– Nie…
– Nie widzisz?
– Widzę, panienko, ale…
– To jest tak zwany bumbon. Normalnie bumbon jest łagodny i poddaje się ludzkim gwałtom z cichym smutkiem. No, nie zawsze cichym. Charakterystyczną cechą bumbona jest niezwykła miękkość i elastyczność mięśni. Dzieje się tak dlatego, że bumbon jest w stanie wytworzyć w swoim organizmie próżnię w dowolnym miejscu. Bumbona można zgwałcić praktycznie wszędzie, bo gdziekolwiek by się przytknęło narząd płciowy, już przy lekkim nacisku powstaje miłe włochate zagłębienie odpowiednich rozmiarów. Ale za pomocą krótkiego pobytu w Rombie, podczas którego uodpornialiśmy bumbona na śmierć, bumbon stał się antybumbonem. Pod wpływem tortur i związanego z nimi stresu zrobił się, powiedzmy, wewnętrznie agresywny. W momencie, w którym rozpoczniesz gwałt, bumbon wytworzy próżnię naokoło twojego narządu gwałtu. Nagłe pojawienie się próżni, czyli brak ciśnienia powietrza wokół członka, sprawi, że fiut eksploduje. A bumbon zliże jego resztki z futra, będzie więc miał dodatkowo kolację. Dzięki tej eksplozji admirał Matsuhiro zbliży się do granicy śmierci. Zapozna się z nią tak dobrze, że zacznie się na nią uodporniać. Milczysz, admirale Matsuhiro? A przecież wielki wojownik niczego się nie boi?
– Wielki wojownik jest już dosyć dobrze zapoznany ze śmiercią! Wielki wojownik nie zgwałci zwierzątka! To poniżej jego godności!
– Zgwałci, zgwałci.
– Nie podnieci się!
– Podnieci. Ja go podniecę. W mojej najpiękniejszej kobiecej postaci. Zrobię ci to, o czym marzyłeś, admirale Matsuhiro. Będę cię pieścić, miętosić, lizać… Z tą drobną różnicą, że ostatecznej penetracji dokonasz nie na moim ciele, tylko na ciele tego tu oto bumbona. Zobacz, jak maleństwo się szczerzy… No dobra, przystąpmy do rzeczy.
– Nie… Panienko… Nie, najpierw muszę ci coś wyznać… Panienko, nie rób tego… Nie rób tego jeszcze… Poczekaj, bo będziesz żałować… Nie chcę, abyś mnie dotykała… W ten sposób… Panienko… Chociaż jest panienka uzurpatorem… Ja panienkę kocham… Chcę z panienką wziąć ślub! Nie chcę tego robić bez ślubu!
– Jasne. Jako Cesarz, udzielam ci natychmiast ślubu ze mną. I z bumbonem. Ciesz się, jesteś pierwszym i jedynym człowiekiem, który poślubił Cesarza. I bumbona.
– Panienko… Nie, panienko… Proszę… Panienko! Panienko! Panienko!
– Możesz mi mówić „pani Matsuhiro”.
– Panienko! Panienko! Panienko… Panienko… Panienko… Panienko… Och, panienko… Pani… Pani moja… Pani… Pa…!!!
– Dobry bumbon, dobry.
– I jak tam, Ziofilattu?
– Hhh…
– Masz jakieś kłopoty z artykulacją?
– Hhh…
– No tak. Przecież sam zmasakrowałem ci gardło, bawiąc się z tobą w rybaka, rybkę i wędkę. Ale już czas, by skończyć z tymi dziecinnymi zabawami. Chociaż ty lubisz bawić się z dziećmi, prawda? Z małymi dziewczynkami?
– Hhh…
– Teraz przystąpimy do Tortury Właściwej. Wszystko, co było do tej pory, było tylko delikatnym przygotowaniem do tego, co cię dzisiaj czeka. Dzisiaj i jutro, i zawsze. Wyobraź sobie, że ktoś, kogo bardzo kochasz, kogo potrzebujesz, ale z kim nie powinieneś się łączyć seksualnie… Że ktoś taki cię gwałci.
