Выбрать главу

Regan trzymała się poręczy schodków i za wszelką cenę usiłowała utrzymać się na nogach. Zimna woda zalewała jej oczy, jakby chciała się wedrzeć w głąb jej ciała. Dziewczyna mrugała powiekami, usiłując odnaleźć wzrokiem Travisa. Z początku nie potrafiła odróżnić łudzi od fragmentów statku, ale tak bardzo obawiała się o bezpieczeństwo Amerykanina, że nie zważała na rozszalałe żywioły.

Stopniowo wzrok przyzwyczaił się do panujących warunków. Mrużyła raz po raz powieki, żeby siekąca woda nie zalewała jej oczu i po chwili spostrzegła pośrodku długiego, szerokiego pokładu zarysy ludzkich sylwetek. Zanim zdążyła się zastanowić, jak tam dotrzeć, nagły skok statku zwalił ją z nóg i potoczył po deskach jak kawałek miotanego falą drewna. Uderzyła ciałem o burtę statku i uchwyciła się tego, co znajdowało się najbliżej – drewnianej podstawy działa.

Kiedy fala już przeszła, dziewczyna podciągnęła się do góry i znów usłyszała trzask pękającego drewna. Tym razem wiedziała na pewno, że rozległ

Tuż nad jej głową. Jeden z masztów nie wytrzymywał naporu wichury. Wolno, drobnymi krokami, zaczęła się posuwać się w stronę marynarzy i zagrożonego masztu.

Wszyscy członkowie załogi, a wśród nich, jak z ulgą zauważyła, również Travis, stali trzymając się burty i spoglądali w górę na uszkodzoną belkę.

Na górę, powtarzam! – zagrzmiał kapitan, przekrzykując rozszalały ocean.

Regan wierzchem dłoni wytarła oczy i zobaczyła ze marynarze się cofnęli. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że kapitan rozkazał któremuś z nich wspiąć się po takielunku na maszt. Miała ochotę powiedzieć mu, co myśli o takim żądaniu, ale oczywiście milczała, żeby Travis nie odkrył jej obecności.

Kiedy jednak zerknęła na Amerykanina, wiedziała, że już ją dostrzegł. Natychmiast ruszył ku niej. Malująca się na jego twarzy furia dorównywała siłą rozwścieczonemu morzu. Nie namyślając się wiele, Regan zaczęła wycofywać się pod pokład, w kierunku drzwi. Cała jej odwaga nagle prysnęła jak bańka mydlana.

Nie zrobiła nawet dwóch kroków, gdy wielka dłoń Travisa chwyciła ją za ramię. Mężczyzna nie odezwał się ani słowem, ale nie było to konieczne, ponieważ wszystkie uczucia miał wymalowane na twarzy.

Statek przechylił się ponownie i kolejna fala zagroziła mu wywrotką. Travis rzucił się na Regan i przycisnął ją do burty, utrzymując siłą całego ciała w bezpiecznym miejscu.

– Powinienem cię za to sprać! – kuknął jej prosto w ucho, kiedy statek się wyprostował.

Ich uwagę przyciągnął jeszcze głośniejszy wrzask kapitana.

– Czy nie ma wśród was prawdziwego mężczyzny?

W tej samej chwili, przytrzymywana w bolesnym uchwycie przez Travisa, Regan zobaczyła Da-vida i domyśliła się, że wyszedł na pokład jej śladem. Mimo półmroku i zalewających oczy bryzgów piany widziała sińce na jego twarzy, tam gdzie trafiła pięść Travisa. Ich oczy na chwilę się spotkały. Dziewczyną targnęły wyrzuty sumienia, ponieważ wiedziała, że się nim posłużyła, a on zrobił z siebie głupca i teraz zdawał sobie z tego sprawę.

Mniejsza fala zalała pokład i na chwilę stracili się z oczu. Kiedy woda ustąpiła, Regan spostrzegła, że David już na nią nie patrzy. Ruszył naprzód i tak prosto, jak w tych warunkach było możliwe, zmierzał w stronę kapitana.

Zatrzymał się naprzeciw Travisa i krzyknął:

– Ja jestem mężczyzną. Wejdę na maszt.

– Nie! – zawołała Regan i chwyciła Amerykanina za ramię. – Powstrzymaj go!

Trzymając się podstawy masztu, David popatrzył na Travisa. Amerykanin zrozumiał jego niemą prośbę, skinął głową i tak chwycił dziewczynę za ręce, że nie mogła się ruszyć.

Regan wyrywała się z uścisku. Chciała biec do Davida, zatrzymać go, ponieważ wiedziała, co chce zrobić. To z jej winy postanowił dokonać takiego samobójczego wyczynu.

