Выбрать главу

– Też materia, bratku. Ja to materia. Ty to materia. Więcej, ja to byt i ty to byt, jak ten sam kamień. Kamień, jak go rozwalisz czy roztopisz, to nie ginie, tylko zmienia stan skupienia. Z nami będzie tak samo.

– Zmienimy stan z żywego w nieożywiony.

– Gówno prawda! Nigdy nie słuchaj, jak ci ktoś będzie mówił, że jest materia ożywiona, nieożywiona… To elfie przesądy. Elfy wierzą w życie, że ono jest święte, tralala, i że jest czymś innym od nieżycia. A tu nie ma życia, jest tylko bycie. Nie ma zwierząt, elfów, kamieni, są tylko byty. Ty, Agni, jesteś byt. Jak cię coś zgniecie, to nie znaczy, że zniknąłeś, tylko że chwilowo utraciłeś zdolność poruszania się. A jak się rozłożysz, to znaczy odzyskałeś zdolność poruszania się w postaci małych strumyczków i oparów różnych substancji, ale to nadal będziesz ty. Bo widzisz… Ja nie jestem żaden wielki myśliciel. Ale jestem górnik i metalurg. Specjalista od materii. Jak zaczniesz zadawać sobie pytanie, czym jest materia, to na najgłębszym poziomie będziesz mógł powiedzieć sobie tylko tyle, że wiesz, że materia jest. Tylko tyle: jest i koniec. Tyle samo, nie więcej, możesz powiedzieć sobie o sobie samym, kiedy zaczniesz rozgrzebywać to, kim ty sam jesteś. Jesteś i tyle. Co to znaczy? Że z materią i z tobą jest taka sama sprawa. Że materia to byt i ty to byt. A więc jesteście tym samym. Drobne cząsteczki twojego ciała zawsze jakoś przetrwają, więc i ty przetrwasz.

– Niby to wszystko wiadomo – westchnął Agni – ale nadal trudno uwierzyć, że świadomość nadal istnieje, mimo że materia tak bardzo się zmieniła.

– Materia się nie zmieniła. Byt się nie zmienił. Zmienił się tylko jego układ. Elfy wierzą, że świadomość to pewien układ. Układ, mówią, może się wiecznie odnawiać, może nawet wymieniać poszczególne elementy na inne, na przykład wysrać kukurydzę i zjeść kuropatwę, ale póki się nie zmienia jako układ, wtedy trwa świadomość. Tyle że to głupota. Układ składa się z części, bez nich lub z innymi częściami to już jest inny układ. Świadomość to nie układ materii, tylko jej zbiór, jak w matematyce. Zbiór może się rozprzestrzenić po całym świecie, ale z punktu widzenia matematyka nadal jest to zbiór takich a takich, konkretnie określonych i niepowtarzalnych cząsteczek, tyle że bardzo rozprzestrzeniony po świecie. Elfom nie przychodzi do głowy, że to, co wysrały, nadal jest częścią nich, częścią ich świadomości, tyle że trochę się to rozmazało po świecie. Tak że nie wierz w układy, bratku. Tylko elfy i Talonpoika wierzą w układy. A właśnie, w tym układzie, co go mamy z Talonpoika, jest taka rzecz… Pisać umiesz?

– No pewnie.

– Dewanagarą czy po ludzku?

– I tak, i tak. Elfimi emotikonami też.

– Inteligent mi się trafił.

– Tym sam jesteś niezły inteligent, Waruna.

– Ale techniczny, kochany, techniczny. Bo widzisz, do tej pory to ja tutaj najlepiej pisałem. Nawet dłutem i to na człowieku, ha, ha! List do komendanta wysłałem na jego zastępcy! I Talonpoika storturować kazał tego Nihońca. A wcześniej sam własnoręcznie zdarł mu z pleców skórę z listem, a na piersiach wypisał nożem: Cesarz, Cesarz, Cesarz. Nic więcej nie umiał wyciąć, ludzkie maślane ręce.

– Skąd to wiesz?

– Sam wszystko widziałem. W mieście jest wiele opustoszałych domów, mamy tam podkopy. Nawet pod lochy Talonpoiki się podkopujemy! A jak kaźnili Nihońca, stałem w oknie pustej kamienicy przy rynku i wszystko sobie oglądałem.