– Hhh…
– Długo zastanawiałem się, kto to mógłby być… Widzisz, po tym, jak cię zmasakrowałem, nie możesz jeść. Dostajesz tylko półpłynną papkę z miecznicy, i to w bardzo małych dawkach, które wciąż się zmiejszają, aby uodpornić cię na śmierć głodową… A mlecznica, nawet w dużych dawkach, nawet ta od starego Chochołacza, to nie to samo, co mięso? Na pewno marzysz o mięsie, co? Kochasz mięso, potrzebujesz mięsa… Choć pewnie nie chciałbyś się z nim połączyć seksualnie. No i właśnie dlatego zostaniesz zgwałcony przez mięso. Przez dużą ilość pieczonego mięsa.
– Hhh…
– Posiadam dużą ilość ludzkiego mięsa, które wykonuje moje polecenia. Porusza się, zachowuje tak, jakby żyło, a to dzięki specjalnym drucikom, do których jest podczepione. Ludzkie zwłoki, które ożywiałem za pomocą superdokładnej imitacji procesów życiowych. Specjalnie dla ciebie kazałem je upiec, nie zdejmując ich zresztą z drucików. Teraz, umiejętnie manipulowane i smakowicie przyprawione, będą cię gwałcić swoim wypieczonymi na twardo, gorącymi narządami. Dzięki wewnętrznym poparzeniom, a także dzięki wstrząsowi psychicznemu, zbliżysz się do granicy śmierci i zapoznasz się z nią tak dobrze, że zacznie się u ciebie proces uodpornienia na śmierć. Więc raduj się, Ziofilattu!
– Hhh…
– Raduj się, mówię! A powiedziałbym nawet „Klaszcz!”, gdybyś miał jeszcze ręce, bo oto zaczyna się Teatrum. Mmm, co za zapaszek… Mięso oczywiście skruszało trochę przed pieczeniem, ale specjalnie dla ciebie wybrałem trupy niezbyt zgniłe. Muszą być apetyczne, bo to dopiero wzmaga odrazę i wstrząs! Trup smaczny jest dla człowieka jeszcze większym wstrząsem niż trup zgniły. Wiem o tym, jak bardzo z tego powodu męczyłeś się tam, na Północy, gdy widziałeś, jak oni jedzą swoje żony… Dobra, niech zacznie się trupia rozkosz!
– Hhh…
– A gdzie okrzyki radości? Częściowy brak gardła nie jest żadnym usprawiedliwieniem! Kukiełmistrze! Nasz Ziofilattu nie odczuwa jeszcze rozkoszy. Nie wydaje z siebie odpowiednio głośnych wyrazów radości. Dajcie szybko tę najgorętszą kukłę, tę obtoczoną w pieprzu i soli.
– Hhh!!!…
– Witaj, Barnaro.
– Witaj, panie.
– Wiesz, że zaraz zaczniemy cię unieśmiertelniać?
– Wiem.
– Czy jesteś zachwycony?
– Tak, jestem zachwycony.
– Czy odczuwasz radość?
– Tak, odczuwam radość.
– Czy szalejesz ze szczęścia?
– Tak, szaleję ze szczęścia.
– Czy widzisz tego człowieka?
– Tak… Tak, widzę tego… Człowieka.
– To jest człowiek. Tyle że uwklęśniliśmy mu twarz.
– Tak. Uwklęśniliście.
– Tam, gdzie miał nos, wepchnęliśmy mu go do środka, tworząc jamę, która idealnie odpowiada kształtowi jego poprzedniego nosa. Brodę, szczękę też mu wepchnęliśmy, tak że stały się wklęsłe, tak jak wcześniej były wypukłe. I czoło też, oczywiście, co uszkodziło mu mózg. Ból i uszkodzenie mózgu sprawiają, że ten… człowiek… ciągle kłapie szczękami, jakby starał się gryźć.
– Tak. Widzę.
– I słyszysz, co?
– Tak.
– Wiesz, co się teraz stanie?
– Tak, domyślam się.
