– To przez Terry’ego, prawda?
Pokiwała głową i przytuliła się do niego jeszcze mocniej.
– Co z dziećmi?
– Wysłałam je do… sąsiadów. Nie chciałam, żeby… go widziały, gdyby wrócił.
Boże drogi!
– Powiedz mi, co się stało. Inaczej nie będę mógł ci pomóc.
Dreszcz przeszył jej ciało, ale Quentin widział, że Penny próbuje się pozbierać.
– Przy… przyszedł tutaj zupełnie pijany. Wystraszył dzieci, więc po… poprosiłam, żeby sobie poszedł. I wtedy wpadł we wściekłość… – Wargi zaczęły jej drżeć, więc je ścisnęła i przez moment milczała. – Zaczął na mnie krzyczeć. O… oskarżać…
Znowu przerwała. Quentin czekał chwilę, a potem powiedział:
– Wiem, jakie to dla ciebie trudne, ale wyrzuć z siebie wszystko.
– Uciekłam do sypialni, a o… on mnie gonił. Za… zamknął drzwi. To nawet lepiej, bo dzieci tego nie widziały. Za… zaczął mnie bić i wyzywać, a po… potem zaciągnął na łóżko. – Nowe łzy polały jej się po policzkach. Próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
Quentin zamarł ze zgrozy. Wiedział, czego może się spodziewać, ale wbrew wszystkiemu liczył, że do tego nie doszło.
– Co się stało? Czy… czy cię zgwałcił?
– Próbował. Po… podciągnął mi sukienkę i po… podarł majtki. Ale dzieci usłyszały moje krzyki i zaczęły dobijać się do drzwi. Prosiły go, żeby prze… przestał.
Penny znowu umilkła. Quentin przytulił ją mocniej, czując, jak słabnie. Miał już dosyć Terry’ego i jego wybryków. Jeśli był to tylko wybryk.
– Czy coś ci zrobił? – spytał niepewnie.
Potrząsnęła głową.
– Na szczęście nic, jeśli nie li… liczyć paru siniaków. W ko… końcu dotarły do niego krzyki dzieci. Zaczął płakać i wy… wybiegł na dwór.
Quentin zmarszczył brwi, wciąż trzymając Penny przy piersi. Czuł, jak się uspokaja. Kiedy wreszcie się od niego oderwała, zobaczyła rozmazane ślady od makijażu na jego białej koszuli, którą nosił pod kurtką.
– Och, przepraszam. Pobrudziłam ci całą…
– Daj spokój. Nie ma o czym mówić.
Skuliła się w drzwiach.
– O Boże! Sama nie wiem, co robić… Kochałam go. Na… naprawdę go kochałam. Ale Terry nie jest już tym samym człowiekiem. To bardzo bo… boli. – Wzięła głęboki oddech. – Boję się go, Quen. Naprawdę się go boję. W takim stanie może zrobić sobie lub komuś coś złego.
Zaniepokojony, spojrzał jej prosto w oczy.
– Jak sądzisz, co powinienem zrobić? Jak mam ci pomóc?
– Znajdź go i porozmawiaj z nim. Może przynajmniej ciebie posłucha. – Znowu zaczęła płakać, ale tym razem smutno i cicho. – Wiem, że on też potrzebuje pomocy.
Quentin nie musiał długo szukać. Znalazł Terry’ego przy barze u Shannona. Przed sobą miał nietkniętego drinka. Quentin usiadł obok, pokazując barmanowi, że niczego mu nie trzeba. Terry spojrzał na niego, ale nic nie mówił. Przynajmniej na początku. Wyglądał na kompletnie zgnębionego.
– Penny do ciebie dzwoniła – bąknął w końcu.
Mimo że nie było to pytanie, Quentin odpowiedział.
– Widziałem ją. Jest zrozpaczona.
Terry zwiesił głowę. Przynajmniej nie próbował się usprawiedliwiać. Być może wreszcie zrozumiał, że posunął się stanowczo za daleko.
– Co się z tobą dzieje, Terry? – spytał. – Co cię gryzie?
– Sam nie wiem – odparł, patrząc na niego przekrwionymi oczami. – Moje życie stało się koszmarem. Nie mogę spać. Nic nie jem. Ciągle się złoszczę. Na Penny. Pracę. Na siebie… – Spojrzał w bok, a potem znowu na Malone’a. – Czasami ta złość narasta i czuję, jak mnie pożera od środka. Tak mnie wyjada, że zostaje tylko zupełnie pusta powłoka. Jakby mnie w ogóle nie było. – Zasłonił twarz dłońmi. – Jest silniejsza ode mnie.
