Pixie znowu pogrzebała w swojej przepastnej torbie i wydostała parę indiańskich, wyszywanych koralikami skarpetko-kapci. Podciągnęła je z energią aż po kościste kolana. Poprawiła perukę, przyklepała loczki i popsikała się perfumami o zapachu wanilii. Musi się napić! Ból głowy ciągle dawał się jej we znaki. Bóg świadkiem: nigdy już nie będzie piła niskokalorycznej pepsi ani nie weźmie do rąk żadnego czasopisma w samolocie! Dlaczego na tych trzeciorzędnych liniach lotniczych nie podają pasażerom alkoholu jak wszędzie? Pixie zażyła trzy aspiryny i popiła wodą. Zakrztusiła się, rozkaszlała i zaczęła przeklinać producentów pepsicoli i wszelkiego rodzaju papierosów. Słownictwo miała bogate, barwne i trafne. Spodziewała się, że pan Cho należycie doceni jej lingwistyczny talent. Jeśli nie, jego strata! Nie wyrzeknie się wszystkiego dla jakichś tam butów!
Dory w powiewnym stroju z tęczowego jedwabiu odkorkowywała w salonie butelkę koniaku. Ogień na kominku syczał i trzaskał, iskry ulatywały ku górze. Szkoda, że nie ma Griffa. Byłby zachwycony wizytą cioci. Jakoś nic sienie składa. Tak się cieszyła na Boże Narodzenie w towarzystwie Pixie i Griffa, dwojga najdroższych jej osób. Teraz spędzi święta tylko z Griffem i jego matką.
Czuła na sobie spojrzenie Pixie; badawcze, krytyczne. Nie, Pixie nigdy jej nie potępiała! Z przylepionym do twarzy radosnym uśmiechem wyciągnęła ku ciotce napełniony w trzech czwartych baniasty kieliszek.
– Jaki miły ogień! – powiedziała Pixie, wpatrzona w płomienie.
– To był jeden z powodów, dla których wybrałam właśnie to mieszkanie. Później pokażę ci wszystko na górze. W naszej sypialni też jest kominek. Taki przytulny.
– Nie znoszę tego określenia! – sarknęła Pixie. – Jest dobre dla starych pryków, którym wiecznie zimno, albo dla małolatów, co się obściskują na tylnym siedzeniu wozu. Nie dla mnie! – Powąchała bukiet koniaku i łyknęła – A ja lubię, kiedy coś jest przytulne! To takie kojące i…
– Bezpieczne! – wypaliła bez ogródek Pixie. – Robisz sobie parawan ze słów. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie chowasz się przed życiem w czterech ścianach tego domu? Muszę ci pogratulować łazienki. Urządzanie jej zajęło ci pewnie wiele dni!
– Tygodni – przyznała niechętnie Dory; nie podobało jej się to, jaki obrót, przybrała rozmowa. Czasami Pixie działała jej na nerwy. Nie była przecież wszechwiedząca! Nie potrafiła odpowiedzieć na wszystkie pytania! Nikt tego nie potrafił!
– Jak ci idą wywiady dla „Soiree”? – spytała Pixie, obserwując uważnie Dory.
– Jeszcze się do nich na dobre nie zabrałam. Mam na oku pewnego senatora. Czekam tylko na odpowiedni moment.
– Musiał czuć się zaszczycony, gdy poprosiłaś go o wywiad – zauważyła Pixie.
– Prawdę mówiąc, jeszcze go o to nie prosiłam. Ale wiem, gdzie go mogę znaleźć, kiedy będę gotowa. Miałam huk roboty – wykręcała się Dory.
– Właśnie widzę. Cały dom o tym mówi. To takie cholerne… gniazdeczko, że aż chce mi się rzygać. Jeśli jeszcze powiesz, że sama pieczesz ciastka i chlebuś, puszczę pawia!
Dory poczerwieniała, ale nie próbowała się bronić.
Pixie rozzłościła się i ze stukiem odstawiła pękaty kieliszek na stolik.
– Nie chodzisz regularnie na wykłady! Nie okłamuj mnie, Dory! Nie zajmujesz się pracą dziennikarską! Najwyraźniej coś wam się nie układa. Co ty właściwie robisz, do cholery?! Nie chcę słyszeć tych bzdur o domowym ognisku! Nie mam nic przeciwko kurom domowym. Uważam, że wykonują doskonałą robotę, jeśli rzeczywiście to jest szczyt ich ambicji. Ale gdzie się podział twój twórczy umysł, Dory? Kiedy po raz ostatni z niego skorzystałaś? Kiedy czułaś, że ci podskoczył poziom adrenaliny? Kiedy sobie ostatnio kupiłaś nową kieckę albo pantofle? Albo chociaż apaszkę?! Odpowiadaj natychmiast! Jeśli przez ciebie będę musiała zrezygnować z Hongkongu i pana Cho, to trudno! Jeszcze znajdę sobie jakiegoś innego durnia! Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu! I nie jesteś szczęśliwa. Dostrzegłam to, jak tylko tu weszłam. Kiedy ostatnio podjęłaś jakąś konkretną decyzję? – Nie mogła wprost patrzeć na przerażoną twarz Dory. Była wściekła, że musi mówić do niej takim tonem.
