Wytłumaczył jej, dlaczego niemal wszystkie statki maluje się teraz farbą w kolorze ochry. Przed wojną, która dała Ameryce niepodległość, kadłuby wszystkich jednostek morskich nasączano olejem lnianym. Kolejne jego warstwy sprawiały, że drewno stawało się coraz ciemniejsze. Podczas bitew dowódcy angielscy najchętniej atakowali najciemniejsze, a więc i najstarsze, okręty przeciwnika. Działo się tak do czasu, aż zdecydowano pomalować wszystkie statki na żółtobrązowo, żeby wyglądały jak nowe.
Travis wskazał jej części pokładu wymalowane na czerwono i dodał, że większość pomieszczeń wewnętrznych, szczególnie tych wokół dział, maluje się na ten kolor, żeby przyzwyczaić do niego załogę i w ten sposób uniknąć wybuchu paniki podczas krwawych bitew.
– Gdzie się tego wszystkiego dowiedziałeś? – zapytała ciekawie dziewczyna.
– Kiedyś opowiem ci o moim rejsie na statku wielorybniczym, ale teraz chodźmy coś zjeść. Chyba że nie jesteś głodna.
– Dlaczego mam nie być głodna? Od śniadania upłynęło już sporo czasu.
– Bałem się, że może ci dolegać to samo, co twojemu eleganckiemu przyjacielowi. Choroba morska. Jestem pewien, że połowie pasażerów na dole żołądek wywraca się na lewą stronę.
– Naprawdę? Och, Travis! Zobaczę, czy nie mogłabym w czymś pomóc.
Chwycił ją za ramię zanim doszła do schodków.
– Później będziesz miała na to czas. Teraz musisz coś zjeść i wypocząć. To był dla ciebie męczący dzień.To prawda, czuła zmęczenie, ale przede wszystkim miała dosyć jego rozkazów.
– Nie jestem głodna i odpocznę później! Idę pomóc innym pasażerom.
– A ja ci mówię, że musisz mnie posłuchać, więc lepiej się nie sprzeczaj.
Spojrzała na niego wojowniczo i nie ruszyła się z miejsca. Nachylił się, przysunął usta do jej ucha i cicho zakomunikował:
– Albo zrobisz, co ci każę, albo na oczach całej załogi zniosę cię na dół.
Ogarnęło ją poczucie bezsilności. Nie umiała przekonać tego człowieka. Nie potrafiła wytłumaczyć mu, że chce się czuć potrzebna.
Wyciągnął ramię, ale ona odwróciła się na pięcie, zbiegła po schodach, przemknęła przez korytarz i wpadła do kabiny. Usiadła przy oknie i całą siłą woli powstrzymywała Izy. Niełatwo było jej zachować nadzieję na to, że kiedyś będzie szanowaną damą, skoro ciągle rozkazywano jej jak dziecku.
Upłynęło sporo czasu zanim Travis zjawił się z posiłkiem na tacy. Cicho nakrył do stołu i usiadł obok niej.
– Kolacja gotowa.
Chciał wziąć ją za rękę, ale mu się wyrwała.
– Do diabła! – wybuchnął i zerwał się z miejsca. – Dlaczego siedzisz naburmuszona i patrzysz na mnie, jakbym cię przed chwilą zbił? Powiedziałem tylko, że powinnaś zjeść kolację i odpocząć, a nie pomagać gromadzie ludzi, których nawet nie znasz.
– Znam Sarę! – zawołała oburzona. -I wcale nie powiedziałeś, że powinnam odpocząć, tylko że muszę to zrobić. To nie była propozycja, tylko rozkaz. Czy nigdy nie przyszło ci do głowy, że potrafię myśleć samodzielnie? Więziłeś mnie w Anglii, nie wypuszczałeś mnie nawet za drzwi, a teraz trzymasz mnie w tej klitce. Dlaczego od razu nie przy-wiążesz mnie do łóżka, albo nie przykujesz łańcuchem do stołu? Przynajmniej byłoby jasne, kim dla ciebie jestem.
Na przystojnej twarzy Travisa odbiły się różne uczucia, ale przede wszystkim widać było, że jest zakłopotany.
– Tłumaczyłem ci już, dlaczego nie możesz zostać w Anglii. Pytałem nawet tego chłopca, z którym wyszłaś na pokład, czy nie znał cię wcześniej. Staliśmy wtedy w porcie i gdyby podał mi adres twojej rodziny, mógłbym cię odwieźć do domu.
Jeszcze więcej łez napłynęło jej do oczu. Myślała, że Travis jest zazdrosny, a tymczasem on szukał kolejnej okazji, żeby się jej pozbyć.
