Выбрать главу

— A właśnie — podjął chłopiec — wspomniałem o tacie. — Więc niech tata nigdy na mnie nie krzyczy, nawet kiedy się bardzo zdenerwuje i ma trochę racji, tylko niech spokojnie tłumaczy, co i jak. W ogóle mógłby częściej ze mną rozmawiać i chodzić do kina, a nie siedzieć kołkiem przy maszynie do pisania. A mama niech nie burczy. Kiedy jest uśmiechnięta, to w domu robi się weselej. I żeby nikt się z nikim nie kłócił. Aha, i żeby ten… August stał się równym, miłym kolegą… bo tu blisko nikt inny z mojej klasy nie mieszka — zakończył. Następnie wyprostował się, przymknął oczy i krzyknął: — Uwaga, już!

Nic się nie zmieniło. Kiedy Bolek uniósł powieki, ujrzał nad sobą zwykły błękit nieba, nieco niżej sąsiednie domy, jeszcze niżej drzewa i skwery, a pod nogami czarną kulkę. Mamy i taty nie było, więc nie mógł sprawdzić, czy stali się bardziej pogodni i uśmiechnięci. Ale w rogu pokoju zamiast starego telewizora ujrzał nowy, z większym ekranem i wieloma błyszczącymi gałkami, obok których umieszczono różnobarwne prostokąciki. A więc stało się!

W tym momencie drzwi z korytarza otworzyły się dość gwałtownie. Chłopiec szybko zrobił w tył zwrot i ujrzał babcię Miłę. Jej twarz wręcz promieniała zdrowiem i energią. Poza tym babcia przez parę ostatnich lat nie wyglądała tak kwitnąco i młodo jak dzisiaj.

— Cóż to za leniuchowanie? — padło od progu. — Już wszystko zapakowałeś? Jeśli na wyspie usłyszę, że czegoś zapomniałeś, to za karę będziesz przez tydzień zmywał naczynia! Po wszystkich!

— Babciu! Jesteś zdrowa! Odmłodniałaś! Hurra! — wrzasnął Bolek.

— Co ci jest? — babcia Miła natychmiast zmieniła ton. — Boli cię coś? Chory jesteś?

Bolek zaśmiał się, aż szyby odpowiedziały zaniepokojonym dzwonieniem. Pomyśleć tylko! Babcia jego podejrzewa o chorobę, a przecież sama jeszcze przed chwilą leżała z gorączką i czekała na kolejną porcję pigułek.

— Nie jestem chory. Mam tylko taką piłeczkę!.. — nie zważając na cichy jęk przestraszonej babci skoczył na balkon, porwał z podłogi czarny automat i uniósł go wysoko nad głowę. — Hurra! Jedziemy do Grecji! Będzie cudownie! — trzymając nad sobą czarodziejską piłkę wykonał serię radosnych podskoków.

— Jestem odporny na wstrząsy — usłyszał nagle wewnątrz swoich skroni łagodny głos — ale istoty żywe odczuwają także wstrząsy psychiczne. Człowiek, który właśnie wszedł do pokoju, jest, jak mi się zdaje, szczególnie na nie podatny. Nie wolno mi sprawiać przykrości żadnej żywej istocie.

Bolek znieruchomiał. Okazało się jednak, że „istota żywa”, której automat chciał oszczędzić nazbyt mocnych wrażeń, wykazała zgoła zdumiewającą odporność na wstrząsy. Kiedy minęło pierwsze zaskoczenie, spowodowane przedziwnym zachowaniem Bolka, babcia Miła pokiwała głową i powiedziała zupełnie spokojnie:

— Zwariował. No cóż, nie ma rady. Wobec tego wracam do moich zajęć. Mam jeszcze kilka pustych słoików, które muszę napełnić. Kiedy już będziemy na tej wyspie i kiedy wreszcie porządnie się najesz, to może ci przejdzie. Na razie będę udawać, że nic nie zauważyłam.

Zgodnie z tym postanowieniem babcia odwróciła się z godnością i opuściła pokój.

Bolek odprowadził ją rozradowanym spojrzeniem, po czym nagle spoważniał i przyjrzał się z uwagą swojej piłeczce.

— Czy kiedy do mnie mówisz, to tego na pewno nie może usłyszeć nikt inny? — spytał z niepokojem.

— Nikt. Ty spośród mieszkańców tego świata pierwszy nawiązałeś ze mną kontakt. Jestem tak skonstruowany, że utrzymuję łączność zawsze tylko z jedną istotą rozumną — wyjaśnił automat.

Uspokojony Bolek pomyślał teraz o tajemniczych kosmitach, którzy sporządzili tak wspaniały automat.

— Słuchaj — zaczął poważnie — czy mógłbyś przenieść mnie tam, gdzie ty powstałeś?

Tym razem Jeden-Jeden zwlekał chwilę z odpowiedzią.

