Выбрать главу

— Z pewnością minęły już cztery minuty od momentu, gdy przybyliśmy w to miejsce — rzekł do tych, którzy zebrali się wokół, by przypatrywać się zabiegom, jakim poddawano jego nogę. — Co o tym myślicie? Czy widzicie, by coś się działo?

Steenameert, który leżał z twarzą zwróconą ku niebu, przestraszył Tollera odpowiadając mu na pytanie, jak gdyby nigdy nie stracił przytomności.

— Nie wiem, co dzieje się z naszą cudowną białą skrzynką, Tollerze, ale wydaje mi się, że coś dziwnego rozgrywa się tam w górze.

Ruchem ręki wskazał ku zenitowi, a pozostali spojrzeli w górę. Toller zadarł głowę i syknął z bólu, gdyż niechcący przeszkodził zabiegom chirurgicznym. W centrum nieba wisiał ogromny dysk Landu równo podzielony terminatorem, a na samym środku linii pulsowała żółta gwiazda — Xa. Zaszły jednak pewne zmiany od momentu, gdy Toller przyglądał się mu po raz pierwszy.

Xa rozżarzył się i przypominał teraz miniaturowe słońce, migotał zaś tak gwałtownie, że impulsy zlały się w niemal jednolity strumień światła. Tollerowi przemknęło przez myśl, że tak bardzo absorbował go przenośnik Greturka i wydarzenia z nim związane, że praktycznie zapomniał o nieskończenie ważniejszym przenośniku, który rozrósł się w strefie nieważkości. Zbiorowa uwaga skupiona na odległym Xa zdawała się rozwierać telepatyczne wrota.

— Nie mogę uwierzyć, że mi to robisz, Ukochany Stwórco! — Z błyszczącego nieba spłynęły nabrzmiałe od udręki słowa. — Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem, przyspieszasz czas mojej śmierci. Błagam cię, Ukochany Stwórco, nie pozbawiaj mnie tych kilku ostatnich minut w twoim bezcennym towarzystwie.

— Co się tu dzieje?! — ryknął Toller podniósłszy się do pozycji siedzącej i wyrywając igłę i nić z rąk Jerene. — Greturk obiecał nam, że to jego przeklęte magiczne pudło zadziała o wiele wcześniej niż Xa, o wiele wcześniej, niż Dussarra zostanie przerzucona do innej galaktyki! A z tego, w jakim kierunku posuwają się sprawy… — Zamilkł, a na skronie wystąpił mu pot, gdy zrozumiał, że on, wszyscy, których znał, i ojczysta planeta mogą za chwilę ulec natychmiastowej zagładzie.

Steenameert uniósł się na łokciu.

— Może urządzenie Greturka jest wadliwe. Mówił nam przecież, że budowano je w wielkim pośpiechu. Dussarrań-czycy także popełniają błędy i być może mechanizm opóźniający, o którym nam opowiadał, nie jest… — Steenameert zamarł, a jego oczy rozszerzyły się, gdy trzęsącym się palcem wskazał na coś za ramieniem Tollera.

Toller pobiegł wzrokiem za jego spojrzeniem i przeklął siarczyście, gdyż ujrzał coś, co zatrwożyło go nawet w tym momencie decydujących i przełomowych wydarzeń. Obok skrzynki przenośnika ukazała się połyskująca postać jakiegoś Vadavaka, który widocznie musiał uchować się pośród chaosu panującego pod koniec bitwy. Przeszkolenie zawodowe uczyniło go silniejszym od przeciętnego Dussarrań-czyka. Na oczach skamieniałych z przerażenia Kolcor-ronian ukląkł, podsunął dłonie pod krawędź przenośnika, a następnie powoli, lecz pewnie wyprostował się.

Urządzenie zachwiało się w rytm jego ruchów i opadło na bok. W chwilę później, jakby wskutek uderzenia, coś wewnątrz skrzynki zaczęło emitować mechaniczny pisk.

Toller spróbował stanąć na nogi, lecz lewa łydka odmówiła niesienia ciężaru ciała i zwalił się boleśnie na ziemię.

— To jest ostatnie ostrzeżenie! — krzyknął, wijąc się wewnętrznie z bezsilności. — Trzeba odwrócić maszynę! Inaczej wszystko przepadło.

