– I? – podpowiedział mu.
– Tata ma mieszkanie własnościowe w Buckhead. Przy Piedmont. Pamiętasz, jak mówiłem ci dawno temu, że Terrence, nasz księgowy, poprosił mnie, żebym porozmawiał z tatą o jego „rozrzutnych wydatkach”?
– Tak, ale to było kilka lat temu.
– Wiem, ale on nadal ma to mieszkanie. Eve z niego korzysta podczas weekendów.
– Cóż, Adamie, ma do ego prawo.
– Pozwól mi dokończyć. Helen, moja pacjentka, i ja wychodziliśmy z restauracji, kiedy ona nagle podbiegła do krawężnika. Myślałem, że wpadnie pod nadjeżdżający samochód, ale się zatrzymała.
– Próbowała się zabić?
– Do diabła, nie. Spostrzegła faceta, od którego wynajęła biuro. Nic mi to nie mówiło. Zobaczyłem plecy tego faceta i pomyślałem, że wygląda znajomo. Kiedy Helen powiedziała coś o kobiecie, która mu towarzyszyła, znów tam popatrzyłem. I dobrze, że to zrobiłem. Zobaczyłem, jak Eve i Robert Bentley idą pod rękę do podziemnego garażu pod apartamentowcem, w którym znajduje się to mieszkanie.
Blake, który nieświadomie wstrzymywał oddech, teraz wypuścił powietrze z płuc.
– Czekaj chwilę. Jak myślisz, co to znaczy?
– Myślę, że to znaczy wiele różnych rzeczy. Sądzę, że to, o czym wiedziałem wiele lat temu, nadal się dzieje. – Adam wyglądał teraz na więcej niż swoje trzydzieści cztery lata. Blake wiedział, że przyjaciel martwi się o ojca.
– Szczerze mówiąc, jestem pewien, że masz rację. Pytanie brzmi: co zrobić w tej sprawie? – Blake kciukiem zgarnął okruchy na papierowym talerzyku.
– Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Z uwagi na obecny stan zdrowia taty to ostatnia rzecz, o której powinien się dowiedzieć. Mogłoby to go doprowadzić do szaleństwa i przedwcześnie wpędzić do grobu. Ci dwoje na pewno by się z tego niezmiernie ucieszyli. – Adam wydawał się rozgoryczony.
To zrozumiałe, pomyślał Blake.
– Lepiej niczego nie mów nikomu, dopóki nie będziesz pewien.
– Ja też tak uważam. Rozmawiałem z doktorem Foo; uważa, że stan zdrowia taty poprawia się z każdą minutą, ale przestrzegł mnie, żebym go nie denerwował. Zapowiedział Eve, że ma nie odwiedzać męża, dopóki stan się nie ustabilizuje.
– To znaczy, że ostatnio jej tu nie ma? Powiedziała Casey i Florze, że nie odchodzi od jego łóżka, że tylko wzięła raz udział w zebraniu zarządu w Brunswicku.
– Nie ma jej, odkąd Foo poprosił ją, żeby opuściła szpital. Tata mówił, że dzwoni do niego codziennie.
– Wiem, że jest coś jeszcze. Powiedz mi – nakłaniał go Blake.
– Nie chcę tego robić, ale myślę, że wiem, co jest teraz najlepsze dla taty. Nie powinien tutaj pozostawać. – Adam splótł dłonie i oparł na nich podbródek.
– Chodzi ci o jego pozostawanie tu, w Memorial?
– Tak. Skontaktowałem się z kolegą, który jest dyrektorem Carriage House w Marietcie. Zgodził się, żeby tata przyjechał.
– Carriage House, Adamie? To dom dla emerytów. O co ci, do diabła, chodzi? John jest w stanie sam się o siebie troszczyć albo niedługo będzie. Właśnie powiedziałeś, że doktor Foo jest dobrej myśli. Jak mogłeś to zrobić swojemu ojcu? – Podniósł głos, nie przejmując się tym, że ktoś może go usłyszeć. Przyjaźń miała swoje granice. Nie zamierzał pozwolić Adamowi na umieszczenie ojca w takim miejscu.
– Wiedziałem, że zareagujesz w ten sposób.
– Miałeś rację, stary. John jest dla mnie jak ojciec. Czego się, do cholery, spodziewałeś? – Blake wstał i gwałtownie wepchnął krzesło pod stolik. Pielęgniarki siedzące w pobliżu popatrzyły z naganą. Guzik go obchodziło, co myślą.
– Uspokój się, do diabła! Reagujesz zbyt emocjonalnie. Pozwól mi skończyć.
