– Doskonale! – powiedział. – Baw się dobrze. I chyba powinnaś tam przenocować. Nie martw się o mnie, wracając do domu, wpadnę do Olliego.
Dory pod prysznicem starała się nie myśleć o tym, jak entuzjastycznie Griff poparł jej zamiar. Nie będzie o tym myśleć! Zresztą, to niczego nie zmieniało.
Czerwony dzień w kalendarzu! Musi dotrzymać słowa i skontaktować się z Lizzie. Pora na rozmowę z Katy. Pora na wizytę w redakcji „Soiree”. Trzeba przypomnieć sobie o istnieniu Davida Harlowa.
Za dwa tygodnie będzie Nowy Rok. Za dwa tygodnie i jeden dzień. Nowy Rok – pożegnanie z tym, co minęło, powitanie nowego. Czas podejmowania decyzji.
Po godzinie wielkie łoże wyglądało jak podczas buntu w seraju. Wszędzie poniewierały się różne stroje i buty. Dory – całkiem załamana – przycupnęła na skraju łóżka. Nic na nianie pasowało! W tym momencie dałaby wszystko za spódnicę z elastycznym paskiem. Gdyby zaczęła przeszywać guziki albo zostawiła nie dopięte suwaki, cały szyk diabli by wzięli. A jej włosy, Boże, co za strzecha! Mimo że je właśnie umyła, daleko im było do dawnego połysku. Od jak dawna nie była u fryzjera, nie robiła płukanki, nie zadbała o pasemka? Od wieków! Umiejętnościom fryzjerskim Lily daleko było do doskonałości. Zaniedbała się okropnie! Boże, nawet niektóre pantofle cisnęły ją na podbiciu! Wszystko przez to, że biegała od rana do nocy w tych tenisówkach!
Na widok otaczającego ją bałaganu Dory poczuła złość i zniecierpliwienie. Była zła, że doprowadziła się do takiego stanu, i nie mogła się już doczekać chwili, gdy wyruszy do Nowego Jorku.
Włosy można podkręcić lokówką. Futro z pewnością zatuszuje zmiany w jej sylwetce. Z makijażem nie powinno być problemów. Oczy miała trochę podpuchnięte, ale do chwili wyjazdu wrócą do normy.
Pixie jest już w połowie drogi do Hongkongu. Na myśl o tym Dory uśmiechnęła się. Walcz o swoje szczęście, Pixie, bo nikt cię w tym nie wyręczy!
Długie rozmowy z Pixie podczas jej trzydniowej wizyty sprawiły Dory wiele radości. Ciotka ani razu nie próbowała jej dyktować, co powinna zrobić. Słuchała tylko zwierzeń Dory, a potem paplała o własnych przygodach, które nie zawsze miały pomyślny koniec. Patrzyła przy tym na Dory przenikliwie, jakby chciała się przekonać, że jej subtelne aluzje dotarły do celu.
Minęła następna godzina, nim Dory zawiesiła z powrotem całą swą garderobę na wieszakach i schowała obuwie do oznakowanych pudełek. Posłała następnie łóżko i sprzątnęła w łazience. Makijaż zrobiła szybko i zręcznie. Udało się jej podkręcić włosy, a ostateczny efekt utrwaliła lakierem w sprayu. Nie wyglądała wprawdzie tak jak dawniej, ale dało się wytrzymać.
Sprawdziła, czy ma w torebce książeczkę czekową, portfel, zapas chusteczek higienicznych. Postanowiła nie brać nesesera. Jeśli zdecyduje się zostać na noc w Nowym Jorku, wpadnie do Saksa i kupi kilka niezbędnych drobiazgów. Złożyła starannie gwiazdkowy czek od Pixie, który wystarczyłby na pierwszą ratę za dom. Citibank z pewnością chętnie przyjmie czek, gdyby postanowiła go zdeponować. To było zabezpieczenie akurat w stylu Pixie!
Dory ustawiła termostat, pogasiła światła, otworzyła drzwi do garażu, przygotowała wóz do drogi, wyłączyła z kontaktu ekspres do kawy. Zatrzaskując za sobą drzwi wejściowe, czuła niezwykłe, radosne podniecenie.
Przybywszy na lotnisko, zaparkowała samochód, schowała kwit parkingowy i ruszyła w stronę wejścia. Stojąc w kolejce po bilety, niecierpliwie śledziła ruch wskazówek na tarczy umieszczonego wysoko na ścianie zegara. Jeśli kolejka nie zacznie szybciej się posuwać, spóźni się na samolot: odlatywał do Nowego Jorku za niespełna dwadzieścia minut.
