Julie skinęła głową. Casey podała jej chusteczkę higieniczną z paczki leżącej na nocnym stoliku.
– Powiedział ci to, kiedy przyłapałaś go na telefonowaniu, prawda?
– Tak – potwierdziła Julie. – Powiedział mi, żebym z tobą nie rozmawiała; inaczej wylecę z pracy tak szybko, że zakręci mi się w głowie. Nagle się przestraszyłam, kiedy siedziałyśmy przy stole w kuchni. Patrzył na mnie, stojąc w ogrodzie. Czułam to.
– Zapomnij o nim. On nie może cię zwolnić, zapewniam cię. Porozmawiam o tym z mamą. Czułaś, że on na ciebie patrzy? Co to znaczy?
– Kiedy kuchenne drzwi są otwarte, można obserwować ogród. Chociaż go nie widziałam, po prostu czułam, że na mnie patrzy. Jakby mnie ostrzegał. Na pewno wie, że jestem z tobą tu na górze. Nie mogę stracić pracy, Casey, to wszystko, co teraz mam.
– Och, Julie, nie stracisz pracy, obiecuję ci. Zrobimy coś w sprawie Hanka. Nie lubię go od pierwszego dnia. Na jego widok przechodzą mnie dreszcze.
Julie zaśmiała się.
– Wiem, o czym mówisz. Casey, proszę, obiecaj mi coś.
– Co tylko chcesz.
– Proszę, nie idź do matki. Załatwię to po swojemu.
– Musisz jednak wiedzieć, że rozsądek podpowiada mi co innego.
– W porządku.
– Więc to jest ustalone. Czy pamiętasz, co przypadkiem usłyszałaś? Hank musiał powiedzieć coś, co uważał za obciążające, jeśli groził ci utratą pracy.
– Właśnie w tym problem. Naprawdę nie usłyszałam niczego niestosownego. Po prostu powiedział coś w sensie: „Ona nie przeszła terapii, wydawała się zdenerwowana i zrobię to przy pierwszej okazji”.
Chociaż te słowa mogłyby zostać uznane za niewinne przez każdą inną osobę, Casey rozumiała ich ukryte znaczenie.
– Pamiętasz, jak wymknęłam się wczoraj? Przyszłaś na górę do mojego pokoju z herbatą.
– Pewnie, dlaczego pytasz? – Na twarzy Julie lęk zastąpiła ciekawość.
– Chcę, żebyś pomyślała. Pamiętasz, czy widziałaś wczoraj Hanka? – Casey zacisnęła kciuki na szczęście, mając nadzieję, że myśli prowadzą ją we właściwym kierunku.
– Pamiętam, że wyjaśnił pani Florze, że musi jechać do Brunswicku po zapasy. Pamiętam to, bo przyszedł do kuchni, co rzadko robi. Wyglądało to tak, jakby chciał, żeby ktoś wiedział, gdzie on będzie. To do niego niepodobne, a przynajmniej tak mi się wydaje. Mabel coś wtedy o tym mamrotała. To było niezwykłe, że zawiadomił personel, gdzie się wybiera.
Casey postanowiła wypytać Mabel później, kiedy skończą się przygotowania do przyjęcia.
– Czy widziałaś go, kiedy wrócił?
– Nie, już mnie nie było, pojechałam do domu. Może Flora go widziała. Ona wie prawie o wszystkim, co dzieje się w Łabędzim Domu.
– To prawda. Powiedz mi, Julie, co myślisz o roli Flory w Łabędzim Domu? Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ta kobieta jest kimś więcej, niż to się z pozoru wydaje.
– Masz całkowitą rację. To jednak kolejny temat tabu. Krążą plotki, że pani Flora nadal jest zakochana w panu Worthingtonie.
– Nadal? – Następna zagadka, pomyślała Casey.
– Podobno Flora kochała się bez wzajemności w panu Worthingtonie na długo przed tym, nim ożenił się z twoją matką. Chyba nawet jeszcze wtedy, kiedy żyła pierwsza pani Worthington. Wiem, że Flora była z nią w bardzo dobrych stosunkach, bo pani Worthington poprosiła ją, żeby zaopiekowała się Adamem po jej śmierci. Sama mi to powiedziała.
To wiele wyjaśnia. Czy to dlatego Flora nie wyszła za mąż? Czy potajemnie miała nadzieję, że kiedy umrze pierwsza pani Worthington, może mieć szanse u swojego szefa?
– Mnie też to powiedziała parę dni temu. Porozmawiam z nią; może będzie w stanie rzucić trochę światła na rolę Hanka w tym wszystkim. Julie – Casey utkwiła wzrok w okrągłej twarzy przyjaciółki – proszę, nie bój się ze mną rozmawiać. Po to ma się przyjaciół, żeby z nimi rozmawiać.
