– Nie dotykaj mnie – nakazała wyniośle.
– Możemy się spierać o… logikę – przy tym słowie uśmiechnął się – ale w jednej dziedzinie zgadzamy się całkowicie.
Regan naprawdę starała się nie zwracać uwagi na bliskość Travisa, ale dotyk jego ręki – dużej, ciepłej, zmysłowej dłoni sunącej po jej szyi – nie pozostawiał jej obojętnej. Chciała udawać, że to, co się stało, nie wywarło na niej żadnego wrażenia, pragnęła, żeby myślał, że jest odważna i śmiała, ale w rzeczywistości miała ochotę wspiąć się mu na kolana i zwinąć w kłębek albo wsunąć się do jego kieszeni. Nigdy w życiu nie cieszyła się tak z czyjegoś widoku, jak wtedy, gdy stał nad nią z wyciągniętymi pistoletami
Odwróciła głowę, a on gładził ją palcami po szyi. Kiedy dotknął jej drugą ręką, zamknęła oczy.
– Jesteś zmęczona, kochanie, prawda? – wyszeptał, gładząc ją coraz mocniej. – Masz zesztywniałe mięśnie?
Ledwo zauważalnie skinęła głową. Jej ciało zaczęło się rozluźniać. Nie wiedziała, co on jej robi, czuła tylko, że w jakiś magiczny sposób zaczyna topnieć jak bryłka lodu. Oddała się we władanie Travisa, nawet nie zauważając, kiedy zdjął z niej suknię i ułożył nagą na łóżku twarzą w dół. Miękkie, niskie brzmienie jego głosu zwiększało jeszcze przyjemność, jakiej nigdy przedtem nie zaznała.
– Kiedy byłem chłopcem, zaciągnąłem się na trzy lata na statek wielorybniczy – opowiadał. – Okropne doświadczenie, ale przynajmniej, kiedy zawijaliśmy do portów, działy się ciekawe rzeczy. Tego nauczyłem się w Chinach.
Gdziekolwiek się tego nauczył, Regan cieszyła się, że posiadł taką umiejętność. Naciskał rękami jej ciało, czasami aż do bólu, ale szybko przekonała się, że jeśli się odpręży, ból ustaje. Palce biegły wzdłuż kręgosłupa, usuwając sztywność spowodowaną wielogodzinnym kucaniem w ciemnej uliczce. Zdrętwiałe uda i łydki rozluźniły się. Kiedy zaczął masować jej stopy, coraz to nowe części ciała powracały do życia i zapadały głębiej w miękki materac. Nie wiedziała nawet, że ma tak naprężone ramiona, ale ręce Travisa usuwały napięcie ze stwardniałych mięśni, aż znowu stawały się wiotkie.
Regan była zbyt senna, żeby się poruszyć, więc odwrócił ją na plecy jak szmacianą laleczkę i zaczął masować przód jej ciała. Począwszy od stóp, gładził, uderzał, muskał, naciskał i pieścił każdy centymetr skóry. Kiedy dotarł do twarzy i kciukami delikatnie ugniatał mięśnie policzków, Regan była półprzytomna.
Odprężona, nie zdawała sobie sprawy, jak zmysłowy jest ten masaż. Dotyk mocnych rąk Travisa i spojrzenie, ogarniające jej nagie ciało, obudziły w niej namiętność. Czuła się jak wielka kotka, wyciągnięta na słońcu. Wszystkie mięśnie się uspokoiły i oczekiwały kolejnych doznań.
Gdy dłonie Travisa znowu spoczęły na jej udach, wydawało się to najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem. Słodki, przebiegły uśmieszek rozciągnął jej usta. Nie otwierała oczu. Rozum ustąpił miejsca zmysłom. Chociaż palce Amerykanina naciskały teraz jej ciało niewiele mocniej, Regan wyczuła, że i w nim budzi się pożądanie.
– Kochana – wyszeptał ochryple, oddychając coraz głębiej.
Nie dotykał jej ustami ani żadną inną częścią ciała oprócz dłoni – wspaniałych, wielkich i mocnych, które tak niedawno podnosiły z ziemi i wyrzucały w powietrze dorosłych mężczyzn, jakby ważyli nie więcej niż piórko. Szerokie, stwardniałe palce były giętkie, zręczne i niewypowiedzianie zmysłowe, kiedy ponownie badały każdy zakątek jej ciała.
Regan miała wrażenie, że z głębi jej ciała wydobywa się pomruk, jakby ktoś uruchomił jakiś pierwotny mechanizm. Wyginając się lekko i rytmicznie, poddała się Travisowi.
– Błagam – wyszeptała. Przesuwała rękami po jego ramionach i obwodziła palcami kontury mięśni. – Proszę.
