Westchnął głośno, z całej siły starając się zignorować fakt, że wprost płonie z pożądania do żony.
Nie odnosił u niej sukcesów.
Z całą pewnością nie spodziewał się, że będzie jej pragnął aż tak mocno. Zdawał sobie sprawę, że go pociąga. To była jedna z przyczyn, dla których zdecydował się poprosić ją o rękę. Zawsze uważał się za trzeźwo myślącego człowieka i wiedział, że nie ma sensu poślubiać kobiety, która nie wzbudziłaby w nim bodaj odrobiny podniecenia.
Ale w tych jej półuśmieszkach coś się kryło, jak gdyby miała jakiś sekret, którego postanowiła nigdy nie ujawniać, co doprowadzało go do szaleństwa. A jej włosy… Wiedział, że Ellie nie lubi ich koloru, ale on sam niczego nie pragnął bardziej, niż poczuć w palcach ich długość i…
Opuścił nogi i krzesło stuknęło głośno o podłogę. Jak długie są włosy jego żony? To jedna z rzeczy, które mąż powinien wiedzieć.
Wyobraził sobie, że sięgają jej do kolan, że rozwiewają się za nią, kiedy idzie. Nie, to nieprawdopodobne, stwierdził. Kok Ellie nie był aż taki duży.
Dalej wyobrażał sobie, że sięgają jej do pasa, wiją się wokół pępka i delikatnie opadają na biodra. Pokręcił głową. To również nie wydawało się prawdziwe. Ellie – jakże podobało mu się to zdrobnienie – nie sprawiała wrażenia osoby mającej dostatecznie dużo cierpliwości do układania tak długich włosów.
Może sięgają jej do piersi? Może z jednej strony odrzuca je na plecy, a z drugiej wodospad rudowłosych loków zasłania pierś… Uderzył się rękaw czoło, jak gdyby chciał wybić sobie ten obraz z głowy. Do diabła, pomyślał z irytacją. Wcale nie o to chodzi! A takie myśli niczego mu nie ułatwią.
Musi podjąć jakieś działania. Im szybciej zdoła uwieść Ellie, tym szybciej opuści go szaleństwo i będzie mógł wrócić do codzienności i zwyczajnego życia.
Wyjął z biurka kartkę i na górze naskrobał:
JAK UWIEŚĆ ELLIE?
Bez zastanowienia użył wielkich liter. Dopiero później stwierdził, że już ten fakt najlepiej świadczy, jak bardzo jest to dla niego ważne.
Zamyślił się, podparł palcami skronie i w końcu zaczął pisać.
1. Kwiaty. Wszystkie kobiety lubią kwiaty.
2. Lekcje pływania. To będzie wymagało od niej pozbycia się w dużej mierze ubrania. Wady. Jest dosyć zimno i taka pogoda utrzyma się jeszcze przez kilka miesięcy.
3. Suknie. Bardzo podobała jej się ta zielona suknia. Wspomniała, że wszystkie jej suknie są ciemne i skromne. Jako hrabina i tak będzie musiała ubierać się według najnowszej mody, więc to wcale nie stanie się dodatkowym wydatkiem.
4. Chwalić jej zmysł do interesów. Typowe kwieciste komplementy prawdopodobnie na nią nie podziałają.
5. Pocałunki.
Ze wszystkich punktów, które znalazły się na jego liście, Charlesowi najbardziej podobał się punkt piąty. Martwił się jednak, że to może doprowadzić go do jeszcze większej frustracji. Nie był wcale pewien, że zdoła zakończyć na jednym pocałunku. Być może akcja będzie wymagała wielu powtórek przez co najmniej kilka dni.
A to by oznaczało przeciągające się napięcie. Przy ostatnim pocałunku aż zakręciło mu się w głowie z pożądania, jeszcze kilka godzin później dokuczał mu ból niespełnienia.
Pozostałe punkty również nie były wykonalne. Wieczór był już zbyt późny na to, by szukać kwiatów w oranżerii, i z całą pewnością za zimno na naukę pływania. Nowa garderoba wymagałaby wyjazdu do Londynu, a jeśli chodzi o komplementy na temat jej zdolności do interesów, cóż, to dosyć trudne, dopóki ich nie pozna, a Ellie jest zbyt bystra, by nie wychwycić fałszywego tonu.
