– Wiesz, Terry, ona wygląda…
– Świetnie. Naprawdę świetnie.
Quentin chciał powiedzieć, że kobieta nie wygląda na osobę, która umawia się na randki z gliniarzami, chyba że ma w tym jakiś interes. Nie była bogata, ale z pewnością chciała być. Ceniła sobie pieniądze, prestiż i kostiumy od Armaniego. I na pewno nie będzie chodzić z facetami, którzy jej tego nie zapewnią. Czyli, między innymi, z policjantami. Ale dzisiaj, może z nudów, pozwoliła sobie na mały wyskok.
Znaleźli się tuż koło jego braci. Percy pozdrowił ich pierwszy:
– Co słychać, braciszku? Cześć, Terry.
Quentin spojrzał na chłopaków. Byli podobni zarówno do siebie nawzajem, jak i do całej rodziny Malone’ów. Obaj mieli intensywnie niebieskie oczy i czarne kręcone włosy. Jednak Percy był znacznie szczuplejszy i wyższy, bo mierzył ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów, natomiast Spencer wyglądał na boksera wagi półciężkiej, który niejedno już miał za sobą.
– Co słychać? – mruknął Quentin. – Właśnie próbuję go odwieść od zrobienia głupstwa. – Wskazał kumpla.
Bracia zerknęli na Terry’ego, a potem na tancerkę. Percy uśmiechnął się szeroko.
– Tak, niezła sztuka. Ale uważaj, Terror, bo się sparzysz – rzucił, używając przydomka, który Terry zyskał w czasie pierwszych lat pracy w policji. – Jak Spencer parę minut temu.
– Bez komentarza. – Spencer wściekłym wzrokiem spojrzał na brata.
Terry przygładził włosy.
– To popatrzcie na zawodowca, chłopaki.
Malone’owie gwizdnęli z podziwem, jedynie Quentin pokręcił z powątpiewaniem głową.
– Sam nie wiem. Miałeś ostatnio mało okazji, żeby trenować…
Terry spojrzał na niego z pewnym siebie, buńczucznym uśmieszkiem.
– Prawdziwy podrywacz nie rdzewieje do śmierci – rzekł bez wahania.
Wysoki i szczupły, z ciemnymi oczami i zabójczym uśmiechem, nawet w tym stanie rzeczywiście wyglądał na podrywacza. Żeby było bardziej romantycznie, potrafił na żądanie wtrącać francuskie zwroty, które wciąż funkcjonowały w jego kajuńskiej rodzinie. Terry naprawdę miał styl i Quentin dawał mu pięćdziesiąt procent szans.
Kumpel przecisnął się do rudej i zaczął tańczyć w rytm muzyki, a ona, kręcąc biodrami, odwróciła się do niego tyłem. Terry obejrzał się za siebie. Quentin pokręcił głową, a jego dwaj bracia zachichotali z uciechy. Jednak Terry się nie poddawał. Spróbował raz jeszcze, ale i tym razem kobieta wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie jest zainteresowana bliższą znajomością. Za trzecim razem już nie bawiła się w żadne subtelności. Zatrzymała się, zmierzyła go zimnym wzrokiem i powiedziała, żeby się odwalił. A potem odwróciła się, tak przy tym zarzucając biodrami, jakby chciała pokazać Terry’emu, co stracił.
Ten zrozumiał to po swojemu i wrócił do kolegów z pewną siebie miną.
– Spodobałem się jej – stwierdził. – Dlatego tak się drażni. Te rude naprawdę mnie kręcą.
– Jeden zero dla niej – zaśmiał się Spencer.
Quentin raz jeszcze pokręcił głową.
– Lepiej daj spokój – powiedział do Terry’ego.
Ale kumpel nie tracił dobrego humoru.
– Zgrywa niedostępną. Zobaczycie, że zaraz tutaj przyjdzie.
– Chyba tylko po to, żeby dać ci w pysk. – Percy spojrzał na starszego brata. – A może ty spróbujesz, Quentin? Jesteś w tym dobry. Uśmiechnij się do niej, jak tylko ty potrafisz.
– Nie, dzięki. – Quentin napił się jeszcze trochę piwa. – Nie lubię dostawać kosza.
– To prawda. – Spencer spojrzał na Terry’ego. – Słyszałeś kiedyś historię o pannie Davis? Uczyła angielskiego w naszej szkole.
– Nie, tylko nie to – jęknął Quentin. – Opowiadałeś to już tyle razy.
Terry usiadł na stołku przy barze i na widok Shannona uniósł dłoń w górę.
– Ale nie przymnie. Chętnie posłucham – zapewnił.
