Выбрать главу

Spojrzałam na gnijącego trupa.

– Przynajmniej uwolnij obiekt swych wczesnych eksperymentów od dalszych mąk.

– Robi piorunujące wrażenie, prawda? – Dominga spojrzała na zombi.

– Stworzyłaś zombi, które nie podlegają rozkładowi. Doskonale. Ale nie bądź sadystką.

– Uważasz, że jestem okrutna?

– Taa – mruknęłam.

– Manuelu, czy jestem okrutna?

Manny odpowiedział, patrząc na mnie. Jego wzrok starał się coś mi powiedzieć. Nie potrafiłam tego rozpoznać.

– Tak, Senora, jesteś okrutna.

Spojrzała na niego, odwracając się płynnym, kocim ruchem.

– Naprawdę uważasz, że jestem okrutna, Manuelu? Twoja ukochana amante?

– Tak. – Powoli pokiwał głową.

– Kilka lat temu nie podejmowałeś tak pochopnych osądów, Manuelu. Zabiłeś dla mnie białą kozę i zrobiłeś to niejeden raz:.

Odwróciłam się do Manny’ego.

Wyglądało to trochę jak w filmie, w którym główny bohater dowiaduje się czegoś znaczącego o bliskiej mu osobie. Stwierdzeniu, że jeden z twoich przyjaciół zabił człowieka, by złożyć go w ofierze, powinna towarzyszyć nastrojowa muzyka i ostre ujęcia kamery. Zabił człowieka. I zrobił to niejeden raz, tak powiedziała. Niejeden raz.

– Manny? – Mój głos zabrzmiał jak ochrypły szept. W moim mniemaniu to było gorsze niż te zombi. Do diabła z nieznajomymi. To przecież Manny. To nie mogła być prawda. – Manny? – powtórzyłam. Nie spojrzał na mnie. Zły znak.

– Nie wiedziałaś, chica? Manny nie opowiadał ci o swej przeszłości? – spytała Dominga.

– Zamknij się – warknęłam.

– Był moim najcenniejszym pomocnikiem. Zrobiłby dla mnie wszystko.

– Zamknij się! – wrzasnęłam na nią. Zamilkła, jej oblicze przepełniło się wściekłością. Enzo postąpił dwa kroki w stronę ołtarza.

– Nie. – Nie byłam pewna, do kogo to mówię. – Muszę usłyszeć to od niego, nie od ciebie.

Gniew wciąż malował się na jej twarzy. Enzo sprężył się do skoku jak lampart, który dostrzegł bezbronną ofiarę. Dominga skinęła głową.

– Wobec tego zapytaj go, chica.

– Manny, czy to, co ona powiedziała, jest prawdą? Czy składałeś ofiary z ludzi? – mój głos brzmiał dziwnie normalnie. A nie powinien. Poczułam nieprzyjemny, bolesny wręcz ucisk w żołądku. Już się nie bałam, w każdym razie nie Domingi. Prawdy, lękałam się prawdy. Uniósł wzrok. Włosy opadły mu na oczy. W tych oczach dostrzegłam ból. I zgrozę. – To prawda, zgadza się? – Moja skóra wydawała się lodowata. – Odpowiedz, do cholery. – Głos wciąż miałam spokojny i rzeczowy.

– Tak – odparł.

– Tak, składałeś ofiary z ludzi?

Spojrzał: na mnie, gniew pozwolił mu wytrzymać siłę mojego wzroku.

– Tak! Tak!

– Boże, Manny, jak mogłeś? – Tym razem to ja spuściłam wzrok.

Mój głos wydawał się cichy, ale nie zwyczajny. Gdybym siebie nie znała, powiedziałabym, że byłam bliska łez.

– To było prawie dwadzieścia lat temu, Anito. Byłem wyznawcą voodoo i nekromantą. Uwierzyłem. Kochałem Senorę. Tak mi się zdawało.

Spojrzałam na niego. Wyraz jego twarzy sprawił, że coś ścisnęło mnie w gardle.

– Manny, niech cię szlag. – Nie odpowiedział. Stał tam, żałosny i zdruzgotany. Nie potrafiłam wyobrazić sobie tych dwóch wizerunków. Manny Rodriguez i ktoś, kto składał ofiary z ludzi. To przecież on nauczył mnie odróżniać w tym fachu dobro od zła. Odmówił wykonywania wielu rzeczy. I nie były one nawet w połowie tak straszne jak zabicie białej kozy. To bez sensu. Pokręciłam głową. – Nie potrafię teraz o tym rozmawiać. – Powiedziałam to na głos, choć wcale tego nie chciałam. Nie umiem się z tym pogodzić. – Świetnie, wyjęłaś swego asa z rękawa, Senora – ciągnęłam. – Powiedziałaś, że pomożesz nam, jeśli przejdę twój mały test. Zdałam? – Gdy masz wątpliwości, skup się na jednym konkretnym problemie na raz.

