Выбрать главу

– Czy i ja się na niej znalazłem?

– Ależ nie! Ona po prostu wyliczyła mężczyzn, których jej zdaniem miałabym szansę złapać. -Ojej!

Ellie zmarszczyła brwi.

– Nie ma o mnie zbyt wysokiego mniemania.

– Bardzo jestem ciekaw, kto się znalazł na tej liście.

– Kilku ponad sześćdziesięcioletnich panów, jeden piętnastolatek i jeden niespełna rozumu.

Charles nie mógł się już dłużej powstrzymywać i wybuchnął głośnym śmiechem.

– To wcale nie jest zabawne! – krzyknęła Ellie. – Nie wspomniałam jeszcze o tym, który bił pierwszą żonę.

Charlesa natychmiast opuściła wesołość.

– Z całą pewnością nie może pani wyjść za mąż za kogoś, kto będzie panią bił.

Ellie ze zdziwienia rozchyliła usta. Lord Billington mówił tak, jakby decydował o jej losie. To bardzo dziwne.

– Zapewniam pana, że do tego nie dojdzie. Jeśli w ogóle wyjdę za mąż, to poślubię człowieka, którego sama wybiorę, i obawiam się, że muszę powiedzieć, milordzie, że ze wszystkich możliwości, jakie mam, pan wydaje się najlepszy.

– Jestem zaszczycony – mruknął.

– Widzi pan, nie sądziłam, że będę zmuszona pana poślubić.

Charles zmarszczył czoło, myśląc, że w jej głosie nie powinno brzmieć aż tyle rezygnacji.

– Mam trochę pieniędzy – ciągnęła Ellie. – Wystarczająco, by się przez jakiś czas samodzielnie utrzymywać, przynajmniej do powrotu mojej siostry i jej męża z wakacji,

– Który ma nastąpić…

– Nie wcześniej niż za trzy miesiące – dokończyła Ellie. -A być może nawet nieco później. Ich dziecko ma pewne kłopoty z oddychaniem i doktor stwierdził, że cieplejszy klimat z pewnością bardzo mu posłuży.

– Mam nadzieję, że problem nie jest zbyt poważny.

– Ależ nie – zapewniła go Ellie. – To jedna z takich rzeczy, z których dzieci wyrastają. Lecz tak czy owak, ja jestem w sytuacji bez wyjścia.

– Nie bardzo rozumiem – stwierdził Charles.

– Mój prawnik nie chce mi oddać tych pieniędzy. – Ellie zrelacjonowała wcześniejsze wydarzenia tego dnia, omijając tylko swoją kłótnie z niebiosami. Przecież ten człowiek nie musi o niej wiedzieć wszystkiego! Lepiej nie wspominać o czymś, przez co mógłby ją uznać za odrobinę niespełna rozumu.

Charles podczas jej opowieści siedział w milczeniu, z zaplecionymi palcami.

– Czego pani ode mnie oczekuje? – spytał, gdy skończyła.

– Idealnie by było, gdyby mógł pan w moim imieniu wmaszerować do biura prawnika i zażądać zwrotu moich pieniędzy – odparła. – Mogłabym wtedy spokojnie zamieszkać w Londynie w oczekiwaniu na powrót siostry.

– I wcale nie wychodzić za mnie – rzeki z uśmiechem zrozumienia.

– Tak nie będzie, prawda?

Pokręcił głową.

– Być może mogłabym pana poślubić, gdyby wydobył pan moje pieniądze, a kiedy pański spadek byłby już bezpieczny, moglibyśmy anulować to małżeństwo.,. – starała się mówić z przekonaniem, ale powoli cichła, gdy patrzyła, jak Charles znów kręci głową.

– Z takiego scenariusza wynikają dwa problemy – powiedział.

– Dwa? – powtórzyła. Cóż, gdyby chodziło o jeden, może zdołałaby go jakoś oplatać słowami, ale dwa? Wątpliwe.

– Ojciec w testamencie wziął pod uwagę właśnie taką ewentualność, że mógłbym zawrzeć małżeństwo jedynie po to, by zdobyć spadek. Gdybym próbował anulować ślub, moje środki natychmiast zostałyby przekazane kuzynowi.

Ellie poczuła, że serce ściska jej się w piersi.

– Po drugie – ciągnął Charles – małżeństwo mogłoby zostać unieważnione tylko wtedy, gdyby nie zostało skonsumowane.

Ellie przełknęła ślinę.

– W tym nie dostrzegam żadnego problemu.