Dory zadrżała i podciągnęła kolana pod brodę.
– Sama nie wiem… Po prostu nie wiem. Jakoś się zagubiłam. Nie potrafię się odnaleźć. Pomóż mi!
– Nie ma mowy! Musisz to zrobić sama. Wysłucham cię, ale na tym koniec. To ty masz podjąć decyzję, dokonać wyboru! Pomogę ci, żebyś wszystko poukładała sobie w głowie, ale nie oczekuj ode mnie niczego więcej!
– Chcesz powiedzieć, że pora się z tego wyplątać?
– Tylko wtedy, jeśli uznasz to za słuszne i dobre dla ciebie.
– W tym cały szkopuł: sama nie wiem!
– Słuchaj no, Dory! Każdemu z nas coś się nie udaje. Gdyby od czasu do czasu nie powinęła się nam noga, nie docenialibyśmy sukcesów. Musisz zrobić to, co jest dla ciebie najlepsze. Poczujesz to tutaj! – Pixie walnęła się w chudą pierś. – Wokół siebie masz wielki świat. Ty też do niego należysz. A tu, w tym domu, stworzyłaś sobie całkiem odrębny światek. Jeśli ci na nim zależy, w porządku. Ale jeżeli nie jesteś o tym całkowicie przekonana, nie zmuszaj się do tego za żadne skarby! Przez całe życie tłumaczyłam ci: nie rób niczego wbrew sobie. Jeśli coś robisz z przymusem, w końcu znienawidzisz samą siebie! Wrócimy jeszcze do tego. Teraz opowiedz mi, z kim się tu zaprzyjaźniłaś. Dory opowiedziała ciotce o Sylvii i Lily.
– Było jeszcze kilka kobiet, z którymi pewnie bym się zbliżyła, gdybym regularnie chodziła na zajęcia.
– Ta Lily przypomina mi czyścioszkę z reklamy. Czy też pucuje bez przerwy kryształowe wisiorki?
Mimo woli Dory roześmiała się.
– Prawie! Jest przemiła, tak samo jak Sylvia. Ale w gruncie rzeczy niewiele mamy ze sobą wspólnego. Starałam się. Naprawdę się starałam! Od samego początku mi nie szło. Griff podziwia i Lily, i Sylvię; każdą z innego powodu. Myślałam o tym ubiegłej nocy. Chyba usiłowałam być i jedną, i drugą, żeby mu dogodzić.
Pixie ziewnęła. Dlaczego kobiety chcą zawsze dogadzać mężczyznom? Dlaczego wiecznie usuwają się na drugi plan? Może to taki wrodzony instynkt? Jak tylko dziewczynka zaczyna mówić, szczebiocze „tata!”, żeby zrobić przyjemność tatusiowi. „Tak już jesteśmy zaprogramowane!” – pomyślała ze złością.
– Czy coś się zmieniło w twoich uczuciach do Griffa, odkąd mieszkacie razem? – spytała Pixie.
– Trochę trudno mi było dostosować się do wspólnego życia, ale w końcu się udało. Kocham go całym sercem. A co ważniejsze i on mnie kocha! – To była prawda. Griff ją kochał. Nawet kiedy był czymś zajęty, od czasu do czasu spoglądał na Dory i uśmiechał się. Wtedy serce zaczynało bić jej mocniej. – Kocham go! – zakończyła z jeszcze większą gwałtownością.
– Pewnie z niego istny dynamit w łóżku.
– Trafiłaś w dziesiątkę.
– Słyszałam, że ci malutcy Azjaci jakoś zwyrodnieli… to znaczy… nie są wyposażeni, jak należy przez naturę… Słyszałaś coś o tym? – spytała niespokojnie Pixie.
– Z pewnością to oszczerstwa, które szerzy jakaś wredna baba.
– Pewnie masz rację. – Pixie chytrze zmieniła temat. – Zawsze uważałam, że początek nowego roku to najlepsza pora na podejmowanie ważnych decyzji. Nowy start, nowe życie. Nawet odchudzić się wtedy najłatwiej, bo mamy już za sobą świąteczną wyżerkę. Pojawiają się w sklepach kostiumy kąpielowe, a nic tak nie mobilizuje kobiety jak skąpe bikini.