— Do ojczyzny moich konstruktorów? — zapytał w końcu.

Chłopcu wydało się, że głos w jego głowie zabrzmiał nieco mniej ciepło niż dotychczas. Potwierdził jednak zdecydowanie:

— Tak.

— W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie. Chcę cię jednak uprzedzić, że znajdziesz się w rzeczywistości zupełnie innej niż ta, do której przywykłeś, a nawet innej niż te, jakie możesz sobie wyobrazić. Wątpię, czy zdołasz zrozumieć sposób myślenia i postępowania mieszkających tam istot.

— Nie szkodzi. Czekaj… chcesz mnie ostrzec? Uważasz, że to niebezpieczne?

— Nie. Obecny wariant załamania czasoprzestrzeni jest dla ciebie wyjściowy. W razie jakiegokolwiek zagrożenia powrócisz tutaj. Tylko jeśli ja znajdę się w moim pierwotnym świecie, to nie wiem, czy będę mógł nadal zachować z tobą kontakt. Wówczas, gdyby nic ci nie zagrażało i nie włączył się mój automatyczny zespół bezpieczeństwa, mógłbyś tam zostać już na zawsze.

Bolek wzdrygnął się nieznacznie. Nie. Co to, to nie…

— A jeślibyś poczekał na mnie tutaj? — spytał po chwili.

— Wówczas taka możliwość przestanie istnieć.

— Ale powiedziałeś przecież, że musisz towarzyszyć komuś, kogo przenosisz do innej… no, do innego świata?

— Nie powiedziałem „muszę”, tylko „mogę”. Automaty udzielają informacji dokładnych i prawdziwych. Mogę ci towarzyszyć. Jednak gdybyś tego ode mnie zażądał, byłbym zmuszony spełnić twoje polecenie i poczekać na ciebie w twoim pokoju.

— Więc żądam! — zawołał szybko chłopiec. — A w ogóle to nie myśl, że chcę tam być, żeby szpiegować czy zrobić cokolwiek, co nie podobałoby się twoim ziomkom… chciałem powiedzieć, twoim konstruktorom. Ale, widzisz, jeszcze nikt z ludzi nie odwiedzał innych planet i ich mieszkańców. Nie dziw się, że jestem ciekawy.

— Tak. Ludzie są ciekawi. Nie dziwię się.

— No, to zostań tutaj, a mnie przenieś tam… zaraz chwileczkę… — przerwał sobie Bolek tknięty nową myślą. — Jeśli nie będę cię miał przy sobie, to gdyby coś mi tam groziło, także od razu znajdę się z powrotem tutaj?

— Nie. Jeśli ja zostanę w tej rzeczywistości, to niestety ty nie będziesz już objęty działaniem moich automatycznych zespołów bezpieczeństwa. Mogę stworzyć wokół siebie strefę, wraz z którą przeniosę cię dokąd zechcesz, ale jeśli sam pozostanę na zewnątrz tej strefy, to ty będziesz zdany już wyłącznie na siebie.

Zapadła cisza. Nagle oczy chłopca zabłysły. Bruzda na jego czole wygładziła się.

— Słuchaj, automacie! Właśnie coś wymyśliłem. Powiedz, czy nie moglibyśmy zrobić w ten sposób, żebym odwiedził twój świat tylko przez godzinę, a po upływie tego czasu wrócił z powrotem? Niezależnie od okoliczności.

— Proszę.

— Świetnie — zawołał Bolek uradowany, że znalazł tak sprytne rozwiązanie trudnego problemu. — No, to hop! — krzyknął nieco ciszej niż zamierzał, ponieważ perspektywa „podróży” do istot mieszkających gdzieś wśród gwiazd i budujących tam kulki zamieniające światy z taką łatwością, napawała go mimo wszystko pewną rezerwą. Ale nic się nie stało. Chłopiec czekał jakiś czas, aż wreszcie stracił cierpliwość:

— Wciąż jestem tutaj! Zaspałeś czy co?

— Nie odebrałem sygnału upoważniającego mnie do zmiany wariantu — wyjaśniła piłka.

— Świecie, świecie! — zawołał Bolek, tym razem bardzo głośno. — Niech będę tam, skąd ty przybywasz!

Balkon, drzwi do pokoju, sąsiednie domy, drzewa, stawy i niebo — wszystko to znikło w mgnieniu oka. Zamiast znajomego osiedla Bolek ujrzał nieskończoną przestrzeń zalaną szkłem. Nigdzie nie było widać słońca ani innego źródła światła, a jednak ta przestrzeń błyszczała jak wielka kryształowa gwiazda, Jej lśnienie było zarazem mocne i łagodne. Gdziekolwiek się popatrzyło, tam natychmiast światło przygasało, jakby spadała zasłona sporządzona z przezroczystej, lecz przy ciemniowi szyby. Wtedy wydawało się, że światło pada skądś z boku lub z tyłu.