Выбрать главу

Kiedy Griff po dziesiątej dotarł do domu, oczekiwał, że Dory zrobi mu awanturę, bo obiad się zmarnował. Zamiast tego uśmiechnęła się do niego znad swych notatek. Griff zobaczył przygotowane dla niego nakrycie i sztućce.

– Zaraz ci podgrzeję kolację w mikrofalówce. To potrwa najwyżej dziesięć minut. Weź tymczasem prysznic. Masz ochotę na drinka?

– Nie bardzo. Jest jakaś niegazowana woda? Dory zmarszczyła brwi.

– Sylvia wypiła wczoraj ostatnią butelkę. Może kawy albo piwa?

– Wody z lodem. Muszę wziąć się za siebie. Jadam ostatnio zbyt dużo i czuję, że przytyłem. Sylvia potrafi dbać o linię, prawda? – dodał, spoglądając znacząco na Dory.

– Owszem. Ale wygląda przez to jak żylasta kura!

– Jakoś tego nie zauważyłem – odparł z uśmiechem. – Nie jestem specjalnie głodny, nie szykuj dla mnie zbyt wiele. – Uznał, że lepiej powiedzieć Dory prawdę. – Grałem z Calem Williamsem w ping-ponga i zjedliśmy sobie po hot dogu.

– A, więc byłeś w klubie! Myślałam, że coś cię zatrzymało w klinice. Czemu nie zadzwoniłeś? Poczekałabym na ciebie z kolacją.

No, teraz się zacznie!… Jednak Dory, zamiast zrobić awanturę, uśmiechnęła się.

– Który z was wygrał?

– Cal. Jest w lepszej formie. Zauważył, że przytyłem, i bez przerwy mi dokuczał. Wiesz co, Dory? Dość już tych ciast i pieczenia chleba. Wolę sałatki i kurczęta. – Powiedział to bardziej szorstko, niż zamierzał. Uśmiech Dory zgasł. Wyglądała na skruszoną i przestraszoną. – No, Dory, przecież nic się nie stało! Dobrze wiesz, że zawsze dbałem o wagę. Jakimś cudem teraz wszystko się zmieniło. Lepiej weźmy się w garść, zanim będzie za późno! – Oczekiwał z niepokojem na reakcję Dory, ale ona popatrzyła tylko na niego i powiedziała:

– Jeśli chcesz, zrobię ci kurczaka. To nie potrwa długo.

– Nie trzeba. Wystarczy trochę sałatki. Prawdę mówiąc, nawet na nią nie mam ochoty. Szkoda, że zadałaś sobie tyle trudu. „I wydałaś tyle forsy!” – dodał w duchu.

– Nie ma sprawy. Jeśli naprawdę niczego nie chcesz, zajmę się swoją pracą.

„Cholera jasna! – myślał Griff, stojąc pod prysznicem. – Czuję się teraz wobec niej winny!” – Nagłe uśmiechnął się. Cóż, poprztykali się, za to jak miło będzie się godzić!

Dory zazwyczaj kładła się pierwsza do łóżka i czekała na niego z otwartymi ramionami. Dziś jednak postanowiła zostać w kuchni i pracować dalej. Boże, czy miała zamiar zawsze tak go traktować, gdyby zrobił coś nie po jej myśli? Gotów był teraz nawet zjeść tę niechcianą kolację! Z całej siły uderzył pięścią w poduszkę, potem jeszcze raz. Przewrócił się na drugi bok, próbując zasnąć. Mimo to nadal nie spał, gdy Dory o trzeciej wśliznęła się do łóżka. Położyła się na samym brzegu. Griff pragnął ją przytulić, kochać się z nią. Jej sztywna poza świadczyła jednak wyraźnie o tym, że jeśli go przyjmie, to wyłącznie na swoich warunkach. Nie było w niej dziś nic ze zwykłej uległości. O Boże! Te baby! Griff zamknął oczy i w końcu zasnął.

Gorące łzy Dory wsiąkały w atłasową powłoczkę.

– Co ja takiego zrobiłam?! – krzyczało jej serce. A w dodatku Griff w ogóle nie zauważył opartego o drzwi wejściowe stracha!

7

Gdy następnego ranka Dory się obudziła, padał ulewny deszcz. Zwlokła się z łóżka i poszła do kuchni. Nastawiła kawę i wyciągnęła opiekacz do grzanek. Jeśli Griff nie ma ochoty na upieczone przez nią bułeczki z cynamonem, musi mu wystarczyć sucha grzanka do kawy. Sama zje bułeczki i nie pożałuje sobie masła! Pieczenie ich nie było wcale łatwe i nie pozwoli się im zmarnować.

Odezwał się telefon. Dzwoniła Lily.

