Tak ostrożnie, jak tylko potrafił, usiadł obok niej na łóżku.
Kim jesteś? – zapytał cicho. Jedyną odpowiedzią było drżenie jej ciała i głośny szloch. Zaczerpnął głęboko powietrza i posadził ją w pościeli, zasłaniając prześcieradłem nagie piersi dziewczyny.
Nic dotykaj mnie! – zasyczała. – Zrobiłeś mi krzywdę.
Travis skrzywił się i zmarszczył brwi. Wiem o tym i bardzo mi przykro, ale… – Podniósł głos. Do diabła! Skąd mogłem wiedzieć, że jesteś dziewicą? Sądziłem, że…
Przerwał, bo zobaczył jej niewinne oczy. Jak mógł pomyśleć, że jest prostytutką? Być może sprawiło to błoto rozmazane na jej twarzy i słabe światło w pokoju lub, co najbardziej prawdopodobne, wypita w nadmiarze whisky. Dzisiaj zrozumiał, że powinien był od razu rozpoznać, kim jest ta dziewczyna. Nawet kiedy siedziała naga w łóżku, ze splątanymi włosami opadającymi na ramiona, robiła wrażenie dystyngowanej i szlachetnej damy, co w tak trudnych chwilach udaje się tylko Angielkom z wyższych sfer. Zdał sobie sprawę z tego, co zrobił – zabrał do łóżka córkę jakiegoś lorda, dziewicę – i pojął, że jego czyn może przysporzyć mu wielu kłopotów.
Wiem, że ty mi nie wybaczysz – zaczął, – ale pozwól mi wytłumaczyć się przed twoim ojcem, Jestem pewien, że on…
Zrozumie? – dokończył w myślach z powątpiewaniem.
– Mój ojciec nie żyje – odparła Regan.
– Więc zaprowadź mnie do swojego opiekuna.
– Nie! – krzyknęła gwałtownie. Czy mogła teraz wrócić do wuja i dopuścić, żeby ten zwalisty Amerykanin wyznał, co tu razem robili? – Znajdź mi jakiś strój, a sama stąd odejdę. Nie musisz mnie nigdzie odprowadzać.
Travis zastanawiał się przez chwilę.
– Dlaczego biegałaś po porcie w środku nocy? Chyba się nie mylę twierdząc, że takie dziecko jak ty… – Roześmiał się na widok jej spojrzenia. – Przepraszam, że taka młoda dama prawdopodobnie nigdy przedtem nie widziała dzielnicy portowej.
Regan podniosła dumnie głowę.
– To nie twoja sprawa, co w życiu widziałam. Proszę tylko o ubranie. Jeśli cię na to stać; kup mi jakąś prostą suknię, a zaraz sobie pójdę.
Travis znowu się uśmiechnął.
– Chyba stać mnie na sukienkę. Ale nie zostawię cię na pastwę tej bandy, która włóczy się tu po ulicach. Sama wiesz, co ci się przydarzyło ostatniej nocy.
Spojrzała na niego mrużąc oczy.
– Czy może mnie spotkać coś gorszego niż to, co ty ze mną zrobiłeś? – Ukryła twarz w dłoniach. – Kto mnie teraz zechce? Zniszczyłeś mnie.
Travis przysunął się bliżej i odciągnął jej ręce.
– Każdy cię zechce, moja słodka. Jesteś najsmakowitszym kąskiem… – Zmiarkował się i przerwał.
Regan nie całkiem rozumiała, co chciał powiedzieć, ale zaczynała się domyślać.
– Ty nieokrzesany zamorski prostaku! Dobrze wiem, jakimi dzikusami są Amerykanie! Porywają damy na ulicach, wciągają je do swoich pokoi i tam… – prychnęła z odrazą – robią z nimi okropne rzeczy.
Chwileczkę, moja panno! Jeśli dobrze pamiętam, ostatniej nocy pojawiłaś się nie wiadomo skąd i wpadłaś na mnie jak burza, a kiedy chciałam pomóc ci wstać, sama rzuciłaś mi się w ramiona. Prawdziwa dama tak się nie zachowuje. A jeśli to, co potem robiliśmy wydaje ci się takie okropne, to dlaczego przyciągałaś mnie do siebie i obejmowałaś tak mocno nogami?
Słysząc te słowa przerażona Regan otworzyła szeroko usta i patrzyła na niego bez słowa, mrugając nieprzytomnie oczami.
Przepraszam. Nie chciałem powiedzieć nic, co by cię uraziło, ale musimy ustalić fakty. Gdybym wiedział, że jesteś dziewicą, a nie dziewczyną spod latarni, nigdy bym cię nie dotknął. Co się stało, to się już nie odstanie. Wziąłem cię i teraz jesteś pod moją opieką.
– Zapewniam cię, że nie musisz się mną opiekować. Sama potrafię o siebie zadbać.
– Tak jak zeszłej nocy? – zapytał unosząc brew. – Miałaś szczęście, że trafiłaś na mnie. Inaczej nie wiadomo, co by się z tobą stało.
