– Kocham cię – powiedziała cichutko.
– Co ty powiesz? – mruknął Griff.
Dory od razu się zorientowała, że Pixie weszła do kawiarni, zanim jeszcze ją dostrzegła. Po wejściu ciotki zapadła nagła cisza. Dory uśmiechnęła się: Pixie jak zawsze wzbudza sensację. Wstała i pomachała ręką:
– Tutaj, Pixie!
– Boże święty, ależ ty fantastycznie wyglądasz, Dory! To u nas dziedziczne. Chyba się nie spóźniłam? – spytała i rozejrzała się dokoła. – A gdzie Griff? Czy przyjdzie?
– Oczywiście. Powinien tu być lada chwila. Skąd wytrzasnęłaś takie ciuchy? Masz nową perukę? Czy to prawdziwe brylanty? A ta peleryna naprawdę jest podbita gronostajami?
– Nie wszystko naraz! Gdybym ci powiedziała, skąd to mam, i tak byś mi nie uwierzyła. Peruka rzeczywiście jest nowa. Zawsze chciałam mieć czarną. Musiałam ją kupić, bo we wszystkich innych wyglądam jak Cher. Jestem równie chuda jak ona, ale na tym podobieństwo się kończy. Oczywiście brylanty są prawdziwe. Twoja matka dałaby sobie wyrwać resztę zębów, żeby je zdobyć! A innej peleryny nie udało mi się znaleźć. Cóż z tego, że jest odrobinkę za ciepła? Mam nadzieję, że w teatrze jest klimatyzacja. Gronostaje można nosić zawsze i wszędzie. Czego się napijemy?
– Kawy. Już zamówiłam.
Pixie rozejrzała się, czy w lokalu podają jakieś trunki. Nie widząc nic prócz ekspresu do kawy, sięgnęła do torebki i wydobyła z niej srebrną flaszkę. Zaniosła się teatralnym kaszlem i, doprawiając obficie kawę, wyjaśniła na użytek kelnerki:
– Muszę brać lekarstwo.
– Mnie to nie przeszkadza – odparła znużonym głosem kelnerka.
– Spryciula! – skrzywiła się Pixie.
– O, już idzie Griff! – zawołała Dory.
– Nie mówiłaś, że taki z niego przystojniak! – zauważyła Pixie. Podała Griffowi rękę. – Zabaw się w Europejczyka i przynajmniej udawaj, że całujesz mnie w rękę! Ubóstwiam takie przejawy galanterii. Popatrz na te żądne sensacji biedactwa. Będą miały o czym gadać przez kilka dni!
Griff z trudem przełknął ślinę, gdy Dory dokonywała prezentacji. – Nic sienie przejmuj, chłopcze. Większość ludzi reaguje w ten sposób na mój widok. Prawda, Dory?
– Święta prawda – przytaknęła Dory.
– Zawsze chciałam być na ustach wszystkich, mieć sławę, rozgłos.
– W naszym domu ciągle się o tobie mówi – stwierdziła Dory, gdy usiedli. – Dzwoniła dziś do mnie mama i wspomniała, że udałaś się jak co roku na badania lekarskie. Jak wypadły?
– Doktor był zaskoczony. Nie mógł doszukać się u mnie żadnej choroby. Wysłałam twojej matce telegram, że prawdopodobnie wyżyję. Dostanie go jutro i powinno jej to popsuć humor. Doktor był zdumiony, gdy przejrzał moje papiery i przekonał się, ile razy mnie operowano. Powiedział: „Zdumiewające, że kobieta dobrowolnie tyle razy idzie pod nóż!” Dodał jeszcze, że powinnam się postarać o kota albo o innego zwierzaka, by mi umilał jesień życia. Powiedziałam mu bez wahania, co o tym myślę. Pociągniesz sobie, Griff? – podsunęła mu swoją flaszkę. Griff wzruszył ramionami i łyknął.
– Boże, co to takiego?… – wycharczał.
– Niektórzy mówią o tym „księżycówka”, inni nazywają to bimbrem. Mam w kuchni całą beczkę. To spuścizna po jednym z moich mężów. W tej chwili nie bardzo pamiętam po którym, ale kiedyś sobie przypomnę.
– Te rękawiczki są naprawdę eleganckie – zauważyła Dory, przyglądając się uważnie rękom ciotki.
