Flora miała rację. To właśnie się nie zgadzało. Jej zachowanie było sprzeczne z charakterem dziecka, którym wtedy była. Zamkniętego w sobie i przestraszonego.
Nagle pojawiło się wspomnienie tamtego dnia; było kryształowo czyste.
– Casey, skarbie, ktoś cię skrzywdził, prawda? – zapytał doktor Hunter.
Milczała z rękami skrzyżowanymi na kolanach. Liczyła tulipany na swojej sukience.
Trzydzieści sześć, trzydzieści siedem…
– Teraz chcę, żebyś posłuchała starego doktora. Nie musisz nic mówić, słyszysz? Tylko posłuchaj.
Skinęła głową.
– Wiem, że masz tylko dziewięć lat, ale jesteś bystrą dziewczynką. Flora mówiła mi, jak dobrze idzie ci w szkole, masz same szóstki na kartach ocen. A więc dlatego wiem, że zrozumiesz to, co zaraz ci powiem. Czasami ludzie… mężczyźni robią okropne rzeczy. Kobiety też, ale wiadomo od dawna, że mężczyźni robią różne rzeczy dziewczynkom, i małym, i większym. Kiedy będziesz starsza, prawdopodobnie zrozumiesz to lepiej, ale teraz musisz tylko wiedzieć, że niczemu nie jesteś winna. Mężczyźni idą do więzienia za robienie takich rzeczy małym dziewczynkom. Ktoś musi opowiedzieć o wszystkich tych złych rzeczach, które robią, aby zostali ukarani.
Wtedy popatrzyła na niego i szepnęła:
– Nikt mi niczego nie zrobił.
– Cóż, Casey, nie mogę się z tobą zgodzić. Widzisz, my lekarze chodzimy do szkoły przez długi czas tylko po to, żebyśmy umieli poznać, czy komuś stała się krzywda i co dla tej osoby można zrobić. Niektórzy z nas umieją nawet powiedzieć, co boli jakąś osobę, która nie powiedziała na ten temat ani jednego słowa.
– Nie jestem głupia. Niech pan przestanie opowiadać mi te bajki dla małych dzieci. Nie wierzę w to. Może pan się wypchać swoimi kłamstwami.
– To nie są kłamstwa, Casey. Zapewniam cię. Nigdy bym cię nie okłamał. Chcę, żebyś mi coś obiecała. Zrobisz to dla mnie?
– Dlaczego?
– Cóż, bo jestem twoim przyjacielem, a przyjaciele obiecują sobie różne rzeczy.
– Nie mam żadnych przyjaciół. Nie chcę ich mieć.
– No więc w porządku. Rozumiem.
– A więc niech pan pozwoli mi wyjść!
– Pozwolę, Casey. Chciałbym, żebyś poszła do domu i powiedziała swojej mamie, co on ci robi. Jeśli tak postąpisz, obiecuję, że pójdzie do więzienia i nigdy już nie będziesz musiała się bać.
– Co się dzieje, Casey? – Słowa Flory były podszyte niepokojem.
Casey popatrzyła na Florę tak, jakby widziała ją po raz pierwszy.
– Przypomniałam sobie, jak to było, kiedy zabrałaś mnie do gabinetu doktora Huntera. Byłam taka… chyba próbowałam się stawiać.
– Oczywiście, że tak było. Na pewno nie mogłaś zachowywać się jak mała dziewczynka, którą powinnaś być. Ten sukinsyn ukradł twoją niewinność!
– Doktor Hunter chciał, żebym powiedziała mamie, co się stało. Chciał, żebym powiedziała, kto mnie dotykał.
– I zrobiłaś to?
– Nie. Bałam się. Powtarzał, że umrę, jeśli komuś powiem. Czasami groziłam mu. Mówiłam: „Powiem Florze”, a wtedy on zamykał mnie na klucz w szafie! – Słowa płynęły szybko, ledwie mogła za nimi nadążyć.
– Dobry Boże!
– Przestałam wierzyć we wszystko. Bajki, szczęśliwe zakończenia i… ciasteczka z masłem orzechowym. – Casey potrząsnęła głową, żeby uporządkować rozbiegane myśli.
– Lubiłaś je najbardziej – dodała Flora.
– Wiem. Myślałam, że na nic nie zasługuję. Zwłaszcza nie na ciasteczka, które dla mnie piekłaś. Były ciepłe i takie dobre.
