– Te twoje aluzje są przejrzyste jak celofan. Doceniam twoje wysiłki. Wiem, że muszę podjąć ostateczną decyzję. Jakoś sobie poradzę!
– Wierzę w ciebie. Masz po mnie urodę i charakter. Służyły mi wiernie przez siedemdziesiąt dwa lata; mam nadzieję, że i tobie posłużą równie długo. Przetrząsanie sumienia to trudna sprawa. Każdy, spoglądając w lustro, chciałby widzieć doskonałość. Ale doskonałość istnieje tylko w teorii. Kiedy będziesz patrzyła w lustro, szukaj w nim szczerości, sprawiedliwości, uczciwości – to się liczy u nas w Ameryce. Zobaczysz je na pewno! – Dory wcale by się nie zdziwiła, gdyby w tym momencie Pixie – niczym Królowa Wróżek – zarzuciła na ramiona niewidzialną, magiczną pelerynę.
– Nie jesteś głodna? – spytała Dory, chcąc zmienić temat.
– Tak, ale nic nie będę jadła. Jak myślisz, dzięki czemu jestem taka chuda? Na pewno nie dzięki obżeraniu się! No, może ostatecznie coś skubnę. A co masz?
– Wymień, co chcesz; założę się, że będę to miała. Ostatnio stale latam po supermarketach.
– Według twojej matki jestem cienka jak patyk. Jak myślisz, czemu tak mówi? Bo jest zazdrosna! Zjem cokolwiek, byle nie było w tym kalorii!
– To trochę ogranicza pole działania. Co powiesz na kanapkę z razowego chleba z szynką, serem szwajcarskim i musztardą? Potem dam ci kawałek domowej szarlotki.
– Chętnie, bardzo chętnie. Może ci w czymś pomóc? – Nadarzała się okazja, by pójść z Dory do kuchni i spytać o krzyżyki na kalendarzu.
Kiedy Dory szykowała kanapki, Pixie spacerowała po kuchni, otwierając szufladki i drzwiczki. Taki wszędzie porządek! Kopnęła świerkowe gałęzie w kąt i wyjrzała przez szybę w tylnych drzwiach. Kobaltowe niebo ciemniało w szybkim tempie. Dzięki Bogu, przestał padać śnieg. Śnieg to podstępny wróg! Można się na nim pośliznąć i upaść, a wtedy wtykają w człowieka metalowe pręty, żeby go poskładać do kupy. Pixie wróciła okrężną drogą do zlewu. Spytała jakby od niechcenia.
– Co znaczą te czerwone iksy?
Dory spojrzała na ciotkę, potem na kalendarz. Powinna się była domyślić, że prędzej czy później przebiegła staruszka zagadnie ją o to. Odparła lekkim tonem: – Chyba można by je nazwać linią graniczną.
– A to duże czerwone kółko? Co ono oznacza?
– W tym dniu muszę przeprowadzić ważną rozmowę telefoniczną. To jest mój ostateczny termin. Masz swoją kanapkę. Odkroiłam skórkę, bo wiem, że trudno by ci ją było pogryźć.
– Wiedziałam, że warto zapisać ci coś w testamencie! Wspominałam ci już, że dziąsła mi zanikają? Ciężko się człowiekowi starzeć!
– Ty nigdy się nie zestarzejesz, Pixie! Dla mnie nigdy nie będziesz stara! Powiem ci coś dziwnego. Przez całe życie, ile razy byłam w dołku, zawsze się zjawiałaś! Telepatia czy co?
– Niezupełnie. Możesz podziękować za to swojej matce. Zadzwoniła do mnie niedawno i powiedziała, że jej zdaniem dobrze by ci zrobiło, gdybym się tu zjawiła przed umówionym terminem. Dodała, że trudno się jakoś z tobą dogadać. Właśnie dlatego tu jestem.
Dory otwarła usta ze zdumienia.
– A więc, że cała ta historia z panem Cho to zwykła lipa?!
– Ależ skąd! Miałam zamiar zadzwonić do ciebie z lotniska na odjezdnym, ale twoja matka powiedziała, że mnie potrzebujesz. Doszłam do wniosku, że pan Cho może poczekać trzy dni dłużej, zanim zacznie pastwić się nad moim ciałem. Teraz taka moda. Pastwią się i znęcają. Przeczytałam o tym w jakimś romansie. Powiadam ci, nie mogę się już tego doczekać!
Dory popatrzyła na ciotkę i wybuchnęła śmiechem. – Pixie, ale jesteś odważna!
– Ty też. No, stań na nogach i bierz się do roboty!