Blake obserwował Adama i widział, że przyjaciel nie podjął tej decyzji bez namysłu. Jednak w jakim celu? Stan zdrowia Johna się poprawiał. Dam Adamowi jeszcze minutę i na tym koniec. Jeśli będę musiał złożyć skargę do sądu w imieniu człowieka, który zawsze traktował mnie jak syna, zrobię to. Nie pozwolę, żeby Adam zrobił to swojemu ojcu. Nie mogę.
Blake popatrzył na zegarek.
– Masz dokładnie sześćdziesiąt sekund, żeby mnie przekonać. Inaczej zacznę kopać cię w tyłek.
Adam uśmiechnął się.
Ten sukinsyn naprawdę uważał, że to zabawne?
– Blake, moim zdaniem życie taty będzie zagrożone, jeśli tu zostanie. Chcę, żeby był w miejscu, gdzie nikt nie zdoła go znaleźć.
– Co takiego?! – Blake poczuł się jak balon, z którego wypuszczono powietrze.
– Słyszałeś. Jeśli łaskawie przestaniesz zachowywać się jak dupek choć przez chwilę i wysłuchasz mnie do końca, może zrozumiesz i nawet się ze mną zgodzisz.
– Boże, Adamie, nie wiem, co powiedzieć.
– Na razie milcz. Nie przerywaj mi. Jak się orientujesz, od lat wiem, że Eve puszcza się za plecami taty. Do diabła, myślę, że sam podejrzewa ją o to od dawna, ale nigdy niczego nie mówił. Kiedy zobaczyłem ją z Bentleyem dziś rano, upewniłem się, że to nadal się dzieje… Czy Casey wspomniała coś o kłótni, którą przypadkiem usłyszała? – zapytał Adam.
– Nie, a powinna była?
– Tak myślałem. Dobrze zrobiła, że zachowała to dla siebie. Mam wobec niej dług wdzięczności. Kiedy przywiozłeś mnie tutaj przed paroma dniami, tata i ja kłóciliśmy się o jego testament. Nigdy nie robiłem tajemnicy z tego, że nie chcę mieć nic wspólnego z Worthington Enterprises. Zamierzam praktykować jako lekarz. Powiedziałem to tacie wiele lat temu. Zrozumiał, ale nadal chciał, żeby część jego majątku została w przyszłości pod moją opieką. Zgodziłem się na to. Myślę, że powiedziałem coś w tym sensie, że mógłbym zatrudnić ludzi, którzy zarządzaliby jego fortuną. Ten udar mózgu skłonił go do myślenia. Zrozumiał, że nie jest już młody. Ktoś, i jestem pewien, że obaj wiemy, kto, przekonał go, żeby wprowadził zmiany w testamencie.
– Cholera, Adamie, przykro mi. Nie wiedziałem.
– Wiem, jakie uczucia żywisz dla taty. Boże, nie mogę znieść myśli o tym, że będę odwiedzał staruszka w domu opieki, ale póki nie dowiem się, co dokładnie się dzieje, nie mam wyboru.
– Czy już mu powiedziałeś?
– Tak. Nie wydawał się zbyt zadowolony, ale nie sprzeciwiał się, czego się spodziewałem. To też mnie niepokoi.
– Dlaczego? – zapytał Blake.
– Po pierwsze, zacząłem się zastanawiać, czy stracił ochotę do życia i dlatego nie obchodzi go, gdzie spędzi ostatnie dni. A po drugie, i to mnie przeraża, może on też sądzi, że jego życie jest zagrożone? Co wtedy?
– Zdecydowanie mamy problem.
– Porozmawiam z szeryfem Parkerem. Pójdziesz ze mną?
– Pewnie, ale dlaczego z Parkerem, w czym on może nam pomóc? – Blake nie musiał mówić Adamowi, co myśli o umiejętnościach szeryfa. A raczej ich braku. Wiedział, że Adam zna jego opinię. Rozmawiali o tym wystarczająco często.
– Nie wiem. Wolałbym, żeby ktoś wiedział, co robimy i dlaczego. Jeśli broń Boże coś ma się stać tacie, chciałbym być pewien, że robię wszystko, co mogę, żeby do tego nie dopuścić. Chyba tylko o to mi chodzi.
– Nie powiedziałeś, kogo mianował spadkobiercą.
– Chcesz zgadywać do dziesięciu razy? – zapytał Adam, gdy obaj wrzucali papierowe tacki do śmieci.
– Nie, nie potrzebuję. Zastanawiam się tylko, w jaki sposób zdołała przekonać twojego tatę.
Adam wzruszył ramionami.
– Tak jak kobiety zwykle to robią, Blake. Użyła klasycznego sposobu: seksu.
21
Roland Parker miał właśnie wyjść po pracy z biura, kiedy zatelefonował Adam Worthington. Nie potrafił sobie wyobrazić, czego ten psychiatra chce od niego o tak późnej porze, ale wyglądało na to, do diabła, że nie miał niczego lepszego do roboty.