Выбрать главу

– Teraz – szepnął, chwytając ją za ramię. – Winda.

Czmychnęli do windy akurat w takim momencie, że udało im się uniknąć spotkania z doktorem, który właśnie skierował się w stronę drugiego końca korytarza.

Kiedy drzwi bezszelestnie otworzyły się na parterze, wybiegli na ulicę, śmiejąc się jak dzieci.

– Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy.

Blake wziął ją pod rękę, gdy szli sławnymi ulicami Savannah.

– Ja też nie mogę w to uwierzyć, Casey. – Zatrzymał się na środku chodnika i odwrócił ją twarzą do siebie. – O co w tym wszystkim chodziło? – Ruchem głowy wskazał stojący za nimi budynek.

Pokręciła głową.

– Nie wiem. Wyczułam coś złego, kiedy go zobaczyłam. Mogę to wyjaśnić tylko wewnętrznym przekonaniem, że bez względu na wszystko nie powinnam tam zostać. Nie mogłam pozwolić, żeby badał zakamarki mojego umysłu. Sprawił, że czułam… zimno i strach. Mimo upału od samego myślenia o nim dreszcze przechodzą mi po plecach.

– To zawsze był twój wybór, Casey. Adam uważa, że ten facet jest najlepszy. Kiedy uścisnąłem mu rękę, jego dłoń była spocona. Wydawało mi się, że próbuje zrobić na nas wrażenie.

– A więc dobrze zrobiłam, że wyszłam – powiedziała, gdy przyśpieszyli kroku.

– Może tak, a może nie.

– Właśnie powiedziałeś…

– Wiem, co powiedziałem – przerwał jej. – To nie znaczy, że ten człowiek nie jest dobrym lekarzem. Adam ceni jego umiejętności. To coś znaczy.

– Dlaczego Adam się mną przejmuje? Stale mnie unika. Co go obchodzi, czy odzyskam pamięć, czy nie?

Przypomniała sobie gniewne głosy dochodzące ze szpitalnego pokoju Johna Worthingtona. Jaki syn podniósłby głos na ojca, który dopiero co przeszedł udar mózgu? Chciała powiedzieć Blake’owi o kłótni, którą przypadkiem usłyszała, ale pomyślała, że nie może tego zrobić. Wolała nie sprawić mu przykrości.

– Adam czasami zachowuje się dziwnie. Nie jest osobą, do której łatwo można się zbliżyć, ale ten, komu się to jednak uda, nigdy nie będzie miał lepszego przyjaciela. I nie sądzę, żeby celowo starał się ciebie unikać, Casey. Ma swoje problemy. Niepokoi się stanem zdrowia Johna.

Mogła tylko zgadywać, jakie były te inne problemy. Na przykład, ile osób zgodzi się wykreślić ze swojego testamentu John Worthington, żeby uszczęśliwić jedynego syna.

– Tak przypuszczam. – Zabrzmiało to nieprzekonująco. Zdawała sobie z tego sprawę. Żałowała, że nie potrafi dzielić entuzjazmu Blake’a dla Adama.

Kiedy doszli do samochodu, uświadomiła sobie, że Blake przełożył terminy wizyt w nadziei, że sesja terapeutyczna u doktora Devitta może rozwiązać jej problemy. Tymczasem ona, kierując się intuicją, zrezygnowała z porady tego człowieka, który pomógłby jej odsłonić przeszłość. Czy naprawdę chciała ją poznać? Czy może w ten sposób chroniła siebie przed samą sobą?

Pojechali do hotelu po bagaże. Blake zaproponował, żeby wrócili do Sweetwater i zrezygnowali z zatrzymania się w szpitalu Mercy.

Casey zastanawiała się, czy uciekając z gabinetu doktora Dewitta, nie zaprzepaściła szansy na związek z Blakiem. Czy warunkiem trwałości jego uczuć był jej powrót do pełnego zdrowia?

17

Po wyjściu Jo Elli Jason w końcu miał okazję uspokoić się i zaplanować następny ruch. Wcześniej ucieszył się niezmiernie, kiedy wrócił i zobaczył, że zarówno pacjentka, jak i lekarz zniknęli.

Wiedział, że Bentley zadzwoni. Sądził, że tym razem to on ma przewagę. Pociągał za sznurki i jeśli dobrze rozegra partię, Bentley nie będzie niepokoił ani jego, ani nikogo innego – nigdy więcej.

Dzwonek telefonu wystraszył go, powodując przyśpieszone bicie serca. Zaczerpnął głęboko powietrza i podniósł słuchawkę przy trzecim dzwonku.

– Doktor Dewitt, czy mogę w czymś pomóc?

– Mam nadzieję, że już pan to zrobił. Bentley.

