— Nie — rzekł słabym głosem Urbain. — Tak nie jest.
— Nie jest? — uśmiechnął się promiennie Eberly. — Wyłączymy dużą część pierścieni z operacji górniczych. Doktor Wunderly będzie odpowiedzialna za ochronę i przetrwanie naszych cennych lodowych żyjątek. Nie ma powodu, dla którego ludzie z naszej społeczności nie mieliby wzbogacić się, nie niszcząc lodowych żyjątek.
Urbain siedział przy biurku Eberly’ego, milcząc.
Wunderly myślała, że jest zbyt podekscytowana, by zasnąć, ale odpłynęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki. I obudziła się wyspana i pełna energii.
Dziś jest pierwszy dzień reszty twojego życia, powiedziała sobie, uśmiechając się do swojego obrazu w lustrze łazienki. Będziesz sławną kobietą, Nadiu. Trzeba zacząć wyglądać jak sławna kobieta.
Ubierając się wydała polecenie ustalenia spotkania z Kris Cardenas, jak najwcześniej rano. Po kilku sekundach telefon potwierdził, że doktor Cardenas spotka się z nią o dowolnej godzinie przed południem, w laboratorium.
Spoglądając na cyfrowy zegar na ekranie telefonu, Wunderly zobaczyła, że jest już dobrze po dziewiątej. Zaspałaś, skarciła się. Po czym uśmiechnęła się. I co z tego? Należy ci się.
Negroponte także spała do późna. Habib spał mocno u jej boku, lekko pochrapując.
Nadia miała rację, powiedziała sobie biolog, wyślizgując się z łóżka. Nie wysyłaj mu sygnałów i nie czekaj, aż je zinterpretuje. Bądź bezpośrednia. Bądź szczera.
A przede wszystkim, pomyślała, dopadnij go, zanim dorwie go ktokolwiek inny. Zwłaszcza Nadia.
Wycierała się po wzięciu prysznica, gdy usłyszała z sypialni głos Habiba.
— Muszę iść.
— Wchodź — rzekła, odsuwając drzwi łazienki. — Jestem przyzwoitą kobietą — dodała z cynicznym uśmiechem, owijając się ręcznikiem.
Habib był już częściowo ubrany. Siedział na brzegu łóżka pokrytego zmiętą pościelą i wkładał swoje zamszowe mokasyny.
— Nie, tylko nie to — rzekł, czerwieniąc się. — Muszę wracać do siebie. Mam spotkanie z Timoshenką o dziesiątej, i muszę się wykąpać i przebrać…
Usiadła na łóżku obok niego.
— Wstydzisz się?
— Nie — odparł, po czym dodał: — Trochę.
— Nie powinieneś. Byłeś dobry.
— Ty byłaś cudowna.
— Możesz przecież zadzwonić i odwołać to spotkanie.
— Nie, nie mogę. To ważne. Uśmiechnęła się i poklepała go po udzie.
— Rozumiem.
Habib prawie wybiegł z jej mieszkania. Negroponte wstała z łóżka i wróciła do łazienki, zdumiona tym, jak bardzo czuje się samotna.
Cardenas nie wiedziała, jak porozmawiać z Nadią o wielkiej nowinie, więc grała na zwłokę.
— Wracasz na Ziemię? — spytała.
Wunderly uśmiechała się radośnie. Tavalery nie było w pobliżu. W laboratorium nie było nikogo poza nimi. Skinęła głową.
— Wracam z zespołem naukowców, którzy tu przylecą następnym statkiem. Będę sławna, Kris.
— Zasłużyłaś na to — odparła Cardenas. — Ciężko na to pracowałaś.
Uśmiech Wunderly nieco zbladł.
— Nie mogę wracać na Ziemię mając w ciele nanomaszyny. Nie wpuszczą mnie…
— Wiem — odparła Cardenas. — Na Ziemi sikają z przerażenia na samą wzmiankę o nanomaszynach.
Spoważniała, a Wunderly rzekła:
— Więc będziesz musiała jakoś wypłukać te nanomaszyny, zanim wyruszę w podróż.
Cardenas przygryzła wargę i uznała, że najlepiej będzie powiedzieć wszystko prosto z mostu.
— Nadiu, nie masz w sobie żadnych nanomaszyn i nigdy nie miałaś.
Wunderly wstrzymała oddech.
— Sama tego dokonałaś — mówiła dalej Cardenas. — Sama straciłaś te wszystkie kilogramy.
