Выбрать главу

— Uważaj, Belik — pan Uranis uniósł dłoń i uśmiechnął się. — Uważaj. Mówisz, że chcesz być badaczem, naukowcem. Więc nie wierz żadnym hipotezom, dopóki nie zostaną sprawdzane. Istnieją wiarygodne źródła, z których czerpiemy wiedzę o sumeryjskich bogach i obyczajach, o królu Urninurcie i o Luinannie. Natomiast nikt nie odnalazł jeszcze dokumentu stwierdzającego, że w piramidach mieszkali zasłużeni lub wpływowi kapłani i że mogli w nich żyć tak długo, aż im się nie sprzykrzyło.

— To prawda — powiedziała pani Pina. — Ale przed chwilą sam mówiłeś, że prawdziwy uczony nie powinien nigdy z góry odrzucać nowych teorii. Myślę, że dotyczy to także hipotezy tego profesora. Sumerowie wznosili piramidy bodaj przed Egipcjanami. A posiadali zupełnie zdumiewającą wiedzę astronomiczną. Wiedzieli, że Ziemia wraz z innymi planetami krąży dokoła Słońca. Wasz Mikołaj Kopernik — spojrzała poważnie na Bolka — odkrył tę prawdę dopiero w początkach szesnastego wieku naszej ery. Ile to stuleci po Sumerach? A i tak prawie nikt mu nie wierzył. Ba, uczeni, którzy podchwycili jego naukę, cierpieli prześladowania. Skoro więc my wiemy, że Sumerowie wiedzieli tak dużo, to musimy z większą uwagą traktować wszystkie, nawet najbardziej fantastyczne teorie dotyczące osiągnięć ich astronomów. Na podstawie sumeryjskiego rysunku przedstawiającego nasz układ słoneczny, który ma łącznie z księżycem dwanaście planet, niektórzy poważni uczeni święcie wierzą, że w zamierzchłych czasach było ich rzeczywiście aż tyle. Mało tego. Twierdzą, że Sumerowie mieli rację uważając, iż istoty rozumne przybyły na Ziemię z owej dwunastej planety, która na skutek kosmicznej katastrofy zmieniła orbitę i teraz na tysiące lat świetlnych oddala się od Słońca.

— To już czysta utopia — zaprotestował ojciec Bolka.

— Na razie — rzekł z naciskiem Andreas Uranis. — Cóż my właściwie wiemy o historii naszego— układu planetarnego, Ziemi i początków ludzkości? Znamy pojedyncze kosteczki rozrzuconej mozaiki, ale brakuje nam ich jeszcze zbyt wiele, abyśmy mogli ułożyć z nich logiczny obraz. Zresztą, gdyby było inaczej, nie mielibyśmy nic do roboty. Siedzielibyśmy przed telewizorami i nudzilibyśmy się śmiertelnie. Bo skoro bylibyśmy tak mądrzy, to nie tylko znalibyśmy calutką historię, ale pewnie potrafilibyśmy także wyciągnąć wreszcie rozsądne wnioski z naszej własnej przeszłości i w rezultacie rozwiązalibyśmy wszystkie problemy, które dzisiaj utrudniają nam życie. A może właśnie całe szczęście, że te problemy są. Inaczej na imieniny moglibyśmy życzyć sobie nawzajem tylko jednego. „Drogi solenizancie, obyś miał jakieś, jakiekolwiek pragnienia, które ewentualnie chciałbyś zaspokoić”. Brrr… strach pomyśleć! — pan Uranis otrząsnął się. — Co do mnie, dziękuję wszystkim olimpijskim bogom za to, że podobna okropność nie grozi nawet twoim praprawnukom — mrugnął do Bolka nie spostrzegłszy, że chłopiec zbladł usłyszawszy słowa ukazujące „kryształową” planetę. — Czyli możesz spokojnie studiować archeologię — zakończył uczony.

— Byłoby jednak nieźle, gdyby najpierw udało mu się zdać maturę — zauważyła rzeczowo babcia Miła.