Charles pochylił się do przodu, w oczach płonął mu blask, którego Ellie nie umiała rozpoznać.

– Naprawdę? – spytał miękko.

Bardzo nie spodobało jej się to dziwne ściskanie w brzuchu, które nagie poczuła. Hrabia był zbyt przystojny.

– Jeśli się pobierzemy – wybuchnęła, gorąco pragnąc zmienić temat – będzie pan musiał wydobyć moje pieniądze. Może pan to zrobić? Inaczej za pana nie wyjdę.

– Będę w stanie zabezpieczyć panią całkiem przyzwoicie i bez tego – stwierdził Charles.

– Ale to są moje pieniądze, ciężko na nie zapracowałam. Nie chcę, żeby wpadły w ręce Tibbetta!

– Ach, tak, oczywiście! – mruknął Charles z taką miną, jakby z trudem powstrzymywał się od śmiechu.

– To kwestia zasad.

– A dla pani zasady liczą się najbardziej, prawda?

– Oczywiście – potwierdziła. -Jasne jest również, że od zasad nie przybywa jedzenia na stole. Gdyby tak było, z pewnością bym tu nie przyszła.

– A więc dobrze. Wydobędę dla pani te pieniądze. To nie powinno być aż takie trudne.

– Może dla pana – mruknęła Ellie niezbyt grzecznie. – Mnie nie udało się przekonać tego nadętego pyszałka, że mam choć trochę więcej rozumu niż owca.

Charles zachichotał.

– Proszę się nie obawiać, panno Lyndon, ja nie popełnię tego samego błędu,

– A te pieniądze pozostaną moje – nalegała Ellie. – Wiem, że kiedy się pobierzemy, wszystko, co posiadam, chociaż to, doprawdy, bardzo skromny dobytek, przejdzie na pana własność, ale chciałabym mieć odrębny rachunek na swoje nazwisko.

– Załatwione.

– I zadba pan o to, aby w banku wiedziano, iż w pełni mogę dysponować tymi funduszami.

– Skoro tak bardzo pani tego pragnie.

Ellie popatrzyła na niego podejrzliwie. Charles pochwycił jej spojrzenie i oświadczył:

– Będę miał więcej niż dość własnych pieniędzy pod warunkiem, że jak najprędzej się pobierzemy. Pani pieniądze mi niepotrzebne.

Ellie odetchnęła z ulgą.

– To dobrze. Lubię grać na giełdzie, nie chciałabym starać się o pański podpis przy każdej transakcji.

Tym razem to Charles otworzył usta ze zdumienia.

– Pani gra na giełdzie?

– Owszem, musi pan wiedzieć, że jestem w tym naprawdę niezła. W ubiegłym roku nieźle zarobiłam na cukrze.

Charles uśmiechnął się z niedowierzaniem. Teraz już miał pewność, że będzie im razem doskonale. Czas spędzony z młodą żoną może upływać całkiem przyjemnie, a poza tym wyglądało na to, że potrafi ona znaleźć sobie odpowiednie zajęcie, gdy on będzie załatwiał swoje sprawy w Londynie. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, była kobieta rozpaczająca za każdym razem, gdy zostawia się ją samą.

Zmrużył oczy.

– Proszę mi powiedzieć, że pani nie jest jedną z tych żądnych władzy kobiet, prawda?

– A cóż to ma znaczyć?

– Nie jest mi potrzebna kobieta, która zechce rządzić moim życiem. Potrzebuję żony, a nie zarządczyni.

– Jest pan raczej wybredny jak na osobę, której pozostało zaledwie czternaście dni na zdobycie majątku.

– Małżeństwo jest na całe życie, Eleanor.

– Wiem to, proszę mi wierzyć.

– A więc?

– Nie – powiedziała z miną, jakby zaraz miała przewrócić oczami. – Nie jestem taką kobietą, co nie znaczy oczywiście, że nie chcę rządzić własnym życiem.

– Oczywiście – mruknął.

– Ale nie będę panu przeszkadzać. Nawet nie poczuje pan mojej obecności,

– Nie wiem, dlaczego, ale w to akurat wątpię.

Zgromiła go wzrokiem.

– Dobrze pan wie, co mam na myśli.

– A więc dobrze – powiedział. – Wydaje mi się, że zawieramy całkiem uczciwą umowę. Pani za mnie wyjdzie i dostanie swoje pieniądze. Ja się z panią ożenię i dostanę swoje.

Ellie zamrugała.

– Tak naprawdę nie myślałam o tym w ten sposób, lecz rzeczywiście koniec końców na to wychodzi.