Выбрать главу

– Dacie mi minutę? – Pchnął drzwi, nie czekając na odpowiedź. Ciągły dźwięk urządzenia monitorującego oraz na przemian pojawiające się i niknące furkotanie wentylatora ucichły, gdy zamknął za sobą drzwi.

– Umieram z pragnienia. Chcesz coś? W korytarzu obok stoją automaty – powiedział Blake.

– Chętnie napiłabym się czegoś gazowanego.

Patrzyła za Blakiem, gdy niespiesznie szedł korytarzem. Zatrzymywały go pielęgniarki, któryś z pacjentów pomachał ręką i Blake roześmiał się. Naprawdę polubiła tego mężczyznę. Najwyraźniej szpitalny personel i pacjenci też darzyli go sympatią. Trudno go nie lubić, pomyślała, spoglądając za oddalającym się Blakiem.

Nagle usłyszała podniesione głosy. Nie chciała wydawać się wścibska, więc usiadła na plastikowym krześle przy drzwiach i wzięła do ręki numer miesięcznika „Redbook”. Nie mogła nic poradzić na to, że słyszy gniewny głos dochodzący z pokoju Johna.

– Do cholery, tato! Mówiłem ci już wiele lat temu, żebyś usunął ją z testamentu. Na dobrą sprawę nie znasz tej kobiety. Chcesz to jej zostawić?! – prawie krzyczał Adam.

Casey usłyszała, że coś upadło na podłogę, a potem przytłumione słowa.

– Nie obchodzi mnie, co mówi Eve. Wiesz, co o niej myślę – ciągnął zdenerwowany Adam.

Wstała i zaczęła spacerować po korytarzu, wypatrując Blake’a. Gotowa już pójść go szukać, odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła, że wyłania się zza rogu z butelkami coli w rękach. Wybiegła mu na spotkanie.

– Hej! – powiedział, podając jej napój. – Wyglądasz tak, jakbyś przed chwilą zobaczyła ducha. Wszystko w porządku? – zapytał.

Nie chciała mu mówić, co przypadkiem usłyszała.

– Nie czuję się dobrze. Sądzę, że powinnam stąd wyjść. – Potrzebowała czasu na zastanowienie. Chciała być sama. Po wizycie w biurze szeryfa Parkera musiała uporządkować myśli.

Blake nie zapytał o przyczynę nagłej zmiany jej decyzji.

– Powiem Adamowi. Ktoś go podrzuci.

Kogo, zdaniem Adama, John powinien wykreślić z testamentu? Moją matkę? Dlaczego?

– Myślę, że najlepiej będzie, jak odwiozę cię do domu – rzekł Blake. – Nie wyglądasz za dobrze.

– Ojej, a myślałam, że ci się podobam – zażartowała.

– Tak. Nie podobają mi się te zmarszczki na twoim pięknym czole.

– Dziękuję za troskę. Myślę, że jestem przemęczona – odparta, gdy zbliżali się do wyjścia.

– Musisz się odprężyć. – Blake przekręcił kluczyk w drzwiczkach volkswagena i otworzył je. – Nadal mam nadzieję, że porozmawiam z doktorem Macklinem i dowiem się, gdzie ukrywa się Bentley.

Casey wsunęła się na siedzenie i oparta o zagłówek.

– Uważasz, że się ukrywa?

– Tylko przypuszczam, ale zamierzam się dowiedzieć. Nadal chcesz jechać jutro do Savannah?

– Oczywiście. Ten koszmar musi się skończyć. Mam nadzieję, że doktor Dewitt będzie umiał mi pomóc.

15

– Nie mogłaś wybrać lepszego miejsca na spotkanie? Wiesz, że nienawidzę tego pieprzonego promu! – Chwycił się relingu, pewnie oparł się na nogach i nie śmiał się poruszyć. Miał nadzieję, że zjedzona wcześniej sałatka ze świeżych owoców nie wybierze się w drogę powrotną.

Przynajmniej wentylatory pracują bez zarzutu, pomyślał Robert, patrząc na wybrzeże Georgii. Biały dym buchał kłębami z kominów fabryki papieru, pozostawiając za sobą zapach, do którego nigdy nie zdołał przywyknąć. Wstrzymał oddech i wypuścił powietrze z płuc dopiero po chwili.

– A masz lepszy pomysł? Sądząc z tego, co widziałam w ciągu ostatnich kilku dni, moim zdaniem na nowo musisz zastanowić się nad każdym pomysłem, który rodzi się w tym twoim móżdżku – łajała go.