– No cóż – zaczął Spencer – zdaje się, że nasz braciszek nie spędzał zbyt dużo czasu nad książkami i pod koniec roku szykowała mu się z angielskiego wielka pała. Wyglądało to fatalnie. Musiałby uczyć się w czasie wakacji, a poza tym dostałby lanie od ojca. Wiesz, jak to jest.
– I to z doświadczenia – mruknął Terry. – Ale ta historia robi się coraz nudniejsza. I co? Dostał pałę?
Młodsi bracia uśmiechnęli się tajemniczo.
– Nie. Podobno Quentin wypróbował na niej swój diabelski uśmiech.
– Diabelski uśmiech? – Quentin wywrócił oczami. – A kto musiał…?
– Jestem pewny, że chodziło nie tylko o uśmiech – przerwał mu Spencer. – Ale Quentin uparcie nie chce się do tego przyznać.
– To prawda? – Terry spojrzał na niego z ogromnym zdziwieniem. – Uwiodłeś nauczycielkę, żeby dostać promocję?
Quentin popatrzył spode łba na całą trójkę. Miał pretensję do braci o to, że wyciągnęli tę starą historię, ale i do siebie za to, że zgrywał kiedyś casanovę. Teraz było mu po prostu głupio.
– Dajcie spokój, chłopaki. To dawne dzieje i pora wreszcie dorosnąć.
Cała trójka wybuchnęła śmiechem. Quentin pomyślał, że dzięki temu przynajmniej udało się opanować sytuację, lecz zauważył, iż Terry co jakiś czas tęsknie spogląda w stronę rudej. Jednocześnie wydawało mu się, że kobieta traktuje jego zaloty z coraz większą oschłością. Miał wrażenie, jakby specjalnie drażniła Terry’ego. Tańczyła z tymi, którzy chcieli z nią tańczyć. Czasami z dwoma naraz, ale od Terry’ego ostentacyjnie się odwracała. Czyżby chciała sprawdzić, ile jeszcze wytrzyma?
Widząc zaciętą minę kumpla, Quentin uznał, że niewiele. Terry cały się gotował i za chwilę naprawdę mógł wybuchnąć. A to oznaczało kłopoty.
Które przyszły wcześniej, niż się spodziewał.
Terry podszedł do tańczących. Ruda zatrzymała się przed nim i spojrzała mu prosto w oczy.
– Coś nie w porządku? – spytała. – Czemu bez przerwy się na mnie gapisz?
– Tak, ślicznotko. Nie w porządku – warknął. – Facet, z którym tańczysz, to mięczak. Chodź tutaj, żeby poznać prawdziwego mężczyznę.
Quentin zesztywniał, kiedy zobaczył zaciśnięte pięści rudej. Kobieta przytuliła się do mężczyzny, z którym przed chwilą tańczyła, a potem spojrzała wyzywająco na Terry’ego.
– Spadaj, dupku – rzuciła tylko.
Terry skrzywił się, jakby uderzyła go w policzek. Quentin zaklął pod nosem i pociągnął za rękaw Spencera, który akurat rozmawiał z barmanem.
– Weź Percy’ego. Mogą być kłopoty – szepnął, ruszając w kierunku estradki.
– Słyszałeś, co powiedziała? – Partner rudej postanowił działać. – Odwal się i tyle.
Terry nawet na niego nie spojrzał, tylko całą uwagę i wściekłość skierował na kobietę.
– Co powiedziałaś?! – spytał tak głośno, że prawie wszyscy go usłyszeli.
Fala podniecenia przebiegła przez barowy tłum.
– Sam słyszałeś, gliniarzu. Jesteś dupkiem, i to przez duże „D“! – Skierowała kciuk w dół.
Terry wpadł w amok. Chciał się rzucić na kobietę, ale zawahał się. Zgodnie z prastarym kodeksem honorowym mógł pobić tylko jej partnera. Zanim jednak do tego doszło, Quentin zasłonił mężczyznę własną piersią. Zaślepiony Terry próbował uderzyć, ale Quentin uchylił się, natomiast Percy i Spencer chwycili agresywnego kumpla pod ramiona. Wyrywał im się, przeklinając, ale trzymali go mocno. Nie byli jednak wstanie go wyprowadzić. Dopiero z pomocą Quentina zdołali go wywlec przed tawernę.
Chłodne powietrze trochę go otrzeźwiło. Terry ciężko oparł się o ścianę, patrząc na nich ze zdziwieniem. Quentin pokazał braciom wzrokiem, żeby sobie poszli. Kiedy zostali sami, spojrzał na przyjaciela.