— Lord Tywin był wielkim człowiekiem, niezwykłym człowiekiem — oznajmił z namaszczeniem, ucałowawszy ją w oba policzki. — Obawiam się, że nigdy już nie zobaczymy drugiego takiego jak on.
Masz drugą taką jak on przed sobą, głupcze — pomyślała Cersei. — Rozmawiasz z jego córką. Potrzebowała jednak Tyrellów i potęgi Wysogrodu, żeby utrzymać Tommena na tronie.
— Będzie go nam bardzo brakowało — powiedziała więc tylko.
Tyrell położył dłoń na jej ramieniu.
— Nie ulega wątpliwości, że nikt spośród żywych nie jest godzien tego, by przywdziać zbroję lorda Tywina. Ale królestwo żyje i ktoś musi nim władać. Jeśli mogę ci w jakiś sposób pomóc w tej mrocznej godzinie, wystarczy, że mnie o to poprosisz, Wasza Miłość.
Jeśli chcesz zostać królewskim namiestnikiem, wasza lordowska mość, musisz się zdobyć na odwagę, by poprosić o to otwarcie. Królowa uśmiechnęła się. Niech wyczyta z tego uśmiechu, co chce.
— Z pewnością jesteś potrzebny w Reach, wasza lordowska mość.
— Mój syn Willas to zdolny chłopak — odparł Tyrell, odmawiając zrozumienia bardzo wyraźnej sugestii. — Może i ma niesprawną nogę, ale nie brakuje mu rozumu. A Garlan wkrótce obejmie rządy nad Jasną Wodą. We dwóch z pewnością poradzą sobie z Reach, gdyby miało się okazać, że jestem potrzebny gdzie indziej. Lord Tywin często powtarzał, że władanie królestwem zawsze musi stać na pierwszym miejscu. Z radością przynoszę ci też dobre wieści, Wasza Miłość. Mój stryj Garth zgodził się służyć jako starszy nad monetą, tak jak tego pragnął twój pan ojciec. Jedzie już do Starego Miasta, by wsiąść tam na statek. Będą mu towarzyszyli synowie.
Lord Tywin wspomniał kiedyś, że znajdzie miejsce dla dwóch z nich. Być może w Straży Miejskiej.
Królowa zacisnęła rozciągnięte w uśmiechu usta tak mocno, że bała się, iż zęby jej popękają. Miejsce w malej radzie dla Gartha Sprośnego i złote płaszcze dla dwóch jego bękartów... czy Tyrellom wydaje się, że oddam im królestwo na pozłacanym półmisku? — mówiła sobie w duchu. Jego arogancja zaparła jej dech w piersiach.
— Garth dobrze mi służył jako lord seneszal, a przede mną mojemu ojcu — ciągnął Tyrell. — Przyznaję, że Littlefinger miał nosa do złota, ale...
— Wasza lordowska mość — przerwała mu Cersei. — Obawiam się, że zaszło jakieś nieporozumienie. Prosiłam już lorda Gylesa Rosby’ego, by zgodził się służyć jako nasz nowy starszy nad monetą, a on zaszczycił mnie swą zgodą.
Mace wybałuszył oczy.
— Rosby? Ten... pokasływacz? Ale... to już było uzgodnione, Wasza Miłość. Garth jedzie do Starego Miasta.
— W takim razie wyślij kruka do lorda Hightowera i poproś go, żeby dopilnował, by twój stryj nie wsiadł na statek. Bardzo byśmy nie chcieli, żeby Garth bez powodu wyruszał w niebezpieczny rejs po jesiennych morzach.
Uśmiechnęła się miło.
Na grubą szyję Tyrella wystąpił rumieniec.
— Ale... twój pan ojciec zapewnił mnie...
Zatkało go.
Nagle pojawiła się jego matka i wzięła go pod ramię.
— Najwyraźniej lord Tywin nie wtajemniczał w swe plany naszej regentki. Nie mam pojęcia dlaczego. Niemniej jednak, nie ma sensu czynić wyrzutów Jej Miłości. Królowa ma rację.
Musisz napisać do lorda Leytona, nim Garth zdąży wsiąść na statek. Wiesz, że na morzu czuje się niedobrze i pierdzi od tego jeszcze bardziej. — Lady Olenna obdarzyła Cersei bezzębnym uśmiechem. — Jeśli w twojej radzie zasiądzie lord Gyles, zapach w komnacie będzie słodszy, choć przyznaję, że mnie to jego kasłanie by przeszkadzało. Wszyscy kochamy naszego starego stryjka Gartha, ale nie da się zaprzeczyć, że on zbyt często puszcza wiatry. Nie znoszę obrzydliwych zapachów. — Jej pomarszczona twarz zmarszczyła się jeszcze bardziej. — Prawdę mówiąc, poczułam w świętym sępcie coś nieprzyjemnego. Może ty również zwróciłaś na to uwagę?