Robert nienawidził tej kobiety, nienawidził władzy, jaką nad nim miała. Niedługo, powiedział sobie. Niedługo przyprę tę sukę do muru, może dosłownie. Zawsze chciał trochę ją zmaltretować.

– Masz rację. Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. – Uśmiechnął się do swojej towarzyszki, jednocześnie popychając ją do relingu.

Stanął przed nią, zasłaniając ją sobą, i wsunął dłoń pod jej kremową jedwabną bluzkę. Znalazł jej sutek i uszczypnął go. Niezbyt mocno, ale dostatecznie, żeby wywołać ból.

Patrzył, jak wciąga powietrze.

– Jesteś chory, wiesz o tym? – Jej słowa były zaprawione odrazą.

Zaśmiał się i pchnął ją swoim twardym penisem. Rzucił spojrzenie za siebie, aby upewnić się, że nie przyciąga niczyjej uwagi, a potem sięgnął do rozporka, wyjął swój oręż i najechał na jej brzuch.

Zobaczył, jak zaszkliły się jej oczy, i wiedział, że bez względu na to, jak pruderyjnie zachowuje się ta suka, publiczna, nieprzyzwoita gra wstępna podoba się jej tak samo jak jemu.

Włożył rękę pod jej spódnicę, odsunął z jednej strony koronkowe majtki. Zaczął masować ją palcami, dotarł do źródła rozkoszy, poczuł wilgoć. Tak, pomyślał, nie sprzeciwia się temu. Nigdy.

Nadal ją pobudzał. Wzięła jego członek w dłoń i wolno wodziła po nim palcami. Nozdrza mu się rozszerzyły, gdy zaczęła go pieścić szybko i mocno.

Odepchnął jej rękę.

– Jeszcze nie.

Palce zastąpiły penis. Zmieniła się na twarzy, i doświadczenie podpowiedziało mu, że nie z bólu, tylko z przyjemności.

Ciepła wilgoć okryła jego dłoń niczym rękawiczka. Czuł jej drżenie, gdy wyciągał wszystkie palce oprócz jednego z jej mokrego wnętrza. Pocierał jej łechtaczkę. Gdy nadszedł orgazm, cała zadrżała.

Wyjął dłoń i szepnął jej do ucha:

– Teraz moja kolej.

Znów objęła dłonią jego członek. Wytrysnął na przód jej różowej bluzki i patrzył z satysfakcją na jej przerażoną minę.

– Użyj tego – powiedział, podając jej swoją chusteczkę.

Zbierała nasienie i rozglądała się, najwyraźniej próbując się upewnić, że nikt nie widzi, co robią.

– Teraz, Robercie, musimy porozmawiać. Hank powiedział mi, że przedwczoraj podsłuchał rozmowę Lilah w bibliotece. Mówił, że Casey zadaje wielu osobom pytania. I ta namiastka szpiega, którą masz w sekretariacie sądu, cóż, powiedzmy po prostu, że musisz na nią jakoś wpłynąć. – Zły uśmiech pojawił się na jej twarzy. – Przeleć ją, jeśli będziesz musiał, Robercie. To zawsze była twoja mocna strona. Może uzyskiwałbyś lepsze rezultaty, gdybyś używał jej częściej.

Boże! Gdyby wiedziała. Posuwał Marianne w sądzie setki razy. Gdyby ktokolwiek wiedział, że kiedyś zrobił to z nią w jej gabinecie na rozpostartym sztandarze amerykańskim, zostałby aresztowany za profanację flagi. Trochę tak jak jego idol, którego skrycie wielbił, Larry Flynt.

Zaśmiał się krótko.

– To – powiedział, głaszcząc swoje przyrodzenie – jest twoje i tylko twoje. Rozmawialiśmy już o tym. Przyrzekłem ci, nie ma innych. – Dopóki nie przestanie mu wierzyć, nadal będzie karmił ją kłamstwami.

Rzuciła mu spojrzenie, z którego jasno wynikało, że nie daje wiary jego słowom, pomyślał jednak, że dopóki o tym nie powie, będzie zakładał, że jest tak naiwna, jak sam myśli.

– Co jeszcze, Robercie? Musimy się pośpieszyć. Przejażdżka promem już się kończy. Nie wiem, kiedy znów będziemy sami.

– Adam załatwił jej wizytę u doktora Dewitta, do którego dzisiaj zadzwonię. Możesz mówić o Adamie, co chcesz, ale teraz akurat wyświadcza nam wielką przysługę. Myślę, że drogi doktor Dewitt szczegółowo wypełni moje instrukcje, jeśli chce nadal praktykować w stanie Georgia.

– O czym mówisz?

Objął ją ramieniem, gdy przygotowywali się do zejścia na nabrzeże.