Выбрать главу

W każdym razie, pomimo przeszukania, policja w dalszym ciągu nie dysponowała niczym poza poszlakami, które nie wystarczały, by postawić Melanie w stan oskarżenia. Tak w każdym razie zapewniał adwokat. Powinna jednak być przygotowana, dodał szybko, że może się tak stać, jeśli badanie DNA potwierdzi, iż włos pochodził z ciała Boyda.

Melanie znajdowała się na granicy histerii. Przez następne dwa dni, gdziekolwiek się ruszyła, stykała się z nienawiścią i oskarżeniami. Ludzie jej unikali, nie chcieli przyjmować jej telefonów. Szef wysłał ją na natychmiastowy urlop. Stan zaś w ciągu jednego dnia uzyskał tymczasowe prawo do wyłącznej opieki nad Caseyem i od tej chwili nie wolno jej było widzieć się ani rozmawiać z synem. Nie mogła nawet się z nim pożegnać.

To było najgorsze. Melanie serce się krajało, nieustannie zamartwiała się, co Casey teraz myśli, co czuje, czy bardzo jest wystraszony. Wszystko to przekraczało siły jednego człowieka. Melanie zbyt wiele przeżyła w ostatnich dniach i zapewne zupełnie by się załamała, gdyby nie Mia.

Siostra trwała przy niej przez cały czas, dodawała otuchy i jak tylko mogła, wspierała. Zapłaciła zawrotną sumę adwokatowi, by wszczął poszukiwania Ashley.

Ale Ashley znikła bez śladu. Jej skrzynka była zapełniona pocztą, na progu domu leżały gazety z ostatnich sześciu dni. Również automatyczna sekretarka, jak stwierdziła Mia po wejściu do mieszkania, była zapełniona nieodsłuchanymi wiadomościami, lodówka prawie pusta, a wszystkie pomieszczenia dawno niewietrzone. Kiedy Mia zadzwoniła do szefa Ashley, dowiedziała się, że siostra została zwolniona z pracy na tydzień przed śmiercią Boyda.

Wszystko to tylko utwierdzało Melanie w przekonaniu, że Ashley jest Mrocznym Aniołem. Musiała jak najprędzej ją znaleźć, jeśli nie chciała odpowiadać za jej zbrodnie. Zważywszy na to, co policja znalazła w czasie przeszukania, była już teraz pewna, że wyniki analizy laboratoryjnej mogą tylko jeszcze bardziej ją pogrążyć.

Czas naglił.

Connor.

Poza Mią był jedyną osobą, która mogła jej pomóc. Dysponował możliwościami i doświadczeniem. Jeśli ktoś był w stanie odnaleźć Ashley, to tylko on.

Nie zastanawiając się, że pora już późna, Melanie schowała do kieszeni kasetę z nieprzytomnym nagraniem Ashley, chwyciła torebkę i kluczyki do samochodu, i wybiegła z domu. Connor musi jej uwierzyć. Musi uwierzyć w nią.

Tak bardzo pragnęła, by wziął ją w ramiona i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Modląc się w duchu, uruchomiła silnik.

Jej modlitwy pozostały bez odpowiedzi. Przyjął ją zimno, lecz ona mimo to chłonęła jego widok, jak człowiek od dawna spragniony chłonie widok ożywczego źródła. Wyglądał na zmęczonego i przygnębionego. Wokół oczu i ust żłobiły się głębokie bruzdy.

– Nie powinnaś tu przychodzić, a jeśli już, to tylko w towarzystwie swojego adwokata.

Chciał zamknąć drzwi, ale Melanie nie dała się odprawić.

– Connor, proszę. Ja tego nie zrobiłam. Musisz mi uwierzyć.

– Moja wiara nie ma tu nic do rzeczy. Jesteśmy po przeciwnych stronach barykady.

– To nie ma znaczenia! – zawołała z rozpaczliwą desperacją.

– Dla mnie ma ogromne.

Melanie postąpiła krok do środka.

– Musisz mi pomóc. Jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić.

– Wybacz, Melanie, ale nie mogę. Powinnaś to rozumieć. Toczy się przeciwko tobie dochodzenie… – Connor zwiesił ramiona.

– Przyniosłam kasetę z mojej sekretarki automatycznej… Jest na niej wiadomość od Ashley. Zachowałam ją. Odsłuchaj ją, proszę.

– Melanie…

W jej oczach pojawiły się łzy. Zaczęła drżeć.

– Ash znikła. Nie jesteśmy w stanie jej znaleźć. Tylko ty mógłbyś pomóc.