– Włożyłam je tylko dlatego, że ręce mam wysmarowane „Porcelaną”. Nie znoszę tych cholernych plam wątrobianych! Tylko twoja matka wierzy, że to wyjątkowo duże piegi – powiedziała smętnie Pixie. – Czy nie powinniśmy się stąd ruszyć? Nie wypada wchodzić na salę po podniesieniu kurtyny.
– Chyba masz rację. Coś tak zamilkł, Griff? – spytała Dory.
– Bez powodu. Pozwól, że ci pomogę… Pixie. – Spojrzał niepewnie na Dory i szepnął: – Jak mam się do niej zwracać?
– Oczywiście masz mi mówić „Pixie”. Jak wszyscy – oświadczyła, wyginając tak szyję, że peruka się przekrzywiła. – Leży jak trzeba, Griff?
– Moim zdaniem w porządku. Co powiesz, Dory? – Doskonale.
Z szelestem podbitej gronostajami peleryny Pixie kroczyła przez salę. Dory omal nie udusiła się ze śmiechu, gdy Griff uszczypnął ją w ramię.
– Ona ma na nogach tenisówki!
– Nie martw się, nikt tego nie zauważy, chyba że Pixie zapłacze się w tę cholerną pelerynę. Czy cioteczka nie jest słodka?
Griff uśmiechnął się od ucha do ucha, służąc ramieniem obu paniom.
– Wszyscy będą mi zazdrościć. Dwie takie piękne damy! Czy mężczyzna może marzyć o czymś więcej?
– Raczej nie – burknęła Pixie. – Podoba mi się twój chłopak, Dory. Umie docenić prawdziwe piękno.
– Teatr ma jedną wielką wadę – szepnęła Pixie podczas trzeciego aktu. – Nie roznoszą w trakcie spektaklu nic do jedzenia.
Dory szturchnęła Griffa, który zdrzemnął się w fotelu. – Przyszedł tylko dlatego, że ja lubię teatr. Na pewno wolałby siedzieć w domu i oglądać mecz. Czy nie jest cudowny, Pixie?
– A ty chodzisz z nim na mecze? – spytała szeptem Pixie.
– Chodzę na zapasy. Nie znoszę tego, ale kibicuję jak wszyscy. Griff ubóstwia zapasy.
– Jeden z moich ukochanych mężów też ubóstwiał zapasy, ale nie pamiętam który. Nic dziwnego, że się zdrzemnął, bo ta sztuka jest strasznie nudna. Opowiadałam ci już, że zawarłam korespondencyjną przyjaźń?
– Nic nie mówiłaś. Z mężczyzną czy z kobietą? Co za głupie pytanie! Jaki on jest?
– Fantastyczny. Przynajmniej tak mi się zdaje. Już coś niecoś o sobie wiemy. Zamierzam kiedyś poznać go osobiście. Pisuje urocze listy.
– A ty co mu piszesz?
– Kłamię jak z nut. Żadna kobieta nie mówi mężczyźnie prawdy, chyba kompletna idiotka. Mam na myśli panie w moim wieku. Obudź lepiej swego śpiącego królewicza, zanim sztuka się skończy. To miły chłopak, Dory. Podoba mi się.
Dory wydała westchnienie ulgi. Przez cały wieczór czekała niecierpliwie na opinię Pixie. Dwoje najdroższych jej osób poczuło do siebie sympatię!
– Bardzo się cieszę. – Pixie wiedziała, jak Dory liczy się z jej zdaniem.
– Wcale nie spałem, przymknąłem tylko oczy – tłumaczył się niezbyt mądrze Griff. Pixie tylko się uśmiechnęła. Teatr to nudziarstwo. Ona sama też wolałaby zapasy od spektaklu na Broadwayu.
– Wsadzimy cię do taksówki, Pixie – powiedziała Dory. – Chętnie bym cię odprowadziła do domu, ale czeka mnie jutro ciężki dzień, a Griffa jeszcze cięższy.
– A więc nie strzelimy sobie kielicha przed snem? Planowałam, że wpadniemy do Gallaghera, poderwiemy jakichś przystojniaków i zabawimy się trochę. Prawdę mówiąc, zamierzałam sama ich podrywać, a ty miałaś obserwować mnie w akcji. Teraz, kiedy poznałam już Griffa, uważam, że nie powinnaś zadawać się z byle kim.
– Pixie, on się nazywa Griff, nie Griff. Może umówimy się innym razem? Chętnie obejrzę cię w akcji, ale jutro czeka mnie naprawdę męczący dzień.