Wunderly uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
— Oszukałaś mnie! Nigdy nie wstrzyknęłaś mi żadnych nanobotów!
— Zgadza się.
— Sama tego dokonałam!
— Dieta i ćwiczenia — rzekła Cardenas. — To zawsze działa.
Wunderly zarzuciła Cardenas ręce na szyję i krzyknęła:
— Kris, jesteś niesamowita! To najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałam w życiu!
— Okłamałam cię — szepnęła Kris.
— Dałaś mi magiczny eliksir. Jak wróżka — matka chrzestna. Cardenas skinęła głową.
— A ty odwaliłaś całą robotę.
— Sama tego dokonałam — Wunderly najwyraźniej była zachwycona tą nowiną.
— Właśnie tak.
— Więc mogę chudnąć dalej, wziąć się za siebie, pilnować wagi.
— I wyglądać coraz lepiej.
— Kris, kocham cię. Cardenas uśmiechnęła się.
— Zadbaj o to, żeby ładnie wyglądać na ceremonii wręczania Nobli.
DZIENNIK PROFESORA WILMOTA
Jutro pierwszy maja. Oczywiście w habitacie nie kultywujemy żadnych rytuałów na cześć płodności z tej okazji. Ci ludzie mają je przez cały rok.
Jutro wieczorem odbędzie się druga z trzech debat między naszymi kandydatami na głównego administratora.
Choć dużo się wydarzyło od pierwszej debaty, niewiele się zmieniło. Naukowcy wykazali, że pierścienie Saturna są środowiskiem, w którym żyją w cząsteczkach lodu mikroorganizmy. MKU wysłało ekspedycję naukowców, którzy chcą się o tym przekonać na własne oczy. Urbain chodzi okryty nimbem chwały, przypisując sobie zasługi za to odkrycie, choć w rzeczywistości sprzeciwiał się jakimkolwiek badaniom pierścieni. Ach, odkrycie tych istot sprawiło, że przestano kojarzyć Urbaina wyłącznie z tym nieszczęsnym lądownikiem na Tytanie. Ta kupa złomu nadal nie odpowiada: milczy jak grób.
Jeśli chodzi o politykę, Eberly upiera się, że pierścienie można eksploatować i czerpać z nich wodę, nie czyniąc krzywdy żyjącym tak mikroorganizmom. Naukowcy oczywiście się nie zgadzają, ale Urbain z jakiegoś dziwnego powodu milczy. Kobieta, która dokonała tego odkrycia, Wunderly, występuje przeciwko Eberly’emu, ale wątpię, czy wyjdzie jej to na dobre. Eberly jest cwanym politykiem i zaproponował, że uczyni ją odpowiedzialną za ekologiczną ochronę pierścieni — a sam tworzy dalej plany ich eksploatacji!
Wygląda na to, że Holly Lane uda się przeforsować petycję zniesienia zasady ZRP. Podobno ma już ponad siedem tysięcy podpisów, a to wystarczy aż nadto, żeby znieść tę zasadę. Podpisy trzeba będzie oczywiście zweryfikować, ale to czysta formalność. Chyba że Eberly wymyśli następną sztuczkę.
W ostatecznym rozrachunku może się okazać, że ta petycja nic nie znaczy. Z tego, co widzę i słyszę, ludzie chcą eksploatować pierścienie. Chcą się bogacić. A Eberly im obiecał, że kiedy eksploatacja zacznie przynosić pieniądze, będą mogli znieść zasadę ZRP i populacja habitatu zacznie się rozmnażać.
Wygląda na to, że wszystko odbędzie się po myśli Eberlyego. Sugerował nawet, że przeciwstawi się zakazowi MUA dotyczącemu eksploatacji pierścieni. Głosi, że raczej będzie walczył z tymi „biurokratami z Ziemi”, niż podda się ich woli.
Zobaczymy, co z tego wyniknie.
1 MAJA 2096: DRUGA DEBATA
Zeke Berkowitz posłał profesjonalny uśmiech w kierunku trzech kamer wycelowanych w niego i w kandydatów na administratora. Każda kamera była zamontowana na automatycznie utrzymującym równowagę statywie. Dwóch techników łączności stało za kamerami, w studiu nie było nikogo innego. Uśmiech Berkowitza był przyjemny, niewymuszony, ale swoją pozą dawał do zrozumienia telewidzom, że on, profesjonalny dziennikarz, wie więcej niż publiczność.