– Zaraz… To my moglibyśmy stąd uciec?

– Pewnie. Ale tkwimy na posterunku. Trzeba ludzi wygubić, miasto zniszczyć.

– Szkoda.

– Szkoda?!

– Nie… To znaczy… Nie, chciałem powiedzieć, że szkoda… Szkoda, że nie zabijemy ich do końca, bo przecież ich materia też jakoś przetrwa.

– No i tu się mylisz, kochany. Ludzie zostali stworzeni przez elfów, zgodnie z ich świadomością, i funkcjonują według świadomości elfów. Elfy wierzą, że świadomość to układ. Kiedy zniszczy się układ, jakim jest człowiek, to jego świadomość jako człowieka zginie raz na zawsze.

– No dobra, ale mówiłeś, że świadomość jest nawet w najdrobniejszych cząsteczkach ciała. Jak człowieka się zabije, to przecież cząsteczki pozostają.

– Ludzie powstali ze żmij i kretów. Ich świadomość to jakby zbuntowana przez elfy świadomość żmij i kretów… Albo nie tyle zbuntowana, ile wplątana w pewien elfi układ. Wystarczy zniszczyć ten układ, a wtedy cząsteczki ludzi i ich świadomość powrócą do żmij i kretów. Powrócą do zbioru cząsteczek, jakim jest żmija albo kret. Rozkładające się ludzkie ciało to jest taka część kreta jak to, co kret wysrał.

– Albo żmija.

– Albo żmija. Ale wracając do najważniejszej sprawy: pisać umiesz, więc uwolnisz mnie od jednego kłopotliwego obowiązku.

– Czyli?

– Talonpoika musi codziennie wysyłać na dwór tak zwanego Cesarza meldunek o kolejnych dziesięciu krasnoludach, które poprosiły o torturę rozciągania. Niby że z patriotyzmu postanowiły zwiększyć swój wzrost, aby swoim ciałem nie budzić podejrzeń, że rzekoma mniejszość etniczna jednak istnieje. Do meldunku muszą być dołączone Radosne Protokoły Przesłuchań torturowanych. Talonpoika stwierdził, że żaden człowiek ich tak nie wymyśli, żeby w Szafirowej Kancelarii uwierzyli, że to prawdziwe protokoły. Że niby my, rzekoma mniejszość etniczna, wyrażamy się specyficznie, wiesz, tak jak to ludzie wierzą, że krasnolud to nic tylko: „Hoho, gdzież to w rzyć chędożone piwo”, albo: „Haha, łajdaki zaraz poczują mój toporek”. No właśnie, gdzież ten w rzyć chędożony pergamin… Masz. Masz i pisz. Będziesz miał jedną godzinę wolną od fedrunku na to pisańsko.

– Ale co mam pisać?

Przesłuchiwany I: Hurra! Moje w rzyć chędożone mięśnie wydłużają się w oczach!

Przesłuchiwany II: Hurra! Czuję, że ludzieję!

Komendant: A nie byłeś wcześniej człowiekiem?

Przesłuchiwany II: Byłem! Byłem, ale w błędach tkwiłem! Byłem, ale tego nie czułem!

Komendant: A teraz czujesz?

Przesłuchiwany II: A teraz czuję ból i radość, czyli to, co w każdej chwili swego istnienia winien czuć człowiek! Bo taka jest istota ludzkiego bytu! Bez bólu i radości, bez bolesnych radości i radosnych boleści człowiek nie byłby w pełni człowiekiem!

Komendant: Słucham?

Przesłuchiwany II: Nie byłby w rzyć chędożonym w pełni człowiekiem!

Komendant: Aha.

Przesłuchiwany I: Przykręcaj mocniej śrubę, dzielny komendancie! O Cesarzu! Daj mi polec w twojej służbie! Niech twoi wrogowie-łajdaki poczują mój toporek!

Komendant: A wrogowie nie-łajdaki?

Przesłuchiwany I: Ha, czujnyś, komendancie! Nie ma wrogów Cesarza nie-łajdaków, wszyscy w rzyć chędożeni wrogowie Cesarza są łajdakami!

Komendant: Dobrze… Jak tak dalej pójdzie, dostaniesz się do Rombu!

Przesłuchiwany I: Hurra! W rzyć chędożona chwała wspaniałej woli Cesarza!

