Dom Suzi w Charlestonie. Dom, który kupiła przy jego pomocy.
Cofnął się pamięcią do okresu sprzed pięciu lat, wracał myślami do tego domu, do tamtego strasznego dnia, kiedy odebrał w Quantico telefon z policji w Charlestonie. Suzi znikła cztery dni wcześniej, podejrzewano, że stało się coś złego.
W niezwykłym tempie dotarł na miejsce i znalazł się w holu domu siostry. Ponieważ był profesjonalistą, gliniarze przyrzekli mu, że będzie mógł wziąć udział w zabezpieczaniu śladów. Przybył tu w towarzystwie znajomego profilera.
Rozglądał się przerażony po wnętrzu. Wszystko wskazywało na gwałtowną śmierć. Dom spowijała aura zbrodni. Czuł ją wyraźnie, tak bardzo dojmującą i namacalną. Z pozoru nic się nie zmieniło: ład, porządek, a jednak w powietrzu czuło się obecność śmierci.
Postąpił kilka kroków i powoli zaczął krążyć po pokojach. Widział już miejsca zbrodni, które krzyczały, i takie, które cicho skamlały. Unurzane we krwi i sterylne niczym sala szpitalna. Miał do czynienia z ofiarami tak skatowanymi, że nie można ich było zidentyfikować, i ze zmarłymi, którzy zdawali się być pogrążeni w spokojnym śnie. Zetknął się w swojej pracy chyba ze wszystkim, co dotyczyło nagłych zgonów.
Tak przynajmniej sądził. Do dzisiaj.
Suzi. To niemożliwe.
Walcząc z rozpaczą, usiłował skupić się na pracy. Enes zadał sobie wiele trudu i poświęcił dużo czasu, by usunąć ślady swojej obecności. Najwyraźniej nie obawiał się, że ktoś może go zaskoczyć. Musiał czuć się pewnie, widać dobrze znał okolicę, może nawet wcześniej bywał u Suzi.
Connor zatrzymał się przy kominku i spojrzał na splamiony krwią dywan. Enes usiłował zmyć rdzawe ślady. Connor nałożył lateksowe rękawiczki i dotknął największej plamy. Była jeszcze wilgotna. Podniósł palec do nosa: środek do czyszczenia o świerkowym zapachu.
Omiótł spojrzeniem pokój. Dywan niedawno był odkurzany. Komplet przyborów kominkowych koło paleniska. Szufelka, zmiotka, szpikulec. Brakowało pogrzebacza.
Zanotował w pamięci, że ma podzielić się swoimi obserwacjami z ludźmi z ekipy technicznej, i przeszedł dalej.
W kuchni panował porządek, tylko w pojemniku na śmieci pod zlewozmywakiem leżały dwa skrwawione ręczniki, cuchnące świerkowym płynem do czyszczenia. To przy ich użyciu morderca usiłował usunąć plamy z dywanu w saloniku. Connor wyjął ręczniki, po czym zaczął przeglądać zawartość kosza.
– Znalazłeś coś?
Do kuchni wszedł Ben Miller z policji w Charlestonie.
– Pustą butelkę po płynie do czyszczenia – odparł Connor. – Puszkę po coli light i skórkę od banana.
– Chłopcy z ekipy technicznej zabezpieczyli wszystko, tak jak o to prosiłeś. Dom jest w stanie, w jakim go zastaliśmy.
– Dzięki, Ben.
– Oczywiście rozumiesz, że oficjalnie nie masz nic wspólnego ze sprawą. FBI nie ma tu nic do roboty.
– Wiem. – Connor poczuł bolesny ucisk w gardle i szybko odwrócił wzrok. – Dopilnuj, żeby technicy zabrali worek z odkurzacza. Jestem pewien, że Enes tu posprzątał.
– Dopilnuję.
– Ben, na stojaku przy kominku brakuje pogrzebacza. Może któryś z twoich ludzi może go znalazł?
– Nic mi nie mówili. Sprawdzę to.
Connor skinął głową i przeszedł do holu. Z otwartego schowka wypadło na podłogę kilka walizek, tak jakby Suzi zamierzała pakować się w pośpiechu przed podróżą.
Oparłszy ręce na biodrach, przez chwilę wpatrywał się w walizki. Dwie, a powinny być trzy. Wiedział o tym, bo kupił cały komplet jako prezent z okazji matury Suzi.
Co Enes chciał mu powiedzieć?
Wszedł do sypialni. Niezasłane łóżko, otwarte drzwi szafy. Krzywo wiszące ubrania. Kilka wieszaków poniewierających się na podłodze. Zasępiony podszedł do szafy, próbując uporządkować fakty w głowie.