Quentina dosłownie zamurowało. W końcu odzyskał głos, ale brzmiał on dziwnie obco.
– Musisz uporać się z przeszłością, stary. Nie wiem, co zrobiła ci twoja matka, ale musiało to być coś strasznego. To ciągle w tobie siedzi, bo nie zwalczyłeś upiorów z dzieciństwa. Sam nie dasz rady, bo to zbyt silne. Poszukaj pomocy, stary. Poszukaj pomocy, zanim będzie za późno.
ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY
Piątek, 2 lutego, Południe
Lekarz zręcznie i delikatnie badał poszczególne części ciała, które ucierpiały w wypadku.
– Boli? – spytał, uciskając złamane żebra.
Ben syknął.
– Trochę. Ale wyraźnie mniej.
– To dobrze.
Spojrzał mu w oczy.
– Czy miał pan ostatnio jakieś problemy? Zawroty głowy? Mdłości?
– Nie, nic takiego. Tyle, że czuję się obolały. Nie najlepiej też śpię.
– To zrozumiałe. Ten wypadek był naprawdę groźny. Mogło być gorzej.
– Tak, dobrze, że ktoś zadzwonił pod 911. Widziałem to miejsce. Mogłem tam tkwić w nieskończoność.
Lekarz skinął głową.
– I zupełnie się wykrwawić – przyznał. – To się nazywa szczęście. Było już przecież późno.
Ben wstał i zaczął wkładać koszulę.
– No, nie tak bardzo. Zdaje się, że trochę po jedenastej.
Lekarz spojrzał na niego ze zdziwieniem.
– Chyba pan żartuje!
Ben zastygł przy kolejnym guziku, czując chłód, który rozchodził się od kręgosłupa.
– Nie, właśnie o tej godzinie wyszedłem od mojej mamy. Wypadek musiał wydarzyć się sporo przed północą.
– Przywieziono pana tutaj koło trzeciej.
Ben wytrzeszczył oczy.
– To chyba jakaś pomyłka.
– Żadna pomyłka. – Mężczyzna zmarszczył brwi. – Może pan sprawdzić w karcie. Zacząłem operację o trzeciej trzynaście.
Co wydarzyło się po tym, jak opuścił dom opieki? Co wówczas robił?
– Nic panu nie jest? – spytał zaniepokojony lekarz.
Gwałtownie zamrugał, próbując wrócić do rzeczywistości.
– Co? Nie, nic. – Uśmiechnął się do chirurga. – To ja musiałem się pomylić. Pamiętam, że zasnąłem przy łóżku matki. Tylko nie mam pojęcia, co wydarzyło się później.
– Zważywszy okoliczności, nie ma w tym nic dziwnego. – Lekarz posłał mu uśmiech. – Proszę dzwonić, gdyby miał pan jakieś problemy. Powinienem zobaczyć te złamania za jakieś dwa tygodnie, chociaż może to zrobić lekarz pierwszego kontaktu.
Ben podziękował mu i wyszedł ze szpitala. Wsiadł do samochodu, ale przez chwilę tylko siedział, przyciskając dłonie do oczu. Przypominał sobie wszystkie wydarzenia tamtego wieczoru. Zjadł kolację razem z matką, a następnie wywiózł ją na zewnątrz, żeby mogła sobie zapalić. Wrócili po trzech papierosach. Trochę oglądali telewizję, a potem mama stwierdziła, że chce do łóżka. Pomógł jej się położyć, a następnie wziął książkę Danielle Steel i zaczął czytać. W pewnym momencie zasnął. Kiedy się obudził, matka była przerażona. Twierdziła, że ktoś wszedł do pokoju i jej groził.
Ben opuścił dłonie i patrzył tępo przez przednią szybę. Kolejne obrazy powracały do niego jeden po drugim. Poszedł do dyżurki pielęgniarek, żeby sprawdzić rejestr gości, a potem zaczął uspokajać matkę. Martwiły go coraz większe postępy choroby. Zaczęła go boleć głowa. Pożegnał się i poszedł do samochodu. To właśnie tam znalazł notatkę. Pamiętał, że spojrzał wówczas na zegarek.
No, tak. Może się pomylił. Być może wziął wskazówkę minutową za godzinową, lub po prostu zasnął jeszcze raz w samochodzie.
Jednak dlaczego pamiętał, że wyjeżdżał z parkingu, próbując dodzwonić się do Anny? Co się zdarzyło potem, zanim jakiś kierowca zobaczył, jak zjechał z drogi w stronę rzeki?