Komendant: Słucham?

Przesłuchiwany I: To znaczy, na wiek nieskończona chwała wspaniałej woli Cesarza!

Komendant: Czyżby były w tobie jeszcze jakieś wątpliwości co do wspaniałości Cesarskiej chwały?

Przesłuchiwany I: Są, albowiem nikczemny ze mnie łajdak! Ale tortura mnie oczyści.

Komendant: A Romb na pewno.

Przesłuchiwany II: Niech żyje Romb!

Przesłuchiwany I: Niech żyje Cesarz!

Przesłuchiwany II: Niech nie żyję w rzyć chędożony ja, a niech żyje Cesarz!

Komendant: Bluźnierstwo! Zdradziłeś się wreszcie! Cesarz pragnie życia każdego ze swoich poddanych, nawet twojego! Dlatego, chociaż jesteś w rzyć chędożonym łajdakiem, a teraz to naprawdę będziesz w rzyć chędożony za pomocą żelaznego, kolczastego i rozgrzanego do czerwoności drąga – to nie masz prawa krzyczeć „niech nie żyję w rzyć chędożony ja!”. Kacie, rozgrzej kolcofiut!

Przesłuchiwany II: Niech żyje Komendant! Niech żyje Ceee…!!!

– Witaj w Rombie.

– Mamo… Jednak mnie odnalazłaś…

– Nigdy cię nie zgubiłem. Ale teraz mów do mnie „Tato”. Albo lepiej „Ojcze”.

– Ma… mo? Ty… Jesteś…

– Po prostu jestem. Kiedy będziesz rozmyślał nad tym, kim ja jestem, to na końcu dojdziesz tylko do tego, że ja jestem. Nic więcej nie da się powiedzieć. I ja sam, kiedy zagłębię się w sobie, nie powiem ci nic więcej. Pamiętam tylko, że zawsze byłem. I zawsze byłam. I od zawsze coś z tym próbowałem zrobić. I próbowałam. Przez całą wieczność onanizowałem się, bo ja jestem od zawsze. – Co?

– Onanizowałem się. I starałem zrobić to tak zmyślnie, żeby się zapłodnić. Ale ciągle coś się nie udawało. Musiałem bardzo szybko zmieniać płeć, zanim sperma zgnije. A to nie jest łatwe dla elfa, to jest proces instynktowny, nie dzieje się tak po prostu, na zawołanie. Aż nagle, po wieczności, udało się. Urodziłam Drugiego Elfa! Nie masz pojęcia, co to była za radość. Spłodził ze mną całą masę innych elfów. A ja wszystkim mężczyznom urodziłam dzieci i wszystkim kobietom spłodziłem. Bo okazało się, że wśród elfów tylko ja jestem płodną istotą. Tylko ze mną elfy mogły mieć dzieci. Tylko ja mogłem zapłodnić elfkę, tylko ja mogłam urodzić elfowi dziecko. Przez jakiś czas byłem mężem wszystkich kobiet i żoną wszystkich mężczyzn, ale one zaczęły łączyć się w pary między sobą. To było dla mnie bolesne doświadczenie. Ból opuszczonej matki. I ojca. Prawdziwy ból macierzyństwa i ojcostwa. Ale chciałem im pomóc… Może nawet bardziej chciałem, niż chciałam. Dlatego, gdy zrobiłem im ludzi, byłem Mistrzem, nie Mistrzynią.

– Ale zaraz… Przecież mówiłaś mi… Że mój ojciec znał cię jako kobietę… A znał też mistrza…

– Nie wiedział, kim jestem. Moje myśli czuć zupełnie inaczej, kiedy myślę jako kobieta. Czasem nawet myślałam z nim na dwa głosy, jako dziewczyna i jako Mistrz. Nie zorientował się. Póki nie urodziłam mu ciebie.

– Mamo… Skoro wiedziałaś… Gdzie jest Obraz… Dlaczego go nie skonfiskowałaś? Dlaczego nie wysłałaś żołnierzy! Mogłaś zobaczyć obraz, szybko dokonać obrzędu według tego, co tam namalowane, i zmienić ludzi z powrotem w żmije i krety!

– Ale synku… córeczko, przecież ja doskonale wiem, jak dokonać tego obrzędu. Sam go dokonałem. To przecież ja namalowałem Święty Obraz!