Szczęśliwie Bolek nie usłyszał ostatniego zdania. Ochłonął z wrażenia wywołanego wizją, jaką stworzył pan Uranis, który nie miał pojęcia o tym, że gdzieś wśród gwiazd podobna wizja jest już rzeczywistością, i zamyślił się. Po tym, co mama powiedziała o piratach, a pani Pina o sumeryjskiej astronomii, otrzymał odpowiedź na niemal wszystkie pytania, jakie mógł postawić mieszkańcom Klio. On wiedział, że hipoteza dotycząca „sanatoryjnych” właściwości piramid jest prawdziwa. I co z tego? Nikt mu nie uwierzy, gdyby próbował powoływać się na swoją wędrówkę przez czas, a raczej przez światy. Musiałby być naukowcem, — autorytetem w swojej dziedzinie. Zresztą, czy ta hipoteza koniecznie musi być prawdziwa? Fakt, że Sumerowie naliczyli dwanaście planet, nie oznacza przecież, że tyle ich rzeczywiście było. Mogli się mylić, jak mylili się wszyscy astronomowie przed Kopernikiem. Tak samo z tymi piramidami. Kto wie, czy czarnobrodym mędrcom nie wydawało się tylko, że odkryli sposób na przedłużanie ludzkiego życia…

Gdzieś pod piaskami pustyni, w nie odkrytych zabytkach starożytnego Egiptu być może spoczywa taki sam szkic, jaki dziś w nocy przyniósł tutaj łysy kapłan. Trzeba by go tylko odnaleźć i dać do zbadania odpowiednim specjalistom.

Tylko odnaleźć — powtórzył w myśli chłopiec. Cóż prostszego. Wystarczy powiedzieć czarnej piłeczce, żeby go przeniosła do świata, gdzie akurat w tej chwili ktoś chowa taki szkic w skrytkę, która przetrwała do naszych czasów. No pięknie. A potem? Czy będzie musiał wyruszyć na samotną wyprawę archeologiczną do Egiptu? Bo przecież nikt nie potraktuje go poważnie, jeśli nagle oświadczy, że wie, gdzie należy kopać, aby znaleźć potwierdzenie hipotezy owego profesora, o którym mówili rodzice.

Nagle przyszło Bolkowi do głowy, że możliwości automatu Jeden-Jeden są w gruncie rzeczy o wiele mniejsze, niż mogłoby się zdawać. Właśnie dlatego że czarna piłeczka nie zmieniała żadnego świata. Ona mogła tylko przenosić swego posiadacza do innej rzeczywistości. A dawna, prawdziwa rzeczywistość pozostawała taka, jaka była. Czyli każdy wypad, jaki człowiek chciałby sobie zafundować korzystając z usług automatu, zawsze będzie jedynie czymś w rodzaju wakacyjnej wycieczki… albo ucieczki. Czarna piłka oświadczyła przecież wyraźnie, że życie na Ziemi mogą zmieniać tylko i wyłącznie sami ludzie.

— Świecie, świecie! — jęknął cicho.

— Co tam znowu? — zaniepokoił się ojciec.

— Tato, jak zmienić świat?

— Masz ci los! — zawołała babcia załamując ręce. — I to ma być beztroski urlop?!

— Jak widzę, przeszliśmy od historii do filozofii — Pina Uranis uśmiechnęła się, ale zaraz spoważniała. — Odpowiedzi na to pytanie szukają także historycy…

— Zamknij oczy i wyobraź sobie taki świat, w jakim chciałbyś żyć — powiedział pan Milej. — A potem weź czarodziejską kulę i powiedz: hop!

— Tato! — krzyknął bez zastanowienia Bolek. — Skąd wiesz? Czy ty też masz taką czarną piłkę?

Przez chwilę panowało milczenie.

— Zdaje się, że zostałem mianowany czarownikiem plemienia… jak to powiedzieć? Klionów? Klianów? W każdym razie ludu mieszkającego na Klio.

— Tato!

— Chłopiec za długo siedział na słońcu — zawyrokowała babcia. — Podobno jest tu gdzieś jakiś lekarz.

Bolek oprzytomniał. Zrozumiał, że palnął głupstwo, i postanowił natychmiast je naprawić.

— Właśnie zamknąłem oczy — rzekł siląc się na żartobliwy ton. — Teraz wyobrażam sobie świat… — mocno zacisnął powieki — ach, jaki świat! Mmmm — wydał pomruk zachwytu. — No i co dalej?

— Dalej? — głos ojca zabrzmiał niespodziewanie poważnie. — No, cóż. Zapamiętaj obraz tego świata i otwórz oczy. A teraz zacznij myśleć, co zrobić, aby ta wizja stała się rzeczywistością. I myśl o tym przez całe życie. Dziel się swoimi myślami z innymi ludźmi. Zarażaj ich swoją wolą. Pracuj. Przynajmniej twoje własne życie zyska sens i przyniesie ci nieco satysfakcji. A przy okazji wzbogacisz życie swoich najbliższych. W ten sposób troszeczkę zmienisz i cały świat.