Amerykanin natychmiast jej usłuchał. Sam był u kresu wytrzymałości. Jej zmysłowe miłosne ruchy i piękno smukłego, młodego ciała fascynowały go. Wszedł w nią wolno, jak najwolniej, żeby nie uronić żadnego momentu tej nieziemskiej chwili.
Regan poznała już nieco zmysłową miłość i wie działa, że nie należy się śpieszyć. Podążała za ruchami Travisa, jakby byli dwoma ciałami niebieskimi, złączonymi w jedność, która przetrwa do końca świata. Nie potrafiła jednak wstrzymywać się zbyt długo i po chwili zaczęła coraz szybciej chwytać oddech i wbijać palce w ciało Travisa. W jednej sekundzie uleciała gdzieś łagodność, ustępując miejsca dzikiemu szałowi dwóch równie nienasyconych, zachłannych ciał.
Kiedy namiętność sięgnęła szczytu, Regan głośno krzyknęła, a do jej oczu napłynęły łzy, tak gwałtowne było spełnienie.
Przez kilka minut leżała bez ruchu, unosząc się w morzu nicości, nasycona, szczęśliwa, odprężona i wyciszona.
Travis wolno zsunął się z niej, wsparł głowę na ramieniu i spojrzał na dziewczynę. Miał ciemnobrązowe oczy. Dopiero teraz zauważyła, jak gęste są jego rzęsy.
Zastanawiała się, kim on jest. Kim jest człowiek, który potrafi sprawić, że jej ciało śpiewa w rytm jakiejś niebiańskiej muzyki. Uwięził ją, ale również otoczył opieką, zachowywał się tak, jakby mu na niej zależało, a nawet kilkakrotnie wydawał się zawstydzony tym, że odebrał jej wolność. Któż inny mógł być jednocześnie tak delikatny i tak silny?
Spoglądała na niego uważnie i myślała, że tak mało o nim wie. Jakie myśli przebiegały mu przez głowę? Kogo kochał i kto jego kochał? Dotknęła jego twarzy i wodziła palcami wzdłuż policzka. Czy ten człowiek, który uważał, że do niego należy cały świat, potrafi kogokolwiek kochać? Czy zwykła kobieta umiałaby zrobić z niego niewolnika, wziąć jego mocne, bijące serce w małe dłonie?
Przyłożyła rękę do jego nagiej piersi i wyczuła bicie serca. Zanurzyła palce we włosach porastających jego tors i nagle, wiedziona niespodziewanym impulsem, mocno pociągnęła.
– Przestań, ty mała psotnico! – huknął i zaraz ucałował jej palce. – Powinnaś okazać mi więcej wdzięczności po tym, jak dzięki mnie piszczałaś z rozkoszy.
– Miałabym być wdzięczna? – prychnęła tłumiąc uśmiech. – Od kiedy to niewolnik jest wdzięczny swojemu panu?
Travis nie dał się wciągnąć w sprzeczkę, jęknął tylko niecierpliwie i przytulił ją do siebie. Nie zwracał uwagi, że musiała się wygiąć w bardzo niewygodny sposób.
Chciała zaprotestować i oświadczyć, że nie potrafi zasnąć spleciona z nim tak dziwacznie, ale zanim jeszcze otworzyła usta, jej niezadowolenie zniknęło. Czując się jak pęd winorośli wijący się wokół wielkiego dębu, rozluźniona i spokojna, zapadła w głęboki sen.
6
Kocie rozleniwienie Regan zniknęło zadziwiająco szybko, kiedy następnego ranka Travis szorstko wyciągnął ją z łóżka i prysnął jej w twarz wodą. Chwytając powietrze otworzyła wreszcie oczy w samą porę, żeby chwycić rzucony w nią ręcznik.
– Ubierz się – rzucił przez ramię Travis, wpychając ubrania, włącznie z jej strojami, do przepełnionego kufra.
Dziewczyna zobaczyła, że podarta aksamitna suknia może ulec dalszemu zniszczeniu, ponieważ Amerykanin zwinął ją w ciasną kulę, więc rzuciła się na niego.
– Przestań! Nie wolno tak się obchodzić z moją piękną suknią! – oświadczyła. Odebrała mu su kienkę i starannie wygładziła materiał.
Travis cofnął się i spojrzał na nią ciekawie.
– I tak była podarta. Nadaje się tylko na ścierkę do kurzu.
– Da się jeszcze naprawić – odparła i z uwagą złożyła wymiętą szatkę. – Bardzo sprawnie posługuję się igłą, a poza tym, mogę naszyć tutaj łatę i nie będzie widać, że materiał był cerowany.