Tulla wyłoniła się nie wiadomo skąd u boku Liv.
– No i widzisz, Liv, to, co powiedziałam tam w górach, jednak poskutkowało. A poza tym napisałam parę zdań do Finna, że musi przyprowadzić ze sobą Jo. Najwyraźniej pomogło. To nie tak całkiem beznadziejnie mieć starszą siostrę, co? Przynajmniej nie zawsze. Muszę teraz iść i się z nim przywitać, skoro przebył tę strasznie długą drogę z mojego powodu.
Liv niepewnie podążała za nią.
Tulla powiedziała swoim najbardziej kokieteryjnym głosikiem:
– Cześć, Jo! Jak to miło, że mimo wszystko udało ci się przyjechać! Jak to dobrze, że jeszcze nikomu nie obiecałam następnego tańca, bo pamiętasz, że obiecałam ci pierwszy?
– Naprawdę? – zapytał Jo, nie patrząc na nią. – Czy Liv jest na zabawie?
I wtedy ją zobaczył. Zostawił Tullę bez słowa i poszedł na spotkanie Liv.
Czy ja mogę się równać z Tullą, myślała Liv zgnębiona. Moja sukienka nie jest jak marzenie, po prostu dosyć śmiałe zestawienie kolorów, i złocistych włosów też nie mam.
Ku swemu wielkiemu zdumieniu stwierdziła, że Jo rumieni się pod brunatną opalenizną. Ale jego głos był ostry i nieprzyjemny:
– Czy to naprawdę ty, Liv?
Spoglądał to w górę, to na dół, od krótko ostrzyżonych włosów po barwną sukienkę.
– Wyglądasz jak prawdziwa dama – stwierdził krótko. – I to jaka dama! Gdzie się podziało to brudne i uparte dziecko, które tak niedawno temu spotkałem na plaży? Nawet nie wiedziałem, że jesteś taka ładna, Liv! Nie aż taka ładna!
– Nie przesadzaj! – powiedziała z dziecinnym wydęciem warg. – Jo, ja myślałam, że już cię nigdy więcej nie zobaczę. Dziękuję ci, że przyszedłeś.
Jo chciał coś powiedzieć, ale Finn przerwał mu jakimś pytaniem dotyczącym pracy, a potem jeszcze przyłączył się Morten. Szum w sali począł znowu narastać, Liv jednak widziała, że większość dziewcząt nie może przestać gapić się na Jo. Rozumiała je bardzo dobrze. Ona też nie mogła przestać.
– Liv, posłuchaj mnie – Tulla mówiła nerwowo. – Chyba nie będziesz wściekła, jeśli Jo będzie ze mną trochę częściej tańczył? Wiesz, ty dopiero co skończyłaś siedemnaście lat, a on przecież nie może bez końca tylko się tobą opiekować. Nie myśl, że chciałabym ci go odbić czy coś takiego, ale on przecież musi mieć prawo myśleć też trochę o własnych przyjemnościach.
Tulla nie wiedziała, że Jo stoi tuż za nią i słucha z dziwnym wyrazem twarzy. Liv odpowiedziała:
– Oczywiście, że Jo ma pełne prawo tańczyć z kim zechce. Więc jeśli cię poprosi, to wszystko w porządku, mną się nie przejmuj.
– Dziękuję, to bardzo rozsądne z twojej strony. Wiesz, on przecież nie chce cię zranić…
Czy to może być prawda? myślała Liv z goryczą. Jo nic nie mówi, więc pewnie już ją prosił, cóż… Poczuła, że ma łzy w oczach, i musiała się odwrócić.
Ale akurat teraz nastąpiła dłuższa przerwa w tańcach. Na podium pojawił się jakiś człowiek i zapowiedział występy artystyczne. Wszyscy przesuwali się bliżej sceny. Liv natomiast cofnęła się pod ścianę z drabinkami, żeby nikt nie zauważył, jak bardzo cierpi. Nagle ku swemu ogromnemu zaskoczeniu i radości zarazem stwierdziła, że Jo podszedł i stanął obok niej. Tulla rozglądała się za nim, ale nigdzie nie widziała ani jego, ani siostry.
Liv oparła się o ścianę, w plecy uwierały ją szczeble drewnianej drabinki.
– No i jak się czujesz, Liv? – zapytał Jo ze wzrokiem skierowanym ku scenie.
– Dużo bardziej samotnie niż na górskich pustkowiach. Ale mam przyjaciela.
Spojrzał na nią pytająco i Liv opowiedziała mu o postaci stworzonej w wyobraźni, która towarzyszy jej wszędzie.
– A ty, Jo, jak się czujesz? – zakończyła.
Jo odwrócił twarz.
