Выбрать главу

— A wy, moje panie? — zagadnął pan Milej patrząc zachęcająco na żonę. Puścił Bolka, wszedł po kolana do zatoczki i powtórzył: — A wy? Woda jak kryształ. I cieplutka.

Jak kryształ? Też mi porównanie… — skrzywił się odruchowo Bolek wspominając swoje przygody na planecie, z której przybyła jego piłeczka.

— Wykąpałabym się — powiedziała niepewnie mama Bolka — gdybym nie była lekarzem i nie musiała świecić przykładem. Zjadłam chyba odrobinę za dużo jajecznicy. A lekarze surowo zabraniają morskich kąpieli zaraz po obfitym jedzeniu.:.

— No, to niech lekarze idą odpocząć w cieniu i czekają, aż im wyrosną zwały sadła — zawyrokowała niespodziewanie babcia Miła. Następnie szybkim ruchem zrzuciła z ramion płaszcz kąpielowy i lekkim truchtem wbiegła w wodę.

— Mamo! — zawołali zgodnie Alicja i Henryk Milejowie.

— „Mamo” — przedrzeźniała babcia puszczając się wpław. — Co, może powinnam od razu wsadzić nos w rondle, żebyście przypadkiem nie schudli po obiedzie? Banda żarłoków!

— Świecie, świecie! — jęknął ojciec Bolka. Następnie zaczął biec przez zatokę w stronę otwartego morza, wzbijając spod stóp chmury srebrzystych kropel. Przebiegł tak kilka metrów, po czym rzucił się na wodę, podpłynął do rozkołysanej łodzi, którą przed chwilą opuścił archeolog, i dał nurka.

— Trudno. Ponieważ ani moje rady, ani mój przykład nie zdały się na nic… — stateczna lekarka nie dokończyła, chwyciła za rękę panią Pinę i pociągnęła ją za sobą do wody.

Trudno — powtórzył w myśli Bolek. Zdjął spodnie, na wszelki wypadek zrobił z nich ciasne zawiniątko i ulokował nieco na uboczu, żeby przypadkiem ktoś nie nadepnął na ukryty w kieszeni wszechmocny automat, a następnie pobiegł za mamą.

Pluskali się ponad pół godziny. Była to cudowna kąpiel, podczas której Bolek niemal zapomniał o wrażeniach, jakich dostarczyła mu miniona noc. Pani Pinelopi kilkakrotnie podpływała do Eli, by obejrzeć jej głowę, która zagoiła się już na dobre. Mama Bolka stwierdziła, że czysta woda, a przede wszystkim tutejsze słońce zatłukły wszystkie groźne bakcyla, i dodała, że na Klio człowiek mógłby żyć tysiąc lat, jak w piramidach. Dopiero to rzucone mimochodem zdaniem sprawiło, że chłopca nagle przestały cieszyć słońce, woda i inne uroki wyspy. Ogarnęła go natomiast szalona niecierpliwość. Zapragnął w tej chwili, natychmiast, zacząć poważną rozmowę z ojcem i panem Uranisem, który przecież wrócił tak wcześnie, jakby wiedział, że jego wcześniejszy powrót był z góry zaplanowany.

Postanowił działać. Bez zastanowienia zamachał rozpaczliwie rękami, po czym wypuścił z płuc powietrze i poszedł pod wodę. Niemal od razu musiał się wynurzyć, ale zdążył osiągnąć swój cel. Od skalistych brzegów Klio odbił się gromkim echem rozdzierający krzyk babci Miłej:

— Tonie! Ratunku!

Teraz dopiero Bolek zreflektował się i zawstydził. Co za idiotyzm! I nie tylko idiotyzm. Także świństwo, jakiego nie dopuściłby się żaden początkujący pływak, nie mówiąc już o nurku.

Na szukanie mądrzejszego wybiegu było jednak za późno… Pozostało dalej grać ponurą komedię, a zarazem jak najszybciej uspokoić babcię i rodziców.

Chłopiec przewrócił się na plecy i trzymając jedną nogę podkurczoną popłynął w stronę lądu. Usiadł na brzegu i dopiero wtedy zawołał:

— Wszystko w porządku!

Ale nikt z obecnych nie myślał już o rozkoszach kąpieli. Wszyscy zgromadzili się wokół niedoszłego topielca i zasypali go pytaniami.

— Nic się nie stało — powtarzał z uporem Bolek odwracając głowę. — Kurcz złapał mnie za łydkę i przestraszyłem się. Nie ma o czym mówić…

— Kurcz? — w zatroskanym spojrzeniu mamy pojawił się wyraz leciutkiego niedowierzania. W takiej ciepłej wodzie? i tak od razu przeszedł?