Kiedy zrozumiała, że nic na to nie poradzi, zamarła w bezruchu, tak jak cała załoga. Trzymając Regan w ciasnych objęciach, Travis zaparł się mocno między burtą a podstawą działa. Ani na chwilę nie spuszczał wzroku ze szczupłej sylwetki Davida.

Kapitan, zadowolony, że w końcu znalazł śmiałka, który wejdzie po olinowaniu na maszt, głośnym krzykiem wyjaśniał Anglikowi, co ma zrobić, i obwiązywał go liną w pasie. Z gestów i kilku słów, których nie zagłuszyła nawałnica, wynikało, że David ma się wspiąć po rozkołysanych linach do pierwszej i zarazem najdłuższej rei, popełznąć po wąskiej belce niemal do połowy jej długości i wisząc nad spienionymi wodami związać pękające drewno.

Regan nie wierzyła własnym uszom. Przerażenie odebrało jej mowę i nie mogła nawet zaprotestować. Była pewna, że David idzie na spotkanie śmierci. Ze strachu ukryła twarz na piersi Travisa, ale on odsunął jej głowę i zmusił, żeby patrzyła na Anglika. David stał u podstawy masztu i czekał, aż dziewczyna rzuci mu pożegnalne spojrzenie.

Regan skinęła mu ręką, a potem opuściła ją bezradnie. Stała prosto, wsparta plecami o pierś Travisa, i ponuro spoglądała, jak śmiałek rusza w górę.

Od samego początku było widać, że David zupełnie się do tego zadania nie nadaje. Jego stopy co chwila się ześlizgiwały i biedak zawisał tylko na jednej ręce. Szarpał nim wiatr i wyrywał mu liny z rąk.

Dziewczyna przyłożyła dłoń do ust i nerwowo wbiła w nią zęby.

Wolno, pokonując z trudem każdy odcinek wspinaczki, David w końcu dotarł do rei. Uchwycił się jej dwiema rękami i zatrzymał się z wahaniem.

Być może chciał odpocząć albo przeczekać kolejną wielką falę. Kiedy woda ustąpiła i ludzie na pokładzie zobaczyli, że Anglik wciąż się trzyma, chóralnie odetchnęli z ulgą.

Statek wyprostował się i David popełzł dalej wzdłuż rei. Kiedy znalazł się o stopę od pęknięcia, odwinął trochę zamotanej w pasie liny i włożył jej koniec do ust.

– Uważaj! – zawołała Regan.

Jednak chłopak nie słyszał jej krzyku, ponieważ przelatująca przez statek fala odcięła go od załogi.

Na pokładzie słychać było nie tylko huk przewalającej się wody, ale również trzask pękającego drewna. Regan wstrzymała oddech. Wydawało się jej, że upłynęła cała wieczność, zanim woda opadła i dziewczyna ze strachem spojrzała w górę, tam gdzie tak niebezpiecznie zawisł David. Uśmiechnęła się, kiedy spostrzegła, że reja wciąż jest cała.

Niestety, jej uśmiech szybko zgasł, ponieważ zrozumiała, skąd dobiegał trzask. Nad Anglikiem znajdował się grotmars, duża platforma, na której marynarze trzymali wachty. Jeden z boków platformy złamał się i zwisał tuż nad głową Davida. Chłopak leżał bez ruchu, więc zapewne został uderzony w głowę.

Regan przytuliła się do Travisa i splatając kurczowo dłonie patrzyła na drobną, nieruchomą sylwetkę Davida, zawieszoną wysoko w górze.

Nie miała pojęcia, że Travis przygląda się jej uważnie i widzi lęk malujący się na jej twarzy. Nic do niej nie docierało, dopóki Amerykanin nie odsunął jej od siebie.

Usadowił ją na pokładzie i splótł jej ramiona wokół ciężkiego, przykręconego do podłoża działa.- Zostań tu! – rozkazał. Chwycił przywiązaną u podstawy masztu linę i obwiązał się nią w pasie.

Dziewczyną wstrząsnął spazm strachu, znacznie silniejszego niż dotychczas. Przerażenie odebrało jej mowę, a ramiona zaciśnięte wokół zimnego działa zbielały z wysiłku.

Bojąc się głośno odetchnąć, patrzyła jak Travis wspina się po olinowaniu. Jego ręce i nogi poniżały się o wiele sprawniej niż Davida. Mimo potężnej sylwetki był bardzo zwinny. Silne mięśnie pomagały opierać się szalejącej burzy.