– Nie mogę dziś przyjść na lunch – przepraszała. – W taką pogodę nie wyjdę z dzieckiem na dwór, a zapowiadają, że będzie lało przez cały dzień.

Dory udała zawiedzioną, ale w rzeczywistości poczuła ulgę. Miała dziś tyle spraw do załatwienia… I nie będzie musiała pędzić z uniwersytetu na złamanie karku, żeby głowić się nad jakimś wykwintnym przepisem z czasopisma dla pań domu!

Do kuchni wszedł Griff. Przyjrzał się Dory siedzącej przy stole i smarującej grubo masłem bułeczkę z cynamonem. Pocałował ją mocno w policzek.

– Wyglądają bardzo smakowicie! Daj mi ze dwie. I nie żałuj masła!

– Mowy nie ma! Dostaniesz do kawy suchą grzankę. Bułeczki będą dla mnie. – Powiedziała to z uśmiechem, by nie poczuł się urażony. – Jak ci się spało?

– Świetnie – skłamał Griff. Cholera, miał naprawdę ochotę na bułeczki z cynamonem! – A tobie?

– Mnie też – odpłaciła mu równie fałszywą monetą Dory.

Griff wypił pospiesznie kawę i sięgnął po grzankę.

– Zjem ją w drodze do kliniki. Do zobaczenia wieczorem. Nie zapomnij, że dziś pracuję dłużej. Masz jakieś wykłady?

– Jeden o dziesiątej, drugi o dwunastej. Powinnam być w domu o pierwszej – odparła Dory, jedząc ciepłą bułeczkę.

Gdy tylko drzwi zamknęły się za Griffem, Dory wyrzuciła wszystkie bułeczki do śmieci. Piła kawę i patrzyła na ulewę za oknem. Nie ma mowy, żeby jechała do Georgetown w taką pluchę! W deszczowy dzień należy porządkować szafy albo piec ciastka. Tylko że w jej szafach panował idealny porządek, a Griff postanowił się odchudzać. Pozostawała więc jedynie nauka albo czytanie książek.

Dory najchętniej położyłaby się i przeleniuchowała cały dzień. Może zatelefonować do Katy i do Pixie? Dowie się, jak postępuje praca nad artykułem o cioci. Najpierw jednak pościele łóżka, posprząta w łazience i pozmywa po śniadaniu. Potem zaparzy sobie świeżej kawy, odpręży się i wykona parę telefonów. Może już czas zająć się tymi wywiadami? Katy z pewnością o nie zapyta, a Dory nie chciałaby jej okłamywać. Zresztą może zawsze powiedzieć, że właśnie się nad nimi zastanawia Wszyscy tak robią! Gdyby deszcz ustał, warto zajrzeć do Olliego – a nuż zastanie senatorem? Musiałaby się jednak przedtem elegancko ubrać… a potem skakać po kałużach. Szkoda dobrych pantofli! Chyba lepiej odłożyć rozmowę z Katy i Pixie na kiedy indziej. Spojrzenie Dory padło na kalendarz obok telefonu. Niebawem będzie musiała zadzwonić do Lizzie. Dory przeliczyła wielkie czerwone krzyżyki i aż jęknęła. Ależ ten czas zleciał!

Przez te wszystkie tygodnie otrzymywała regularnie sympatyczne liściki od personelu redakcyjnego i od Katy. Z jakiegoś powodu wprowadzały one Dory w zły nastrój.

Do Pixie też lepiej nie dzwonić. Będzie gadać bez końca o tym, jak się wspaniale bawi i jaką gwiazdą została w „Soiree”.

„Nie chcesz chodzić na wykłady; nie chcesz skontaktować się z senatorem; nie chcesz zadzwonić do przyjaciół; a więc czego właściwie chcesz?!” – pomyślał ze znużeniem. Boże, sama by chciała to wiedzieć! Ostatnio nie była zdolna do podjęcia żadnej decyzji. Zdawała sobie sprawę z tego, że powinna wściekle wkuwać, chodzić na wykłady, robić notatki. Wiedziała, że powinna przejść na dietę i schudnąć przynajmniej cztery kilo. Cztery kilo!

Może zadzwonić do Sylvii i umówić się z nią na zakupy? Najwyższy czas pomyśleć o dekoracji domu na Dzień Dziękczynienia! Przy okazji kupi kilka drobiazgów do gabinetu Griffa. Choćby tego kryształowego jednorożca, który wpadł mu w oko u Neimana-Marcusa.

„Obsypię cię prezentami, przekupię cię, czym zechcesz, tylko bądź dla mnie dobry! Nie przypominaj mi o tym, że się zagubiłam… Nie budź drzemiącego we mnie lęku… Nie dręcz mnie tak już nigdy, Griffl” – błagała go w duchu.

Coś się popsuło.