– Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo pięknie – wyszeptał. – W słońcu twoje włosy stają się rudozłote.
Właśnie w tym momencie przechodził obok nich Travis, niosąc na ramieniu wielki zwój płótna.
– Ach, dziękuję, Davidzie – odparła o wiele głośniej, niż było potrzeba. – Twoje komplementy sprawiają, że każda kobieta czuje się jak królowa. Nie pamiętam już, kiedy słyszałam coś równie miłego.
Nawet, jeśli Travis słyszał jej słowa, nie dał nic po sobie poznać i równym krokiem poszedł dalej.
Spędziła następną samotną noc. Bardzo chciała pokazać Travisowi, że jego nieobecność nie ma dla niej żadnego znaczenia. Pragnęła udowodnić, że potrafi być samodzielna. Z każdym dniem coraz bardziej otwarcie flirtowała z Davidem, i to zawsze wtedy, gdy Travis był w pobliżu.
Trzeciego wieczoru Anglik odprowadził ją pod drzwi, ale zamiast pożegnać ją serdecznie jak zwykle, chwycił ją w ramiona i mocno przyciągnął do siebie.
– Regan – wyszeptał z ustami przy jej uchu. – Na pewno wiesz, że cię kocham. Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia, a jednak każdej nocy leżę samotnie w kabinie, podczas gdy ten zwierz ma prawo cię dotykać. Regan, najdroższa, powiedz, że czujesz do mnie to samo.
Zaskoczona dziewczyna stwierdziła, że jego pocałunki i uściski wydają się jej odrażające. Odpychała jego ręce, starając się uwolnić z objęć.
– Jestem mężatką – wyszeptała bez tchu.
– Poślubioną mężczyźnie, który nie jest godny całować skraju twojej sukni. Utrzymamy naszą miłość w tajemnicy do czasu zawinięcia do portu, a potem unieważnimy twoje małżeństwo. Nie możesz spędzić całego życia z tym ubogim marynarzem. Pójdź ze mną, a wybuduję dla ciebie dom, jakiego ten zacofany kraj nigdy jeszcze nie widział.
– Davidzie! – zawołała, odpychając go coraz silniej. – W tej chwili mnie puść!
– Nie, moja ukochana. Jeśli nie masz odwagi, żeby go opuścić, ja sam powiem mu o wszystkim.
– Nie! Błagam, nie! – Nagle zdała sobie sprawę, że Travis miał rację. Nie pragnęła Davida. Przez ostatnich kilka dni wykorzystywała go tylko po to, by wzbudzić zazdrość Amerykanina.
David zwrócił jej twarz ku sobie i zasypał gorącymi, wilgotnymi pocałunkami, od których zrobiło się jej duszno. Skręcała ciało, żeby wywinąć się z jego uścisku.
Niespodziewanie David rozluźnił uścisk i zaraz potem jakaś siła odrzuciła go w bok. Dziewczyna dostrzegła przerażona, że pięść Travisa ląduje na twarzy Anglika i szczupły chłopak z rozpędem uderza o ścianę. Nieprzytomny, osunął się na podłogę, a Travis znowu uniósł pięść.
Regan podskoczyła, chwyciła go za rękę i mocno przytrzymała, chociaż jej stopy nie dotykały ziemi.
Nie! – krzyknęła. – Zabijesz go! Twarz Travisa nie przypominała teraz jego zwykłego oblicza. Ciemne oczy płonęły z furii, usta wykrzywiał gniew. Wystraszona odstąpiła o krok.
Dostałaś to, czego pragnęłaś – warknął marsząc gęste brwi w złowrogim grymasie. Nic więcej nie mówiąc, odwrócił się i wybiegł na pokład.
Roztrzęsiona dziewczyna spojrzała na Davida, który zaczynał okazywać oznaki życia. Z nosa ciekła mu krew. W pierwszym odruchu chciała mu pomóc, ale kiedy zobaczyła, że chłopak wstaje i upewniła się, że nic mu nie jest, uciekła do swojej kabiny. Wewnątrz oparła się plecami o drzwi. Serce tłukło jej w piersi a po policzkach spływały łzy. Travis miał rację! Wykorzystała Davida, igrała z jego uczuciami, niemal obiecała coś, czego nigdy nie zamierzała mu dać, a wszystko po to, żeby wzbudzić zazdrość Amerykanina. Ale przecież Travis nie znał tego uczucia. W jego oczach była tylko przedmiotem, który należał do niego.
Rzuciła się na łóżko i wybuchnęła rzewnym, szczerym płaczem. Zalewając się łzami zasnęła.
