– A z czym masz zamiar wyskoczyć? – zachichotała Dory.
– Już się stało – odparła Pixie, nalewając sobie trzecią porcję kawy. – Oddałam się w ręce najlepszego chirurga plastycznego w Stanach i powiedziałam mu, że cena nie gra roli. Rezultat widzisz przed sobą.
Dory zmarszczyła brwi.
– Co ci poprawił? – Bardzo jej było przykro zadać to pytanie, ale musiała się dowiedzieć. Co chwila ktoś wpada w ręce oszusta. Ale nie Pixie! Przecież Pixie nigdy by… A może jednak?
– Wiedziałam, że o to spytasz! Zoperowali mi cycki i tyłek. Doktor Torian (nawiasem mówiąc, cholerny z niego przystojniak i nielichy aktor!) oświadczył, że jest niezłym chirurgiem, ale nie cudotwórcą. Mam teraz w dupci silikonowy implant. To fantastyczne, mówię ci! Mogę podskakiwać jak piłka! Cycki trochę mnie rozczarowały. Miałam nadzieję, że będą jak nowe, ale doktor powiedział, że nic więcej nie da się zrobić. Musiałam pogodzić się z losem. Zauważyłam jednak – dodała, wymachując kościstym palcem przed nosem Dory – że jak idę szybkim krokiem, to mi się chyboczą. Warto było się zoperować! – uśmiechnęła się radośnie i wysiorbała resztkę kawy.
– Jestem pod wrażeniem – powiedziała Dory.
– Na twojej matce też to zrobiło wrażenie. Właśnie dlatego napuściła na mnie tego detektywa. Podobno zależy jej na tym, żebym się godnie zachowywała. Wyobrażasz sobie?! Co ją obchodzi to, co robię z własnym tyłkiem?!
Dory z najwyższym zdumieniem zobaczyła, jak Pixie podskakuje na kanapie.
– Widzisz, mówiłam ci, że jestem jak piłka!
– Znasz mamę. Ona… ona jest…
– Zimna jak głaz. Wiesz, że ją kocham, ale doprowadza mnie do szału! Teraz jestem taka napalona, że chce mi się wyć! Anie mogę sobie ulżyć przez tego kretyna, którego wynajęła! Miała czelność powiedzieć mi, że z seksem należy skończyć po pięćdziesiątce. Po pięćdziesiątce!!! – zapiszczała rozdzierająco. – Nie wierzyłam własnym uszom! Po pięćdziesiątce! Wysłałam twojemu ojcu kartę z kondolencjami! – Dory omal nie udławiła się kawą, obserwując, jak Pixie dumnie paraduje po pokoju. – Odmawiam, absolutnie odmawiam zaliczenia mnie do antyków! Powinniście zamieścić artykuł na ten temat w waszym piśmie!
Dory zastanowiła się.
– Pixie, miałabyś odwagę stawić czoło mamie i udzielić nam wywiadu? Całkowicie obnażyć… duszę? – dodała pospiesznie, widząc szelmowski błysk w oku ciotki.
– Myślałam, że już nigdy mi tego nie zaproponujesz! – powiedziała Pixie, rzucając się na kanapę i podskakując na niej. – Jasne, że się zgadzam! Tylko czy to będzie w dobrym guście? Zresztą, mam to w nosie.
– Posłuchaj, Pix. Jeśli mówisz poważnie, pogadam o tym z Katy. Pixie podskoczyła jeszcze raz i obciągnęła wełniany sweterek.
– Może jeszcze seria wywiadów w radiu i telewizji, wstawki reklamowe i cała reszta? Załapię się na to wszystko?
– Wcale bym się nie zdziwiła. Kto powie o tym mamie?
– Ten tam – odparła Pixie, wskazując w dół na ulicę, gdzie jakiś człowiek kręcił się koło samochodu. – Nie zamierzam być świadkiem kolejnego ataku nerwowego twojej matki. Czy ty się aby nie spóźnisz do pracy?
– Właśnie muszę już iść. Zostań i napij się jeszcze kawy. Wychodząc, zatrzaśnij drzwi.
– Czy nie będziesz miała nic przeciwko temu, jeśli zostanę trochę dłużej? Chciałabym tu zaprosić znajomego…
Dory odwróciła się, by ukryć uśmiech.
Cykl wywiadów w radiu i telewizji!… Do licha, to mógł być dobry temat! Z pewnością wiele starszych pań ma podobne problemy jak Pixie. Co wtedy robią? Jak sobie radzą? Mózg Dory zaczął pracować na pełnych obrotach. Już sobie wyobrażała układ całości i zdjęcia Pixie w prowokacyjnych pozach. Boże, to mogła być prawdziwa bomba! Według ostatnich sondaży dwadzieścia procent czytelniczek „Soiree” miało ponad pięćdziesiąt pięć lat.
Przez całą drogę do pracy umysł Dory pracował jak komputer. Dopiero koło południa uświadomiła sobie, że ani razu nie pomyślała o Griffie ani o ich nowym domu. Przecież chce to wszystko rzucić! Na czas dłuższy, może na zawsze. Wywiad z Pixie stanowił znakomity temat; gdyby ze sobą współpracowały, wynik byłby jeszcze bardziej rewelacyjny! Dory ciężko westchnęła. Musi się tym zająć ktoś inny.