Po śmierci ich rodziców Suzi zaczęła w obsesyjny wręcz sposób dbać o porządek. Bałagan doprowadzał ją do łez. Psychiatra, do którego Connor zaprowadził siostrę, wyjaśnił, że strata rodziców zamieniła życie dziewczynki w chaos. Miała dopiero jedenaście lat i jej świat, dotąd tak bezpieczny i przewidywalny, nagle się rozpadł. Dbanie o porządek, tłumaczył lekarz, jest dla Suzi sposobem przywracania utraconego ładu.
Nigdy się nie uwolniła od swojej obsesji i z całą pewnością nie zostawiłaby takiego rozgardiaszu. Nawet w największym pośpiechu.
Connor odwrócił się i podszedł do komody.
Jedna z szuflad była otwarta. Po prawej leżała starannie ułożona seksowna bielizna: koronkowe majteczki, przezroczyste koszulki i peniuarki. Po lewej porozrzucane bawełniane figi, staniki i rajstopy. Rzeczy, które kobieta nosi na co dzień, dla wygody, a nie dla kochanka.
Z ulicy doszedł przenikliwy sygnał klaksonu. Connor drgnął i ocknął się z rozmyślań. Zamrugał oczami i przesunął dłonią po twarzy. Wrócił do teraźniejszości.
Sięgnął po tequilę, ale rozmyślił się. Śmierć Suzi nie dawała mu spokoju. Po raz nie wiadomo który rozważał wszystkie znane fakty. Wnosząc z zachowania mordercy, musiał być osobnikiem pedantycznym i dobrze zorganizowanym. Systematycznym, inteligentnym i wykształconym.
Suzi musiała go sama wpuścić, więc znała mordercę. Drzwi i okna nie nosiły śladu włamania. Przyszedł późno, na co wskazywało rozesłane łóżko, zapalona lampka nocna i otwarta książka na szafce oraz starannie odłożone okulary do czytania.
Connor zmrużył oczy. Usiłował poskładać fragmenty łamigłówki w sensowną całość, szukał brakującego elementu, tego jednego, który domknąłby obraz. Suzi i Enes przeszli do saloniku, w którym, sądząc po plamach krwi na dywanie, morderca zaatakował. Uderzył pogrzebaczem, mierząc prawdopodobnie w tył głowy.
Connor uniósł kieliszek. Dłoń drżała mu tak bardzo, że trochę alkoholu wylało się na stolik. Wychylił to, co zostało, i wrócił do rozmyślań.
Enesowi najwyraźniej brakowało doświadczenia, zapewne nigdy wcześniej nikogo nie zamordował i, zdaniem Connora, nie planował również zabić Suzi. Jednak w pewnej chwili dostrzegł nadarzającą się szansę i wykorzystał ją. Po fakcie usiłował usunąć ślady zbrodni i zabrał ciało. Chciał pozostawić wrażenie, że Suzi spakowała się i w pośpiechu wyjechała.
Connor zaklął.
Coś musiał przeoczyć. Jakiś oczywisty ślad, dowód, trop. Nic się nie zgadzało.
Zamknął oczy. Próbował rozumować obiektywnie, zapomnieć o własnych uczuciach, skupić się na „podpisie” pozostawionym przez Enesa. Nie mógł myśleć. Przypomniał sobie swoją ostatnią rozmowę z Suzi. Zadzwoniła niespodziewanie do Quantico. Była wystraszona, błagała, żeby przyjechał do domu.
– Con, to ja. Potrzebuję twojej pomocy. Nie. Nie teraz.
– Czy to naprawdę takie pilne, Suz? – Connor ze zniecierpliwieniem zerknął na zegarek. Miał mnóstwo pilnych spraw na głowie i każda sekunda wydawała się cenna. – Za dwadzieścia minut muszę być na lotnisku, a przed wyjazdem mam do załatwienia tysiąc różnych spraw.
– Nie! To bardzo pilne, Con. Dzieje się coś poważnego… Ja… spotykam się z facetem… i on… – Suzi wciągnęła powietrze. – Ja… odkryłam, że jest żonaty – oznajmiła zdesperowanym głosem.
Jego ukochana siostra zawsze miała szczęście do rozmaitych popaprańców. Connor ponownie spojrzał na zegarek.
– Suzi, to nie pierwszy raz – mruknął.
– Wiem, wiem. Jestem skończoną idiotką. Powinnam była od razu się domyślić. Ale… wolałam nic nie dostrzegać. Nie chciałam uwierzyć. – W głosie Suzi zabrzmiał znajomy, histeryczny ton. – Dłużej nie mogę się okłamywać… Próbowałam z nim zerwać.