfalnie na swoje stanowisko, Josen Rael zaś popadł w niełaskę i został zmuszony do złożenia dymisji. Wraz z nim ustąpiła połowa Rady Planety. Cregor Blaxon został nowym przywódcą technokratów i zwyciężył w wyborach, które odbyły się wkrótce potem. Teraz Creg jest Przewodniczącym Rady, a Josen, biedaczek, umarł dwa lata temu. Jeżeli chodzi o nas, Tuf, to oboje przeszliśmy do legendy. Jesteśmy najbardziej romantyczną parą kochanków od… cholera, od tych wszystkich zakochanych idiotów ze starożytności. Wiesz, Romeo i Julia, Samson i Dalila, Sodoma i Gomora, Marks i Lenin.