– Zamierzałam zaproponować ci współudział w moim nowym, rozkręcanym właśnie interesie.

– Obie wiemy, że na to nie pójdę – stwierdziłam.

– Szkoda, Anito. Po przeszkoleniu mogłabyś dysponować mocą niemal dorównującą mojej.

Dorosnąć, by stać się kimś takim jak ona. Nie, dziękuję.

– Wielkie dzięki, ale pozostanę przy tym, na czym się znam. Jest dobrze tak, jak jest.

– Jest dobrze? – Zerknęła na Manny’ego i na mnie.

– Manny i ja jakoś się dogadamy. Ale wróćmy do rzeczy, Senora, pomożesz nam czy nie?

– Jeśli pomogę ci, a ty nie zechcesz wspomóc mojej małej inwestycji, będziesz mi winna przysługę.

Nie chciałam mieć wobec niej długów.

– Wolałabym raczej wymianę informacji.

– Co mogłabyś mi zaoferować w zamian za trud włożony przeze mnie w polowanie na twojego zabójczego zombi?

Zastanowiłam się nad tym przez chwilę.

– Wiem, że prowadzone są obecnie prace nad ustawą regulującą prawa zombi. Żywe trupy otrzymają niebawem należne im prawa. To kwestia niedalekiej przyszłości. – Miałam nadzieję, że stanie się to już niebawem. Nie musiałam mówić jej, że prace legislacyjne rozpoczęły się całkiem niedawno.

– W takim razie muszę sprzedać parę nie gnijących zombi możliwie jak najszybciej, zanim staną się one nielegalne.

– Nie sądziłam, że przejmujesz się, czy coś jest, czy nie jest legalne. Składanie ofiar z ludzi także jest nielegalne.

– Już się tym nie param, Anito. Zeszłam z drogi zła i występku… – Uśmiechnęła się pod nosem. Nie uwierzyłam jej, i ona to wyczuła. Uśmiech poszerzył się. – Kiedy Manuel odszedł, zaprzestałam praktykowania czarnej magii. Bez jego podszeptów stałam się szanowanym bokorem. – Kłamała, ale nie byłam w stanie tego udowodnić.

– Przekazałam ci istotną informację. Czy teraz mi pomożesz?

– Popytam wśród moich wyznawców i dowiem się, czy ktoś z nich wie coś na temat zabójczego zombi. – Skinęła mocno głowa

Miałam, wrażenie, że w ciszy śmiała się ze mnie.

– Manny, czy ona nam pomoże?

– Skoro Senora tak powiedziała, to znaczy, że tak będzie. Pod tym względem można jej zaufać.

– Odnajdę twojego zabójcę, jeśli ma on cokolwiek wspólnego z voodoo – rzekła.

– Doskonale. – Nie powiedziałam dziękuję, bo jakoś mi to nie pasowało. Miałam ochotę wyzwać ją od najgorszych i wpakować kulkę między oczy, ale wówczas musiałabym też kropnąć Enzo. A jak wytłumaczyłabym to glinom? Przecież nie złamała prawa. Cholera. – Przypuszczam, że nawet gdybym próbowała przemówić do lepszej strony twojej natury i tak nie zrezygnujesz ze swoich planów stworzenia, nowych, usprawnionych zombi w celu wykorzystania ich jako niewolników?

– Chica, chica, dzięki temu będę niewyobrażalnie bogata. Możesz odmówić współpracy ze mną, ale nie zdołasz mnie powstrzymać. – Uśmiechnęła się.

– Z tym bym się spierała – zaoponowałam.

– Co zrobisz, pójdziesz na policję? Nie łamię prawa. Aby mnie powstrzymać, musiałabyś mnie zabić. – Mówiąc to, spojrzała mi prosto w oczy.

– Nie kuś mnie.

– Nie rób tego, Anito. Nie rzucaj jej wyzwania. – Manny podszedł i stanął obok mnie.

Na niego też byłam wściekła, więc było mi wszystko jedno.

– Powstrzymam cię, Senora. Za wszelką cenę. Niezależnie, ile miałoby mnie to kosztować.

– Przywołujesz przeciwko mnie zabójczą magię, Anito, ale to ty umrzesz.

Nie miałam pojęcia o zabójczej magii. Wzruszyłam ramionami.

– Myślałam o czymś bardziej pospolitym w rodzaju kuli dziewiątki.

Enzo w mgnieniu oka znalazł się przy ołtarzu, zasłaniając szefową własnym ciałem. Dominga powstrzymała go.