Ależ oczywiście, że się dowie, uświadomił sobie. Kiedy na Ziemię dotrą wieści, że zginęli wszyscy w habitacie, to będzie wiedziała, że nie żyję.
Może zapłacze po mnie, pomyślał. Tylko na to mam jeszcze nadzieję.
28 MAJA 2096: KONTAKT
Siedząc z rozłożonymi nogami na dachu Alfy, Gaeta zliczał sekundy do odpowiedzi Habiba. Gdzieś daleko dostrzegł nadciągającą burzę, ścianę atramentowej ciemności. Wysunął ręce z rękawów i pstryknął przełącznikiem diagnostyki systemu podtrzymywania życia. Wszystko gra. Żadnych awarii. Dzięki odzyskowi mogę jeszcze liczyć na wodę i powietrze na sześć godzin.
Żółte światełko drugiej częstotliwości systemu łączności zamrugało.
— Kanał drugi, odbierz — rzekł Gaeta i w słuchawkach rozległ się głos Berkowitza.
— Czy może się pan z nami podzielić wrażeniami z Tytana? — Gaeta prawie usłyszał w jego głosie ten permanentny uśmieszek.
Czemu nie, pomyślał. Nie mam nic lepszego do roboty, dopóki geniusze z centrum kontroli misji nie podeślą pytań do komputera.
— Dobrze — rzekł i spojrzał znów w stronę horyzontu. — Pierwsze wrażenie, jakie ma się lądując na Tytanie, to mrok i ciemność. Wygląda to, jak dzień w środku zimy w Manitobie. Tylko o wiele, wiele zimniej. Chmury zakrywają niebo. Nie widać Słońca ani nawet Saturna. Szkoda, bo planeta i pierścienie pięknie by stąd wyglądały.
— Jakieś oznaki życia? — spytał Berkowitz, a Gaeta uświadomił sobie, że musiał zadać to pytanie jeszcze zanim zaczął mówić.
— Tutejsze formy życia są mikroskopijne, jak bakterie czy ameby. Żyją w gruncie, w temperaturach bliskich dwustu stopni poniżej zera. Tuż przed przednią częścią sondy grunt wygląda jak pokryty jakąś czarną mazią. Wygląda to trochę jak smoła albo ropa, która zastygła w chłodzie. Ciągnie się aż po horyzont.
Na pierwszym kanale rozległ się głos Habiba.
— Mamy dla pana listę pytań. Z powodu opóźnienia w łączności, lepiej będzie, jak je wyślemy wszystkie naraz.
Wysyłam panu listę naszym łączem. Pytania są ułożone w logicznej kolejności. To pierwsza wersja, ale będziemy próbowali je dopracować.
— Dobrze — odparł Gaeta, spoglądając na panel łączności wbudowany w ścianę na piersi skafandra. Żółte światełko połączenia przychodzącego zaczęło migać. Wyłączył częstotliwość, na której rozmawiał z Berkowitzem. Koniec przerwy na reklamę. Czas do roboty.
Urbain siedział skulony przy biurku, z obolałym ramieniem i pokrytą potem twarzą. Powinienem wrócić do centrum kontroli misji, pomyślał. Jestem ich szefem, powinienem kierować akcją.
Ale nie miał dość sił, żeby wstać z krzesła. Habib przewodzi tej misji; to jego zadanie, pomyślał Urbain. Poradzi sobie. Stąd też mogę monitorować to, co się dzieje w centrum kontroli misji. Nie muszę iść i pokazywać im, ile to dla mnie znaczy, jakie sprawia mi to cierpienie.
To całe moje życie, pomyślał. Jeśli nie nawiążę kontaktu z Alfę, to koniec mojej kariery, całego mojego życia.
Oblizał spierzchnięte usta i tak bardzo chciał, żeby nie musiał aż tak cierpieć.
Pancho stała na ciasnym mostku rakiety transferowej i słuchała pogawędek między Gaetą a Habibem.
— Będą próbowali porozmawiać z głównym komputerem sondy — rzekła do Wanamakera, który stał obok niej, lekko zgięty, a jego ramiona unosiły się w pozycji przypominającej pozycję płodu, tak charakterystyczną dla nieważkości. Pancho uświadomiła sobie, że ona także w dużym stopniu przypomina postawą małpę.
— Nadchodzące połączenie — rzekł Wanamaker, wskazując na panel komunikacyjny.