Wiele godzin później obudziła się z ciężką głowa i spuchniętymi oczyma. Statkiem gwałtownie wstrząsało. Leżała cicho, próbując zrozumieć, co się dzieje, kiedy nagły przechył wyrzucił ją z łóżka na twardą podłogę. Leżała oszołomiona. Wtem drzwi się otworzyły, odrzucone aż na ścianę kolejnym przechyłem statku.
W progu stanął Travis z mokrymi włosami w nieładzie, ubrany w nieprzemakalny płaszcz. Podszedł do niej na szeroko rozstawionych nogach, poruszając się w rytm kołysania. Nachylił się i podniósł ją z podłogi.
– Nic ci się nie stało? – zawołał i dopiero w tej chwili dziewczyna zorientowała się, że wokół panuje straszliwy hałas.
– Co się dzieje? Czy my toniemy? – Przytuliła się do niego szczęśliwa, że znowu go dotyka.
– To tylko burza – krzyknął jej do ucha. – Nic nie powinno nam grozić, bo przygotowywaliśmy się do niej od kilku dni. Chcę, żebyś tu została. Rozumiesz? Niech ci czasem nie strzeli do głowy wychodzić na pokład albo odwiedzać innych pasażerów. Czy wyrażam się jasno?
Potaknęła, trzymając głowę na jego ramieniu. Przytuliła się mocniej i pomyślała, że być może, dlatego przez ostatnie dni nie wracał na noc, że brał udział w przygotowaniach do sztormu.
Położył ją na łóżku, spojrzał na nią nieprzeniknionym wzrokiem i pocałował władczo i szorstko. – Zostań tu – powtórzył i dotknął kącika jej napuchniętych, zaczerwienionych oczu.
Z tymi słowami wyszedł i Regan została sama w ciemnej kabinie. Dopiero teraz w pełni sobie uświadomiła, jak gwałtownie kołysze się statek. Żeby nie wypaść z łóżka, z całej siły chwyciła brzegi materaca. Spod drzwi sączyła się woda i zalewała podłogę sypialni.
Regan z trudem utrzymywała równowagę i myślała o tym, co się dzieje na pokładzie. Jeśli woda wdziera się do jej kabiny, to z pewnością przelewa się przez burty. Jej wyobraźnia, zawsze rozbudzona, podsuwała jej straszliwe sceny. Kiedy była jeszcze dzieckiem, pomywaczka z Weston Manor dostała list z wiadomością, że jej mąż został w czasie sztormu zmyty przez fale z pokładu. Po pewnym czasie zjawił się jego przyjaciel, który opowiedział tę tragiczną historię. Cała służba wraz Regan zgromadziła się wokół marynarza i wysłuchała wszystkich ponurych szczegółów.
Stara opowieść nabrała teraz żywych barw, ponieważ nad głową dziewczyny przewalały się fale jak wysokie jak domy i takie silne, że mogły zabrać do morza i tuzin mężczyzn.
A Travis był na pokładzie!
Ta myśl huczała jej w głowie. Oczywiście, jemu się wydaje, że nic złego nie może go spotkać. Myśli pewnie, że nawet ocean posłucha jego rozkazów. A w dodatku nie jest prawdziwym marynarzem. To zwykły farmer, który jako chłopak pływał na statku wielorybniczym, a teraz musiał pracą płacić za rejs.
Szczególnie gwałtowny przechył znowu wyrzucił Regan z łóżka. Podnosząc się z wysiłkiem, myślała tylko o Travisie. Może właśnie ta fala zmiotła go z pokładu.
Przerażona spojrzała w górę, kiedy usłyszała trzask pękającego drewna. Statek rozlatywał się na kawałki! Uczepiwszy się dwiema rękami skraju łóżka zdołała wstać i ruszyła w długą drogę do kufra, który na szczęście przykręcono śrubami do podłogi. Najpierw trzeba znaleźć pelerynę, a potem jakoś dostać się na pokład. Ktoś musi obronić Travisa przed nim samym, namówić go, żeby wrócił do względnie bezpiecznej kabiny, a jeśli się nie zgodzi, czuwać nad nim. Jeśli fala zmyje go za burtę, Regan rzuci mu linę.
9
Żadna opowieść z dzieciństwa nie przygotowała Regan na spotkanie ze słonym, zimnym morskim powietrzem i ostrymi podmuchami wiatru, które uderzyły w nią, gdy uchyliła drzwi na pokład. Musiała użyć całej siły, żeby otworzyć je wystarczająco szeroko i przecisnąć się przez szczelinę. Drzwi zamknęły się za nią z hukiem. Bryzgi słonej wody natychmiast zmoczyły ją od stóp do głów, a przemoczona wełniana peleryna przylgnęła do jej szczupłego ciała.