Выбрать главу

Zadrapania ciągle jeszcze bolały. Rano Norma zapytała, co mu się stało, że wygląda na ofiarę kota, a on wymamrotał coś o obezwładnianiu jednego z wariatów w szpitalu. To zaspokoiło jej ciekawość. Ostatnio Norma zaczęła się niezwykle interesować nim samym i tym, co robi. Miała swoje organizacje charytatywne i ten głupi Klub Zamężnych Kobiet. Dość, żeby się nie nudziła. Skąd się wzięło to nagłe zainteresowanie? Nie wiedział. Bez względu na powód, nie stanie mu na drodze, już on tego dopilnuje.

Zawiązał krawat i przejrzał w myślach plany na ten dzień. Musiał pokazać się w szpitalu. Był też umówiony na spotkanie w Atlancie, żeby zaprezentować apartament, który umieścił w katalogu przed wieloma miesiącami. Zamierzał wrócić nazajutrz. Mała torba podróżna, zawsze spakowana na wszelki wypadek, czekała w głębi szafy. Bilety były w aktówce w biurze.

Musiał tylko przywdziać maskę, którą nosił wyłącznie dla Normy, zejść po schodach, pocałować ją w pomarszczony policzek, skinąć głową pomocy domowej i ruszyć w drogę.

Wcześniej jednak trzeba było zająć się niewypałem z poprzedniego wieczoru. Chociaż czuł wielką niechęć do zwracania się do Adama o pomoc, nie miał wyboru. Jeden lekarz orientował się, co robi drugi. To Adam umówił dziewczynę na wizytę. Mógł wiedzieć, gdzie przepadł Dewitt. Warto spróbować.

* * *

Adam wetknął wtyczkę ładowarki telefonu komórkowego do gniazda zapalniczki samochodowej i patrzył, jak jaskrawozielone guziczki zaczynają się jarzyć. Właściwie nienawidził tego cholerstwa, ale przekonał się, że jest tak samo niezbędne w jego zawodzie jak bloczek z receptami.

Ptaszek naprawił jaguara. Adam zaczerpnął głęboko powietrza i rozluźnił się. Jaguar działał na niego odprężająco. Wydawało mu się, że zapach dobrej, gatunkowej skóry jest obowiązkowy w jego zawodzie. Luksusowy samochód, miękka kremowa skóra i komórka.

Spojrzał w dół i upewnił się, że telefon jest włączony. Teraz, kiedy jego ojciec był w szpitalu, nie chciał być nieosiągalny nawet przez minutę.

Popłynął promem, a potem pojechał na zachód szosą numer 82 w kierunku północnego odcinka autostrady międzystanowej I-75. „Wkrótce będzie w Atlancie. Spotka się z pacjentką, wróci na wyspę i zdąży zajrzeć do ojca. To, że był lekarzem, czasami się przydawało. Chętnie przeniósłby ojca do Emory, ale starszy pan nie chciał o tym słyszeć. Ledwie mówił, ale jego umysł funkcjonował znakomicie.

Na myśl o ojcu uśmiechnął się do siebie. Zdarzały im się kłótnie, szczególnie po śmierci matki, ale z upływem czasu ich więź się zacieśniała. Wiedział, że jego obecność sprawia ojcu taką samą przyjemność jak jemu towarzystwo ojca.

Adam sądził, że już nigdy nie przekroczy progu Łabędziego Domu po ślubie ojca i Eve. To był dom jego matki. Kiedy zobaczył wszystkie zmiany, które Eve wprowadziła, tak się rozgniewał, że dopiero po roku zdołał zmusić się do powrotu do domu swojego dzieciństwa.

Nie miał nic przeciwko temu, żeby ojciec był szczęśliwy. Do diabła, starszemu facetowi zostało jeszcze ładnych parę lat; chodziło o nią. Nie wierzył, że kocha jego ojca. Intuicja podpowiadała mu, że Eve kocha majątek Johna o wiele bardziej niż jego samego. Awansowała z białej biedaczki na prezeskę Klubu Zamężnych Kobiet, którą to funkcję pełniła kiedyś jego matka. Śmiałby się z tego, ale Eve traktowała rolę żony Johna bardzo poważnie.

Zmieniła prawie całkowicie swój wygląd. Nowa fryzura, lifting, ubrania od projektantów, wytworna biżuteria. Z tego, co mówił ojciec, spędzała większość czasu na zakupach w Atlancie albo Nowym Jorku, i od czasu do czasu, żeby poszaleć w sklepach, leciała do Kalifornii. Zawsze wracała z małymi prezentami niespodziankami dla niego, przeważnie bzdurnymi gadżetami, z których się śmiał.

