– Farrell – szepnęła Regan. – Wie lepiej ode mnie, ile mam pieniędzy.
W tej samej chwili zjawiła się Brandy z całym personelem. Wszyscy pracownicy milczeli przerażeni. Za nimi ukazał się Farrell Batsford.
– Usłyszałem tę okropną wieść – oznajmił. Czy mogę ci jakoś pomóc?
Travis minął go obojętnie i zaczął przesłuchiwać służbę. Pytał, czy tego ranka nie zauważyli czegoś szczególnego i czy nie widzieli Jennifer w towarzystwie drugiej osoby.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać, ale nic nie mogli sobie przypomnieć. Nagle Travis chwycił za rękę jedną z pokojówek.
Co to za plamy na twoich palcach? Skąd się wzięły?
Dziewczyna cofnęła się przerażona. To atrament – wyjaśniła.- Prześcieradła z pokoju numer dwanaście były nim zabrudzone.
Travis jakby oczekiwał takiej odpowiedzi.
– To pokój Margo – zwrócił się do Regan ponurym głosem.
Bez słowa wybiegł z sypialni i pomknął do stajni. Regan podążyła za nim. Kiedy go dogoniła siodłał właśnie konia.
– Dokąd się wybierasz? – zapytała zdenerwowana. – Travis! Musimy zebrać pieniądze!
Zatrzymał się na moment i dotknął jej policzka
– Margo porwała Jennifer – oznajmił, nie przestając siodłać konia. – Wiedziała, że znajdziemy plamy z atramentu. Spodziewa się, że za nią ruszę. O to jej naprawdę chodzi. Wydaje mi się, że nie zrobi Jennifer krzywdy.
– Tak ci się wydaje! Twoja dziwka porwała moją córkę i…
Travis położył jej palec na ustach.
– Jennifer to również moja córka. Jeśli będę musiał oddać Margo ostatni akr ziemi, żeby odzyskać dziecko całe i zdrowe, zrobię to bez wahania. Chcę, żebyś tu została. Sam lepiej wszystko załatwię. – Wskoczył na siodło.
– Mam tu bezczynnie czekać? I skąd wiesz, gdzie szukać Margo?
– Ona zawsze wraca do domu – oznajmił ponuro. -Tam się najlepiej czuje, otoczona pamiątkami po swoim przeklętym ojcu.
Zebrał wodze, uderzył piętami boki wierzchowca i zniknął w chmurze pyłu.
21
Zbliżał się ranek, prawie świtało, kiedy trzy dni później Travis zatrzymał konia przed drzwiami Margo. Tak szybko gnał do celu, że po drodze kilkanaście razy zmieniał wierzchowce, żeby nie padły z wycieńczenia. Zeskoczył z siodła i wpadł do domu. Dobrze wiedział, gdzie jej szukać. I rzeczywiście, siedziała w bibliotece, pod portretem ojca.
– Zajęło ci to więcej czasu, niż się spodziewałam – przywitała go radośnie. Jej rude włosy spływały w nieładzie na ramiona, a na szlafroku ciemniała jakaś plama.
– Gdzie ona jest?
– Och, nic się jej nie stało – roześmiała się Margo i uniosła pustą szklaneczkę po whisky, Sam zobacz. Zazwyczaj nie krzywdzę dzieci. Potem wróć tutaj, to się czegoś napijemy.
Przeskakując po dwa stopnie, Travis pomknął schodami na górę. Kiedyś był częstym gościem w domu Jenkinsów i dobrze znał rozkład pokoi Teraz, gorączkowo szukając córki, nie zwracał uwagi na jaśniejsze miejsca na ścianach, gdzie dawniej wisiały obrazy i na puste etażerki, z których zniknęły cenne figurki.
Odnalazł Jennifer śpiącą w łóżku, w którym nieraz spędzał noce jako mały chłopiec. Kiedy wziął ją na ręce, dziewczynka otworzyła oczy i uśmiechnęła się. – Tatuś – rzekła radośnie i znów zapadła w sen. Kurz na jej twarzy i ubraniu, świadczył, że obie z Margo podróżowały całą noc.
Ostrożnie położył ją z powrotem do łóżka, ucałował i wrócił na dół. Nadszedł czas, żeby przeprowadzić z Margo poważną rozmowę.
Sąsiadka nie podniosła nawet głowy, kiedy wszedł do pokoju i nalał sobie szklaneczkę whisky.
– Dlaczego? – wyszeptała. – Dlaczego się ze mną nie ożeniłeś? Znamy się tak wiele lat. Razem jeździliśmy konno, pływaliśmy nago w jeziorze, kochaliśmy się. Zawsze myślałam, tak jak i ojciec…
Wybuch Travisa przerwał jej w pół zdania.