– Wolałbym o tym nie mówić.
Liv wahała się przez chwilę.
– Wiesz, muszę cię zapytać o coś ważnego, ale chciałabym otrzymać absolutnie szczerą odpowiedź.
– A jaki jest pożytek z nieszczerych odpowiedzi? Pytaj, chociaż nie jestem pewien, czy będę mógł ci odpowiedzieć.
Liv wciągnęła powietrze.
– Czy to prawda, że przyszedłeś tutaj, bo Tulla cię o to prosiła?
– Nie, na miłość boską! Ja zapomniałem o Tulli natychmiast, kiedy zniknęła mi z oczu. I to jest absolutnie szczera odpowiedź. Ona zachowuje się wobec ciebie po prostu bezwstydnie!
Liv nic już nie powiedziała, stali oboje w milczeniu i słuchali, jak jakaś dziewczyna piskliwym głosikiem próbuje rozpocząć śpiewaczą karierę. Oczywiście, cudownie było mieć Jo obok siebie, zwłaszcza wiedząc, że to nie dla Tulli tutaj przyszedł, ale zrobił się jakiś taki dziwny, jakby obcy, w jego oczach było coś wrogiego, jakby nienawidził Liv. Pamiętała czułość w jego głosie, kiedy ją żegnał w Månedalen, i nie pojmowała, co się mogło stać. Co się stało od jej wyjazdu z Månedalen i dlaczego on teraz się tu pojawił?
– Czy zastanawiałaś się jeszcze nad tym morderstwem? – zapytał szeptem.
– Tak, i jest wiele rzeczy, o które chciałabym zapytać ciebie. Jeśli byś miał trochę czasu – dodała niepewnie.
Skinął głową i wtedy Liv poczuła, że wyciąga do niej rękę, wolno przesuwa dłoń po drewnianej drabince. Nie była w stanie oddychać. Jeśli on teraz jej dotknie, to już to nie będzie tak, jak dorosły człowiek głaszcze sympatyczne dziecko, bowiem teraz światło na sali zostało przygaszone do minimum, a śpiewaczka na podium stwarzała bardzo romantyczny nastrój. Liv spojrzała ukradkiem na Jo. Twarz miał nieruchomą, jakby zamkniętą, ale kiedy jego ręka dotknęła pleców Liv, drgnął i spojrzał na nią. Ona uśmiechnęła się leciutko, a wtedy Jo objął ją ramieniem i delikatnie przygarnął do siebie.
Żeby tylko któryś nauczyciel tego nie zobaczył, przestraszyła się Liv. Teraz przecież znowu jestem uczennicą i to wcale nie w ostatniej klasie, niestety.
Wszystko w niej drżało, nie mogła tego opanować, ale jednego była pewna: Jo przyszedł tu dla niej. Ale dlaczego? Wciąż nie byłaby w stanie odpowiedzieć. Czy po to, by przywrócić do życia dawną przyjaźń, czy też z innego powodu, o którym ona nie miała nawet odwagi pomyśleć? Och, nie, niestety. Jo, ten fantastyczny młody człowiek, który mógł mieć każdą najładniejszą dziewczynę, miałby wybrać właśnie ją? Śmieszne…
Ludzie są dziwni; jeśli zdarzy im się w okresie dojrzewania, kiedy psychika jest najbardziej wrażliwa, usłyszeć, że coś w ich wyglądzie jest nie całkiem doskonałe – powiedzmy, że ktoś rzuci mimochodem krytyczną uwagę na temat kształtu ich nóg – nigdy tego nie zapomną. Niechby mówiono im potem tysiące komplementów, to i tak będą wciąż rozmyślać o swoim nie takim nosie i swoich krzywych nogach. A Liv przecież przez całe życie wysłuchiwała, jak bardzo jest beznadziejna od czubka głowy po koniuszki palców, włączając w to wyobraźnię, sposób myślenia i talenty, a raczej ich brak. Nie potrafiła uwierzyć, że mogłaby się komuś wydać atrakcyjna. Sama myśl, że Jo mógłby żywić dla niej jakiekolwiek zainteresowanie, wydawała jej się absurdalna, śmieszna, po prostu szalona.
W zabawie zgodnie z programem nastąpiła przerwa.
– Co teraz będzie? – zapytał Jo.
– Wybory królowej balu – odparła Liv. – Oczekuje się, że w tym roku zostanie wybrana Tulla.
– Oczekuje się? Kto oczekuje? Ona sama?
– Fe! Nie wypada, Jo! – roześmiała się Liv.
Ale rzeczywiście, królową została Tulla Larsen, stała teraz na podium „zaskoczona” i „zakłopotana”, ale uszczęśliwiona.