Pamiętam, jak myślałam, że kiedy jem te ciasteczka, czuję się częścią czegoś. Czy to nie jest szalone?
– Nie, ani trochę. To były chwile, kiedy czułaś się bezpiecznie. Ta twoja pamięć nie jest jednak aż tak pusta.
Casey zaśmiała się gorzko.
– To nadal nie wyjaśnia sprawy Marca. Dlaczego matka miałaby mi mówić, że to on jest sprawcą, skoro zawsze istniała możliwość, że przypomnę sobie, kto naprawdę mnie molestował?
– Chcesz powiedzieć, że wiesz?
– Tak.
– Na Boga, panienko, kto? – Flora pochyliła się do przodu, otwierając szeroko oczy.
– Teraz ta cała historia nabiera sensu. A przynajmniej jej znaczna część. – Łzy, które zbierały się przez lata, teraz gdy Casey mówiła o tragicznym wydarzeniu, które zniszczyło jej młode życie, płynęły swobodnie. – Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego! – Szlochała.
Flora wstała od stołu i położyła ręce na jej ramionach.
– Musisz mi powiedzieć, Casey. Kto był sprawcą?
Nękały ją wątpliwości.
– Och, Floro, boję się, że otworzę puszkę Pandory. A jeśli nie pamiętam tego dokładnie? Co będzie, jeśli podam nazwisko tej osoby, a później odkryję, że to nieprawda?
– Musisz zaryzykować. Cokolwiek to jest, nie może być tak złe jak to, co cię spotkało.
Casey zastanawiała się przez chwilę. Flora miała rację. Było zbyt wiele tajemnic w jej życiu, i to o wiele za długo.
– Ile lat miał wtedy chłopiec ze zdjęcia, które znalazłam w szafie, Floro?
– Chodzi o zdjęcie Ronniego?
– Tak.
– Chyba około piętnastu albo szesnastu. Co to ma z tym wspólnego? – Flora wydawała się oszołomiona.
– Wszystko, Floro. Wszystko, bo właśnie wtedy się to zaczęło.
– Dziewczyno, robisz mi mętlik w głowie. Co się zaczęło?
– Molestowanie. Był mniej więcej w tym wieku, kiedy zaczął przychodzić do mojego pokoju w nocy.
– Ronnie! – Flora zrozumiała.
– Tak, Floro, Ronnie – odparta Casey.
– Miłościwy Boże. Czy powiedziałaś Blake’owi?
– Nie! Nie mogę. Jeszcze nie, tak się wstydzę! – krzyknęła Casey.
– Po prostu nie mogę w to uwierzyć! To jest zbyt szalone!
– Cóż, uwierz w to, Floro. Może nie zdołałabym sobie przypomnieć, jaki kolor miały wtedy moje buty, ale pamiętam Ronniego. Gwałcił mnie. Wiele razy. Ale i tak nie powiem o tym Blake’owi dopóty, dopóki nie przypomnę sobie więcej o tamtym wieczorze.
Po opuszczeniu Łabędziego Domu Blake przysiągł sobie, że nie zje już ani kęsa do jutrzejszego śniadania, ale kawałek szarlotki, który Adam niósł na tacy, wyglądał zbyt apetycznie, by mógł odmówić sobie takiego samego.
Pacjenci położyli się do łóżek, więc personel był zajęty podawaniem lekarstw i otulaniem tych, którzy nie mogli zasnąć. Blake zawsze lubił tę porę. Ze swojego stażu właśnie to najlepiej pamiętał – wieczory, podczas których miał kilka chwil, żeby pomyśleć o wydarzeniach całego dnia.
Dziś wieczorem nie będzie wspominał dawnych dobrych czasów. Kiedy Adam powiedział mu, że muszą porozmawiać, wiedział, że sprawa jest poważna.
Adam zjadł ostatni kęs szarlotki.
– Poprosiłem cię o rozmowę, bo myślę, że dzieje się coś, o czym musisz się dowiedzieć.
– Dzieje się? To znaczy w twoim życiu czy w moim?
– Pośrednio dotyczy to nas obu. Wybrałem się dziś do Atlanty.
– Mieszkasz tam i pracujesz, Adamie.
– Racja. Słuchaj, jestem poważny. Chciałbym, żebyś ty też był poważny, tylko ten jeden raz.
Blake uniósł dłonie.
– W porządku, w porządku. Przepraszam. O co w tym wszystkim chodzi?
– Moja była pacjentka zaprosiła mnie na lunch do Bone’s wBuckhead.