Spojrzał na trzy kobiety pragnąc, by podjęły się one zadania, którego on nie mógł wykonać. Mistekka i Arvand wpatrywały się w niego przykute do miejsca jakimś poprzednio nieznanym strachem. Yantara upadła na kolana, zasłoniła twarz dłońmi i zaczęła szlochać.

— Spodziewam się za to awansu! — krzyknęła Jerene, porywając się z ziemi. Ujęła w dłoń szablę i ruszyła pędem w stronę przenośnika. Siła drzemiąca w jej nogach, siła wytrawnej sprinterki pozwoliła jej sunąć przez trawę z szybkością, której Toller nie mógłby chyba dorównać, nawet gdyby jego noga była w pełni sprawna.

Samotny Vadavak, znacznie bardziej odważny i zatwardziały niż jego pokonani kamraci, zdecydował się nie wycofywać. Puścił się biegiem na spotkanie Jerene i kiedy dzieliło ich już tylko kilka kroków, zanurkował ku jej stopom. Częściowo unieszkodliwiła go, wymierzając koszący cios szablą, ale obcemu udało się uczepić goleni Jerene i powalić ją na ziemię. Nastąpił moment, kiedy nie można było dostrzec, co się dzieje, moment kiedy Toller oniemiał z niepokoju. A po chwili Jerene znów pędziła dalej.

Gdy dotarła do celu, pisk z białego sześcianu zdawał się nabierać intensywności. Jerene pochwyciła najbliższą górną krawędź pudła i próbowała pchnąć ją w przód, lecz przenośnik oparł się jej wysiłkom. Podbiegła od drugiej strony i na chwilę zniknęła z pola widzenia, gdy pochyliła się, by efektywniej uchwycić masywne urządzenie. I naraz, z szarpiącą nerwy powolnością, przenośnik opadł do normalnej pozycji.

Jerene w mgnieniu oka wyłoniła się zza niego i puściła się sprintem z odrzuconą w tył głową ku sparaliżowanym strachem towarzyszom. Przebyła może trzecią część odległości do linii bezpieczeństwa, gdy przenośnik raptownie zamilkł. Przy braku jego oszalałego pisku dały się słyszeć z bezgłośną, straszliwą wyrazistością, słowa bijące ze szczytu nieboskłonu.

— NIE ZABIJAJ MNIE, UKOCHANY STWÓRCO! NIE!…

Toller, którego twarz przemieniła się w nieludzką maskę strachu, ujrzał, jak błyszcząca skrzynia za biegnącą Jerene poczęła zmieniać wygląd. Lśniła i wyrzucała z wnętrza blade, rozdymające się obrazy samej siebie, które rozchodziły się promieniście zagarniając całą widoczną czasoprzestrzeń.

Jerene biegła przez migotliwą matrycę tego, co było, i tego, co mogło być, i Tollerowi wydawało się, że woła jego imię. Rozpaczliwym wysiłkiem podniósł się z ziemi i spróbował ruszyć w jej stronę.

Nad głową Jerene sklepienie niebieskie poczęło wić się i skręcać konwulsyjnie. Koncentryczne pierścienie oślepiającej światłości pulsowały biorąc początek w Xa i zderzały się w nieznośnym dysonansie z poświatą emanującą z białej skrzyni…

„Zbyt dużo dzieje się naraz” pomyślał Toller zdjęty obłędnym przerażeniem.

„Wszystko dzieje się naraz”.

Rozdział 19

Całą scenerię ogarnęła raptownie głęboka, aksamit-f \” na i nieskończona ciemność — noc, jakiej Toller nigdy nie doświadczył. Wyglądało to tak, jak gdyby nad planetą ktoś rozpostarł nieprzezroczystą płachtę. Czerń nad ich głowami potęgował jeszcze przenośnik, który po pokazie przestrzennych czarów lśnił teraz jak ogromny blok fluorescencyjnego lodu, rozsiewając bladą jasność po pogrążonym w ciszy polu bitwy.

Mrugając powiekami, Toller starał się przyzwyczaić do tych dziwnych, nowych warunków, gdy nagle Jerene znalazła się przy nim i pozwoliła, by zatrzymał ją w swych ramionach. Przywarła do niego na chwilę drżąc i z trudem łapiąc powietrze, po czym wyprostowała się i odstąpiła na krok. Przez moment zdawało mu się, że zasalutuje oficjalnie, by naprawić przekroczenie reguł dyscypliny. Yantara stała tuż obok. Przysunęła się i delikatnie ujęła jego ramię.