Nie, pomyślał, krzywiąc się. To musi być pocałunek.
7
Ellie rozglądała się po swojej nowej sypialni, zachodząc w głowę, jak też, na miłość boską, zdoła zmienić tę niesamowitą przestrzeń w pokój, w którym naprawdę poczuje się jak u siebie. Wszystko tutaj wprost krzyczało o bogactwie. O odwiecznym bogactwie. Wątpiła, by którykolwiek z mebli liczył sobie mniej niż dwieście lat. Sypialnia hrabiny była bogato zdobiona i pretensjonalna, Ellie czuła się w niej tak samo na miejscu, jakby się znalazła w pałacu rodziny królewskiej w Windsorze.
Nachyliła się nad otwartym kufrem w poszukiwaniu bibelotów, dzięki którym mogłaby się tu poczuć bardziej po domowemu. Palce zacisnęły się na miniaturowym portrecie matki. To z pewnością będzie dobry początek. Podeszła do toaletki i postawiła na niej obrazek, obracając go tak, aby światło wpadające przez okno nie zniszczyło farb.
– No i proszę – powiedziała miękko. – Będziesz tu ładnie wyglądała. Tylko po prostu nie zwracaj uwagi na wszystkie te srogie stare kobiety, które patrzą na ciebie z góry. – Ellie spojrzała na ściany pokryte portretami wcześniejszych hrabin. Żadna z postaci nie wydawała się szczególnie sympatyczna. -Większość z was jutro stąd zniknie – mruknęła. Nie czuła się ani trochę niemądrze, rozmawiając ze ścianami. – Albo nawet dziś wieczorem, jeśli mi się uda.
Wróciła do kufra, żeby poszukać jeszcze czegoś, co przydałoby temu pokojowi odrobiny ciepła. Przerzucała swoje rzeczy, gdy nagle usłyszała stukanie do drzwi.
Billington. To musiał być on. Siostra mówiła jej, że służący nigdy nie pukają.
Przełknęła ślinę i zawołała:
– Proszę wejść!
Drzwi otworzyły się i stanął w nich człowiek, który przed niespełna dwudziestoma czterema godzinami stał się jej mężem. Był ubrany po domowemu i dawno już pozbył się surduta i fularu. Ellie przyłapała się na tym, że nie jest w stanie oderwać oczu od fragmentu gołej skóry, wyłaniającej się z rozpiętej przy szyi białej koszuli.
– Dobry wieczór – powiedział.
Zmusiła się, żeby przenieść spojrzenie na jego twarz.
– Dobry wieczór. – Słowa te zabrzmiały tak, jakby wypowiedziała je osoba, na którą absolutnie nie działa jego bliskość. Niestety, Ellie miała przeczucie, że on potrafi zajrzeć w nią głębiej nie zważając na jasny głos i radosny uśmiech.
– Urządzasz się? – spytał.
– Tak. I idzie mi to dobrze – westchnęła. – A właściwie nie za bardzo.
Charles uniósł brew.
– Ten pokój jest bardzo przygnębiający – wyjaśniła.
– Mój jest tuż za tymi łączącymi je drzwiami. Zapraszam cię. Możesz się tam czuć jak u siebie.
– Za łączącymi je drzwiami? – zdumiała się Ellie.
– Nie wiedziałaś, że takie są?
– Nie, sądziłam… Cóż, tak naprawdę nie zastanawiałam się, dokąd prowadzą wszystkie te drzwi.
Charles przeszedł przez pokój i zaczął kolejno je otwierać.
– Tu jest łazienka, tu gotowalnia, a tutaj garderoba, w której możesz przechowywać stroje. – Przeszedł do innych drzwi umieszczonych na wschodniej ścianie i je także otworzył. -A tutaj, voila! Sypialnia hrabiego.
Ellie zdusiła nerwowy śmiech.
– Przypuszczam, że większość hrabiów i hrabin wybiera połączone sypialnie.
– Właściwie wcale tak nie jest – odparł Charies. – Moi przodkowie posiadali wyjątkowo burzliwe charaktery. Wielu Billingtonów wprost się nawzajem nienawidziło.