Oczy Katy omal nie wyskoczyły z orbit, kiedy Dory przedstawiła jej swój pomysł. Zanotowała sobie adres Pixie i jej telefon. Wkrótce na całym piętrze aż huczało: David Harlow osobiście zatwierdził projekt wywiadu ze starą, ale jarą ciocią Dory! Rozważano nawet, czy nie dać jej zdjęcia na okładkę!
– Harlow stwierdził, że należy ci się najwyższa pochwała – jęknęła Katy. – Najwyższa pochwała! Żadne tam „wpadła na niezły pomysł”. Dory, czy ty wiesz, kim trzeba być, żeby się dostać na okładkę „Soiree”?!
Dory zachichotała.
– Nie można powiedzieć, że wymykam się stąd ukradkiem! Opuszczam was z fanfarami, w wielkim stylu. Długo będziecie mnie wspominać. Może załatwisz dla nas coś do jedzenia, a ja ci opowiem podczas lunchu, jak mam zamiar urządzić pokój gościnny.
– Znowu? Mówiłaś mi o tym wczoraj i przedwczoraj.
– Mówiłam o saloniku. Teraz chodzi o gabinet Griffa. Urządzę go w dawnym pokoju gościnnym. Prawdopodobnie w odcieniach ochry, z jakimiś żywszymi akcentami.
– A gdzie będzie twój pokój do pracy i do nauki? – spytała Katy. Przez chwilę Dory patrzyła na nią zaskoczona.
– Pewnie będę korzystać z biurka Griffa albo z kuchennego stołu. Nie zrobi mi to większej różnicy. Łatwo się przystosowuję.
– Właśnie widzę – powiedziała kwaśno Katy. Popatrzyła na Dory zmrużonymi oczami. – Cóż, twoje plany są… godne podziwu. Więc nie rezygnuj jeszcze przed startem.
– Po prostu mam za dużo spraw na głowie! Ani myślę rezygnować! Przecież studia są głównym powodem mojej przeprowadzki. Nie martw się o mnie. Zobaczysz, że daleko zajdę! Jak myślisz, czy trudno będzie ci tytułować mnie „doktor Faraday”?
– Ani trochę. Nawiasem mówiąc, zostawiłam na twoim biurku cały plik informacji, a wszystkie książki kucharskie są już w pudłach. Jeden chłopak z dziełu gospodarczego obiecał, że po pracy podrzuci ci je do mieszkania. Wystarałam się nawet o poradnik gotowania w kuchence mikrofalowej!
– Fantastycznie, Katy! Kupię mikrofalówkę! Ułatwi mi to prowadzenie gospodarstwa, kiedy już zacznę studia. Dzięki, że mi o tym powiedziałeś.
Przyjęcie na cześć Dory rozpoczęło siew redakcji o trzeciej. Podano szampanowy poncz w plastikowych kubkach i duży wybór kanapek, przygotowanych przez dziewczęta z piętnastego piętra, na papierowych talerzykach. Od zespołu redakcyjnego Dory otrzymała w prezencie elegancką, skórzaną teczkę. Lizzie i Katy zrzuciły się dodatkowo na skórzany neseserek do kompletu. David Harlow wręczył Dory kopertę, do której nie miała odwagi zajrzeć. Jego spojrzenie było zbyt wymowne, zbyt przenikliwe. Dory nagle poczuła się tak, jakby próbowała płynąć pod prąd – i to na płyciźnie.
Później, po ogólnych uściskach i pocałunkach, Dory po raz ostatni obeszła wszystkie pomieszczenia redakcyjne i na koniec otworzyła kopertą. Ujrzawszy różowy czek (dlaczego muszą być zawsze w tym kolorze?!) na tysiąc dolarów, najpierw nie wierzyła własnym oczom. Pierwszym określeniem, jakie jej przyszło do głowy, było „łapówka”. Drugim: „opłata z góry za wiadome usługi”. Przełknęła z trudem śliną. Nie chciała tego czeku! Wetknęła go wraz z kopertą do torebki. Lepiej uznać, że to kuchenka mikrofalowa! Z dodatkiem trzech par pantofli. A może sześć par pantofli i elektryczny opiekacz do grzanek? Albo nowa elegancja suknia i kilka podręczników. Mogła też ulokować pieniądze w banku: niech sobie leżą i procentują. A może lepiej podrzeć ten czek i zapomnieć o wszystkim? Nie znosiła Davida Harlowa! Taki gładki, obłudny! Ale w końcu, do diabła, były to pieniądze wydawnictwa, a nie z jego prywatnej kasy! To ogromna różnica. Nieważne, na co je wyda. Jutro, kiedy już będzie w drodze do Wirginii, spojrzy na wszystko innymi oczami. Jeszcze tylko jeden dzień i będą razem z Griffem! Nawet niecały dzień. Jeśli wyruszy stąd skoro świt, jak zaplanowała, spotkają się już koło południa. Może nawet zjedzą razem lunch, o ile Griff będzie wolny. Tak do niego tęskniła! Jej oczy pragnęły jego widoku, a usta pocałunków. Już tylko kilka godzin! Kiedy Griff weźmie ją w ramiona, zapomni o Davidzie Harlowie i Nowym Jorku.