Minęła długa chwila zanim Regan była zdolna się odezwać.
– Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś równie bezczelnego i nieznośnego! Ze spotkania z tobą nie wyniknęło nic dobrego. Teraz wiem, że lepiej było zostać na ulicy, niż dać się porwać takiemu obrzydliwemu dręczycielowi kobiet.
Travis zmrużył oczy i wybuchł nieopanowanym śmiechem. Przeczesał ręką ciemne włosy i oznajmił wesoło:
– No, no, no. Właśnie zwymyślała mnie angielska dama. – Ogarnął wzrokiem jej nagie ramiona i uśmiechnął się do niej. – Wiesz, bardzo cię lubię.
– Ale ja cię nie lubię – odparła Regan, zniecierpliwiona jego nieobyciem i brakiem zrozumienia.
– Pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Travis Stanford. Pochodzę z Wirginii i jestem szczęśliwy, że cię poznałem. – Wyciągnął dłoń.
Regan odwróciła oczy i splotła ramiona na piersiach. Może, gdy nie zwróci na niego uwagi i potraktuje go niegrzecznie, pozwoli jej odejść.
– Dobrze – odparł Travis i wstał. – Rób, jak chcesz, ale jedno musimy sobie wyjaśnić. Nie wypuszczę cię samej na portowe ulice Liverpoolu. Albo mi powiesz, gdzie mieszkasz i kto się tobą opiekuje, albo pozostaniesz zamknięta w tym pokoju.
– Nie możesz tego zrobić! Nie masz prawa!
Pochylił się nad nią z poważną miną.
– Uzyskałem to prawo zeszłej nocy. My, Amerykanie, poważnie traktujemy swoje obowiązki. Od dzisiaj jestem za ciebie odpowiedzialny, przynajmniej do czasu, kiedy się dowiem, kto jest twoim opiekunem.
Ubrał się do końca obserwując ją w lustrze i zastanawiając się, dlaczego nie chce mu powiedzieć, kim jest. Założył płaszcz i nachylił się nad dziewczyną.
– Próbuję zrobić to, co dla ciebie najlepsze – powiedział łagodnie.
– A kto ci dał prawo decydować, co jest dobre dla kogoś, kogo nawet nie znasz?
– Jakbym słyszał mojego młodszego brata – odparł parskając śmiechem. – Pocałujesz mnie na odchodne? Jeśli znajdę twojego opiekuna, to może być ostatnia chwila, jaką spędzamy sam na sam.
– Mam nadzieję, że już nigdy cię nie zobaczę – wybuchnęła. – Może wpadniesz do wody i utopisz się. Może…
Umilkła, kiedy podniósł ją z łóżka. Jednym ramieniem podtrzymywał jej plecy, drugim odsunął rozdzielające ich prześcieradło. Zbliżając usta do jej warg, pieścił miękką, brzoskwiniową skórę na biodrach i udzie. Pocałował ją z wielką delikatnością, uważając, żeby jej nie wystraszyć i nie być zbyt szorstkim.
Przez chwilę Regan odpychała go obiema rękami, ale dotyk wielkich dłoni i przytłaczająca siła, z jaką przyciągał ją do siebie sprawiły, że dziewczynę ogarnęło obezwładniające podniecenie. Dziwiła się, że taki arogancki prostak umie być tak delikatny.
Zarzuciła mu ramiona na szyję, odwróciła na bok głowę i zatopiła palce w jego włosach.
Travis pierwszy wyswobodził się z uścisku.
– Prawdę mówiąc, mam nadzieję, że nie znajdę twojego opiekuna. Z przyjemnością sam bym się tobą zaopiekował.
Zamierzyła się, żeby go uderzyć, ale on chwycił ją za rękę i śmiejąc się ucałował każdą kostkę zaciśniętej piąstki.
– To były tylko marzenia. Teraz bądź grzeczną dziewczynką i zaczekaj tu na mnie. Kiedy wrócę, przyniosę ci śliczną sukienkę.
Usłyszała jego śmiech, kiedy rzucona przez nią poduszka trafiła w drzwi, które właśnie za sobą zamykał. Zgrzyt przekręcanego w zamku klucza zabrzmiał w uszach Regan niczym szczęk kajdan zamykających się u nóg.
Przerażająca cisza dudniła jej w uszach. Dziewczyna siedziała oszołomiona, spoglądając pustym wzrokiem na duży pokój. Przez chwilę nie mogła uwierzyć, że nie jest w domu, we własnej błękitnej sypialni, do której Matta zaraz przyniesie gorącą czekoladę. W ciągu ostatnich kilku godzin świat zwalił jej się na głowę. Usłyszała, jak ukochany człowiek mówi, że nie chce jej poślubić a jedyny krewny przyznaje, że wcale o nią nie dba. Co najgorsze, utraciła cnotę i została uwięziona przez jakiegoś dzikiego Amerykanina. Jestem więźniarką – pomyślała. Nie zdawała sobie sprawy, że całe dotychczasowe życie spędziła w więzieniu, którym była pozłacana klatka pięknego ogrodu i podupadającego domostwa.