Łagodnie dotknął jej ust.
Jego pocałunki stawały się coraz gorętsze i namiętniejsze.
Płonący w nim ogień przeniknął do jej ciała i rozniecił w nim najżarliwsze płomienie.
Był to najczystszy ogień, wypalający zło, kłamstwa, oszustwa, uwalniający od nieprawości i grzechu.
Był to boski ogień, czysty jak światło słońca, doskonały, nieskazitelny i piękny jak uroda kwiatów i śpiew ptaków.
Barbara Cartland
***