Выбрать главу

Sandra Koval trzymała fason. Splotła ręce na piersi gestem mówiącym „no?”.

– Sprawdziłam panią – powiedziała Grace.

– Zechce pani usiąść?

– Nie.

– Ma pani coś przeciwko temu, że ja to zrobię?

– Jeśli pani chce.

– Może coś do picia?

– Nie.

Sandra Koval nalała sobie dietetycznej coli. Była raczej przystojna niż urodziwa czy piękna. Zaczęła już siwieć, z czym było jej do twarzy. Miała dobrą figurę i pełne wargi. Przybrała jedną z tych wyniosłych póz, mających zasygnalizować przeciwnikom spokój ducha i wolę walki.

– Dlaczego nie rozmawiamy w pani gabinecie? – zapytała Grace.

– Nie podoba się pani ten pokój?

– Jest nieco za duży.

Sandra Koval wzruszyła ramionami.

– Nie ma pani tu gabinetu, prawda?

– Co też pani mówi.

– Kiedy dzwoniłam, recepcjonistka mówiła o „linii Sandry Koval”.

– Uhm.

– Linii, a nie o gabinecie.

– Czy to ma jakieś znaczenie?

– Samo w sobie nie – odparła Grace. – Jednak sprawdziłam dane firmy w sieci. Pani mieszka w Los Angeles. W pobliżu biura firmy Burton i Crimstein na zachodnim wybrzeżu.

– Zgadza, się.

– Zatem tam pani pracuje. Tutaj jest pani gościem. Dlaczego?

– Sprawy zawodowe. Niewinny człowiek został niesłusznie oskarżony.

– Jak wszyscy oskarżeni, prawda?

– Nie – powiedziała powoli Sandra Koval. – Nie wszyscy.

Grace przysunęła się do niej.

– Pani nie jest adwokatem Jacka – powiedziała. – Jest pani jego siostrą.

Sandra Koval spoglądała w głąb szklanki.

– Zadzwoniłam na uczelnię. Potwierdzili moje podejrzenia. Koval to nazwisko po mężu. Absolwentka nazywała się Sandra Lawson. Sprawdziłam to jeszcze w LawMar Securities. To firma pani dziadka. Sandra Koval jest w niej członkiem zarządu.

Prawniczka uśmiechnęła się bez cienia rozbawienia.

– Ojej, bawi się pani w Sherlocka Holmesa?

– Zatem gdzie jest Jack? – spytała Grace.

– Jak długo jesteście małżeństwem?

– Dziesięć lat.

– I przez cały ten czas, ile razy Jack o mnie wspominał?

– Praktycznie nigdy. Sandra Koval rozłożyła ręce.

– No właśnie. Skąd więc miałabym wiedzieć, gdzie on jest?

– Ponieważ do pani dzwonił.

– To pani tak twierdzi.

– Sprawdziłam, naciskając przycisk powtórnego wybierania.

– Owszem, mówiła mi to pani przez telefon.

– Twierdzi pani, że do pani nie dzwonił?

– Kiedy odbyła się ta rzekoma rozmowa?

– Rzekoma?

Sandra Koval wzruszyła ramionami.

– Prawnik zawsze pozostaje prawnikiem.

– Wczoraj w nocy. Około dziesiątej.

– No, to wszystko wyjaśnia. Nie było mnie tu.

– Gdzie pani była?

– W hotelu.

– Jednak Jack dzwonił do pani.

– Jeśli tak, to nikt nie odebrał telefonu. Nie o tej godzinie. Zgłosiła się automatyczna sekretarka.

– Czy sprawdziła pani dziś wiadomości?

– Oczywiście. Nie było żadnej od Jacka. Grace próbowała to przetrawić.

– Kiedy ostatni raz rozmawiała pani z Jackiem?

– Dawno temu.

– Jak dawno?

Kobieta spojrzała gdzieś w bok.

– Nie rozmawialiśmy, od kiedy wyjechał za morze.

– To było piętnaście lat temu. Sandra Koval upiła łyk coli.

– Jak to możliwe, że nadal znał numer pani telefonu? – zapytała Grace. Kobieta nie odpowiedziała.

– Sandro?

