Выбрать главу

Jedna halka Regan zwinęła się w rulon wokół jej talii, druga, podarta i zmięta, leżała pod nimi. Gorset, rozdarty do połowy, uwiązł pod pachą, a suknia wisiała w drugim końcu pokoju, zaczepiona guzikiem o ramę obrazu. Regan oparła się na łokciu i spojrzała na swoje nogi. Jedna pończocha ze śliczną, koronkową podwiązką była nietknięta, natomiast druga, porozrywana w wielu miejscach, wisiała u jej stopy.

Na Travisie został tylko jeden rękaw koszuli, wysokie buty na nogach i nic poza tym.

Spojrzała na Travisa, na jego roześmiane oczy i wspaniałe ciało, spoczywające tak blisko niej, i znowu zaczęła się śmiać. Otoczyła go ramionami i przyciągnęła do siebie. Razem zaczęli przetaczać się po łóżku, śmiejąc się radośnie. Travis zręcznie zdarł z niej resztki ubrania. Nie wypuszczając jej z uścisku, zdjął buty i odrzucił za siebie. Brzęk tłuczonego wazonu wywołał nowy wybuch wesołości.

Kiedy Regan poczuła na swoich ramionach ostre, drażniące czułe ukąszenia, przestała się śmiać i ze skupieniem odpowiadała na pieszczoty męża. Zaspokoiwszy pierwszą namiętność, mogli poświęcić więcej czasu poznawaniu swoich ciał na nowo. Usta Travisa wędrowały wzdłuż jej ciała. Zamknęła oczy i oddała się we władanie zmysłów. Przeciągnęła dłonią po jego ramieniu, chwyciła go za rękę i uniosła ją do ust. Dotykała wargami szerokich palców, które dawały jej tyle przyjemności. Chwytała czule zębami miękkie poduszeczki na ich końcach, wodziła językiem po kostkach. Podziwiała tę męską dłoń, pokrytą bliznami, twardą, zrogowaciałą a jednocześnie tak delikatną i wrażliwą. Ugryzła go mocno w środek dłoni, chcąc go pochłonąć.

Travis wyrwał dłoń i gładził nogi Regan, pieszcząc ją i całując, aż poderwała się niecierpliwie, ponownie go pragnąc. Kiedy podniósł głowę, przyciągnęła go i pocałowała tak mocno, jakby miała go wciągnąć w siebie.

Travis roześmiał się cicho i zmysłowo. Objął ją mocno i ułożył na boku twarzą do siebie, zaplótł jej nogi wokół własnego ciała i wszedł w jej gładką miękkość. Trzymała go mocno i poruszała się w jego rytmie, żeby przedłużyć ogarniającą ich ekstazę na całe minuty, dni, tygodnie, lata i wieki. Odrzuciwszy głowę w tył zatraciła się w miłości i nie wiedziała już, ani kim jest, ani gdzie się znajduje. Zdawało się jej, że zaraz oszaleje, gdy Travis niespodziewanie pchnął ją do tyłu i długimi silnymi mi ruchami doprowadził ich oboje do spełnienia. Bez słowa, wyczerpani, spoceni i zaspokojeni usnęli tuląc się do siebie.

Regan obudziła się pierwsza i ze zdziwieniem zauważyła, że słońce już zachodzi. Przeciągnęła się, usiadła i spojrzała na Travisa wyciągniętego na łóżku. Zastanawiała się czy w jego obecności będzie kiedykolwiek potrafiła rozsądnie myśleć. Po raz pierwszy od lat zupełnie zapomniała o obowiązkach wobec córki, przyjaciółki i hotelu. Cicho, żeby nie zbudzić męża, wyszła z łóżka i ubrała się, zebrawszy rozrzucone po pokoju resztki odzienia. Zanim wyszła z sypialni, pocałowała Travisa w czubek głowy i przykryła go cienką narzutą.

Bezszelestnie wymknęła się z sypialni i poszła do kuchni. Brandy już się pewnie zastanawia gdzie się podziała jej wspólniczka.

Travis rozbudzał się powoli. Miał wrażenie, że po raz pierwszy od wielu lat spał tak smacznie. Z uśmiechem na ustach odwrócił głowę żeby spojrzeć na żonę, ale zamiast Regan zobaczył parę poważnych brązowych oczu, które obserwowały go z uwagą.

– Jak się nazywasz – Cicho zagadnął dziewczynkę. – Jennifer Stanford. A kto ty jesteś?

Travis zanim jeszcze zadał pytanie domyślił się, kim jest ta mała. Było w niej coś z jego młodszego brata, a łuki brwi rysowały się równie śmiało, jak u jego matki.

– Czy twoja mamusia nazywa się Regan? Dziecko skinęło poważnie głową.

Travis usiadł na łóżku i otulił się szczelniej prześcieradłem.

– A co byś powiedziała, gdybym okazał się twoim ojcem? – zapytał równie poważnie.