Connor patrzył na nią bez słowa. Zastanawiał się. Ważył w myślach jej słowa. Mijały sekundy. Melanie z bijącym sercem czekała na decyzję, jakby miała usłyszeć wyrok śmierci. Wreszcie pokręcił głową.

– Przepraszam, nie mogę.

Z gardła Melanie dobył się cichy krzyk rozpaczy. Chwyciła Connora za rękę, gotowa błagać o litość.

– Zabrali mi Caseya! Dlaczego miałabym to zrobić? Żeby go stracić? Connor, znam procedury policyjne. Wiedziałam, że Pete i Roger zdobędą zaraz po przesłuchaniu nakaz przeszukania. Dlaczego miałabym zostawiać w domu obciążające dowody? Odsłuchaj wiadomość od Ashley, tylko o to cię proszę. Znasz mnie… wiesz, że nie zamordowałabym nikogo.

Connor wahał się przez chwilę, po czym z ciężkim westchnieniem cofnął się, wpuszczając Melanie do mieszkania. Podała mu taśmę i ruszyła za nim do kuchni. Connor wyjął kasetę ze swojej sekretarki i włożył przyniesioną przez Melanie.

Nacisnął przycisk „play”.

Na próżno czekali, aż rozlegną się pierwsze słowa wiadomości.

Taśma została skasowana.

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY SIÓDMY

Melanie oparła głowę na dłoniach i wpatrywała się niewidzącym wzrokiem w niebo za oknem. Connor jej nie uwierzył. Nie chciał jej uwierzyć. Jeśli miał jeszcze jakieś wątpliwości, jeśli jeszcze się wahał, pusta taśma ostatecznie je rozwiała.

Kto mógł ją skasować? Przez przypadek pani Saunders? Ona sama zrobiła to odruchowo?

Straciła jedyny argument, jedyny potencjalny dowód winy Ashley, jakim dysponowała. Przycisnęła palcami powieki. Gdyby była od samego początku szczera z Connorem, gdyby od razu podzieliła się z nim swoimi podejrzeniami, może nie wpakowałaby się w tak straszną kabałę.

Zadzwonił telefon. Podskoczyła do aparatu, licząc w duchu, że to może Connor.

– Słucham?

– Mieszkanie Melanie May?

Zesztywniała. Wszyscy w mieście zdążyli się już dowiedzieć, że jest podejrzaną w sprawie Mrocznego Anioła. Głośno mówiono o zarzutach, jakie stawia jej policja, sensacja goniła sensację, stugębna plotka przynosiła nowe i często wyssane z palca rewelacje.

Od kilku dni nie mogła opędzić się od natrętnych, goniących za tanią sensacją dziennikarzy. Zdążyła się już przekonać, że są to ludzie, którzy nie znają słowa „nie” i których nie sposób się pozbyć.

– Tak.

– Nazywam się Vickie Hanson. Dzwonię z zakładu psychiatrycznego Mental Health Facilicy w Columbii.

Melanie zmarszczyła czoło, nie bardzo wiedząc, czego może chcieć od niej Vickie Hanson z Mental Health Facility w Columbii.

– W czym mogę pani pomóc?

– Czy Ashley Lane jest pani siostrą?

Melanie mocniej ścisnęła słuchawkę.

– Tak.

– Dzięki Bogu, że panią znalazłam! – zawołała kobieta z wyraźną ulgą. – Jestem lekarzem prowadzącym pani siostrę…

– Słucham?

– Jestem jej lekarzem, zajmuję się nią. Proszę pozwolić wszystko mi wyjaśnić. W piątek wieczorem pani siostra próbowała targnąć się na swoje życie. Na szczęście jakiś odważny kierowca, który przejeżdżał właśnie przez most, zatrzymał się i skoczył za nią do wody. Ostatecznie policja przywiozła ją do nas.

– Boże. – Melanie osunęła się na krzesło. Ashley? Samobójstwo? – Jak ona się czuje?

– Fizycznie dobrze. Psychicznie… Cóż, nie będę ukrywać, że znacznie gorzej.

– Dlaczego zawiadamia mnie pani dopiero teraz?

– Kiedy przyjmowaliśmy ją do zakładu, twierdziła, że nie ma żadnych krewnych. – Lekarka przerwała i Melanie miała wrażenie, że słyszy pstrykniecie zapalniczki. – Dopiero dzisiaj zaczęła płakać, że koniecznie musi się z panią widzieć. Twierdzi, że grozi pani jakieś niebezpieczeństwo. Była tak pobudzona i tak bardzo histeryzowała, że musieliśmy dać jej silny środek uspokajający.