– Dziękuję. Byłaś taka miła. – Julie wstała i poszła w stronę drzwi. – Mimo że Flora mówiła co innego, wiem, że przyda jej się teraz dodatkowa para rąk. Wrócę do pracy i zostawię cię z twoimi myślami.
– Ja też zejdę za parę minut. Dopilnuj, żeby było coś, co mogłabym robić. Coś łatwego. – Casey zaśmiała się, przypominając sobie swoje ostatnie przeżycia w kuchni.
– Jasne. – Julie wyszła, po cichu zamykając za sobą drzwi.
Przeszłość zaczynała się odsłaniać. Założenie, że amnezja jest nieprzenikniona, było błędne.
Chociaż pamiętała, że Ronnie gwałcił ją dziesiątki razy, nie mogła przywołać strachu, gniewu i nienawiści, które powinien był w niej wzbudzać. Było prawie tak, jakby spotkało to kogoś innego, a ona by tylko o tym wiedziała. Dlaczego?
A teraz to. Hank, Flora i Julie, wszyscy z własnymi sekretami. Przyciszone rozmowy. Znów to pytanie: dlaczego?
Będzie musiała porozmawiać z Blakiem, zapytać go, co wie o Hanku. Im więcej o tym rozmyślała, tym bardziej prawdopodobne wydawało się, że to Hank zaatakował ją na werandzie jej dawnego domu. Co też mogło skłonić go do zrobienia czegoś takiego?
Zbyt wiele pytań, za mało odpowiedzi, pomyślała Casey. Porozmawia z Mabel i Florą. Może matka, jeśli nie będzie musiała znowu śpieszyć się do Worthington Enterprises, też znajdzie dla niej parę minut.
Matka pozostawała dla niej zagadką. Minęło wiele lat, odkąd łączyła je normalna więź, i Casey czuła, że powinna postarać się spędzać z nią więcej czasu, by znów ją poznać. Być może nigdy jej nie znała.
Pośpiesznie zeszła na dół, żeby pomóc Florze i Julie w przygotowaniach do podwieczorku. Zastanawiała się przez chwilę, jakie zamiary ma Brenda. Wiedziała, że ta zgorzkniała kobieta zrobiłaby prawie wszystko, żeby zamienić się z nią miejscami. Czy uwiedzie Blake’a? Może uda jej się zajść w ciążę?
Casey zatrzymała się, kiedy dotarła do najniższego schodka.
Nie miała pojęcia, dlaczego jej myśli przybrały taki obrót. Była ważna dla Blake’a. Powiedział jej to.
Te głupie chwile, kiedy nie czuła się bezpieczna, były właśnie takie. Głupie.
A jednak różne rzeczy zdarzały się nawet wtedy, kiedy myślałaś, że panujesz nad własnym losem.
Wiedziała, że tak jest, bo przytrafiło jej się to, kiedy planowała podróż do Atlanty, tyle lat temu. Chociaż podjęła decyzję, która miała zmienić jej przyszłość, okoliczności wszystko przekreśliły. Wprawdzie ostatecznie osiągnęła zaplanowany przez siebie cel, ale najwyraźniej nie ona wybrała sposób, w jaki to się stało.
Casey weszła do przesyconej odświętną atmosferą kuchni, mając nadzieję, że rozproszy ponure myśli. Piekł się świeży chleb i zapach sprawił, że ślinka napłynęła jej do ust.
– No, no, czy to nie jest Wesoła Bałaganiara we własnej osobie? Wszystko posprzątane, Casey? – zapytała Flora.
– Tak. Dzięki, Julie. – Casey popatrzyła na przyjaciółkę, która szorowała młode ziemniaki w zlewie. Julie uśmiechnęła się, ich tajemnica była bezpieczna.
Casey obrzuciła wzrokiem wielkie pomieszczenie w poszukiwaniu Mabel i zobaczyła, że kucharka pracuje na swoim stanowisku na drugim końcu kuchni.
Podeszła do Mabel, a ta podniosła głowę znad ciasta, które miesiła. Mąka usiała jej podbródek, siwe włosy były obsypane białymi plamkami ciasta, przypominającymi płatki śniegu.
Nieoczekiwanie Mabel niepytana powiedziała to, co Casey chciała wiedzieć.
– Nigdy nie lubiłam tego człowieka, odkąd przyszedł tu do pracy. Mówiłam młodej Julie, że wyczuwam w nim podlą duszę. Przyszedł do kuchni z wyniosłą miną i zapowiedział swój wyjazd do Brunswicku. Przez wszystkie te lata, od kiedy tu pracuję, nigdy nie widziałam ani nie słyszałam, żeby mówił komuś poza twoją mamą albo panem, gdzie będzie. Pomyślałam, że coś knuje.