Jennifer wodziła palcem po wzorze na kolorowej narzucie.

– Może byłabym zadowolona. A ty naprawdę jesteś. moim tatą?

– Śmiało mogę stwierdzić, że tak.

– Zamieszkasz z nami?

– Zamierzam sprowadzić was do siebie. Jeśli przyjdziesz bliżej i usiądziesz obok mnie, to opowiem ci o moim domu. Zeszłego roku kupiłem cztery kuce, takie w sam raz dla mojej córki.

– Pozwoliłbyś mi się przejechać na kucyku?

– Należałby tylko do ciebie. Jeździłabyś na nim, dbała o niego, mogłabyś z nim robić, co ci się tylko spodoba.

Po krótkiej chwili wahania dziewczynka wspięła się na łóżko, usiadła obok ojca, najpierw w pewnej odległości. Jednak im więcej Travis opowiadał jej o plantacji, tym bliżej się przysuwała, aż w końcu usiadła mu na kolanach.

Właśnie tak zastała ich Regan, przytulonych i z fascynacją wpatrzonych w siebie. Tworzyli czarujący obrazek.

Gdy tylko Jennifer spostrzegła matkę, zaczęła radośnie podskakiwać na łóżku.

– To jest mój tatuś i będziemy razem mieszkać On kupił dla mnie kucyka. Ma świnki, kurki, domek na drzewie i sadzawkę, w której można pływać. Będziemy chodzić na ryby i robić różne ciekawe rzeczy!

Regan zerknęła na Travisa i wyciągnęła ramiona do córeczki. Brandy przygotowała dla ciebie w kuchni kolację.

– Czy tatuś może ze mną iść?

– Musimy porozmawiać – odparła stanowczo matka.

– Zobaczysz go później, oczywiście jeśli grzecznie zjesz wszystko, co da ci Brandy.

– Wszystko zjem – obiecała dziewczynka, pomachała ojcu na pożegnanie i wybiegła.

– Jest wspaniała – odezwał się Travis. – Nie ma na świecie dumniejszego ojca…

– Urwał, kiedy zauważył, że Regan spogląda na niego z wściekłością. – Czy zrobiłem coś złego?

Czy coś zrobiłeś? – wysyczała drwiąco, starając się opanować gniew. – Jak śmiesz mówić mojej córce, że będzie z tobą mieszkać?

– Przecież to jasne, że teraz, kiedy cię odnalazłem, wrócimy razem do domu. Zabrało mi to trochę czasu, i tyle.

– A czy nigdy nie przyszło ci na myśl, że ja cały czas wiedziałam, gdzie cię szukać? – wybuchła.- Gdybym tylko chciała, w każdej chwili mogłam wrócić do ciebie i tej twojej wielkiej plantacji.

– Regan – zaczął Travis stłumionym głosem. – Nie wiem, dlaczego mnie opuściłaś, ale zapewniam cię, że wrócę do domu z tobą i moją córką.

– I właśnie, dlatego od ciebie odeszłam – oznajmiła. – Od początku naszej znajomości mówiłeś mi, co i jak mam robić. Chciałam zostać w Anglii, ale ty wolałeś, żebym przyjechała do Ameryki, więc przyjechałam. Urządziłeś ceremonię ślubną nawet mnie nie pytając, czy zechcę za ciebie wyjść.

– A co się działo na plantacji! Kazałeś mi nadzorować setkę ludzi, którzy robili wszystko, żeby mnie upokorzyć. Sam przez cały ten czas… uganiałeś się za końmi w towarzystwie swojej ukochanej Margo.

Słysząc te słowa, Travis wreszcie się uśmiechnął. – A więc to przez zazdrość ode mnie odeszłaś?

Zdesperowana Regan uniosła w górę dłonie. Czy w ogóle nie słyszałeś, co do ciebie mówiłam? Nie życzę sobie, żebyś rządził moim życiem i życiem Jennifer. Nie chcę, żeby dorastała u boku ojca, który stale mówi jej, co i jak ma robić. Pragnę, żeby nauczyła się sama podejmować decyzje.

Czy kiedykolwiek zabraniałem ci decydować? Oddałem ci połowę plantacji, żebyś mogła nią rządzić i nigdy się nie wtrącałem.

– Ale ja wtedy nie umiałam podejmować decyzji! Czy nie potrafisz tego zrozumieć? Byłam przerażona nowym krajem i tłumem nieznajomych ludzi, którzy stale mi udowadniali, że na niczym się nie znam. Bałam się!

Oczy Travisa błyszczały – Z tego, co słyszałem, doskonale sobie tutaj radzisz. Tutejsi Amerykanie cię nie przerażają, więc dlaczego w moim domu tak się bałaś? Przyznaję, że pracują dla mnie twardzi ludzie, ale jeśli tutaj ci się powiodło to, dlaczego u mnie ci się nie udało?