Dory sprzątnęła ze stołu. Pixie ziewnęła i powiedziała, że się zdrzemnie. – Chyba sobie golnę przed snem – oświadczyła, biorąc butelkę koniaku.
– Pościeliłam ci na kanapie. Możesz się od razu położyć. O której chcesz, żeby cię obudzić?
– Nie waż się mnie budzić! Mogę mieć właśnie jakiś cudowny, erotyczny sen. No to na razie!
Dory włączyła telewizję. Nadawano wieczorne wiadomości. Czym się tu zająć przez resztę wieczoru? Wiedziała z doświadczenia, że Pixie będzie spała do rana. A, te gałęzie! Może się zabrać za nie od razu. Pixie będzie mogła obejrzeć przed odjazdem świąteczną dekorację. Dobrze, że kupiła już dla niej prezent. Zdąży go jeszcze ładnie zapakować. Pixie uznawała tylko dowcipne prezenty. Tym razem był to oprawiony w skórę dziennik ze złotym tytułem na okładce: NIEBEZPIECZNE PRZYGODY I UPADKI POCIE BROWNING BALDERNAN SIMMONS CARUTHERS NINON ROLLAND FALLON. Sprzedawca patrzył na Dory jak na wariatkę, kiedy mu tłumaczyła, że wszystko to koniecznie musi się znaleźć na okładce. Z trudem zachowywała powagę. A jak głupią minę miała wtedy, gdy dowiedziała się, ile za to zapłaci! Pixie będzie zachwycona prezentem, zwłaszcza teraz, gdy wypuszcza się na kolejną eskapadę.
Było już po północy, gdy Dory zmiotła z podłogi ostatnie igły. Dom wyglądał naprawdę wspaniale: świątecznie, barwnie i wesoło. Tak właśnie powinno być na Boże Narodzenie! Wielkie czerwone kokardy na poręczy schodów prezentowały się imponująco. Olbrzymie girlandy zieleni pachniały wspaniale. Dory głęboko odetchnęła, wciągając żywiczną woń. Zawsze kochała Boże Narodzenie! Spojrzała na sześciostopową choinkę stojącą w kacie. Niełatwo było osadzić ją w stojaku, ale jakoś sobie poradziła. W domu dokonywano tego połączonymi siłami: ojciec, matka, brat i Dory ustawiali choinkę w przeznaczonej do tego celu donicy. A teraz dokonała tego sama! Samiuteńka, bez niczyjej pomocy! Obejrzała wszystko dokładnie, odkryła najlepszy sposób wkręcenia śrub w gruby pniak – i zrobiła, co trzeba. Co prawda była podrapana, a peniuar nadawał się do wyrzucenia, ale dokonała tego sama! Ustawiła dwumetrową choinkę! Jutro powiesi lampki i ozdoby. Dopiero wchodząc po schodach na górę, uświadomiła sobie, że ani razu nie pomyślała o tym, jak Griff zareaguje na tę dekorację.
Było zupełnie ciemno, gdy zgasiła ostatnią lampę i położyła się do łóżka. Uśmiechnęła się, gdy usłyszała z dołu donośne chrapanie Pixie.
9
Dory majstrowała coś przy gałęziach zdobiących kominek w salonie, poprawiała jaskrawoczerwone kokardki i lśniące bombki. Ciocia Pixie zwinęła się na kanapie i obserwowała siostrzenicę, utyskując od czasu do czasu na „wysokokaloryczne” zapachy dolatujące z kuchni, gdzie pichciła się kolacja na powitanie Griffa.
– Jak wygląda teraz dom, Pixie? Spodoba się Griffowi? Pixie prychnęła.
– Kochanie, przecież to ty z nim sypiasz! Ty powinnaś wiedzieć, co mu się podoba, a co nie! Zawsze masz takie wątpliwości, jeśli idzie o tego miłego chłopca?
Dory wzdrygnęła się.
– Trafiłaś w dziesiątkę! Dobrze wiem, co Griff lubi w łóżku, ale teraz chodzi o dekorację domu!
– Jeśli ma równie dobry gust jak ja, uzna te wszystkie ozdóbki za wyjątkowo okropne! Czy nie uważasz, że za dużo tego dobrego, Dory? – Bystre oczy Pixie obiegły cały pokój, dostrzegając każdy szczegół przesadnej i – według niej – staromodnej świątecznej dekoracji. – A jeśli już masz słabość do gwiazd betlejemskich, to czemu nie postarałaś się o żywe rośliny? Sztuczne kwiatki są stanowczo przereklamowane.
Dory roześmiała się.
– Pewnie masz rację, ale żywe rośliny wymagają więcej zachodu. Pomyślę o tym w przyszłym roku.