W pewnym momencie, Dory zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Spojrzała w lewo i dostrzegła wysokiego, elegancko ubranego mężczyznę, który bezczelnie się w nią wpatrywał. Dory od razu poczuła się pewniej. Dobrze wiedziała, że srebrnoszare futro z lisów doskonale podkreśla kolor jej złocistych włosów, a malinowa jedwabna bluzka i dopasowana do niej wełniana spódnica uwydatniają jej różowe policzki. Czarne botki od Etienne Aigner nadal ją uwierały na podbiciu, ale były idealnym uzupełnieniem stroju.
Nieznajomy w ciemnobrązowym garniturze i eleganckim, zamszowym płaszczu spoglądał z zachwytem na Dory. Bardzo przyjemnie było wzbudzać czyjś podziw. Dory zarumieniła się mimo woli. Wiedziała, że wystarczy jedno zachęcające spojrzenie, a facet podejdzie. Nie miała jednak zwyczaju podrywać nieznajomych na lotnisku. Zmusiła się do odwrócenia głowy w przeciwną stronę. Czyżby aż tak rozpaczliwie pragnęła czyjegoś uznania, że gotowa była flirtować z kimś obcym?! Chyba jednak musiała go już gdzieś spotkać. Z całą pewnością! Tylko gdzie? Może w dziale ogłoszeń „Soiree”? Albo w Centrum Lincolna? Czy na ślizgawce w Centrum Rockefellera?… Ktoś dotknął jej ramienia.
– Bardzo przepraszam – usłyszała niski, męski głos. – Chyba to pani własność. – Wyciągał ku niej rękawiczkę z cienkiej skóry. Taką, jakie nosiła.
– Bardzo panu dziękuję. Zawsze gubię rękawiczki. Powinnam chyba nosić je na sznurku, jak w dzieciństwie. – Spoglądając w jego zdumiewająco jasne, błękitne oczy, Dory uśmiechnęła się jeszcze życzliwiej. Zdała sobie nagle sprawę, że nieznajomy ciągle stoi z rękawiczką w wyciągniętej dłoni. Był wysoki, przystojny. To, że wzbudzała jego zainteresowanie, podniosło ją na duchu.
– Może znajdzie pani dla mnie chwilę czasu i napijemy się kawy? Czuję, że spotkałem właśnie swe przeznaczenie. – Błękitne oczy trzymały ją na uwięzi i sprawiały, że serce Dory zaczęło bić jak oszalałe. Z nieznajomego emanowała wielka pewność siebie; wiedział, na czym mu zależy, i prosto do tego zmierzał.
– Chętnie bym się napiła – odparła szczerze – ale za kilka minut odlatuje mój samolot. Wybieram się do Nowego Jorku. „Po co mu o tym opowiadam?!” – pomyślała.
Był wyraźnie rozczarowany.
– Może spotkamy się po pani powrocie do stolicy? – spytał i, sięgnąwszy do kieszeni marynarki, podał Dory swą wizytówkę. – Bardzo proszę o telefon. Dopiero panią odnalazłem i już mi pani ucieka!
Przerwał im urzędnik linii lotniczych.
– Czym mogę pani służyć?
Zmieszana Dory odsunęła się od nieznajomego.
– Bardzo przepraszam… muszę już iść.
– Czekam na telefon. – Ukłonił się lekko i odszedł.
Urzędnik uśmiechnął się pobłażliwie, zauważywszy wymianę zdańmiędzy Dory i przystojnym mężczyzną, który zmierzał teraz do drzwi.
Kupując bilet i grzebiąc w torebce w poszukiwaniu karty American Express, Dory nie zauważyła, że upuściła na podłogę wizytówkę nieznajomego.
Podczas trwającego trzy kwadranse lotu do Nowego Jorku Dory myślała o spotkaniu z nieznajomym. Jak to przyjemnie być podziwianą! Uspokajała własne sumienie, że to tylko taki niewinny flircik. Czuła się trochę nie w porządku wobec Griffa, wiedziała, że gdyby starczyło jej czasu, poszłaby z nieznajomym na kawę. „Całkiem niewinny flircik! – powtarzała w duchu. Zresztą nie był to ktoś zupełnie obcy, przecież dał jej swoją wizytówkę. Znajdzie na niej jego nazwisko. Nagle poczuła ogromną ciekawość: kto to jest, czym się zajmuje? Przeszukała obie kieszenie futra. Wizytówki nie było. Przepadła. Musiała ją zgubić. Poczuła drobniutkie ukłucie żalu, miała wrażenie, że wymknęło jej się z rąk coś więcej niż wizytówka, którą wręczył jej nieznajomy.
10
W sekretariacie redakcji Katy powitała Dory z otwartymi ramionami, dziewczęta z działów pomocniczych kręciły się w pobliżu, mając nadzieję, że Dory je zauważy. Przywitała się z każdą, niektóre cmoknęła w policzek, innym z uśmiechem uścisnęła rękę. Boże, jak wspaniale się tu czuła!