— No…

— Każdemu może się zdarzyć — wtrącił pan Uranis. — Co do mnie, na razie dość się już namoczyłem. Nie miałbym natomiast nic przeciwko temu, żeby coś przekąsić. Pamiętajcie, że wypłynąłem bez śniadania.

— Bolek także nie zjadł porządnego śniadania, bo mu nie pozwolono — przypomniała babcia Miła. — Pewnie dlatego o mało nie utonął. Tak to bywa, kiedy się ma nieodpowiedzialną rodzinę. Szybko do namiotu!

Nikt nie oponował. Bolek, wyszedłszy na łączkę, dalej bohatersko utykał, uważając jedynie, żeby się nie pomylić i zostawiać za sobą zawsze tę samą nogę. Pokuśtykał najpierw po spodnie, a następnie do namiotu, żeby zmienić kąpielówki. Kiedy wrócił, wszyscy siedzieli z powrotem przy stoliku, gdzie pan Uranis odrabiał śniadaniowe zaległości.

— O, widzę, że już dobrze — ucieszyła się niewinnie Eli widząc topielca idącego w ich stronę szybkim sprężystym krokiem. Chłopiec spojrzał z mimowolną urazą na swoje nogi, po czym skrzywił się i machnął ręką:

— Eee, taki mały kurcz — bąknął. — Już zapomniałem… Przynajmniej to ostatnie słowo było szczerą prawdą.

— Kurcz to nic strasznego. Jeśli tylko nie wpadnie się w panikę — zauważył sentencjonalnie Pelos.

— Mamo, czemu powiedziałaś w wodzie, że na Klio można żyć wiecznie, jak w piramidach? — Bolek skwapliwie zmienił temat, pragnąc czym prędzej odwrócić uwagę obecnych od ostatniego zajścia, a zarazem przejść wreszcie do istoty sprawy.

— Jak to, czemu? — zaśmiała się mama. — Spójrz, tak tu pięknie! Tak właśnie musiało być w raju. A wiadomo przecież, że w raju nigdy nikt nie chorował.

— W raju nie było kobiet — zauważył nieco od rzeczy jej mąż robiąc oko do pani Uranis, która w odpowiedzi uśmiechnęła się i pogroziła mu palcem. — A gdy tylko zabrano mężczyźnie żebro, żeby zrobić z niego kobietę, zaraz zaczęły się nieprzyjemności…

— Nie wiadomo, „jak to było z tym żebrem — wtrąciła żartobliwym tonem żona archeologa. — Sumerowie nazywali swoją największą boginię „Panią Dającą Życie” albo „Panią żebra”. Zwróćcie tylko uwagę. Panią żebra. A więc nie tę, która ożyła dzięki otrzymanej jednej głupiej kosteczce.

Bolek o mało nie krzyknął z radości. Okazuje się, że wcale nie będzie musiał kluczyć, aby chytrymi wybiegami skierować rozmowę na interesujące go tematy. Najpierw mama wspomniała o piramidach, a teraz pani Pina sama zaczęła mówić o Sumerach.

— Ta bogini to chyba Inanna — rzekł siląc się na obojętny ton. Pan Uranis spojrzał na niego z zaciekawieniem.

— Ninti. Nin-ti — powtórzył. — Ale to jest rzeczywiście późniejsza Inanna. A potem nazwano ją Isztar i jej kult jako bogini-matki rozpowszechnił się w całym ówczesnym świecie. Oczywiście, różne ludy Azji i Morza Egejskiego nadawały jej różne imiona. Nie wiedziałem, że interesujesz się Sumerami. Czytałeś coś o nich?

Chłopiec odchrząknął i przytaknął ruchem głowy.

— Wiesz, historia starożytna to nasze domowe hobby — rzekł pan Milej. — Ale przyznam, że mój syn i mnie wprawia ostatnio w zdumienie. Wieczorem dopytywał się o jakiegoś króla i o bogów, nawiasem mówiąc, właśnie sumeryjskich. O ile wiem, nawet wybitni historycy nie znają jeszcze pełnego obrazu kultury Sumerów, ba, kłócą się nawet na temat czasów, w których powstało i rozkwitło to państwo. Istnieją też różne wersje ich pochodzenia. Bo wiadomo, że w dolinie między Eufratem a Tygrysem pojawili się już jako wysoko rozwinięta społeczność. Poza tym niektórzy badacze twierdzą, że Sumerowie przybyli tam lądem, a inni, że przypłynęli łodziami. W każdym razie mieli przywędrować ze wschodu, gdzie zawsze później lokalizowali swój raj. Skoro już tak wiele mówiono tutaj o raju i żebrach… — znowu mrugnął znacząco, tym razem na archeologa. Ten jednakże nie zauważył. Nadal wpatrywał się z zainteresowaniem w błyszczące oczy Bolka.