– Mieszkacie przy dwieście dwadzieścia jeden North End Ave w Kasselton. Macie dwie linie telefoniczne, jedną do rozmów, drugą do faksu.

Sandra z pamięci podała oba numery. Spoglądały na siebie.

– Jednak nigdy pani do nas nie dzwoniła?

– Nigdy – odparła cicho Sandra. Pisnął interkom.

– Sandro?

– Tak.

– Hester chce cię zobaczyć w swoim gabinecie.

– Już idę. Muszę już iść.

– Po co Jack mógł do ciebie dzwonić?

– Nie wiem.

– Ma kłopoty.

– To ty tak twierdzisz.

– Zniknął.

– Nie po raz pierwszy, Grace. Pokój wydawał się teraz mniejszy.

– Co zaszło między tobą a Jackiem?

– Nie ja powinnam ci to wyjaśniać.

– Akurat.

Sandra wierciła się na krześle.

– Mówisz, że Jack znikł?

– Tak.

– I nie dzwonił do ciebie?

– Prawdę mówiąc, dzwonił. Ta odpowiedź zaskoczyła Sandrę.

– A kiedy zadzwonił, co powiedział?

– Że potrzebuje przestrzeni. Jednak nie to miał na myśli. To było ostrzeżenie.

Sandra skrzywiła się. Grace stała nieruchomo. Potem wyjęła zdjęcie i położyła je na stole. Jakby z pokoju nagle uszło powietrze. Sandra Koval spojrzała na zdjęcie i Grace zauważyła, że drgnęła.

– Co to jest, do diabła?

– Zabawne – zauważyła Grace.

– Co?

– Dokładnie takich słów użył Jack, kiedy je zobaczył. Sandra nadal spoglądała na zdjęcie.

– To on, prawda? Ten w środku i z brodą?

– Nie wiem.

– Ależ wiesz. Kim jest ta blondynka obok niego? Grace rzuciła na stół powiększenie twarzy dziewczyny. Sandra Koval podniosła głowę.

– Skąd to masz?

– Z Photomatu. Grace wyjaśniła wszystko. Sandra Koval spochmurniała Nie kupowała tej historii.

– To Jack, tak czy nie?

– Naprawdę: nie potrafię powiedzieć. Nigdy nie widziałam go L brodą.

– Dlaczego miałby dzwonić do ciebie zaraz po tym, jak zobaczył to zdjęcie?.- Nie wiem. Grace.

– Kłamiesz.

Sandra Koval podniosła się z krzesła.

– Mam spotkanie.

– Co się stało z Jackiem?

– Dlaczego jesteś taka pewna, że po prostu nie uciekł?

– Jesteśmy małżeństwem. Mamy dwoje dzieci. Masz bratanicę i bratanka, Sandro.

– Kiedyś miałam brata – odparowała. – Może żadna z nas nie zna go zbyt dobrze.

– Kochasz go?

Sandra stała przez chwilę z opuszczonymi rękami.

– Zostaw to, Grace.

– Nie mogę.

Pokręciwszy głową, Sandra ruszyła do drzwi.

– Znajdę go – powiedziała Grace.

– Nie licz na to – rzuciła Koval. I wyszła.

10

W porządku, pomyślała Charlaine, pilnuj swojego nosa.

Zaciągnęła zasłony i włożyła dżinsy i sweter. Schowała gorsecik na dno szuflady, nie spiesząc się i z jakiegoś powodu składając go bardzo starannie. Jakby Freddy mógł zauważyć, gdyby materiał był pomięty. Pewnie.

Wzięła butelkę wody mineralnej i zmieszała z odrobiną napoju owocowego, który lubił jej syn. Potem usiadła na stołku przy marmurowym kuchennym stole. Spoglądała na szklankę. Palcami rysowała wzorki na oszronionym szkle. Zerknęła na lodówkę SubZero, nowy model 690 z przodem z nierdzewnej stali. Nie było na nim nic, żadnych zdjęć dzieci, rodziny, śladów palców, a nawet magnesów. Kiedy mieli starą żółtą Westinghouse, jej przednia ścianka była gęsto oblepiona takimi rzeczami. Dodawały życia i kolorów. Po remoncie, którego tak bardzo chciała, kuchnia była sterylna, pusta.