– No właśnie! – krzyknął Travis. – Ten twój przeklęty ojciec. W życiu kochałaś tylko dwoje ludzi: siebie samą i Ezrę Jenkinsa. – Urwał i podniósł szklaneczkę w stronę portretu nad kominkiem, jakby wznosił toast. – Nigdy tego nie dostrzegałaś, ale twój ojciec był najpodlejszym skąpcem i kłamcą, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. Ukradłby ostatni grosz bezdomnej sierocie. Jego postępowanie niewiele mnie obchodziło, ale widziałem, że z każdym dniem stajesz się coraz bardziej do niego podobna. Pamiętasz, kiedy zaczęłaś potrącać tkaczom z wypłaty za połamane czółenka?
Margo ze zrozpaczoną miną podniosła na niego oczy.
– On wcale nie miał złego charakteru. Był dobry i czuły…
– Tylko dla ciebie i dla nikogo więcej – Travis wpadł jej w słowo.
– Ja też bym była dla ciebie dobra – powiedziała błagalnie.
– Nie! – uciął. – Znienawidziłabyś mnie, bo nie oszukiwałbym i nie okradał wszystkich wokół siebie. Widziałabyś w tym oznakę mojej słabości.
Margo utkwiła wzrok w szklance z whisky.
– Ale dlaczego akurat ona? Dlaczego wybrałeś tę chudą, bezbarwną dziewkę z angielskiego rynsztoka? Nie potrafiła nawet zrobić filiżanki herbaty.
– Dobrze wiesz, że nie jest dziewką z rynsztoka, przecież sama zażądałaś od niej pięćdziesięciu tysięcy dolarów okupu. – Oczy Travisa zaszły mgłą, kiedy przypomniał sobie, co wydarzyło się w Anglii. – Gdybyś ją znała wtedy, kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz, brudną, wystraszoną, ubraną tylko w podartą koszulę. Ale kiedy otworzyła usta, mówiła jak angielska dama z najwyższych sfer. Wymawiała tak starannie każde słowo, każdą sylabę, nawet kiedy płakała.
Ożeniłeś się z nią dlatego, że mówi z jakimś cholernym, snobistycznym akcentem? – Margo nie mogła opanować złości. Travis uśmiechnął się w zadumie.
– Ożeniłem się z nią, bo podoba mi się, jak na mnie patrzy. Przy niej czuję się wysoki na dziesięć, nie, dwadzieścia stóp. Kiedy ona jest przy mnie, mogę dokonać niesłychanych rzeczy. Z radością patrzyłem, jak dojrzewa. Zmieniła się z wystraszonej małej dziewczynki w kobietę. – Uśmiech Travisa stawał się coraz szerszy. – I jest moja!
Pusta szklanka Margo przeleciała przez pokój i roztrzaskała się o ścianę tuż nad głową Travisa.
– Myślisz, że będę spokojnie słuchała, jak wychwalasz przy mnie inną? Rysy Travisa stwardniały. Wcale nie musisz mnie słuchać. Idę na górę po córkę i zabieram ją do domu. – Zatrzymał się u podnóża schodów i spojrzał na Margo. – Dobrze cię znam. To nauki twojego ojca sprawiły, że uciekłaś się do podstępu i zdrady, żeby dostać, czego pragniesz. Ale ponieważ Jennifer jest cala i zdrowa, nie oskarżę cię o porwanie. Jeśli jednak, kiedykolwiek jeszcze raz…
Urwał, jakby nie miał siły mówić dalej i przetarł oczy. Nagle poczuł się bardzo senny i stąpając po schodach zataczał się jak pijany.
Wkrótce po wyjeździe Travisa przerażona Regan wróciła do swojego pokoju. Czekał tam na nią Farrell.
– Regan, błagam, powiedz mi, co się dzieje. Czy ktoś skrzywdził twoją córkę?
– Nie – wyszeptała. – Nie wiem. Trudno mi powiedzieć.
– Usiądź – poprosił i objął ją. – Wszystko mi opowiedz.
Opowieść nie zajęła jej dużo czasu.
– I Travis zostawił cię, żebyś tu cierpiała w samotności? – zapytał z niedowierzaniem. – Nie wiesz, co się dzieje z twoją własną córką i zaufałaś temu człowiekowi, że odbierze ją swojej byłej kochance?
– Tak – potwierdziła bezradnie. – Travis mówi, że…
– Od kiedy to pozwalasz komuś, żeby ci mówił, co masz robić? Nie wolałabyś raczej być razem z córką, a nie siedzieć tu samotnie, nic o niej nie wiedząc?
– Oczywiście – odparła w końcu i wstała. -Chciałabym być z Jennifer.
– W takim razie ruszajmy w drogę. Wyjedziemy natychmiast.