Jason wiedział, jak bardzo ryzykuje, kiedy wymawiał następne słowa.

– Poszło dobrze – zapewnił zwięźle.

– A więc zaleca pan, żeby pani Edwards wróciła do szpitala, ponieważ leży to w jej interesie?

Jason usłyszał w głosie Bentleya nadzieję. Z najwyższym trudem powstrzymał śmiech.

– Zdecydowanie. Jednak nie jestem pewien, czy mamy taki sam plan. Musimy się spotkać. Pańska była pacjentka zdołała ujawnić głęboko ukryty mroczny sekret. Interesuje to pana?

– O czym pan mówi, jaki sekret? – Głos Bentleya zadrżał.

– Lepiej, żebym nie mówił o tym przez telefon. Musimy się spotkać. Dziś wieczorem.

– Dziś wieczorem? Do diabła, biorąc pod uwagę rozkład kursów promu i wszystko inne, jest pan o trzy godziny drogi stąd.

Jason mógł sobie dokładnie wyobrazić wyścig Bentleya z czasem, kiedy drań będzie knuł kolejną intrygę. Potem przypomniał sobie, że ma przewagę.

– Dopilnuję, żeby kawa nie wystygła. – Rzucił słuchawkę na widełki i zastanowił się, czy mądrze postąpił. Nie widział innego wyjścia. Dopóki Bentley wie o Amy, nie zostawi go w spokoju.

Przypomniał sobie obietnicę, którą dał sędziemu. W żadnym razie jej nie złamie.

* * *

Robert wystukał numer drżącą się ręką. Odebrała przy piątym dzwonku.

– Co, do diabła, zabrało ci tyle czasu?

– Mówiłam ci, żebyś do mnie tu nie dzwonił! – prawie wrzasnęła.

– Niestety, coś się spieprzyło. Nastąpiła zmiana planów.

– O czym mówisz? Powiedziałeś, że kontrolujesz sytuację i że nie ma powodów do zmartwień. – Lubił, kiedy marudziła. Zaraz będzie błagać, jak zwykle.

– Kontrolowałem. Nadal kontroluję. Nastąpiła zmiana, to wszystko.

– I przypuszczam, że ma to coś wspólnego ze mną, bo inaczej nie ryzykowałbyś telefonu.

– Słuchaj, nie mamy czasu na twoje gówniane mędrkowanie. Muszę być w Savannah przed północą.

– Chcesz, żebym cię tam zawiozła, o to chodzi?

– Naprawdę masz nie wszystko po kolei, do cholery, wiesz o tym? Chcę się tam dostać przed północą. Dlatego do ciebie zadzwoniłem. Masz upoważnienie do używania prywatnego samolotu męża. Zajmij się przygotowaniami, a ja będę czekał na lotnisku za godzinę. – Spojrzał na zegarek. Mógłby znaleźć się w Savannah najpóźniej o dziesiątej. Dewitt chował asa w rękawie, tyle wiedział. Jeśli Casey odjechała w jego gabinecie, to doszła do siebie w rekordowym tempie. Hank zdał mu relację, jak tylko ona i Blake wrócili do Łabędziego Domu. Powiedział, że nie przeszła planowanej terapii. Ogrodnik słyszał, jak paplała do głupkowatej gospodyni i śmiała się z tego, że zwiali. Jeśli przypadkiem Casey coś sobie przypomniała, on, Robert, dowie się o tym, zanim ktokolwiek inny będzie miał do tego okazję. Jeśli będzie musiał uciszyć Dewitta, zrobi to.

– Robercie!

– Tak? – Jego cierpliwość zaczynała się wyczerpywać.

– Muszę mieć jakiś pretekst.

– Wymyśl coś. Udaje ci się przekonywać mnie od lat, że twoje życie jest tragiczne. Sięgnij do swojego zapasu sztuczek i przekonaj pilota mężulka, że koniecznie musisz polecieć do Savannah.

* * *

Roland Parker poprawił się w swoim nowym skórzanym fotelu i próbował znaleźć wygodną pozycję. Gdy przesuwał swoją ciężką postać, znieruchomiał, czekając na oczekiwany odgłos, a kiedy żaden się nie rozległ, rozluźnił się. Tak, szeryf powinien mieć dobry fotel. Potrzebował wygody. Taaaak, dobry fotel był konieczny.

Zmarszczył brwi. Temat, który zaprzątał go dziś wieczorem, mógł przekreślić jego karierę w policji. Jeśli karierą można było nazwać to, że siedział na tyłku przez cały dzień i wkładał raporty do teczek, a od czasu do czasu wybierał się do domu Berrych, żeby wylać bimber drogiego Charliego na trawnik od frontu po tym, jeśli Louise wkurzyła się o jeden raz za dużo.