Выбрать главу

Teraz z kolei Travis zakrztusił się winem. Regan, po raz pierwszy tego wieczoru, przełknęła kęs jedzenia. Jak to miło wreszcie zatriumfować nad Travisem!

Chwycił ją za rękę i pociągnął do drzwi.

– Co ty robisz? – zapytała.

– Na pewno jest tu jakiś pastor. Mógłby zaraz udzielić nam ślubu.

– Nic z tego! – syknęła. – Jeśli zaraz nie wrócisz na miejsce, być może znowu ucieknę razem z Jennifer.

Zawahał się, ale nie chciał ryzykować, że Regan spełni groźbę, więc usiadł.

– Wyjaśnij mi to – poprosił ciężkim głosem.

Dobry nastrój Regan trochę przybladł, kiedy zobaczyła minę Travisa. Gdy mu oznajmiła, że Jennifer wobec prawa nie jest jego córką, przez chwilę miała ochotę mu obiecać, że zaraz za niego wyjdzie za mąż. Dopiero na wzmiankę o Farrellu twarz Travisa się zmieniła.

To ten nędzny łajdak ci o tym powiedział? Z pewnością zadał sobie wiele trudu. Co chce na tym skorzystać?

Regan doskonale wiedziała, że Travis nie ma pojęcia o majątku, który wkrótce przypadnie jej w spadku. Zresztą te pieniądze nie miałyby dla niego żadnego znaczenia. Z Farrellem sprawy wyglądały inaczej. Jednak, szczerze powiedziawszy, nie podobała się jej sugestia Travisa, że Anglikiem nie kieruje miłość, ale coś zupełnie innego.

Farrell chce się ze mną ożenić – oświadczyła wyniośle. – Mówi, że kocha mnie i Jennifer. Zamierza adoptować moją córkę.

Nie byłabyś taka głupia – stwierdził z przekonaniem Travis. – Jaka kobieta chciałaby wyjść za mąż za takiego cherlaka?

Widać było, że chce dodać:, „jeśli ma do wyboru kogoś takiego jak ja".

Regan spojrzała na niego rozwścieczona. Farrell to dżentelmen – warknęła. – Przy nim kobieta czuje się jak dama. Tak wspaniale potrafi ubiegać się o względy swojej wybranki – oświadczyła z mocą. – Wy, Amerykanie, nie umiecie się zalecać, tylko wydajecie rozkazy.

Travis prychnął lekceważąco.

– Pierwszy lepszy Amerykanin zna się lepiej na zalotach niż ten chuderlawy Anglik.

– Ależ ty nic o tym nie wiesz – Regan uśmiechnęła się pogodnie. – Dla ciebie zdobyć kobietę to znaczy zawlec ją za włosy do łóżka.

– O ile pamiętam, kilka razy bardzo ci się to podobało.

Straciła całą pogodę ducha.

– Oto doskonały przykład waszej amerykańskiej gruboskórności.

– A ty, moja droga, jesteś angielską snobką. Powiedziałaś, że za trzy dni są twoje urodziny. Właśnie wtedy się pobierzemy i zrobisz to z własnej woli.

Powiedziawszy te słowa wyszedł z pokoju, zanim Regan zdążyła zawołać: – Nigdy!

Następnego dnia wczesnym rankiem w biurze, Regan została zasypana nowinami, które przyniosła Brandy. Przyjaciółka najpierw oskarżyła ją, że to z jej winy Travis wyjechał gdzieś poprzedniego wieczoru i do dzisiaj nie wrócił. Jej mina świadczyła, że Brandy nie pochwala postępowania Regan. Ostrzegła też wspólniczkę, że w gospodzie właśnie zameldowała się wysoka, rudowłosa kobieta i pytała o swojego narzeczonego, pana Travi-sa Stanforda.

– Wygląda mi na to, że czekają cię spore kłopoty – westchnęła Brandy.

– Świetnie – odparła Regan zmęczonym głosem.

– Tylko tego mi brakowało. Czy nikt tu nie rozumie, jak trudno jest prowadzić taką wielką gospodę? Na biurku czeka na mnie tyle papierów, że do przejrzenia ich potrzeba kilku dni, a wcześniej zdążył już tu zajrzeć Farrell z wiadomością, że Travis wyjechał. Jeszcze przedtem powiadomiła mnie o tym moja córka. Jestem pewna, że Farrell ma mi wiele więcej do powiedzenia, natomiast Jennifer pewnie już nigdy w życiu nie odezwie się do mnie ani słowem. Nie mam wątpliwości, że ta rudowłosa to moja droga przyjaciółka Margo Jenkins. Zostaw mnie samą na kilka minut, żebym mogła przygotować się na jej spotkanie.