– Słusznie. Będziesz musiał założyć maskę… Ale to dla ciebie, jako dla aktora, nic nowego, prawda… Zawsze odgrywałeś rolę, do której się nie nadawałeś, zawsze byłeś kimś innym, niż chciałeś być. Więc założysz maskę… To znaczy, przyłożymy twoją twarz do twarzy tego człowieka. Kiedy był jeszcze wypukły, był bardzo do ciebie podobny. I nadal jest podobny, tylko na wklęsło. Twoja twarz więc wejdzie idealnie w jego wklęsłą twarz. Nazywał się Tundu Embroja, całe życie był nienażarty, ciągle chciał jeść… Teraz cały czas gryzie, jakby szarpie tą swoją wklęsłą szczęką… Teraz będzie miał co szarpać. Teraz nareszcie będzie miał co jeść. Mięso, które będzie przylegać do jego wklęsłej twarzy.
– Taaak!!!
– Tak.
– Chciałeś o coś zapytać, Viranie Watanabe?
– Tak… Panie, dlaczego przez cały czas pokazujesz mi różne narzędzia i opowiadasz o torturach?
– To dziwne pytanie u takiego profesjonalisty. Jesteś przecież na sali tortur i dobrze o tym wiesz.
– Tak… Panie… Ale dlaczego ciągle mówisz o torturach, a nie… nie…
– Nie przystępuję do tortur?
– Tak!
– Martwi cię to?
– Nie… Nie, bo zrozumiałem… Panie, ty nie torturujesz! Ty jesteś dobry!
– Oczywiście, że jestem dobry.
– Ty… Panie, ty chcesz tylko nas przestraszyć, abyśmy robili to, co słuszne. Ty tylko mówisz o torturach, ale ty nikogo jeszcze nie storturowałeś!
– Oczywiście, że jestem dobry.
– Ty jeszcze nigdy nikogo tak naprawdę nie przywiodłeś do śmierci! Ojcze! Dobry Ojcze! Śpiewam twoją chwałę, Ojcze!
– Oczywiście, że jestem dobry. Ale to nie znaczy, że nie torturuję. I to nie znaczy, że nikogo nie przywiodłem do śmierci. Wręcz przeciwnie. Przywieść ludzi do śmierci, na samą jej granicę, to jedyny sposób, aby uodpornić ich na śmierć.
– To dlaczego… Dlaczego trzymasz mnie tutaj, w strachu i w nadziei… Nie torturując?
– A chcesz, żebym zaczął?
– Nie!!!
– Nie chcesz… A przecież wiesz, że Święte Postanowienia Cesarza są Nieskończenie Słuszne. Jeżeli Cesarz skazuje cię na Nieskończoną Torturę, ty musisz jej pragnąć całym sercem i całą duszą!
– Taaak!!!
– Dobrze. A nie torturuję cię tylko dlatego, że jesteś katem. Profesjonalnym, przynajmniej pod względem zadawania bólu, jeśli nie właściwego nastawienia mentalnego. Nikt tak dobrze cię nie storturuje, jak ty sam. Będziesz sam siebie torturował na mój rozkaz, Viranie Watanabe. Sam z siebie wydobędziesz najstraszliwsze krzyki. A równocześnie będziesz śpiewał Pochwalną Pieśń Kata. To łącznie może dać niesamowite brzmienie.
– Tatusiu mamo?
– Tak, syneczku?
– A ile to jest siedem dodać pięć?
– Słucham?
– No bo ja nie wiem. Jestem jeszcze malutki.
– Znowu chcesz mnie zmiękczyć, Hengist? A to ja cię zmiękczę za pomocą tej oto maszynerii.
– Nie!… To znaczy, taaaak!!! To znaczy nie, nie próbuję cię zmiękczyć, tatusiu mamo. Ty jesteś surowy i sprawiedliwa… Ja tylko naprawdę chcę wiedzieć! I dlaczego drzewka są zielone?
– Co ty próbujesz osiągnąć? Bo wiem, że coś chcesz, tylko bardzo starasz się o tym nie myśleć, żebym nie poczuła twoich myśli.
– Lalalala!!!
Hengist z coraz większym trudem utrzymywał dyscyplinę umysłową. Zbliżało się coś, co Cesarza bardzo nie lubiło. Ale zbliżało się jeszcze coś innego… coś, co też nienawidziło Cesarza, tyle że była to zupełnie inna rzecz. I ta dwoistość Hengista rozpraszała. Przeszkadzała mu rozpraszać.
– A co to jest, krwawa muszka i szczekuszka?
– Hengist…