— Przyjedź tu za pięćdziesiąt lat — powiedziała Gaby. — Rozdrapią do tego czasu dokładnie wszystko. — Rozejrzała się badawczo. — Można by tu ustawić stoisko z pamiątkami. Sprzedawać filmy i hot-dogi. Pasowałabyś do tego.
— Nie sądzisz chyba, że do tego dojdzie, prawda?
— Myślę, że to zależy od Gai. Powiedziała, że pozwoli ludziom tu przyjeżdżać, a to oznacza turystykę.
— Ale koszty…
Gaby roześmiała się.
— Ciągle myślisz o dawnych czasach na „Ringmasterze”, kapitanie. Zrobiłyśmy wszystko, co było możliwe, żeby wydostać stąd naszą siódemkę. Bill mówi, że załoga „Jedności” liczy dwustu ludzi. Wyobraź sobie, że miałabyś przed trzydziestu laty wyłączność na filmowanie O’Neil One.
— Byłabym dzisiaj bogata — przyznała Cirocco.
— Jeżeli i tu są możliwości wzbogacenia się, z pewnością ktoś to zrobi. Dlaczego nie miałabyś mianować mnie Ministrem Turystyki i Ochrony Zabytków? Nie jestem pewna, czy spodoba mi się rola ucznia czarnoksiężnika.
Cirocco uśmiechnęła się.
— Rozumiem. Chcesz spróbować utrzymać przekupstwo i nepotyzm na możliwie niskim poziomie?
Gaby zrobiła kolisty ruch ręką, kreśląc przed oczyma obraz przyszłości.
— Widzę to. Tutaj stoisko smażalni — oczywiście klasyczne motywy greckie. Możemy sprzedawać gajaburgery i koktajle mleczne. Reklamy ograniczę do pięćdziesięciu metrów wysokości, podobnie rozmiar neonów. „Obejrzyj anioły! Poczuj oddech Boga! Pokonaj katarakty na Ophion!
Tędy do przejażdżek centaurem, tylko dycha! Nie zapominaj o…”
Zatkało ją, kiedy ziemia zadrżała pod stopami.
— Tylko żartowałam, do cholery! — wrzasnęła ku niebu, a potem spojrzała podejrzliwie na Cirocco, która śmiała się.
Z miejsca, na którym stała Gaby, wynurzyła się ręka. Po chwili z sypkiego piasku wyłoniła się twarz z czubem wielokolorowych włosów.
Uklękły, odkopując Tytanie, która kaszlała i pluła, aż wreszcie zdołała uwolnić tułów i przednie nogi. Znieruchomiała, gromadząc siły, a potem spojrzała ciekawie na obie kobiety.
— Cześć — zaśpiewała Piszczałka. — Kim jesteście?
Gaby zerwała się na równe nogi i wyciągnęła rękę.
— Na pewno nas nie pamiętasz, prawda? — zaśpiewała.
— Coś sobie przypominam. Wydaje mi się, że cię znam. Czy nie poczęstowałaś mnie kiedyś winem?
— Właśnie — zaśpiewała Gaby. — A ty później mi się odwdzięczyłaś.
— Wyłaź stamtąd, Piszczałko — zaśpiewała Cirocco. — Mogłabyś się wykąpać.
— Ciebie też pamiętam. Jak to robicie, że tak długo stoicie na dwóch nogach i się nie przewracacie?
Cirocco roześmiała się.
— Żebym to wiedziała, dziecino.