— Nie — odparła zimno Cersei. — Mówisz, że to był jakiś zapach?
— Raczej smród.
— Być może brak ci twoich jesiennych róż. Zbyt długo już cię tu zatrzymywaliśmy.
Im prędzej pozbędzie się z dworu lady Olenny, tym lepiej. Lord Tyrell z pewnością wyśle spory oddział rycerzy, by bezpiecznie odprowadzili jego matkę do domu, a im mniej zbrojnych Tyrellów zostanie w mieście, tym lepiej będzie spała królowa.
— Przyznaję, że bardzo tęsknię za woniami Wysogrodu — zgodziła się staruszka — ale oczywiście nie mogę wyjechać, dopóki nie zobaczę ślubu mojej słodkiej Margaery z twoim kochanym Tommenem.
— Ja również z niecierpliwością oczekuję tego dnia — wtrącił donośnym głosem Tyrell.
— Tak się składa, że już mieliśmy ustalić z lordem Tywinem datę. Być może moglibyśmy razem załatwić tę kwestię, Wasza Miłość.
— Wkrótce.
— Niech będzie wkrótce — zgodziła się lady Olenna, pociągając nosem. — Chodź, Mace. Zostawmy Jej Miłość jej... żałobie.
Jeszcze zobaczę twoją śmierć, starucho — obiecała sobie Cersei, gdy Królowa Cierni oddaliła się chwiejnym krokiem, odprowadzana przez dwóch swych strażników, wysokich na siedem stóp drągali, których dla zabawy przezwała Lewym i Prawym. Przekonamy się, czy będzie z ciebie słodki trup.
Nie ulegało wątpliwości, że staruszka jest dwa razy bystrzejsza od swego lordowskiego syna.
Królowa uratowała syna z rąk Margaery i jej kuzynek, a potem ruszyła ku drzwiom.
Wreszcie przestało padać i w jesiennym powietrzu unosił się słodki, świeży zapach. Tommen zdjął koronę.
— Włóż ją z powrotem — rozkazała Cersei.
— Szyja mnie od niej boli — poskarżył się chłopiec, ale wykonał polecenie. — Czy już niedługo się ożenię? Margaery mówi, że zaraz po ślubie będziemy mogli pojechać do Wysogrodu.
— Nie pojedziesz do Wysogrodu, ale możesz się przejechać z powrotem do zamku. —
Cersei skinęła na ser Meryna Tranta. — Przyprowadź Jego Miłości wierzchowca i zapytaj lorda Gylesa, czy łaskawie zgodzi się dzielić ze mną lektykę.
Wszystko działo się szybciej, niż się spodziewała. Nie mogła marnować czasu.
Tommen ucieszył się perspektywą jazdy, a lord Gyles — rzecz jasna — poczuł się zaszczycony jej zaproszeniem... choć, gdy Cersei poprosiła go, by został jej starszym nad monetą, rozkasłał się tak gwałtownie, że obawiała się, iż może skonać na miejscu. Matka natura okazała się jednak łaskawa i Gyles po chwili wrócił do siebie na tyle, że mógł przyjąć propozycję, a nawet zaczął wykasływać nazwiska ludzi, których chciał zastąpić, celników i faktorów wełny mianowanych przez Littlefingera, a nawet jednego z powierników kluczy.
— Nieważne, jak nazywa się krowa, ważne, czy daje mleko. A gdyby ktoś cię pytał, jesteś członkiem rady od wczoraj.
— Od wczo... — Zgiął się wpół w kolejnym ataku kaszlu. — Od wczoraj. Oczywiście.
Lord Gyles zasłaniał usta czerwoną, jedwabną chusteczką, jakby chciał ukryć krew w plwocinie. Cersei udała, że tego nie zauważa.
Kiedy umrze, znajdę kogoś innego. Być może sprowadzi z powrotem Littlefingera.
Królowa nie wyobrażała sobie, by po śmierci Lysy Arryn Petyrowi Baelishowi pozwolono zbyt długo pozostać Lordem Protektorem Doliny. Jeśli wierzyć Pycelle’owi, tamtejsi lordowie już zaczynali się niepokoić. Kiedy już odbiorą mu tego nieszczęsnego chłopca, lord Petyr wróci potulnie do mnie.
— Wasza Miłość? — Lord Gyles zakasłał i otarł usta. — Czy mogę... — Znowu przerwał mu kaszel. — ...zapytać, kto... — Wstrząsnęła nim gwałtowna seria kaszlnięć. — ...kto zostanie królewskim namiestnikiem?