Pancho przełączyła się na częstotliwość przychodzącą. Na małym ekranie pojawiła się twarz Holly. Wyglądała na podekscytowaną i pełną entuzjazmu.
— Panch — rzekła Holly bez wstępów — jak się zapatrujesz na polowanie na komety?
Zanim Pancho zdołała odpowiedzieć, Holly mówiła dalej:
— Nie musimy eksplorować pierścieni! Możemy pozyskiwać i sprzedawać wodę z komet! Rozmawiałam z Dougiem Stavengerem w Selene i on uważa, że to dobry pomysł. Mogłabyś założyć firmę sprzedającą wodę w całym Układzie Słonecznym, od Merkurego do Saturna i z powrotem!
— Czekaj chwilę — rzekła Pancho. — Zwolnij i powiedz mi, o co w tym wszystkim chodzi.
Holly jednak paplała dalej:
— Panch, zastanawiałaś się, co chciałabyś teraz robić. To jest to! Wystarczy wyszukiwać komety, nawet poza orbitą Neptuna. Potem trzeba zmieniać im orbity, żeby leciały w stronę Pasa lub układu Ziemia-Księżyc. I pozyskiwać z nich wodę. To będzie działać! Możemy być bogaci i w ten sposób załatwić Eberly’ego!
Pancho spojrzała na Wanamakera, który wzruszył ramionami.
— Holly, mam pełne ręce roboty przy tej misji — rzekła do obrazu na ekranie. — Czy to może poczekać, aż wrócimy?
Holly nie przestawała gadać. Wanamaker zachichotał.
— Usłyszy cię dopiero po jakichś sześciu sekundach. I wątpię, czy nawet wtedy zwróci na ciebie jakąkolwiek uwagę.
— Do licha — mruknęła Pancho. — Zasuwa jak rakieta.
— Umie walnąć niezłą nawijkę, nie? — rzekł Wanamaker.
— Jake, od kiedy gadasz jak kowboj?
Rzucając okiem na ekran łączności, Wanamaker rzekł:
— Kogoś mi przypomina.
— Tak? Kogo?
— Ciebie.
Wymagało to trochę pracy, ale w końcu Gaecie udało się wyświetlić listę pytań od Habiba po lewej stronie wizjera hełmu. Czując się trochę głupio z powodu perspektywy gadania do komputera, wziął głęboki oddech, po czym sprawdził, czy kabel jest podłączony do gniazda komputera. Kontrolerzy w habitacie mogą słyszeć, jak rozmawiam z komputerem, pomyślał. Mogą podsłuchiwać. Wyłączył jednak połączenia przychodzące z centrum kontroli misji. Niech słuchają, pomyślał, ale nie chcę, żeby mi się wcinali, jak będę gadał z maszyną.
Sprawdziwszy, że kabel jest prawidłowo podłączony do gniazda, Gaeta spytał:
— Czy antena nadawcza działa prawidłowo? Syntetyzowany głos komputera odpowiedział bezbarwnym tonem:
ANTENA NADAWCZA ZOSTAŁA DEZAKTYWOWANA.
— Dezakrywowana? — wyrwano mu się. — Dlaczego? Brak odpowiedzi.
Gaeta mruknął coś pod nosem i spojrzał na listę pytań od Habiba. Były uporządkowane w formie drzewa logicznego: jeśli komputer odpowie tak, następne pytanie powinno być takie. Nie było tam jednak pytania na temat dezaktywacji anteny nadawczej.
— Czy wystąpiło polecenie dezaktywacji anteny nadawczej? — spytał.
NIE.
Chciał znów zapytać, dlaczego, ale pomyślał, że komputer znów nie odpowie na takie pytanie. Pomyślał przez kilka sekund, usiłując wymyślić pytanie, na które ten cońo komputer odpowie.
— Jaki był powód dezaktywacji anteny nadawczej? SPRZECZNOŚĆ POLECEŃ.
Ach, pomyślał Gaeta, to już coś. Kątem oka dostrzegł, że żółte światełko łączności znów mruga. Chłopcy z centrum kontroli misji chcą się przyłączyć do pogawędki.
Czekał, ale komputer milczał.
Większość kontrolerów porzuciła swoje konsole i zebrała się wokół Habiba. Przysłuchiwał się próbom rozmowy Gaety z komputerem i czuł, jak otacza go ciepło ich ciał.
— Rozłączył się z nami — rzekł jeden z kontrolerów.