– Przepraszam, że jestem dla ciebie ciężarem – rzekła wyniośle. – Może powinieneś wyrzucić mnie za burtę. Oszczędziłbyś sobie kłopotów.
Travis spoglądał na nią zdumiony.
– Nawet gdybym żył tysiąc lat, to nie zdołałbym zrozumieć twojego procesu myślenia. Najpierw coś zjedz a potem, jeśli zechcesz, zaprowadzę cię na dół i będziesz mogła zajmować się chorymi aż do rana.
Wyglądał tak łagodnie, patrzył na nią błagalnym wzrokiem i ze wszystkich sił starał się jej dogodzić. Czy potrafiłaby mu wytłumaczyć, że chodzi jej o wolność wyboru, prawo do podejmowania decyzji? Chciała udowodnić sobie i wujowi, że jest coś warta.
Przyjęła jego ramię i pozwoliła zaprowadzić się do stołu, ale ponury nastrój nadal jej nie opuszczał. Przesuwała widelcem jedzenie na talerzu, ale prawie nic nie przełknęła. Starała się słuchać, co mówi do niej Travis, ale nie mogła się skupić. Wciąż myślała o tym, że przez całe życie pozostawała czyimś więźniem, któremu nie pozwalano nawet na jeden samodzielny krok. – Wypij wino – zachęcił łagodnie Amerykanin. Posłusznie wychyliła kieliszek i poczuła, że jej ciało się rozluźnia. Nie zdziwiła się, kiedy Travis wziął ją w ramiona, mocno objął i zaniósł do łóżka. W półśnie ledwie zauważyła, że ją rozbiera. Nawet kiedy była już naga, a on obsypywał pocałunkami jej szyję, uśmiechnęła się tylko i zapadła w głębszy sen.
Widząc, że dziewczyna bardzo potrzebuje odpoczynku, Travis otulił ją kołdrą, wziął cygaro i wyszedł zapalić na górny pokład.
– Wszystko w porządku? Odwrócił się i zobaczył kapitana.
– Jakoś damy sobie radę. Kapitan obserwował wspartego o barierę Travisa, z długim cygarem w ustach.
– Co się stało, mój chłopcze? – zapytał poważnie.
Travis uśmiechnął się. Jego ojciec przyjaźnił się z kapitanem przez długie lata, do czasu, kiedy cholera nie przerwała mu życia.
– Co pan wie o kobietach, kapitanie?
– Żaden mężczyzna wiele o nich nie wie – odparł, starając się stłumić uśmiech. Był zadowolony, że syna przyjaciela nie dręczą jakieś poważniejsze problemy. – Żałuję, że nie poznałem jeszcze twojej żony. Mówiono mi, że to prawdziwa piękność.
Travis przez chwilę wpatrywał się z namysłem w cygaro, zanim odpowiedział.
– Owszem, jest piękna. Tylko czasami trudno mi ją zrozumieć. – Nie należał do ludzi, którzy zwierzają się z osobistych kłopotów i nie miał zamiaru niczego więcej wyjaśniać. Wyprostował się i zmienił temat. – Myśli pan, że meble są bezpieczne w ładowni?
– Nic nie powinno się im stać – odparł kapitan.
– Ale po co ci tyle mebli? Czyżbyś dobudował następne skrzydło do swojego domu?
Travis zaśmiał się.
– Nie, zrobię to dopiero kiedy będę miał pięćdziesięcioro dzieci, które wypełnią już istniejące pokoje. To są meble dla przyjaciela. Ale dokupiłem trochę ziemi. W tym roku zasieję więcej bawełny.
– Więcej! – wykrzyknął zdziwiony kapitan i wskazał na rozciągający się przed nimi pokład.
– Mnie potrzeba tylko tyle przestrzeni. Nie poradziłbym sobie z… Ile to akrów teraz masz?
– Mniej więcej cztery tysiące.
Kapitan parsknął z niedowierzaniem.
– Mam nadzieję, że twoja młoda żona jest dobrą gospodynią. Twoja matka poświęcała wszystkie siły prowadzeniu tej posiadłości, a od czasu śmierci ojca niemal dwukrotnie zwiększyłeś obszar plantacji.
– Regan da sobie radę – odrzekł z przekonaniem Travis. – Dobranoc, panie kapitanie.
W kabinie rozebrał się zamyślony, wszedł do łóżka i przyciągnął do siebie dziewczynę.
– Pytanie brzmi, czy ja dam sobie radę z taką kobietą – wymruczał, zanim zasnął.