Выбрать главу

– Miał tutaj rodzinę? – zapytałam Sama. Oderwaliśmy się od siebie i weszliśmy do budynku, do gabinetu Sama.

– Miał kuzynkę – odparł Sam, kiedy wybierał 9-1-1 na klawiaturze telefonu. – Proszę przyjechać do Merlotte’s przy Hummingbird Road – powiedział do dyspozytora. – Mamy tu martwego faceta w samochodzie. Tak, na parkingu przed barem. Och, i być może powinniście zawiadomić Andy’ego Bellefleura. To jego auto.

Z miejsca, w którym stałam, mogłam usłyszeć skrzek, jaki rozległ się w słuchawce.

Danielle Gray i Holly Cleary, kelnerki pracujące na poranną zmianę, weszły roześmiane przez tylne drzwi. Obie miały po dwadzieścia kilka lat i były rozwiedzione; były też przyjaciółkami od zawsze, całkiem zadowolonymi z obecnej pracy, w której mogły być razem. Holly miała pięcioletniego synka, który był w przedszkolu, a Danielle – siedmioletnią córkę i synka za małego, by mógł chodzić do szkoły, dlatego też kiedy Danielle szła do pracy, zostawała z nim jej matka. Nigdy nie znałam się z nimi bliżej, choć były w moim wieku, ponieważ same dla siebie stanowiły wystarczające towarzystwo.

– Co się stało? – zapytała Danielle, gdy zobaczyła moją twarz. Na jej własnej, wąskiej i piegowatej, od razu pojawiło się zaniepokojenie.

– I czemu przed wejściem stoi samochód Andy’ego? – dodała Holly. Przypomniałam sobie, że przez jakiś czas umawiała się z Andym. Holly miała krótkie, jasne włosy, które wisiały przy jej twarzy jak zwiędłe płatki stokrotek; miała też najpiękniejszą skórę, jaką w życiu widziałam. – Został w nim na noc?

– Nie – odpowiedziałam. – Ale ktoś inny owszem.

– Kto?

– Lafayette jest w środku.

– Andy pozwolił czarnemu pedałowi spać w swoim aucie?

Holly raczej nie owijała w bawełnę.

– Co mu się stało? – tym razem odezwała się Danielle, mądrzejsza z tej dwójki.

– Nie wiemy – oświadczył Sam. – Policja jest w drodze.

– To znaczy… – zaczęła powoli i spokojnie Danielle – że jest martwy.

– Tak – potwierdziłam. – Dokładnie to mamy na myśli.

– Cóż, powinniśmy otwierać za godzinę. – Holly położyła ręce na biodrach. – Co z tym zrobimy? Jeśli policja pozwoli nam otworzyć, kto będzie gotował? Przyjdą ludzie, będą chcieli zjeść lunch.

– Lepiej się przygotujmy, tak na wszelki wypadek – powiedział Sam. – Chociaż wątpię, byśmy otworzyli przed południem.

Wrócił do gabinetu i zaczął dzwonić do zastępczych kucharzy.

Czułam się dziwnie. Otwarcie baru przebiegało tak jak co dzień, jakby Lafayette miał zaraz wejść i opowiedzieć o jakimś przyjęciu, na którym był, tak jak to miał w zwyczaju. Od strony drogi, która prowadziła do baru, rozległo się wycie syren. Samochody wjeżdżały na parking. Zdążyliśmy zestawić krzesła i ułożyć serwetki oraz sztućce, zanim policja weszła do środka.

Merlotte’s znajdowało się poza granicami miasta, więc dochodzeniem musiał zająć się szeryf Bud Dearborn. Bud, który był dobrym znajomym mojego ojca, miał już siwe włosy. Jego twarz przypominała nieco pyszczek pekińczyka, a brązowe oczy były nieprzeniknione. Gdy tylko wszedł do środka, zauważyłam, że ma ciężkie buty i czapkę – musiał zostać wezwany do pracy ze swojej farmy. Wraz z nim wszedł Alcee Beck, jedyny Afroamerykanin w biurze szeryfa. Alcee miał tak ciemną skórę, że jego biała koszulka strasznie z nią kontrastowała. Jego krawat był zawiązany dokładnie, a garnitur nienaganny. Buty miał wypastowane i błyszczące.

Między Budem a Alcee’m kierowali gminą… a przynajmniej tymi najważniejszymi elementami, które pozwalały jej funkcjonować. Mike Spencer, właściciel domu pogrzebowego i gminny koroner miał twardą rękę do lokalnych afer i był dobrym znajomym Buda. Byłam gotowa założyć się, że Mike był już na parkingu i rozgłaszał śmierć biednego Lafayette’a.