Jeśli to wszystko uszczęśliwiało jego ojca, życzył mu pomyślności. Adama nie obchodziły pieniądze ojca aż do dnia, w którym zatelefonowano z firmy księgowej. Jego ojciec i Eve byli wtedy małżeństwem od mniej więcej pięciu lat.

Terrence Lowinsky zarządzał majątkiem ojca, odkąd Adam pamiętał. Zapytał Adama o nagłe poważne wydatki Johna. Dwa nowe samochody, mieszkanie własnościowe w Atlancie, mały samolot.

Adam pamiętał, jaki był wtedy zszokowany. Ojciec nie był sknerą, ale nie był też lekkomyślny. Zapewnił Terrence’a, że porozmawia z ojcem. Kiedyś na lotnisku dostrzegł Eve z mężczyzną. Uścisk, który wymienili, nie był przyjacielski. Adam tkwił tam, o mało nie spóźniając się na samolot, i obserwował ich. Ona była niezwykle elegancko ubrana, a on wyglądał jak kot, który zjadł kanarka.

Podczas lotu do Brunswicku rozmyślał o tym, czego był świadkiem, i w końcu postanowił zachować to dla siebie. Uznał, że wcześniej czy później popełnią jakiś błąd. Poinformuje ojca o rozrzutnych wydatkach jego żony i o niczym więcej. Przez następne kilka lat obserwował ich, a oni nie mieli o tym pojęcia.

Zgrzytliwy dzwonek telefonu komórkowego wyrwał Adama z zadumy. Podniósł aparat.

– Doktor Worthington.

– Uhm, tak, Adamie. Muszę z tobą porozmawiać.

– Kto dał panu ten numer? – warknął do telefonu.

– Czy to naprawdę ma znaczenie? – zapytał Bentley.

Nie miało, bo jak tylko przyjedzie do Atlanty, natychmiast go zmieni.

– Czego pan chce? – Chociaż z rzadka się spotykali, Adam gardził Bentleyem i żałował za każdym razem, kiedy choć raz na niego spojrzał.

– Słyszałem, że skontaktowałeś panią Edwards z niejakim doktorem Dewittem. Sam chciałem się do niego dodzwonić, ale jego recepcjonistka powiedziała mi, że wyjechał z miasta. Pomyślałem, że może wiesz, gdzie mógłbym go znaleźć.

– Przykro mi, Bentley. Nie mam zwyczaju znać aktualnych miejsc pobytu lekarzy ze stanu Georgia.

– Jesteś pewien? Naprawdę muszę go złapać.

– Do cholery, oczywiście, że jestem pewien. Czemu miałbym wiedzieć, gdzie jest doktor Dewitt? Do diabla, ledwie znam tego człowieka. Na pewno nie dzwoni do mnie, żeby podać mi swój plan podróży. – Kiedy z rzadka spotykali się w szpitalu, Adam wzdrygał się w obecności Roberta Bentleya.

Adam wcisnął „zakończ” i rzucił telefon na siedzenie. Coś się działo; czuł to. W przeciwnym razie po co Bentley miałby dzwonić na jego komórkę? I co, do diabła, Dewitt i jego przyrodnia siostra mieli wspólnego z Bentleyem?

* * *

Casey ogarnął niepokój. Spędziła popołudnie z Julie i Florą w kuchni, ale miała wrażenie, że tylko im przeszkadza. Próbowała uformować ciasto, tymczasem wyszedł jej wielki krążek hokejowy. Potem obierała jabłka i skaleczyła się trzy razy. Wtedy Flora i Julie wspólnie uznały, że powinna zająć się czymś innym. Została wyznaczona do wyczyszczenia lodówki oraz zamrażarki. Do plastikowego wiadra nalała gorącej wody z mydłem i szorowała nierdzewną stal do połysku. Następnie, uzbrojona w preparat o zapachu cytrynowym i stos szmat, pucowała stół w jadalni, balustradę schodów i stoliki. Potem zaatakowała odkurzaczem chodniki.

Była wdzięczna za to, że ma co robić. W głowie ciągle miała gonitwę myśli, ale przynajmniej ręce były zajęte.

Zamiast przynieść jej ulgę, rozmowa z matką pozostawiła uczucie pustki. Kiedy Flora i Julie skończą, zapyta gospodynię o Marca. Flora myślała, że John Worthington był jedynym mężczyzną, z którym matka spotykała się po śmierci jej ojca. Wyglądało na to, że nie wiedziała o tych innych mężczyznach w życiu Eve. Może matka chciała, żeby tak było. Nie potrafiła pozbyć się uczucia, że coś tu się nie zgadza. W opowieści matki czegoś brakowało. A może tylko miała nadzieję, że czegoś brakowało. I że to coś złagodzi poczucie winy, które przygniatało ją, odkąd dowiedziała się o swojej zbrodni.