Brandy skinęła głową i wyszła z biura.

Przez kilka chwil Regan stała nieruchomo na środku pokoju, wspominając wizyty Margo na plantacji. Wtedy młoda pani Stanford była tak wdzięczna sąsiadce za wyrozumiałość i pomoc w nadzorowaniu służby, że nie dostrzegała jej złych intencji. Przypomniała sobie kucharkę Melanię. Chciałaby teraz dostać w swoje ręce tę wiecznie gderającą, leniwą babę. A Margo! Kochana Margo, panosząca się po plantacji, udawała, że pomaga biednej, wystraszonej żoneczce Travisa, gdy tymczasem starała się zniszczyć te resztki pewności siebie, które Regan udało się zachować.

Z uśmiechem na twarzy Regan wyszła z biura i wstąpiła do kuchni, żeby poprosić Brandy o przygotowanie herbaty dla dwóch osób. Nic nie odpowiedziała na uwagę przyjaciółki, że wygląda jak żołnierz gotowy do bitwy, tylko przesłała Margo wiadomość, że czeka na nią w bibliotece.

Margo przybyła w zadziwiająco krótkim czasie i Regan dostrzegła w niej rzeczy, które przedtem uszły jej uwagi. Lata rozpustnego życia odcisnęły swoje piętno na twarzy i sylwetce rudowłosej. Zarwane noce, obfite jedzenie, dogadzanie sobie na wszelkie możliwe sposoby sprawiło, że na twarzy Margo pojawiły się zmarszczki i ciemne plamy, a talia nie była już taka wąska, mimo ciasno zasznurowanego gorsetu.

– A oto i nasz angielski kwiatuszek – odezwała się zgryźliwie już w progu. – Słyszałam, że to miejsce należy do ciebie. Kto ci je kupił?

– Siadaj, proszę – powiedziała grzecznie Regan. – Zaraz przyniosą nam herbatę. Owszem, jestem właścicielką gospody. – Uśmiechnęła się niewinnie i mówiła dalej: -Jak również drukarni, kancelarii prawniczej, gabinetu lekarskiego, sklepu, kuźni, szkoły, apteki, czterech farm na obrzeżach miasteczka i trzystu akrów ziemi.

Margo mrugnęła powiekami, ale w żaden inny sposób nie dała po sobie poznać, jakie wrażenie wywarł na niej stan posiadania Regan.

– Z iloma mężczyznami musiałaś się przespać, żeby to wszystko osiągnąć? Travis na pewno chciałby to wiedzieć.

– To bardzo miło z twojej strony, że wydaję ci się aż tak cenna – oświadczyła z zapałem Regan. – Ale niestety, obawiam się, że nie potrafię się sprzedawać tak dobrze jak ty, żeby dostać to, czego pragnę. Musiałam uciec się do bardziej staromodnych sposobów, jak ciężka praca i wykorzystywanie własnej inteligencji. Kiedy tylko udało mi się zarobić jakiś grosz, nie wydawałam go na nową suknię, ale na zakup ziemi lub materiałów budowlanych.

Przerwała, żeby otworzyć drzwi i wpuścić zaciekawioną Brandy, która wniosła wielką tacę.

– Jak idzie? – zapytała wspólniczka szeptem.

Regan uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Brandy prychnęła radośnie i wręczyła jej tacę.

Gdy znowu zostały same z Margo, Regan umieściła tacę na dzielącym je niskim stoliku i napełniła filiżanki.

– Może zaczniemy od nowa? – zaproponowała.· – Nie ma sensu udawać, że jesteśmy przyjaciółkami. Domyślam się, że przyjechałaś, bo chcesz odbić mi męża.

Margo opanowała się. Nie mogła sobie pozwolić na przegranie tej bitwy.

– O, widzę, że już się nauczyłaś, jak nalewać herbatę – stwierdziła uszczypliwie.

– Przez ostatnie kilka lat nauczyłam się wielu rzeczy. Przekonasz się, że nie jestem już taka naiwna. Teraz powiedz mi, czego chcesz.

– Chcę Travisa. On był mój, dopóki nie wskoczyłaś mu do łóżka, zaszłaś w ciążę i zmusiłaś go, żeby się z tobą ożenił.

– To jest twoja wersja zdarzeń. Powiedz, czy Travis mówił ci kiedykolwiek, że ożeniłby się z tobą gdybym ja nie stała na przeszkodzie?

– Nie musi mi tego mówić – odparła Margo. Kiedy cię poznał, byliśmy prawie zaręczeni. Zadurzył się w tobie, i to jest jedyny problem. Nigdy przedtem nie porzuciła go żadna kobieta, dlatego tak oszalał na twoim punkcie.