Spencer jednak zapytał:

– Kto znalazł ciało?

– Ja.

Bud i Alcee ruszyli w moim kierunku.

– Sam, czy możemy pożyczyć twoje biuro? – zapytał Bud.

Nie czekając na odpowiedź, zaprosił mnie gestem do środka.

– Jasne, nie ma sprawy – odpowiedział sucho Sam. – Sookie, wszystko okej?

– W porządku, Sam.

Nie byłam pewna czy to prawda ale nie było nic, co Sam mógłby w tej sprawie zrobić i nie wpakować się przy tym w kłopoty. Bud nakazał mi usiąść. Kiwnęłam głową. On i Alcee usiedli na krzesłach. Bud zajął wielkie krzesło Sama, a Alcee wybrał mniejsze, zapasowe.

– Powiedz, kiedy ostatnio widziałaś Lafayette’a żywego – poprosił Bud.

Zastanowiłam się.

– Nie pracował zeszłej nocy – powiedziałam. – Anthony gotował, Anthony Bolivar.

– Kim on jest? – Szerokie czoło Alcee’ego się zmarszczyło. – Nie kojarzę nazwiska.

– To znajomy Billa. Akurat był w okolicy i potrzebował pracy. Ma doświadczenie.

Podczas Wielkiego Kryzysu pracował w restauracji.

– Chcesz powiedzieć, że kucharzem w Merlotte’s jest… wampir?

– No i? – zapytałam.

Poczułam, że przybieram gniewny wyraz twarzy: usta zacisnęły się, a czoło nieco uniosło. Starałam się nie czytać w ich myślach, chciałam pozostać całkowicie poza tym wszystkim, ale nie było to łatwe. Bud Dearborn był przeciętny, ale Alcee wysyłał swoje myśli jak latarnia morska światło. Promieniował odrazą i strachem.

Jakiś czas przed poznaniem Billa i odkryciem, że uważał moje inwalidztwo – mój dar, jak mówił – za coś wspaniałego, robiłam wszystko, by udawać przed samą sobą i wszystkimi wokół, że nie umiem czytać w ich myślach. Jednak odkąd Bill uwolnił mnie z tego małego więzienia, które zbudowałam wokół siebie, eksperymentowałam trochę, a mój wampir temu kibicował. Dla niego musiałam ubrać w słowa wszystko, co czułam przez lata. Niektórzy ludzie przesyłają krótki i jasny komunikat, jak Alcee. Większość ludzi przypomina Buda Dearborna, są włączeni lub wyłączeni. Zależy od tego, jak silne są ich emocje, jak jasno myślą, jaka jest pogoda… Niektórzy ludzie byli mrukliwi jak diabli i prawie nie dawało się stwierdzić, o czym myślą. Mogłam najwyżej odczytać ich nastrój, ale to wszystko.

Przyznaję, że gdy dotykam ludzi, kiedy próbuję czytać w ich myślach, czyni to obraz wyraźniejszym – jak podłączenie kabla, gdy wcześniej miało się tylko antenę. Odkryłam też, że jeśli „prześlę” komuś uspokajające obrazy, mogę płynąć przez jego mózg jak w wodzie.

Nie było niczego, czego bym pragnęła mniej, niż zanurzania się w umyśle Alcee’ego Becka. Jednakże absolutnie niechcący odbierałam dokładny obraz pełnej uprzedzeń reakcji na odkrycie, że kucharzem w Merlotte’s jest wampir. Widziałam także jego reakcję, kiedy dowiedział się, że kobieta, z którą się umawiał, spotyka się z wampirem, dostrzegłam także przekonanie, że Lafayette, który otwarcie przyznawał się do bycia gejem, był hańbą dla czarnej społeczności.

Alcee odkrył, że ktoś musiał chcieć wrobić Andy’ego Bellefleur’a, skoro wpakował do jego samochodu trupa czarnoskórego geja. Alcee zastanawiał się czy Lafayette miał AIDS i czy wirus mógł się rozprzestrzenić na siedzenia w samochodzie Andy’ego i przetrwać tam. Sprzedałby ten samochód, gdyby należał do niego.

Gdybym dotknęła Alcee’ego, poznałabym jego numer telefonu i rozmiar stanika jego żony.

Jednak Dearborn patrzył na mnie śmiesznie.

– Mówiłeś coś? – zapytałam.